Teksty. Z perspektywy Tybetañczyków

wersja do druku

Share

Polska - Prawa cz³owieka w XXI wieku

Spotkanie z pracownikami Helsiñskiej Fundacji Praw Cz³owieka, 13 maja 2000

Dalajlama



©fot. Jerzy Gumowski (Agencja Gazeta)

Marek Nowicki: Pierwsze spotkanie Jego ¦wi±tobliwo¶ci z pracownikami, wspó³pracownikami i przyjació³mi Fundacji odbywa³o siê w naszej bibliotece w budynku przy ulicy Brackiej. Trudno by³o siê wtedy pomie¶ciæ, ale dzisiaj by³oby to ju¿ zupe³nie niemo¿liwe. Liczba naszych pracowników i osób, które z nami pracuj±, które wspieraj± nas w codziennej pracy, uros³a tak, ¿e to spotkanie, które jest w pewnym sensie spotkaniem rodzinnym ludzi, którzy je¿d¿± po Polsce i kilkudziesiêciu innych krajach ¶wiata, ucz±c, ¿e przemoc, stosowana nawet w obronie najwy¿szych warto¶ci, nie prowadzi do niczego dobrego i ¿e jedyn± metod± poprawiania ¶wiata jest dzia³anie z odrzuceniem przemocy – odbywa siê w³a¶nie tutaj. Ci ludzie staraj± siê kszta³towaæ w sobie i w tych, których ucz±, co¶, co moim zdaniem jest bardzo bliskie temu, co Wasza ¦wi±tobliwo¶æ nazywa wspó³czuciem. Z regu³y nazywaj± to inaczej, ale to, co staramy siê upowszechniaæ, wydaje mi siê bardzo bliskie temu, jak Wasza ¦wi±tobliwo¶æ definiuje termin „wspó³czucie”. Naszego dostojnego go¶cia przedstawiaæ nie muszê – mnich buddyjski, filozof, uchod¼ca polityczny, laureat Nagrody Nobla, przywódca duchowy i polityczny Tybetañczyków, jeden z najwiêkszych autorytetów moralnych naszych czasów. Oddajê moich przyjació³ w rêce Waszej ¦wi±tobliwo¶ci.

Dalajlama: Spotykamy siê ponownie i, jak powiedzia³e¶ – jest nas wiêcej i wydaje mi siê, ¿e mamy te¿ wiêcej przestrzeni. Przede wszystkim chcia³bym podziêkowaæ Fundacji Helsiñskiej za jej cudown± pracê i daæ wyraz mojemu podziwowi dla niej. Fundacja podjê³a te¿ bardzo powa¿nie problem Tybetu i chcia³bym, jako przedstawiciel narodu tybetañskiego, wyraziæ jej za to wdziêczno¶æ.

Praca na rzecz praw cz³owieka jest, moim zdaniem, prac± niezwykle szlachetn± – z dwóch powodów. Po pierwsze – w ten sposób chroni siê jednostki i grupy, które znalaz³y siê w wielkim niebezpieczeñstwie. Ludzie, którzy pracuj± na rzecz praw cz³owieka, czêsto bardzo wiele ryzykuj±. Podejmowanie takiego ryzyka z powodu przywi±zania do zasad, z powodu wspó³czucia, z powodu oddania idei sprawiedliwo¶ci jest rzecz± wielk±. Ofiarami naruszeñ praw cz³owieka padaj± ci, którzy krytykuj± w³adzê, klasê rz±dz±c±, czyli ludzie maj±cy wizjê, oddani narodowi, spo³eczeñstwu – a wiêc osoby o najwiêkszym potencjale, osoby, które mog± s³u¿yæ spo³eczeñstwu, przeobra¿aæ kraj. Chroni±c ich, w rzeczy samej pomagamy w rozwoju pañstw i ca³ych narodów. Kiedy cierpi± tacy ludzie, cierpi bowiem ca³e spo³eczeñstwo.

(Przed chwil± mia³em wyk³ad dla buddystów; by³o tam strasznie zimno. Napijê siê gor±cej wody, która bêdzie dla mnie jak amrita, czyli w sanskrycie „nektar”.) [¶miech] Wspomnia³e¶ o niestosowaniu przemocy. Mówi³e¶, ¿e praktykowanie niestosowania przemocy ma bardzo wiele wspólnego – czy takie samo znaczenie – jak wspó³czucie. Chcia³bym powiedzieæ kilka s³ów na ten temat.

Trudno odró¿niæ stosowanie przemocy od niestosowania przemocy z zewn±trz, nie bior±c pod uwagê czynnika motywuj±cego. Je¶li kieruj± nami szlachetne pobudki, dzia³anie, które z pozoru mo¿e wydawaæ siê brutalne, nie jest gwa³tem, nie jest stosowaniem przemocy. Kiedy jednak kieruj± nami pobudki negatywne, dzia³anie, które wydaje siê g³adkie i zdaje siê nie mieæ nic wspólnego z przemoc±, jest gwa³tem. Dlatego te¿, moim zdaniem, prawdziwe niestosowanie przemocy jest wyrazem, manifestacj± wspó³czucia.

Je¿eli powoduje nami prawdziwe wspó³czucie, anga¿ujemy siê bardzo aktywnie. To inny aspekt niestosowania przemocy – najlepszego ¶rodka rozwi±zywania wszelkich konfliktów miêdzy lud¼mi. Mówiê to, gdy¿ g³êboko wierzê, ¿e ludzie z natury s± ³agodni i wspó³czuj±cy; przemoc jest wiêc gwa³tem na ludzkiej naturze. Porówna³bym j± do bardzo silnego lekarstwa, które, je¶li nawet leczy jak±¶ dolegliwo¶æ, to za spraw± swej mocy niesie wiele negatywnych skutków ubocznych.

Stosuj±c przemoc mo¿emy czasem rozwi±zaæ jaki¶ problem, co¶ osi±gn±æ, niemniej na d³u¿sz± metê rodzi ona nowe problemy. Nie uciekaj±c siê do przemocy, mo¿emy, na krótsz± metê, nie osi±gn±æ celu w stu procentach, ale i nie nara¿amy siê na ryzyko pojawienia siê negatywnych skutków ubocznych. Uwa¿am, ¿e we wspó³czesnym ¶wiecie nie ma miejsca na przemoc i, szerzej, na wojnê. ¦wiat staje siê coraz mniejszy, zw³aszcza w sferze gospodarki. Przysz³o¶æ ró¿nych pañstw jest z sob± ¶ci¶le powi±zana. Nie ma wyra¼nej granicy miêdzy „moim interesem” i „ich interesem”. Stosuj±c przemoc i niszcz±c tak zwanego wroga, w istocie niszczymy siebie samych. Z tej perspektywy po prostu nie ma ju¿ miejsca na pojêcia „my” – „oni”. Musimy traktowaæ ca³y ¶wiat w kategoriach „my”. Nawet je¶li kto¶ wydaje nam siê wrogiem – toczymy z nim, powiedzmy, spór gospodarczy czy graniczny – ów nieprzyjaciel stanowi czê¶æ ¶wiata, a wiêc czê¶æ nas samych. Postrzeganie go jako „wroga”, którego nale¿y „zniszczyæ”, jest moim zdaniem zupe³nym archaizmem.

Jak ju¿ wspomina³em, niestosowanie przemocy oznacza dla mnie pe³ne zaanga¿owanie. Musimy zatem, nie uciekaj±c siê do przemocy i do gwa³tu, znale¼æ metodê, sposób rozwi±zywania problemów. Metod± t± jest dialog, rozmowa. Aby móc prowadziæ dialog, trzeba mieæ te¿ na wzglêdzie interesy drugiej strony. W dialogu nie ma miejsca na odniesieniu stuprocentowego zwyciêstwa czy doprowadzeniu drugiej strony do stuprocentowej klêski. Przy takiej postawie nie ma ¿adnej rozmowy. A zatem, pamiêtaj±c o interesach drugiej strony i bêd±c gotowym do ustêpstw, prowadzimy dialog i idziemy na kompromis. To w³a¶nie metoda. Do takiego dialogu potrzebna jest wola polityczna. Taka wola polityczna rodzi siê z analizy sytuacji – sytuacji na naszej planecie, sytuacji naszego ¶wiata.

Drugi bardzo wa¿ny aspekt – to prawda i prawo¶æ. Nie mo¿emy podchodziæ do drugiej strony my¶l±c jedno i mówi±c co innego. Ludzie nie s± g³upi i natychmiast zorientuj± siê, ¿e nasze intencje nie s± czyste. Bez braku zaufania trudno mówiæ o jakiejkolwiek rozmowie. Najlepiej jasno, otwarcie powiedzieæ: tu siê nie zgadzamy, tu siê zgadzamy, tu mo¿emy siê zgodziæ – i w tym duchu budowaæ zaufanie i dialog. Moim zdaniem jest to bardzo wa¿ne i dok³adnie w ten sposób staram siê podchodziæ do sprawy Tybetu: z jednej strony konsekwentne niestosowanie przemocy, z drugiej – duch dialogu, duch pojednania, prawdy i otwarto¶ci. Tak staram siê mówiæ o problemie Tybetu – póki co, bezskutecznie, ale wydaje mi siê, ¿e na d³u¿sz± metê ta szczero¶æ i otwarto¶æ, która ju¿ zapewni³a nam wiele sympatii na ca³ym ¶wiecie, równie¿ w¶ród Chiñczyków, choæ nie ich rz±du, musi przynie¶æ rezultaty.

Podkre¶lam, ¿e o prawach cz³owieka wiem znacznie mnie od ciebie, je¶li wiêc pope³ni³em jakie¶ b³êdy – proszê, popraw mnie.

Jeszcze jedno. Czêsto powtarzam, ¿e wiek XX, czy siê nam to podoba czy nie, by³ wiekiem gwa³tu i rozlewu krwi. A wokó³ nas ci±gle jest wiele problemów. Jestem przekonany, ¿e wiek XXI powinien byæ wiekiem dialogu. To taki mój slogan. Powinni¶my zrobiæ wszystko, co w naszej mocy, by tak siê sta³o. A drog± to tego celu jest edukacja i trening.

Marek Nowicki: Wasza ¦wi±tobliwo¶æ, ja chcia³em spytaæ, co robiæ w sytuacji fa³szywego dialogu – w momencie, gdy w³adza, zmuszona jakimi¶ okoliczno¶ciami zewnêtrznymi mówi, ¿e chce z nami rozmawiaæ, a my doskonale wiemy – i wskazuje na to ca³e jej postêpowanie – ¿e ona nie chce ust±piæ, ¿e ona nie chce szukaæ kompromisu, ¿e ta próba rozmowy nie jest prób± podjêcia prawdziwego dialogu, ale oszukania nas i omamienia ¶wiata, ¿e w³adza chcia³a rozmawiaæ. Czy w takiej sytuacji powinni¶my siadaæ za sto³em i próbowaæ, rozmawiaj±c, zmiêkczyæ j±, czy raczej odmawiaæ takiej rozmowy i czekaæ na inny moment, gdy zostanie nam zaproponowany prawdziwy dialog, choæby z minimum dobrej woli ze strony w³adzy. Przecie¿ jest to równie¿ sytuacja wyboru, przed któr± mo¿e stan±æ w najbli¿szym czasie i Wasza ¦wi±tobliwo¶æ.

Dalajlama: Dok³adnie. Moja sytuacja wygl±da dok³adnie tak. Osobi¶cie podchodzê do tego w ten sposób: zawsze pozostajê otwarty i gotowy do rozmów, nie zmieniam stanowiska, choæ stanowisko strony chiñskiej wydaje siê coraz bardziej nieprzejednane.

Kiedy stanowisko strony chiñskiej staje siê coraz sztywniejsze, nie wycofuj±c siê z owej otwarto¶ci i gotowo¶ci do podjêcia dialogu, po prostu nie wykonujê zbyt wielu pojednawczych gestów i nie zabiegam o podejmowanie rozmów. Niemniej jestem do nich gotowy, w ka¿dej chwili i w ka¿dym miejscu. Jednocze¶nie, spotykaj±c siê z dzia³aczami organizacji pozarz±dowych i w ogóle z lud¼mi – zw³aszcza z Chiñczykami: artystami, my¶licielami, studentami – staram siê nawi±zywaæ jak najwiêcej kontaktów, przybli¿aæ i jasno przedstawiaæ moje stanowisko. Jak podczas wczorajszej konferencji prasowej – kiedy widzê chiñskich dziennikarzy, proszê ich o zadawanie pytañ i deklarujê gotowo¶æ do rozmowy. Czasem wychodzi to dobrze, mi³o – tak jak w Warszawie, czasem gorzej.

W zesz³ym roku, we W³oszech, poprosi³em o zabranie g³osu chiñskie dziennikarza, który wsta³ i powiedzia³, ¿e wszystko, co mówi dalajlama, to k³amstwa i wymys³y. Zaproponowa³ w³oskim dziennikarzom, ¿eby pojechali do Tybetu i zobaczyli na w³asne oczy, co siê tam dzieje. Na szczê¶cie – chocia¿ my¶lê, ¿e z jego perspektywy niestety – na sali by³a znana w³oska dziennikarka, która w³a¶nie wróci³a z Tybetu. Skoñczy³o to tak, ¿e jej pu¶ci³y nerwy, jemu pu¶ci³y nerwy i trzeba ich by³o rozdzielaæ [¶miech]. Ale te¿ przed paru laty, w Nowej Zelandii, wszêdzie je¼dzi³ za mn± chiñski dziennikarz. Po dwóch-trzech dniach (na szczê¶cie ¶wietnie mówi³ po angielsku) byli¶my ju¿ bardzo dobrymi przyjació³mi. To z kolei przyk³ad pozytywny. Doda³em tê Now± Zelandiê, bo nie lubiê koñczyæ na przyk³adach negatywnych; chcia³em, ¿eby ostatni by³ pozytywny [¶miech].

Tyle o mnie. W tej chwili stanowisko rz±du chiñskiego jest jak mur, liczê jednak na to, ¿e kiedy¶ ta ¶ciana siê przed nami otworzy. Teraz Chiñczycy próbuj± stwarzaæ pozory, ¿e jeste¶my w kontakcie, mamy kana³y komunikacyjne, prowadzimy jakie¶ rozmowy. Niemniej nie jest to powa¿ne, nie zamierzaj± podejmowaæ prawdziwego dialogu.

Od pocz±tku mówi³em Tybetañczykom, ¿e powinni¶my mieæ nadzieje na najlepsze i byæ gotowi na najgorsze. Minê³o czterdzie¶ci jeden lat – i robimy to od czterdziestu jeden lat. To jest za nami. Byæ mo¿e problem Tybetu rozwi±¿e siê ju¿ wkrótce, byæ mo¿e trzeba bêdzie na to czekaæ jeszcze trzydzie¶ci, czterdzie¶ci lat. Musimy mieæ nadziejê, ¿e stanie siê to jak najszybciej, ale i byæ gotowi na to, ¿e trzeba bêdzie czasu.

Mo¿e siê zdarzyæ i tak, ¿e w tym czasie zabraknie dalajlamy, ale tak czy owak problem Tybetu w ¿adnym razie nie jest problemem dalajlamy, ale narodu, jego kultury, jego trwania. To nie problem dalajlamy ani starszego pokolenia, które Chiñczycy nazywaj± feuda³ami. Spójrzcie na najm³odsze pokolenia Tybetañczyków. Przed dwoma czy trzema laty Chiñczycy przeprowadzili poufne, tajne badania opinii i nastrojów w¶ród Tybetañczyków. Okaza³o siê, ¿e ponad dziewiêædziesi±t procent tybetañskich studentów – w tym równie¿ ci, którzy mieszkaj± na terenie Chin, a nie w Tybecie – opowiada siê za niepodleg³o¶ci± naszego kraju. Tak wygl±da sytuacja.

Andrzej Rzepliñski: Jak Wasza ¦wi±tobliwo¶æ odnosi siê wobec tego, czym przepojona jest kultura atlantycka: konkurencyjno¶ci? To mo¿e mniej widaæ na Wschodzie, ale je¶li idzie o gospodarkê, to nie ma ró¿nic miêdzy Japoni±, Chinami a Stanami Zjednoczonymi – istot± konkurencji w gospodarce jest to, ¿eby wch³on±æ konkurenta i przej±æ jego rynek. Jak to siê ma do przemocy? I drugie pytanie, je¶li mo¿na. Czy przemoc± jest korupcja, która te¿ rozla³a siê na ca³y ¶wiat, niezale¿nie od tego, czy to Stany Zjednoczone czy Niemcy czy w³a¶nie Polska. Jaka jest relacja miêdzy przemoc± a korupcj±?

Dalajlama: Korupcja sama w sobie to rodzaj przemocy, gwa³tu. Korupcja polega na tym, ¿e robimy co¶, do czego nie jeste¶my upowa¿nieni, do czego nie mamy pe³nego prawa. W tradycji buddyjskiej nazywa siê to niew³a¶ciwym uzyskaniem lub niew³a¶ciwym zdobyciem czego¶. Niestety nie wydaje siê, by w gospodarce i w stosunkach miêdzynarodowych sprawiedliwo¶æ by³a wa¿n± warto¶ci±. Ale mam wra¿enie, ¿e sytuacja powoli poprawia siê. Coraz wiêcej osób wszêdzie zaczyna zdawaæ sobie sprawê, ¿e to jest chore. Coraz czê¶ciej i coraz g³o¶niej mówi siê o etyce w biznesie, w gospodarce. Trzeba walczyæ. To le¿y w ich interesie – zauwa¿y³em, ¿e na wielu konferencjach gospodarczych coraz wiêcej mówi siê o etyce w prowadzeniu interesów, bo to le¿y w interesie tych w³a¶nie ludzi.

Ostatnio jaki¶ brytyjski koncern zacz±³ robiæ interesy z Petro-China. Kiedy okaza³o siê, ¿e elementem kontraktu jest wydobywanie ropy naftowej w Tybecie – czy to za sprawa w³a¶nie etyki i rozwa¿añ moralnych czy te¿ kampanii organizacji, która nazywa siê Studenci na Rzecz Wolnego Tybetu oraz protestów opinii publicznej – choæ by³y w tym ogromne pieni±dze i ogromne zyski, firma ta wycofa³a siê z projektu.

Na rozwi±zanie niektórych problemów, zw³aszcza tych, które dotycz± podstawowych zasad, czêsto trzeba czasu. Nie uda siê tego zrobiæ w jednej chwili, niemniej w koñcu uda siê na pewno. Trzeba do tego przede wszystkim wytrwa³o¶ci.

Bardzo dobry przyk³ad to w³a¶nie prawa cz³owieka. Przecie¿ to nie jest pojêcie stare jak ¶wiat. W mijaj±cym stuleciu tyle by³o gwa³tu, przemocy i tragedii, ¿e zrodzi³ siê z nich ruch praw cz³owieka. Organizacje, które ich broni±, swoj± wytrwa³o¶ci±, uporem i prac± doprowadzi³y do tego, ¿e dzisiaj ochrona praw cz³owieka i pojêcie praw cz³owieka s± uniwersalne. Przecie¿ to nie spad³o z nieba, nie wziê³o siê z niczego. To samo z ruchem ekologicznym... (...)

Na koniec chcia³bym poprosiæ Was z ca³ego serca, w imieniu wszystkich tych, którzy cierpi±, s± torturowani i prze¶ladowani – traktujcie swoj± pracê, traktujcie tê misjê z najwy¿sz± powag±. Dziêkujê.


Home Aktualno¶ci Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)