International Campaign for Tibet

1-11-2007

wersja do druku

Share

Protest przeciwko zniszczeniu posągu

 

Naoczni świadkowie twierdzą, że 28 września Tybetańczycy próbowali zapobiec zniszczeniu dwumetrowego posągu Padmasambhawy (Guru Rinpocze) w Darczen, w prefekturze Ngari (chiń. Ali) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego. Grupa około dwudziestu osób osłaniała posąg, tworząc wokół niego żywą tarczę. Protestujący zostali rozproszeni przez uzbrojonych funkcjonariuszy, którzy następnie zniszczyli figurę.

 

Ryzyko, na jakie narażali się obrońcy posągu, świadczy o ich determinacji i rozpaczy. Zniszczenie figury, wzniesionej u wejścia na szlak pielgrzymkowy wokół najświętszej góry Azji, Kailaś, jest kolejnym przykładem praktycznego zastosowania drakońskich przepisów, obowiązujących w TRA od tego roku.

 

„Dotarły do nas pogłoski, że wojsko ma zniszczyć wielki posąg Buddy na skraju miasta - powiedział ICT świadek tych wydarzeń. - Z naszego punktu obserwacyjnego wyraźnie widzieliśmy grupę około dwudziestu osób osłaniających figurę żywą tarczą. Atmosfera była bardzo napięta. Odciągnęła mnie na bok zapłakana kobieta. Łamanym angielskim powiedziała, że Chińczycy są źli, zamierzają zniszczyć Buddę. Poprosiła mnie o zrobienie zdjęć i przekazanie ich Dalajlamie". Funkcjonariusze służby bezpieczeństwa zatrzymali później grupę, do której należał ten człowiek, oskarżając turystów o fotografowanie protestu i zniszczenia posągu oraz domagając się okazania aparatów i kamer. Turyści nie sfotografowali jednak protestu, tylko pusty cokół.

 

Wcześniej, w połowie maja, zburzono ufundowany przez chińskich wiernych, dziesięciometrowy posąg Padmasambhawy w Samje, najstarszym klasztorze Tybetu. Guru Rinpocze, „Drogocenny Mistrz", który przeniósł nauki buddyjskie do Tybetu w VIII wieku, jest czczony przez tybetańskich i chińskich buddystów. Jego kult ma szczególne, historyczne i duchowe, znaczenie dla Tybetańczyków, którzy wierzą, że Padmasambhawa usuwa przeszkody i chroni nauki buddyjskie.

 

Turyści, którzy widzieli ludzi szykujących się do obrony posągu, wyjechali rano z miasta. „Pomysł, że ktoś może go zniszczyć, wydawał się nam zupełnie absurdalny", powiedział jeden z nich. Kiedy wrócili po południu Tybetańczyków już nie było, a posąg otaczało około stu uzbrojonych funkcjonariuszy lub żołnierzy. „Kordon rozciągał się od posągu do strumienia i dwóch stup, które prawdopodobnie należały do klasztornego kompleksu". Wtedy też turyści zostali oskarżeni przez trzech funkcjonariuszy w cywilnych ubraniach o fotografowanie protestu.

 

Około siedemnastej posąg nie miał już głowy i części ramienia. Wkrótce potem rozbito całą figurę: „Tybetańczycy byli w rozpaczy".


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)