Teksty. Z perspektywy Tybetańczyków

wersja do druku

Share

Trzeba walczyć z separatyzmem

Kardzeła

 

Wszystkie istoty pragną szczęścia i nie chcą cierpieć, taka jest nasza natura. Pokój, zjednoczenie macierzy i budowanie harmonijnego społeczeństwa są wspólnymi pragnieniami wszystkich ludzi. Jedność etniczna jest korzeniem wszelkiego szczęścia, a separatyzm etniczny - źródłem największych tragedii. Zwalczanie separatyzmu stanowi najwyższy obowiązek każdego myślącego człowieka. Tybetańskie przysłowie powiada jednak: „gdzie trzydzieści osób, tam trzydzieści punktów widzenia", zatem odmienne poglądy i wartości kształtują różne wizje tego, co uważamy za „separatyzm". Moim zdaniem nie wolno oskarżać o niego ludzi, którzy są oddani prawdzie, czują się odpowiedzialni za przyszłość swego narodu i kraju, okazują niewzruszoną dumę i lojalność wobec własnej nacji oraz z czystą motywacją pielęgnują rodzimą religię i kulturę. Musimy zapewnić edukację prawną i duchową tym nieszczęsnym koczownikom, którzy od dziesiątków lat przełykają gorzkie łzy smutku, wyglądając lepszej przyszłości nie ukończywszy jednej klasy szkoły podstawowej i w życiu nie usłyszawszy o konstytucji. Oni także są „córkami jednej matki", więc dobrzy rodzice winni okazywać im miłość i troskę. Oskarżanie tych ludzi o separatyzm za jedno nieopatrznie wypowiedziane słowo jest zwyczajną podłością.

 

Tymczasem wielu naszych przywódców i urzędników nie ma pojęcia o tysiącach lat kultury tybetańskiej, nie szanuje lokalnych obyczajów i tradycji, zakłamuje historię i uwłacza naszej wierze. Nie tak „szuka się prawdy w faktach", lecz tak właśnie, moim zdaniem, niszczy się harmonię etniczną. Skoro Tybetańczycy szanują i studiują język chiński, uważam, że nasi chińscy bracia, przywódcy i kadry w Tybecie powinni podchodzić z podobnym respektem do nauki naszego języka. Oni jednak wolą otwarcie i skrycie język ten, serce tybetańskiej duszy, zwalczać, tłumacząc, że gdy w nim mówimy, Chińczycy nie rozumieją, a kiedy piszemy, nie są w stanie przeczytać. Doprowadza to Tybetańczyków do szału, bo, jak wszyscy, kochamy swój język. Sam pracowałem kiedyś w telewizji i tworzyłem pierwszy tybetański program. Po wielu dyskusjach kierownictwa jednostki produkcyjnej i władz okręgu nie poszedł jednak na antenę, ponieważ „nie zrozumieliby go chińscy widzowie". Zupełnie niedawno w ramach tegorocznej kampanii edukacji patriotycznej wszyscy pracownicy musieli zdać raport ze swoich poglądów. Jako nauczyciele rodzimego języka pisaliśmy po tybetańsku. Właściwy urzędnik zwrócił nam jednak wypracowania, tłumacząc, że nie zrozumieją ich nasi przywódcy. Oznaczało to mnóstwo absurdalnych problemów, co pracowicie staraliśmy się wyłuszczyć. Widząc to, wielu życzliwych kolegów radziło: „Przestańcie, oskarżą was o separatyzm". Wiem, że chcieli dobrze, lecz jeśli wszyscy będziemy lekceważyć konstytucję naszego kraju, która gwarantuje każdej nacji prawo studiowania oraz posługiwania się w mowie i piśmie własnym językiem, naukowy rozwój i naukowa jedność etniczna pozostaną mrzonkami.

 

 

 

luty 2008

 

Pseudonim wskazuje, że autor pochodzi z Kardze (chiń. Ganzi) w prowincji Sichuan. We wpisach na jego blogu powtarza się ironiczne pytanie: „I kto tu jest separatystą?".


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)