Teksty. Z perspektywy Chińczyków

wersja do druku

Share

Czy trzęsienie ziemi zmieni Chiny?

Zhang Qi

 

Jaką siłę ma osiem stopni w skali Richtera? Naukowcy mówią, że równie niszczycielską jak setki wybuchów nuklearnych, jednak Chińczycy, którzy ucierpieli na skutek trzęsienia ziemi w Wenchuanie lub byli jego świadkami, uważają, że społeczne implikacje katastrofy są znacznie poważniejsze od zniszczeń materialnych. Kiedy waliły się budynki i ginęli ludzie, Państwo Środka zmieniało się pod niemal każdym względem. Rzućmy okiem na nagłówki chińskich gazet: „Z trzęsienia ziemi wyrastają nowe Chiny", „Wenchuan zmienia nastawienie Zachodu wobec Chin", „Trzęsienie budzi społeczeństwo obywatelskie", „Wenchuan pomaga odbudować wizerunek Chin", „Kataklizm wyzwala potężne siły społeczne", „Trzęsienie ziemi w chińskich mediach", „Katastrofa i budowlana fuszerka".

 

Czy Wenchuan może faktycznie zmienić Chiny? Na odpowiedź przyjdzie nam poczekać. Jeśli katastrofa rzeczywiście miała poważne konsekwencje społeczne, czy będą one trwałe? Czy szok wywołany trzęsieniem ziemi utrzyma morale kraju po zakończeniu akcji ratunkowej i w czasie leczenia ran? Czy zjednoczenie Chińczyków w obliczu tragedii stanie się siłą sprawczą, która zrodzi stabilną instytucję polityczną?

 

Na te pytania nikt nie zna odpowiedzi, ale istnieje światełko nadziei. Na gruzach miast i wiosek wyrasta sposobność zmiany i odrodzenia Chin. Miliony ludzi na całym świecie przekazały pieniądze na pomoc ofiarom kataklizmu. Premier Wen Jiabao natychmiast przyleciał do Sichuanu, a w akcji ratunkowej brali udział ochotnicy i organizacje pozarządowe. Na linię frontu wpuszczono chińskich i zagranicznych dziennikarzy, którzy wraz ze społecznością internetową stali na straży skuteczności i przejrzystości akcji ratunkowej. Władze po raz pierwszy uznały sieć za medium dorównujące znaczeniem rządowym agencjom informacyjnym. Również po raz pierwszy w historii ChRL opuszczano flagi narodowe na znak żałoby po zwykłych ludziach a nie przywódcy politycznym. „Z połowy masztu sztandar powiewa bardzo wysoko", napisał jeden z bloggerów.

 

Rząd zbiera pochwały za akcję ratunkową, niemniej katastrofa obnażyła wiele problemów i wyzwań, ukazując jednocześnie, co chyba jeszcze ważniejsze, nowe możliwości. Władze zaczynają na przykład powoli rozumieć, że organizacje społeczne są sojusznikiem, a nie przeciwnikiem. Uczeń z Sichuanu wskazał lądowisko dla helikoptera ratunkowego za pośrednictwem forum dyskusyjnego, w którym jeszcze niedawno rząd widział zagrożenie dla stabilizacji. Udział organizacji obywatelskich, które znacząco pomnażają kapitał społeczny, pomógł przełamać naturalny brak zaufania do rządzących. Dopuszczenie instytucji społeczeństwa obywatelskiego do procesu decyzyjnego z pewnością wymusi na administracji większą przejrzystość i utrudni jej ignorowanie ludzi. Reagowanie na ich problemy - jeden z ważniejszych elementów dobrego rządzenia - nie leży bowiem w zwyczaju wielu chińskich urzędników, którzy wciąż próbują lawirować między „przeszkodami" w postaci rosnącej świadomości praw indywidualnych i żądań dostępu do informacji. Włodarze kraju muszą już dziś rozumieć, że jeśli nie zniosą ograniczeń narzuconych organizacjom obywatelskim i nie stworzą im szerokiego pola działania, mogą utracić legitymację do sprawowania władzy.

 

Trzęsienie ziemi powinno też nauczyć polityków, że swobodny dostęp do informacji nie tylko nie zagraża harmonii społecznej, ale jest czynnikiem stabilizującym, kładąc kres pogłoskom. Marcowy incydent w Tybecie był drogą lekcją dla urzędników w Lhasie i Pekinie, dowodząc, że blokada informacyjna szkodzi tak rządowi, jak ludziom. Kataklizm pomógł zarzucić odwieczną, niewypowiedzianą zasadę przemilczania prawdy. Rządowe media zyskały szacunek w kraju i za granicą, otwierając się na społeczność internetową. Wydaje się, że wreszcie zrozumiano, że swobodny dostęp do informacji leży w najlepszym interesie wszystkich zainteresowanych - być może z wyjątkiem skorumpowanych urzędników.

 

Trzęsienie ziemi ujawniło też prawdę o sposobie budowania naszych szkół. Choć gmachy rządowe wyszły bez szwanku, kataklizm zmiótł z powierzchni ziemi szkoły, których wykonawcy nie musieli oglądać się na żadne normy bezpieczeństwa, wręczając łapówki inspektorom. Przeprowadzenie uczciwego, publicznego dochodzenia w tej sprawie będzie wielkim testem wiarygodności rządu - zwłaszcza w oczach rodziców, którzy stracili dzieci. Nie ma innego panaceum na ich rozpacz; władze powinny też zlecić niezależnym organizacjom przeprowadzenie kontroli szkół w innych regionach kraju i podjąć odpowiednie kroki tam, gdzie również ignorowano obowiązujące normy.

 

Krytykowano nie tylko nieuczciwe firmy budowlane, ale i chiński Czerwony Krzyż. Ludzie, coraz bardziej świadomi swoich praw, chcą po prostu wiedzieć, co stało się z ich datkami dla organizacji, która nie tylko nie jest pozarządowa, ale jako jedna z ledwie dwóch ma prawo - czy raczej monopol - organizowania zbiórek na akcje pomocowe. W tych okolicznościach slogan Czerwonego Krzyża „Prosimy, wierzcie nam" wydaje się mało przekonujący. Instytucję charytatywną uwiarygodni tylko zbudowanie skutecznego systemu kontroli i nadzoru.

 

Trzęsienie ziemi przypomniało wreszcie całemu światu, że korupcja pozostaje jednym z najpoważniejszych problemów komunistycznych przywódców. Każdy rozsądny obserwator życia w Chinach zdaje sobie sprawę, że chwilowa polityczna otwartość w czasie akcji ratunkowej nie jest żadnym gwarantem przyszłej przejrzystości. Trzęsienie ziemi zostawiło po sobie gigantyczny plac budowy - tylko wolne media mogą sprawić, że na gruzach Wenchuanu, w którym korupcja zabiła tysiące niewinnych dzieci, staną nowe, bezpieczne szkoły.

 

Kataklizm przyniósł Chinom wyzwania i sposobności. Jeśli rząd nie zajmie się poważnie ujawnionymi problemami, przede wszystkim korupcją, i nie wykorzysta okazji, jaką stwarza chwilowa niezależność mediów oraz przebudzenie społeczeństwa obywatelskiego, narazi na szwank swój mandat do sprawowania władzy, potęgując powszechne oburzenie. Wszystko zależy teraz od mądrości przywódców i woli wypracowania większej otwartości politycznej. Miejmy nadzieję, że ofiary trzęsienia ziemi nie zginęły na marne i że ich ofiara przyniesie Chinom prawdziwe zmiany.

 

 

 

 

 

Zhang Qi - doktorant Chińskiej Akademii Nauk Społecznych

 


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)