Teksty. Z perspektywy Tybetańczyków

wersja do druku

Share

Niespecjalna polityka karna

Oser

 

Wielu sądzi, że mniejszościom etnicznym w Chinach, choćby Tybetańczykom i Ujgurom, przysługują szczególne przywileje, składające się na tak zwaną politykę „trzech ograniczeń i jednej wyrozumiałości" (mniej aresztowań, mniej wyroków, mniej kar śmierci oraz łagodniejsze traktowanie). Pisałam o tym niedawno, zaś jeden z Czytelników zostawił krytyczny komentarz: „Polityka specjalna odnosi się do prawa karnego, a nie spraw politycznych. Tybetanka wychowana w Chinach powinna rozumieć różnicę".

 

Dziękuję za zwrócenie uwagi na ten aspekt problemu. Przyjrzyjmy się zatem specjalnej polityce partii wobec „mniejszości" w tym wymiarze. Nie będę zanudzać i ograniczę się do dwóch przykładów. Zacznijmy od sprawy, która rozegrała się przed dwoma laty w Lhasie, gdzie działa „Centrum bezgranicznej rekreacji". Spragnieni mogą zakosztować tam wszelkich zmysłowych rozkoszy. Mają nie tylko kilkaset prostytutek, ale i zgraję zbirów z Chin właściwych. Ponieważ nad interesem dyskretnie czuwają aparatczycy wysokiego szczebla, ta banda zastrasza innych, zawłaszcza „rynek" i przy każdej okazji spuszcza manto konkurencji: klasyczna mafia. Pewnego dnia rzeczone bandziory zdemolowały bar należący do pewnego Tybetańczyka. Przy okazji dostało się również jego przyjacielowi, malarzowi. Obaj panowie postanowili złożyć wizytę w „Centrum" w celu uzyskania wyjaśnień i formalnych przeprosin. Towarzyszyła im grupa ziomków z Czamdo. Aby uniknąć problemów i zapobiec eskalacji konfliktu, o swojej wyprawie powiadomili policję. Zastali zamknięty, opustoszały lokal. Posypało się kilka szyb, ulica była nieprzejezdna przez godzinę, lecz nie doszło do niczego poważniejszego. Wkrótce potem trzech z nich zostało zatrzymanych i skazanych przez dzielnicowy Sąd Ludowy na cztery lata więzienia za wszczynanie burd i zakłócanie porządku publicznego. Spytacie o prawdziwy powód? Zhang Qingli, gensek Tybetańskiego Regionu Autonomicznego, ubzdurał sobie, że ludzie ci należeli do nieistniejącej „organizacji khampowskiej", podlewając w ten sposób błahą sprawę wydumanym sosem politycznym. Stąd surowość kar. Apelacja poszła do kosza, cała trójka wciąż siedzi.

 

Drugi incydent miał miejsce przed czterema laty w Gondzio, w Khamie. Zastępca szefa Biura Bezpieczeństwa Publicznego i jego trzej ludzie pojechali „służbowo" na wieś. Zapolować. Na zwierzęta należące do gatunków zagrożonych wyginięciem i objętych dwiema najwyższymi klauzulami ochrony. Przy okazji zarekwirowali konie wieśniakom. Jeden próbował protestować, został więc brutalnie pobity i okaleczony na całe życie. Krewni poszli do sądu i dostali od policji symboliczne odszkodowanie, którego nie przyjęli. Po latach odwołań do wyższych instancji udało im się uzyskać większe pieniądze - oraz zapisać w życzliwej pamięci skarżonych aparatczyków. Prowokowano ich, wrabiano i wreszcie zamknięto na trzy lata za zakłócanie porządku.

 

W Tybecie takie sprawy „karne" są na porządku dziennym, ponieważ prywatne interesy urzędników stoją w hierarchii znacznie wyżej niż prawo. Fabrykuje się „fakty", upolitycznia błahe incydenty i ordynarnie wrabia ludzi w imię wyrównywania prywatnych rachunków. Etykieta „polityczna" gwarantuje najsurowsze kary - takich spraw jest bez liku. Mój znajomy, pracujący w stołecznym banku „biały kołnierzyk", odsiedział rok za krzyknięcie po pijaku „Wolny Tybet". Dostrzegacie w tym jakiekolwiek symptomy „ograniczeń" i „wyrozumiałości"? Jasne, sprawy drobnych kradzieży rzadko kończą się choćby grzywnami. Tu łatwiej przymknąć oko, niż hodować winnego w więzieniu. To też nasza codzienność, która może sprawiać, że ludzie uważają złodziei za święte krowy „polityki specjalnej".

 

Trafnie i zwięźle podsumował ją pewien obywatel sieci: „dławić najważniejsze, olewać nieistotne, mówimy po chińsku, rządzą Hanowie, partia jest sercem, surowce płyną z zachodu na wschód, tubylcy dostają ekonomiczny ochłap, asymilacja idzie pełną parą - pokój i szczęście pod błękitnym niebem". Zgadzam się też w pełni ze znajomym narodowości Hui, który powiada: „niech nie dają elementom chińskich mas żadnych powodów do niechęci wobec mniejszości, a chińskim faszystom pretekstów do ich atakowania, likwidując te niby rozsądne i słuszne »przywileje«, które istnieją wyłącznie na papierze i nie zawierają jakiejkolwiek treści".

 

 

Pekin, 24 lipca 2009

 


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)