Teksty. Z perspektywy Chińczyków

wersja do druku

Share

Nóż, co zabija dzieci

***

 

Wiem, zaraz zostanę zharmonizowany.

 

W chwili, gdy Zhang Minsheng poderżnął gardło pierwszego dziecka, ruszyło koło nieszczęść.

 

Mordercę błyskawicznie skazano na śmierć i bezzwłocznie wykonano wyrok. Popędziliśmy o tym pisać, ale dwa dni później zawrócił nas departament propagandy. Usłyszeliśmy to, co było oczywiste od początku: żadnych wywiadów, żadnych artykułów wstępnych, tylko kopiowanie notek przygotowanych przez rządową agencję Xinhua. Myślę sobie, że śmieszność tej sytuacji dorównuje grozie tragedii. A gdybyśmy tak porozmawiali z ludźmi? Albo coś wydrukowali? Czy pełny, dokładny opis tego, co zaszło, jest najgorszą rzeczą, jaka może się nam przytrafić? Naprawdę uważacie, że ukrywanie prawdy jest najlepszą drogą do powszechnego szczęścia i spokoju?

 

Z pewnością nie. Wkrótce po zmuszeniu mediów do dokonania samokastracji doszło do drugiego masowego mordu. A potem do trzeciego i czwartego. W szkołach podstawowych i przedszkolach. Niewinnych, bezbronnych dzieci. My zaś za każdym razem dostawaliśmy te same polecenia. Po rzezi w Taixingu, gdy kolega był już w samolocie, przyszedł kolejny zakaz. Jebać was, jebać po stokroć, towarzysze z departamentu propagandy!

 

Przez chwilę myślałem, że doniesienia prasowe mogły popchnąć obłąkańców do naśladowania poprzedników. Ale nie - kaganiec był szczelny i większość mediów milczała. Jak nas, przyparto je do ściany hańby: żadnych wywiadów, żadnych artykułów wstępnych. I żadnego przeklinania cenzorów. Zostaliśmy zmienieni w bezwstydnych gapiów, oglądających kolejne mordy w wymuszonym milczeniu.

 

Kiedy wszystkim zamyka się usta, koło nieszczęść zaczyna toczyć się coraz szybciej. Najpierw miażdży biedne dzieci i marzenia ich rodziców. Potem Zhang Minshenga, pierwszego zabójcę, następnie znów dzieci i kolejnego sprawcę. Jeśli się rozpędzi, nieuchronnie doturla się na koniec do potomstwa durniów od propagandy. Rzecz jasna wtedy też nic nie powiemy i będziemy się biernie przyglądać rzezi, a departament prawdy oszaleje, jak dziś tracą zmysły rodzice z Taixingu. Chyba że, czego nie można wykluczyć, wcześniej koło zmiażdży nas.

 

Czasem myślę o tym kraju z nadzieją, bo dzięki pięciu tysiącom lat wzlotów i upadków grzeczność, sprawiedliwość i dobroć zdążyły głęboko odcisnąć się w naszych kościach. Bywa jednak, że wpadam w rozpacz, bowiem mimo nauk niezliczonych mędrców, którzy widzieli karuzelę tylu dynastii, wciąż uparcie powtarzamy te samy błędy, nie pozwalając ludziom patrzeć, mówić i myśleć. Naprawdę, będę się powtarzać, uważacie, że to droga do powszechnego szczęścia i spokoju?

 

Zabijanie dzieci jest barbarzyństwem, jednak obywatele powinni przynajmniej wiedzieć, co popchnęło sprawców do takiego bestialstwa. Czemu wszyscy mieli koło czterdziestki, niemal żadne wykształcenie i niepewne dochody? Dlaczego posunęli się do czynu tak skrajnego, żeby zemścić się na społeczeństwie? Co ono im uczyniło?

 

Gdzie mieszkali? Wydaje mi się, że nie były to bajkowe rezydencje. Z pewnością nie mogli pozwolić sobie nawet na wynajęcie czegoś w nowym bloku. Opieka medyczna? Nie sądzę - z czego płaciliby rachunki? Edukacja? Żaden nie był dobrze wykształcony. Można by dodać, że gdy powinni chodzić do szkół, w kraju panował największy chaos [rewolucji kulturalnej]. Praca? Jak marzyć o dobrej posadzie bez kwalifikacji?

 

Najbardziej przeraża to, że choć przez pięć tysięcy lat społeczeństwo zawsze było rozwarstwione, nigdy tak bezwstydnie nie czciliśmy mamony, nie pluliśmy na słabszych i nie gardziliśmy biednymi. Po 1949 roku ideologia twardogłowych i twardorękich zniszczyła zbiorową mądrość i kulturę pięciu tysiącleci. Patrzycie tylko na piękną fasadę i wiatr dmący w żagle. Słyszycie jedynie o stu piętnastu górnikach uratowanych w kopalni w Wangjialingu. Ale ja jestem dziennikarzem od lat, więc widziało się to i owo. Woda zalewała szyb osiem dni, skąd zatem, u diabła, różowe policzki „ocalonych"? Skąd w nich siły na wynoszenie pod niebiosa ratowników? I pasma nieskazitelnie czystej skóry tuż nad uczernionymi dłońmi? Naprawdę sądzicie, że kłamstwo powtarzane sto razy stanie się prawdą?

 

W Chinach nie ma dziś bufora bezpieczeństwa. Ilekroć dochodzi do ostrego konfliktu, społecznego czy ideologicznego, ludzie traktują go jak sprawę życia i śmierci. Bez niczego pomiędzy nimi. Co powinno wypełniać tę brakującą przestrzeń? Wiara, dobroć, empatia. Kto potrzebuje ich najbardziej? Nasz wielki, przewspaniały rząd. Dlaczego więc nieodmiennie duże ryby pożerają małe, a ludzie nie mają wpływu na nic?

 

Kiedy koło tragedii zostanie wprawione w ruch, trudno je zatrzymać. Ostatni spadną z niego zapewne ci, co siedzą na samej górze.

 

 

12 maja 2010

 

 

 

Anonimowy artykuł pekińskiego dziennikarza usuwany - w języku chińskich obywateli sieci (od ulubionego sloganu przewodniczącego Hu Jintao) „harmonizowany" - przez cenzorów i pojawiający się raz po raz na kolejnych blogach. Zhang Minsheng zasztyletował pięcioro dzieci 23 marca. Stracono go miesiąc później. Następne ataki (już pięć) na szkoły i przedszkola w różnych prowincjach ChRL były równie tragiczne.

 


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)