Teksty. Z perspektywy Tybetańczyków

wersja do druku

Share

Trzem prowincjom, noworocznie najlepszego

Oser

 

Grupka znajomych rzutem na taśmę dojechała właśnie na Nowy Rok do rodzinnej wioski we wschodnim Tybecie. Spytałam ich, czy świętują po tybetańsku i po chińsku, czy może pryncypialnie dokonują wyboru. Usłyszałam, że ludzie wolą Losar, ale w pracy nie ma o czym gadać: chińszczyzna. W tamtych stronach żyje się z reguły z hodowli lub uprawy i świętuje na modłę sąsiadów.

 

Od kilku lat w internecie toczy się zażarta „noworoczna" dyskusja. Przeważa, mam wrażenie, pogląd, że „w Amdo (Qinghai, Gansu) i Khamie (Sichuan, TRA) obchody były przesunięte ze względów historycznych, geograficznych i klimatycznych, ale ich atmosfera miała charakter na wskroś tybetański". Osobiście zawsze sądziłam, że jeśli coś zostało „przesunięte", wypada wrócić do punktu wyjścia, ale po latach namysłu, sądzę, że kluczem jest dobrowolność lub narzucanie wyboru.

 

Jakieś sto lat temu watażka Zhao Erfeng doszedł do wniosku, że rzezie w Khamie to tylko półśrodki i zaczął zmuszać Tybetańczyków do zmiany „starych nawyków": między innymi nauki mandaryńskiego i obierania chińskich nazwisk (które do dziś nosi mnóstwo tamtejszych rodzin). Wśród zaszczepionych wtedy nowinek był ichni nowy rok oraz obyczaj grzebania zmarłych w ziemi w miejsce ofiarowania zwłok ptakom. Z kolei cztery dekady rządów (i wymuszania małżeństw ponad granicami ras) Ma Bufanga z plemienia Hui spopularyzowały w Amdo nie tylko dni wolne, ale i chińskie tańce.

 

Dziś najwyraźniej lepiej sprawdzają się metody lżejszej ręki. Przed dwoma laty nowy rok obu kalendarzy startował tego samego dnia, uwalniając wszystkich od rozterek. Tym razem dzielił je aż miesiąc, a przy tym chiński okraszono tygodniem, a tybetański ledwie trzema dniami wolnego (w wielu miejscach ogłoszono dziesięciodniową kumulację, zmieniając Losar w zwykły dzień pracy).

 

Ludziom to pasowało. Moi bliscy z Darcedo świetnie bawili się w Chengdu i nawet nie zauważyli, że w nasze święto musieli iść do roboty. Inna rzecz, że - zwłaszcza w miastach - Losar wydaje się tracić na znaczeniu i bez deprecjonujących go decyzji chińskiej administracji.

 

Nie wszystkim przeszkadza jednak kalkowanie obcych obyczajów: starczy wejść do internetu i pooglądać złote klony noworocznych chińskich formułek. Ni to pies, ni wydra, i nie ma co drzeć szat, warto jednak pamiętać, że każda strata - również hurtowa - zaczyna się od detalu.

 

Nie jestem zwariowaną nacjonalistką - po prostu uderzyło mnie to, że większość życzeń w przededniu chińskiego święta dostałam od rodaków z Khamu i Amdo. Wysyłali je nie tylko konsumenci kultury masowej, ale i zagrzebani w świętych księgach mnisi. Wang Lixiong zaczął nawet żartować, że Tybetańczycy najwyraźniej wolą chiński nowy rok od jego wynalazców.

 

A teraz słyszymy, że od dwóch lat wnuki naznaczonych przez Zhao Erfenga w Khamie, Lithangu, Bathangu itd. zaczynają przedkładać Losar nad uroczystości kalendarza księżycowego. To samo w Amdo. Diabli wiedzą, czy nie wpłynie to negatywnie na liczbę kwintali z hektara, ale jest chyba szansa, że ludzie wyrośli z czarnej ziemi są emanacją jej mądrości.

 

 

 

 

 

Chengdu, 4 marca 2011

 

 

 

 

Za High Peaks Pure Earth

 

 

 

 

 

 


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)