Teksty. Z perspektywy Tybetańczyków

wersja do druku

Share

Dlaczego Ngaba płonie

Oser

 

„Komunistyczna Partia Chin zinstytucjonalizowała politykę prześladowań w całym Tybecie, zwłaszcza zaś w Ngabie, z którą jesteśmy związani - mówił Kirti Rinpocze w amerykańskim Kongresie 2 listopada 2011 roku. - Dodało to nową traumę do starych ran, które noszą już, bez szans na ich zabliźnienie, trzy pokolenia mieszkańców naszego regionu".

 

Jako opat klasztoru Kirti - należącego do dominującej szkoły gelugpa i jednego z dwudziestu najważniejszych w całym Tybecie - mówił, po pierwsze, o rzezi mnichów i świeckich oraz splądrowaniu świątyń Ngaby przez komunistycznych żołdaków w czasie długiego marszu [1933-35]. Generał Zhu De urządził sobie wtedy kwaterę w głównej nawie Kirti, bezczeszcząc posągi Buddów. Potem, w 1958 roku partia ogłosiła „reformę demokratyczną", a w 1966 „wielką proletariacką rewolucję kulturalną", które oznaczały zagładę dosłownie wszystkich klasztorów, śmierć bądź uwięzienie dziesiątków tysięcy mieszkańców Ngaby, rabunek bogactw naturalnych i karczowanie tamtejszych lasów. Po trzecie wreszcie, w 1998 roku ogłoszono „kampanię edukacji patriotycznej", której rosnąca brutalność wywołała falę protestów Tybetańczyków z samospaleniami włącznie.

 

Chińska jednostka administracyjna „Ngaba" obejmuje centrum tradycyjnego rejonu o tej nazwie w naszej dzielnicy Amdo. Była to kiedyś kraina koczowników i słynęła z żarliwej religijności. Dziś okręg ma czterdzieści dwa ośrodki nauczania buddyzmu oraz siedemdziesiąt tysięcy mieszkańców, głównie pasterzy i mnichów.

 

Pierwszym Tybetańczykiem, który podpalił się na terytorium Chińskiej Republiki Ludowej był Tabu, mnich z Kirti. Pośród stu trzydziestu trzech Tybetańczyków, którzy dokonali do tej pory samospaleń, największa grupa pochodziła z Ngaby. Trzydzieści sześć osób: dwudziestu mnichów, trzynastu koczowników, dwie mniszki i jeden robotnik, pracujący w Lhasie.

 

Ngaba płonie - i ma to związek z brutalną pacyfikacją demonstracji 16 marca 2008 roku. Tego dnia władze kazały zatknąć na głównym budynku Kirti chińską flagę, popychając do protestu tysiące duchownych i świeckich. Policjanci i żołnierze zastrzelili dwudziestu z nich, w tym ciężarną kobietę, pięcioletnie dziecko i szesnastoletnią uczennicę. Od tego czasu 16 marca jest „dniem masakry w Ngabie". Przyczyną pierwszego samospalenia, do którego doszło rok później, był oficjalny zakaz odprawienia ceremonii religijnej w intencji tamtych ofiar.

 

Potem 16 marca 2011, 2012 i 2013 roku dokonywali samospaleń mnisi Kirti: Lobsang Phuncog, Lobsang Cultrim i Lobsang Thokme. A teraz w tym samym miejscu - nazywanym „ulicą bohaterów" ku czci już ponad dziesięciu rodaków, którzy poszli tam w ogień - podpalił się Lobsang Palden.

 

Ngaba płonie - i ma to ścisły związek z trwającymi tam represjami.

 

Przed dwoma laty na jednym z forów internetowych pojawił się (zaraz oczywiście usunięty) „list otwarty tybetańskiego członka partii", opisujący „rozmaite katastrofy - i te naturalne, i te wywołane działaniami człowieka", które ściągnął na Ngabę lokalny sekretarz partii, rządzący tam od 2007 do 2012 roku Shi Jun.

 

„Niektórzy nazywają go tu »panem demonów«, ponieważ promował się i walczył o awans, rozdymając błahy incydent, by móc przypisać sobie rozwiązanie poważnego problemu. To on mówił o połamanych strzelbach i zardzewiałych mieczach przechowywanych w klasztornych kaplicach bóstw opiekuńczych jako o broni sił antykomunistycznych i walczących o niepodległość Tybetu". Skarga najwyraźniej zdała się psu na budę, bo wkrótce potem Shi Jun został wyniesiony na stanowisko wicegubernatora Sichuanu i szefa departamentu policji tej prowincji.

 

Autor wspominał jeszcze o dwóch innych chińskich urzędnikach, wiceszefie lokalnej administracji Yanie Chunfengu oraz Liu Fengu, kierowniku departamentu zarządzania w klasztorze Kirti, przestrzegając, że póki będą oni odpowiadać za sprawy „stabilizacji", nie ma szans na powrót normalności.

 

Ngaba płonie - i wynika to z wielkiej odwagi oraz poczucia odpowiedzialności jej mieszkańców.

 

Doświadczenie narodowej godności i duchowej siły, poczucie wspólnego bólu i męstwa, moc aktywnego uczestnictwa - wszystko to znajduje zenit w samospaleniu. Apogeum uwznioślenia podobne nirwanie. „Jestem bezgranicznie szczęśliwy, mogąc poświęcić się dla sprawy narodu tybetańskiego - napisał w liście pożegnalnym tamtejszy pasterz. - Niczego nie żałuję, więc i wy się po mnie nie smućcie". Mnich Lobsang Palden mówił o solidarności, podkreślając, że „fundamentami szczęścia są interes publiczny i wspólnota".

 

Wszyscy rodacy, którzy poszli w ogień w Ngabie i innych regionach Tybetu, byli wierni nauce Dalajlamy o niestosowaniu przemocy. Oddając życie w płomieniach, wznieśli się na absolutne wyżyny politycznego protestu.

 

 

28 marca 2014

 

 

 

 

 


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)