Teksty. Z perspektywy Tybetańczyków

wersja do druku

Share

Łzy matki Karmy Samdupa

Oser

 

Wrobiony Karma Samdup siedzi w więzieniu już półtora roku. Pamiętacie jeszcze, kto to jest? Mówili o nim „Król kamieni z nieba", założył pierwszą tybetańską ekologiczną organizację pozarządową, i bez wytchnienia odbudowywał naszą zbiorową pamięć ratując przed zagładą zabytki kultury przodków. W tym strasznym czerwcu zeszłego roku bezwstydnie fabrykowano i rzucano publicznie najróżniejsze oskarżenia, a tak zwane prawo tego kraju nie zdobyło się na wydanie bezstronnego, sprawiedliwego wyroku.

 

Sytuacja jest beznadziejna. Ludzie bezradnie patrzyli na parodię procesu, na podłych łajdaków składających fałszywe zeznania, skazujących Karmę na przerażające piętnaście lat za kratami i wlokących go do lochu zagubionego w krainie piaskowych burz, w prefekturze Aksu w Xinjiangu, który sam jest jednym wielkim więzieniem.

 

karmasamduppobitamatkasierpien2009_400
 

Ten koszmar nie skończył się na Karmie. Niemal w tym samym czasie skazano na „nie mniej niż pięć lat" reedukacji przez pracę innego członka tej rodziny. Jakby tego było mało, podli aparatczycy z rodzinnego miasta Karmy wpadli do jego domu w eskorcie paramilitarnej policji, przetrząsnęli skrzynie i szafy, konfiskując mnóstwo rzeczy, aresztowali starszego brata Rinczena Samdupa i młodszego Czimiego Namgjala, a na koniec skatowali pałkami siedemdziesięcioletnią matkę. Nie wierzyłam własnym oczom patrząc na to dzieło „armii ludowej": potworne, purpurowe, podchodzące ropą sińce na rękach bezbronnej staruszki.

 

Prawie się rozpłakałam, słuchając ostatnich relacji z ich domu. Matka wie, że zabrali jej synów. Nikt nie ma jednak odwagi powiedzieć o wyroku Karmy, bo mogłaby tego nie przeżyć. Jego żona Dolkar Co pociesza ją opowieściami o ucieczce męża za granicę, a ta sterana kobieta za każdym razem powtarza, żeby nigdy nie pozwoliła mu tu wrócić. Podczas ostatniej rozmowy dławiła się łzami. Choć zawsze była bardzo silna, najwyraźniej dotarła do kresu wytrzymałości.

 

Przed dwoma laty przysłali do ich wioski mundurowo-urzędniczą grupę roboczą, która po aresztowaniu trzech braci na wszelkie chamskie i okrutne sposoby próbowała odciąć tę rodzinę od świata. Kiedy ktoś tam zachoruje, na przykład, i chce pojechać do lekarza do Czamdo albo Lhasy, najpierw musi prosić tych bydlaków o oficjalne zezwolenie w postaci świstka papieru, którego uzyskanie wymaga złożenia podpisu i odcisku palca. I cóż znajduje na tej kartce? Plugawe oszczerstwa wobec rodziny Karmy, zakaz apelowania do władz wyższych szczebli, utrzymywania kontaktów z napiętnowanymi i tak dalej. Podobna procedura obowiązuje przy ubieganiu się o kredyt czy wyrabianiu dokumentów.

 

Poprosiłam zaufaną osobę, żeby zapytała Dolkar o sytuację, a ta wybuchnęła płaczem i powiedziała tylko jedno zdanie: „w domu zostały same kobiety, po co my w ogóle jeszcze żyjemy?".

 

Rzeczywiście, wszystko w tej szczodrej, powszechnie szanowanej rodzinie spoczęło na barkach kobiet. Spotkałam kiedyś córkę Rinczena Samdupa, która marzyła o zostaniu mniszką. Przez wiele lat pomagała rodzicom ratować bezcenne manuskrypty, ale wszystkie dyski i komputery, na które je zeskanowano, zostały skonfiskowane przez policję. Kiedy skazali jej tatę na pięć lat w lhaskim więzieniu, ta młodziutka dziewczyna zapadła na ciężką chorobę serca.

 

Dolkar robiła wszystko, żeby osłonić swoje córeczki przed okrutnym cieniem tego horroru. Do dziś obie nie wiedzą, co naprawdę zaszło. Choć nie robiła tego nigdy wcześniej, przejęła też prowadzenie interesów męża. Najważniejszymi wydarzeniami w jej życiu są teraz wizyty w więzieniu. W tym roku była tam już osiem razy, ale przez dwanaście miesięcy po zatrzymaniu widziała go tylko trzykrotnie - na sądowej farsie, podczas której z trudem rozpoznała cień dawnego Karmy.

 

„Podczas widzeń możemy mówić tylko po mandaryńsku". Nie dlatego, że nie znają tybetańskiego, lecz dzięki uprzejmości pałkarzy, Karma musi rozmawiać z żoną swoim łamanym chińskim. Teraz Dolkar marzy tylko o przeniesieniu męża do więzienia w Tybecie, gdzie mogliby mówić do siebie w ojczystym języku. Ma prawo do jednego widzenia co kwartał, ale ostatnie odwołano bez słowa wyjaśnienia. Mogła tylko zwrócić bilet, który kupiła już dawno.

 

 

 

 

5 czerwca 2011

 

 

 

 

karmasamduprodzinnydompoaresztowaniubracisierpien2009_400
                         Rodzinny dom po rewizji i aresztowaniu braci w sierpniu 2009 roku. 

 

 

 

 

 

 

 

Za High Peaks Pure Earth

 

 

 


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)