Teksty. Z perspektywy Chińczyków

wersja do druku

Share

Siedemnastopunktowa Ugoda

Song Liming

We współczesnej historii Tybetu żaden dokument nie miał takiego znaczenia, jak Siedemnastopunktowa Ugoda z 1951 roku. To pierwszy formalny traktat między Chinami a Tybetem od 821 roku. Umowy te różnią się jednak zasadniczo.

Tybet był potężnym, niepodległym krajem, gdy zawierano traktat z 821. Wzywał on Chiny i Tybet do pozostania przy obecnych granicach: „Na wschód [stąd] rozciąga się kraj Wielkich Chin, na zachód - kraj Wielkiego Tybetu".

Siedemnastopunktowa Ugoda stanowiła natomiast, że Tybet staje się częścią Chin: „naród tybetański wróci do wielkiej rodziny Macierzy - Chińskiej Republiki Ludowej" (artykuł 1); rząd tybetański będzie aktywnie wspierać Armię Ludowo-Wyzwoleńczą (AL-W) we wkraczaniu na terytorium Tybetu i konsolidowaniu linii obronnych kraju (2); wojska tybetańskie będą stopniowo przyłączane do armii chińskiej (8); Chiny przejmą odpowiedzialność za wszelkie kontakty zagraniczne Tybetu (14).

Ugoda gwarantowała jednak Tybetańczykom prawo do autonomii w regionach etnicznie tybetańskich (3); rząd Chin miał nie zmieniać panującego w Tybecie systemu politycznego ani ustalonego statusu, funkcji oraz uprawnień Dalajlamy i Panczenlamy (4, 5), szanować wierzenia religijne, tradycje i obyczaje Tybetańczyków oraz chronić klasztory (7), i nie wprowadzać żadnych reform wewnętrznych pod przymusem, bez konsultacji z przywódcami tybetańskimi (11).

Ugodzie daleko do doskonałości. Długa preambuła to typowa, często pozbawiona logiki, komunistyczna propaganda. Mówi, że naród tybetański uwolniono od wrogów zewnętrznych i wewnętrznych - zagranicznych imperialistów i chińskich nacjonalistów. Trudno doszukać się w tym sensu. Wiadomo przecież, że w chwili ataku w Tybecie była garstka cudzoziemców i żadnych chińskich nacjonalistów.

Jak większość traktatów pokojowych, Ugoda była skutkiem wojny. Jeśli woli się wierzyć, że traktaty podpisane pod przymusem nie są ważne, należy patrzeć w ten sposób nie tylko na Ugodę, ale i inne dokumenty tego rodzaju - np. traktat Tybetu z Nepalem z 1856 czy konwencję z Wielką Brytanią z 1904 roku, które niewątpliwie narzucono Tybetańczykom. Wydaje się jednak, że stosowano tu podwójne standardy: z jednej strony - Ugoda jest nielegalna, z drugiej zaś - traktaty z Nepalem i Wielką Brytanią, zawarte w takich samych, a w każdym razie podobnych okolicznościach, uznawane są nie tylko za legalne, ale wręcz przywoływane jako dowody międzynarodowej osobowości i niepodległości Tybetu.

Status Tybetu wobec Chin nie był stały ani niezmienny; przeciwnie - kapryśny, często się zmieniał. Jeśli 1951 rok uznamy za punkt zwrotny w stosunkach tybetańsko-chińskich, podobnie należy patrzeć na rok 1912. Po wybuchu rewolucji chińskiej w 1911 roku i upadku cesarstwa mandżurskiego, chińskie wojska w Tybecie podzieliły się na dwie frakcje: jedna popierała cesarza, druga - republikanów. Walczyły one ze sobą, a Tybetańczycy z oboma - i w końcu zwyciężyli. W 1912 roku Dalajlama powrócił z wygnania w Indiach i rozkazał wydalić z kraju wszystkich Chińczyków. Tybet uwolnił się całkowicie od chińskiej kontroli.

Siedemnastopunktowa Ugoda wprawia w zażenowanie nie tylko tych, którzy uważają, że Tybet był niepodległym państwem, ale i wyznawców poglądu, iż zawsze stanowił część Chin. Jeżeli Chiny panowały nad Tybetem przed 1951 rokiem, po co miałyby zawierać Ugodę? Gdyby Tybet rzeczywiście stanowił część Chin, nie byłby potrzebny żaden traktat ani umowa.

Pogląd taki wyznawali niektórzy chińscy urzędnicy w czasach dynastii Qing i republiki. Przed wkroczeniem armii chińskiej do Lhasy w 1910 roku wiceamban Wen Zongyao chciał, na przykład, zawrzeć ugodę z XIII Dalajlamą, jednak amban Lian Yu nie zgodził się na to, tłumacząc, że Tybet podlega Chinom, nie ma więc potrzeby podpisywania z nim jakichkolwiek traktatów.

Siedemnastopunktowa Ugoda postawiła więc rząd Chin w paradoksalnej sytuacji: uznać ją za osiągnięcie - to przyznać, że Tybet nie był częścią Chin przed 1951 rokiem; upierać się, że Chiny zawsze władały Tybetem - to stwierdzić, iż zawarcie Ugody było czystą głupotą. Chiny nie mogły jednak przyznać, że Tybet był odrębnym państwem: gdyby to zrobiły - to, co dumnie nazywają wyzwoleniem, stałoby się (jak chce większość zachodnich uczonych) okupacją. Chińscy komuniści przedstawiali się jako wyzwoliciele wszystkich Chińczyków - a Tybetańczyków w szczególności. Wygłaszając na tyle szalone sądy, zawieszali poprzeczkę tak wysoko, że nie mogli jej przeskoczyć. Tym samym postawili się w sytuacji, w której chcą zjeść ciastko i nadal je mieć - utrzymują, że przed 1950 rokiem Tybet był częścią Chin, i, jednocześnie, tak cieszą się z Ugody, iż uroczyście obchodzą rocznicę jej podpisania.

Mimo że rząd Chin nie ma ochoty decydować się na coś, robi to zań sama Ugoda. Choć już fakt podpisania tego dokumentu jest wystarczająco jednoznaczny, warto przecież zauważyć, że przedstawicieli Tybetu nazywa się w nim „pełnomocnikami", a nikt nie określiłby w ten sposób delegatów tak zwanego „rządu lokalnego".

W punkcie 1 czytamy, że „naród tybetański wróci do wielkiej rodziny Macierzy", co zdaje się wskazywać, że wcześniej w „rodzinie" tej nie był. Punkt 8 mówi wyraźnie, że „wojska tybetańskie będą stopniowo przyłączane do armii chińskiej i staną się częścią systemu obronnego ChRL", co musi znaczyć, iż Tybet miał do tej pory własną armię i że Chiny nie odpowiadały za obronę jego granic. Punkt 14 stanowi, że „ChRL będzie centralnie kierować wszystkimi kontaktami zagranicznymi obszaru Tybetu", co, zgodnie z prawdą, wskazuje, iż dotąd Tybet utrzymywał samodzielne stosunki dyplomatyczne z innymi państwami. Nie da się zafałszować historii. Wszystkie artykuły Ugody, która dawała Pekinowi władzę nad Tybetem, jednoznacznie ukazują stan faktyczny: przed 1951 rokiem Chiny nie kontrolowały kontaktów zagranicznych ani armii Tybetu; innymi słowy - nie panowały nad tym krajem. Większość zachodnich uczonych uważa, że w latach 1912-51 Tybet był de facto niepodległym państwem; ten punkt widzenia podziela nawet garstka chińskich badaczy.

Jak już wspomniano, w punkcie 4 rząd ChRL zobowiązał się do niezmieniania systemu politycznego w Tybecie. Na czym polegał ów system? Według jednych, było to feudalne poddaństwo, dla innych, świecko-religijna dwuwładza. Tak czy owak, system ten różnił się od chińskiego. To zaś znaczy, że Ugoda ustanawiała formułę „jeden kraj, dwa systemy". Fakt ten powszechnie jednak ignorowano; większość uważa, że rozwiązanie to wymyślił Deng Xiaoping, by ułożyć stosunki z Hongkongiem i Tajwanem. Ten błędny pogląd podzielają wręcz sami autorzy Ugody.

Podczas wstępnych rozmów chińsko-tybetańskich w 1982 roku delegacja tybetańska poprosiła o rozciągnięcie na Tybet formuły „jednego kraju, dwóch systemów", którą Pekin obiecał Tajwanowi, motywując to specjalnym statusem historycznym i unikalnym charakterem Tybetu. Chińczycy prośbę tę odrzucili, wyjaśniając, że stosunki chińsko-tybetańskie zostały już uregulowane Ugodą; przy okazji upomniano Tybetańczyków, by nie starali się „zawrócić biegu historii". Ci zaś odparli, że musieli odrzucić Ugodę, gdyż została zawarta „pod przymusem", a władze chińskie i tak dawno ją złamały.

Niezależnie od punktu widzenia, Siedemnastopunktowa Ugoda żyła krótko. Zabiło ją narodowe powstanie przeciwko chińskim rządom w 1959 roku i ucieczka Dalajlamy do Indii. Od tej pory tybetański rząd na wychodźstwie odrzuca Ugodę jako nieważną. Choć Pekin nadal twierdzi, że jest ważna, tybetański rząd emigracyjny powtarza, że Chińczycy złamali jej każdy punkt i ponoszą odpowiedzialność za wybuch powstania w 1959 roku, a co za tym idzie - za zerwanie umowy. Rząd chiński utrzymuje natomiast, że Tybetańczycy „rozmyślnie gwałcili i sabotowali Ugodę oraz robili wszystko, by podzielić macierz".

Tak więc przedmiotem dysputy stały się również przyczyny śmierci Ugody. Dowody wskazują, że to rząd Chin nie wywiązał się ze swoich zobowiązań. Na przykład w niektórych regionach Tybetu natychmiast przystąpiono do zmieniania systemu politycznego, narzucając tak zwane reformy demokratyczne; na wszelkie sposoby podkopywano również władzę Dalajlamy.

Konflikty chińsko-tybetańskie, a przede wszystkim powstanie w 1959 roku, były przecież nie tylko reakcją na gwałcenie przez Chiny Siedemnastopunktowej Ugody, ale i protestem przeciwko niej samej - próbą przegnania Chińczyków z Tybetu i odzyskania niepodległości. Możemy więc spokojnie stwierdzić, że dążenia te doprowadziły do wybuchu powstania i odrzucenia Ugody. Wydaje się, że w najlepszym razie można dowodzić, iż odpowiedzialność za to w większym stopniu ponoszą Chińczycy.

Powstanie z 1959 roku stanowi cezurę we współczesnej historii stosunków chińsko-tybetańskich. W 1951 roku Tybet, podpisując Ugodę, stracił niepodległość; w 1959 śmierć Ugody odebrała mu autonomię. Ucieczka Dalajlamy i jego zwolenników do Indii stworzyła próżnię w systemie władzy; rząd Chin skorzystał z okazji i nie tylko zapełnił tę lukę, ale i wprowadził tzw. reformy demokratyczne. Owe „reformy" realizowano już w Tybecie Wewnętrznym, teraz postanowiono narzucić je Tybetowi właściwemu, aby przeprowadzić go z „piekła feudalizmu" do „socjalistycznego raju". W ten sposób „jeden kraj, dwa systemy" przeobraził się w „jeden kraj, jeden system"; od tej pory autonomia Tybetu miała mieć charakter li tylko nominalny. Nie ulega wątpliwości, że to rząd Chin zadał coup de grâce Siedemnastopunktowej Ugodzie; rząd Tybetu powiadomił tylko o jej zgonie opinię publiczną. Na ironię zakrawa więc fakt, że podczas rozmów w 1982 roku Tybetańczycy odżegnywali się od Ugody, a Chińczycy ciągle się na nią powoływali.

Śmierć Ugody miała straszliwe skutki dla Tybetu. Podczas powstania w 1959 roku, w trakcie kampanii politycznych, które przyszły po nim, a zwłaszcza w czasach rewolucji kulturalnej, zabito i wtrącono do więzień lub obozów koncentracyjnych tysiące Tybetańczyków. Zniszczono instytucje religijne i kulturalne. Zerwanie Ugody, co musi budzić zdumienie, w niczym też nie pomogło Chińczykom. Tybetańczycy są niezadowoleni z bezpośrednich chińskich rządów; sytuacja w kraju jest napięta. Po 1959 roku społeczność międzynarodowa, która milczała, gdy osiem lat wcześniej Tybet tracił niepodległość, zaczęła potępiać politykę Chin wobec Tybetu. Innymi słowy, odrzucenie Ugody nie rozwiązało kwestii tybetańskiej - przeciwnie, skomplikowało ją i nadało jej charakter bardziej międzynarodowy. Tak Chińczycy, jak tybetańska diaspora uważają, że sytuację tę trzeba zmienić. W związku z tym niemal natychmiast po śmierci Mao rozpoczęły się rozmowy chińsko-tybetańskie.

Długotrwały dialog nie przyniósł żadnych rezultatów. Teoretycznie, jest wiele miejsca na porozumienie. Rząd tybetański - z wyjątkiem krótkiego okresu - domaga się wyłącznie autonomii lub, jak wynika z ostatnich wypowiedzi Dalajlamy, formuły „jeden kraj, dwa systemy". Rząd ChRL obstaje tylko przy swoim zwierzchnictwie; chińscy przywódcy, w tym Deng Xiaoping, powtarzali, że są gotowi do poszukiwania rozwiązań i rozmów na każdy temat z wyjątkiem niepodległości Tybetu. W tym sensie, znalezienie platformy do negocjacji nie powinno nastręczać większych trudności. W praktyce jednak nie udało się znaleźć rozstrzygnięcia, które mogłyby zaakceptować obie strony.

W 1981 roku pierwszy sekretarz KPCh Hu Yaobang wystosował „Pięciopunktową propozycję dla Dalajlamy". Ten odrzucił ją zdecydowanie, stwierdzając, że „Chiny, zamiast mówić o rzeczywistych problemach sześciu milionów Tybetańczyków, próbują sprowadzić sprawę Tybetu do rozmów na temat statusu mojej osoby". W 1988 roku Dalajlama przedstawił w Strasburgu plan, który miał stanowić szkielet dla negocjacji chińsko-tybetańskich. Rząd Chin nie zaakceptował tej propozycji, stwierdzając: „Nic nie zaprzeczy chińskiemu panowaniu nad Tybetem. Nie może tu być mowy o żadnej niepodległości, częściowej niepodległości czy pozorach niepodległości".

Jeśli skonfrontujemy te dwa rozwiązania z Siedemnastopunktową Ugodą, natychmiast zrozumiemy, dlaczego Tybetańczycy uważają, że rząd Chin ofiarowuje im bardzo niewiele. Pekin nie chce dać Tybetowi większej autonomii, nawet takiej, o jakiej mówiła Ugoda, a rząd tybetański nie godzi się teraz na uznanie pełnej zwierzchności Chin, którą ustanowił ów dokument. Plan Dalajlamy jest wszakże bliższy Ugodzie, niż propozycja Hu Yaobanga - mimo że to Tybetańczycy wypowiedzieli Ugodę w 1959 roku, a rząd Chin nadal uważa ją za wiążącą.

Powrót do Siedemnastopunktowej Ugody mógłby oznaczać utratę twarzy dla rządu tybetańskiego, gdyż odrzucił on ją publicznie w 1959 roku. Zachowanie twarzy powinno być jednak w polityce kwestią drugorzędną. Jeżeli celem jest niepodległość Tybetu, wypowiedzenie Ugody ma znaczenie ogromne - bez tego nie ma mowy o niezależności. Jeśli jednak rząd tybetański gotów jest zgodzić się na mniej, znajdzie po temu podstawy w Ugodzie, np. formułę „jednego kraju, dwóch systemów". Trudno przecież spodziewać się czegoś więcej po negocjacjach z Chinami. Rząd tybetański powinien zrozumieć, że zrezygnował z niepodległości Tybetu podpisując Ugodę w 1951 roku. Jeśli wróci się do tego dokumentu, Tybet odzyska przynajmniej autonomię. Jeżeli pierwotnym motywem do zawarcia Ugody było ratowanie Tybetu przed całkowitym zniszczeniem, powrót do niej służyłby dzisiaj temu samemu celowi. Co więcej, gdyby rząd zwrócił się o prawdziwą autonomię lub formułę „jeden kraj, dwa systemy" na podstawie Siedemnastopunktowej Ugody, władzom chińskim byłoby bardzo trudno odmówić.

Wydawałoby się, że to rząd Chin, a nie Tybetańczycy, nie będzie chciał wracać do Ugody, gdyż zmusiłoby go to do rezygnacji z dużej części władzy. Ale skoro uważa ją za wiążącą, jakże mógłby odmówić? W ten sposób prawdziwa autonomia lub formuła „jeden kraj, dwa systemy" nie może kłócić się z roszczeniem do zwierzchnictwa nad Tybetem, nikt więc nie nazwie jej „zawracaniem biegu historii" czy „pozorami niepodległości". Władze ChRL powinny zrozumieć, że bezpośrednie rządy nad Tybetem, jakie sprawują od 1959 roku, były katastrofą i że tylko jego prawdziwa autonomia może uchronić kraj przed problemami wewnętrznymi i międzynarodowymi. Rozwiązanie kwestii tybetańskiej będzie też dobrym sygnałem dla Hongkongu i Tajwanu. Rząd Chin stara się obecnie przedstawić formułę „jednego kraju, dwóch systemów" w jak najlepszym świetle, ale dlaczego mieszkańcy Hongkongu czy Tajwanu mieliby wierzyć Pekinowi?

Aby ich przekonać o szczerości swych intencji, rząd Chin musi najpierw przyznać się do błędów, jakie popełnił w Tybecie, oraz nadać temu krajowi własny system polityczny i autonomię.

Kwestia Tybetu powinna zostać rozwiązana jak najszybciej na drodze pokojowych, rozsądnych rozmów. W tej sytuacji powrót do Siedemnastopunktowej Ugody wydaje mi się najlepszym, choć z pewnością nie idealnym, rozwiązaniem.

 

 

 

Song Liming - wykładowca Uniwersytetu Florenckiego; Chiny opuścił w 1989 roku.


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)