Teksty. Z perspektywy Tybetańczyków

wersja do druku

Share

Sekwencja bliźniaczych n

Oser

 

Wang Lixiong dzieli Komunistyczną Partię Chin na frakcje „n" i „n + 1". To podejście nowatorskie. Istnieją rozmaite metody nadawania stanowisk, niemniej ten wzór najlepiej oddaje ducha owego procesu w KPCh. Tam wszyscy są en i różnią się co najwyżej jedynką, jak, powiedzmy, zmieniający się krupierzy, i dlatego Wang łączy obie koterie szyldem „sekwencja n".

 

Tu frakcje nie odróżniają się ideologią, polityczną wizją, koncepcją rządów, a nawet strategią - po prostu kolejno przestrzegają zasad władzy: kurtyna, jeden kończy grać swoją rolę, na scenę wchodzi drugi. Nie muszą z sobą konkurować ani się od siebie różnić, nie potrzebują żadnych innowacji i nie dają społeczeństwu szansy dokonania wyboru. Taki układ nigdy nie podda się transformacji i całym sobą będzie próbował jej zapobiec. Bo Xilai sprowadził na siebie upadek, ponieważ parł do zmian niemieszczących się w sekwencji n.

 

Według Wanga czeka nas jeszcze jeden test - jeśli na tym, a najdalej na następnym zjeździe uda się to przewodniczącemu Hu Jintao, będzie obowiązywać żelazna zasada „każde pokolenie wskazuje swego następcę", bowiem taka „sekwencja n" najlepiej gwarantuje stabilność systemu zrodzonego z konieczności przekazania dyktatorskich rządów jednostki grupie, machinie władzy. Dowodzi tego dwadzieścia lat stabilności i bezprzykładnej jedności KPCh po czwartym czerwca osiemdziesiątego dziewiątego roku i sprawne pozamiatanie po incydencie z Bo Xilaiem. Rozpad autokratycznych reżimów na skutek walk wewnętrznych w czasie sukcesji nauczył aparatczyków stać w zwartym szeregu i traktować system jak eliksir nieśmiertelności - dbać o niego, chuchać, dmuchać, i nie pozwalać na majstrowanie przy nim ludziom sprawującym rządy.

 

KPCh przeobraziła się z partii rewolucyjnej w korporację władzy. Nie prowadzi już walki klasowej, by budować niebo mas pracujących - przy pomocy „reformy i otwarcia" stworzyła raj dla siebie i podporządkowała wszystko jednemu celowi: konsolidowaniu swojej władzy i zaspakajaniu własnych potrzeb. Jak taka korporacja miałaby wyrzec się autokracji? Reżim w żadnym razie nie zrezygnował z okrutnych metod partii rewolucyjnej, ale pragmatyczna kalkulacja każe mu dziś uwzględniać rozmaite czynniki. Kiedy jednak zyski przewyższają straty, nie zawaha się przed niczym. W czasach Mao ludzie ginęli za rzucenie wyzwania ideologii - teraz nie ma litości dla tych, co zagrażają władzy.

 

Przed procesem mechanizacji, kiedy władza należała jeszcze do przywódcy, istniała szansa na dokonanie wyłomu. Za Hitlera i Mao panowała groza, ale i była jakaś furtka, o czym świadczy choćby odejście od systemu monopartyjnego przez Jianga Jingguo czy pieriestrojka Gorbaczowa. Walka o władzę stwarzała przestrzeń do podzielenia grupy rządzącej, co mogło skończyć się faszystowskim przewrotem, ale też - wymuszając szukanie poparcia mas - demokracją. Mechanizacja wyjmuje ster z rąk przywódców, redukując ich do roli rzeczników panującej korporacji. „Dla KPCh - konkluduje Wang - reforma polityczna jest trupem". Nic dodać, nic ująć.

 

Tyczy to także poszukiwania rozwiązania problemu Tybetu: ktokolwiek stanie na czele partii, będzie bliźniaczo podobny do reszty.

 

 

osersekwencjablizniaczychntwiredzasilyskalanjingtri.doc
 „Twierdza siły" - jak (ku uciesze uzbrojonych w aparaty turystów) kazał wypisać na tej skale jakiś urzędas z Kongpo.

 

 

 

9 września 2012

 

 

 

 

 

 

 

Za High Peaks Pure Earth


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)