Teksty. Z perspektywy Tybetańczyków

wersja do druku

Share

Pamięć głośniejsza od strzałów

Oser

 

Ugrzęźliśmy tak głęboko w wydarzeniach zeszłego roku, że nowy spadł na nas właściwie bez ostrzeżenia. Znów myślę więc o tym, co mawia, gdy się upije, znajomy z Lhasy: nie powinniśmy się już pozdrawiać słowami taszi deleg - „pomyślności i spełnienia życzeń" - bo one nie dla nas, tylko zab zab dzie: „bądź ostrożny".

 

Przerażenie unosi się nad głowami Tybetańczyków niczym ołowiana chmura. W zeszłym tygodniu aparatczyk z lhaskiego Biura Bezpieczeństwa Publicznego obwieścił na konferencji prasowej, że zatrzymali pięćdziesiąt dziewięć osób za „pogłoski" i „rozbudzanie emocji etnicznych", polegające na „nielegalnym ściąganiu z internetu reakcyjnych pieśni". „Co to są »reakcyjne« pieśni?", zapytała mnie zagraniczna dziennikarka. Przez chwilę naprawdę miałam w głowie zupełną pustkę. Jak wytłumaczyć, że taką zbrodnią jest choćby najcichsze westchnienie za Dalajlamą komuś, kto nigdy nie poznał smaku okrutnych represji?

 

To był nie tylko marzec, kwiecień, maj i publikowane noc w noc listy gończe, nie tylko czerwiec, lipiec i sierpień z uzbrojonymi patrolami na ulicach, nie tylko wrzesień, październik i listopad, kiedy instalowali wszędzie jeszcze więcej kamer przemysłowych, to także wczoraj i telefon przyjaciółki z Lhasy, która mówi, że gdy budzi ich w nocy ujadanie psów, trzęsą się ze strachu, przerażeni, że esbecy wykopią zaraz drzwi, że powloką do ciemnej celi za niepopełnioną zbrodnię, że ja lub ktoś bliski rozpłynie się w powietrzu. Te nasze ciągłe szepty przepełniają mnie bezbrzeżnym smutkiem.

 

Co niesie z sobą takie przerażenie? „W systemie, który gwałci podstawowe prawa człowieka, strach jest chlebem powszednim - powiada noblistka Aung San Suu Kyi. - Strach przed więzieniem, strach przed torturami, śmiercią, utratą przyjaciół, rodziny, majątku lub środków do życia, strach przed nędzą, izolacją, klęską. W najbardziej zdradzieckiej postaci udaje on zdrowy rozsądek czy wręcz mądrość, potępiając - jako głupie, lekkomyślne, nieważne bądź daremne - małe akty odwagi, które pomagają zachować szacunek do siebie i wrodzoną człowiekowi godność".

 

Jak to dzisiaj wygląda w Tybecie? Ludzie, którzy boją się mówić, co leży im na sercu, znaleźli schronienie w blogach: „Lhasa jest zwyczajnie »głupim« miastem, z »głupią« partią i »głupim« rządem. »Głupi« są politycy lokalni i zagraniczni, a Tybetańczycy prześcigają się wręcz w »głupocie« i wydają »głupieć« coraz szybciej". Nie należy przecież brać tego dosłownie: ludzie udają głupich, tylko w ten sposób bowiem mogą ukryć własny strach i uciec przed rozpaczą. Zabici odeszli, rany się zasklepiły. Jak mamy żyć w kleszczach obietnic i gróźb, kija i marchewki?

 

Nie należę do ślepych piewców Zachodu, ale amerykański prezydent wypowiedział kiedyś jedne z najbardziej lapidarnych zdań w dziejach ludzkości: w społeczeństwie demokratycznym nie wolno nikogo pozbawiać żadnej z czterech wolności - wolności wyrazu, wolności sumienia, wolności od nędzy i wolności od strachu. Powinny one przysługiwać każdemu śmiertelnikowi, każdemu szaremu człowiekowi. Niestety, owe fundamenty są bardziej nieosiągalne niż gwiazdy na niebie. W końcu nie pragniemy wiele, chcemy tylko żyć godnie i z nadzieją na przyszłość. Czy to za dużo?

 

W sylwestra odebrałam wiele życzeń. Przypomniały mi, że na całym świecie - cud naszego człowieczeństwa - ludzie ślą sobie dobre myśli i błogosławieństwa. Dorzucę więc słowo od siebie: mam nadzieję, że Nowy Rok będzie dla was wszystkich wolny od niedostatków, a przede wszystkim od lęku. Żegnamy rok 2008, lecz nie to jak żyjemy - pamiętajmy, pamiętajmy i niech nasza pamięć będzie głośniejsza od strzałów!

 

 

 

Pekin, 1 stycznia 2009


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)