Radio Wolna Azja

21-10-2009

wersja do druku

Share

Aresztowanie mongolskiego dysydenta

 

Chińska policja z miasta Ormos w Mongolii Wewnętrznej 3 października zatrzymała dyrektora tybetańskiej akademii medycznej przed przedstawicielstwem Organizacji Narodów Zjednoczonych w stolicy sąsiedniej, niepodległej Republiki Mongolskiej. Trzydziestopięcioletni Batzangaa, obywatel ChRL, z pochodzenia Mongoł, jest założycielem sieci ośrodków tradycyjnej medycyny tybetańsko-mongolskiej.

 

Zatrzymania Batzangii, jego żony Bajanhuaar i ich dziewięcioletniej córki dokonało czterech przysłanych z Chin funkcjonariuszy, którym towarzyszyło ponad dziesięciu mongolskich policjantów. „Byliśmy wtedy w Mongolii! - mówi Bajanhuaar. - Potem przewieźli nas z powrotem do Chin. Powiedzieli, że jesteśmy komuś winni pieniądze za założoną przez nas szkołę medycyny tybetańskiej i że zostaliśmy oskarżeni o oszustwo gospodarcze".

 

Według nowojorskiego Ośrodka Informacji Praw Człowieka w Mongolii Południowej (SMHRIC) całą trójkę deportowano do Mongolii Wewnętrznej tego samego dnia - bez możliwości złożenia odwołania zgodnie z mongolskim prawem. Ośrodek wystosował oświadczenie, w którym twierdzi, że Batzangaa wielokrotnie ścierał się z władzami chińskimi, ponieważ zależało mu na zachowaniu etnicznego charakteru szkoły. Jego żona i córka zostały zwolnione, ale osadzono je w areszcie domowym. Pięć dni później powiadomiono Bajanhuaar o formalnym aresztowaniu męża.

 

Batzangaa przebywa obecnie w okręgowym areszcie śledczym w Dongshengu. „Przed wyjazdem z Chin mąż mówił mi, że ktoś może próbować nas zabić. Odcięto nam dostęp do internetu i linię telefoniczną. Dlatego chcieliśmy prosić o azyl", tłumaczy Bajanhuaar.

 

Xi Haiming, dyrektor SMHRIC, twierdzi, że po zeszłorocznych protestach w Tybecie rząd Chin robi wszystko, by zerwać wszelkie kulturowe więzi, łączące Mongołów z Tybetańczykami. „Uważam, że to sprawa bardzo polityczna, ponieważ na początku władze utrzymywały, że w ogóle nie idzie o pieniądze. Mają obsesję na punkcie słowa »tybetański«. Zatrzymali go wspólnie chińscy i mongolscy policjanci na progu agendy Narodów Zjednoczonych, która rozpatruje wnioski o azyl polityczny. Pytam, czy Wysoki Komisarz ONZ do spraw Uchodźców zajmuje się nadal chronieniem takich ludzi?".

 

W 2001 roku Batzangaa założył w Dongshengu Mongolsko-Tybetańską Szkołę Medyczną. Studiowało w niej ponad tysiąc Mongołów, świadczących tanią, czasem bezpłatną pomoc zubożałym, wiejskim społecznościom. Później utworzył przy niej szpital, współpracujący z placówką w innej prowincji. Szkoła wzbudziła podejrzliwość władz z uwagi na coraz większe związki z Tybetańczykami. W końcu wypowiedziano jej umowę najmu, powołując się w oficjalnych dokumentach na „dozór i podejrzliwość wobec mniejszości etnicznych". „Nie ma żadnej różnicy między medycyną tybetańską a mongolską - mówi Xi. - My, Mongołowie, dzielimy też z Tybetańczykami kulturę i wiarę buddyjską. Jesteśmy z sobą związani, natomiast Komunistyczna Partia Chin chce dzielić i rządzić. Cel jest ukryty, ale oczywisty: wyplenić kulturę tybetańską i mongolską".

 

W siedzibie lokalnej policji, władz miejskich i rządu prowincji nie odbierano telefonów.

 


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)