Teksty. Z perspektywy Tybetańczyków

wersja do druku

Share

Polska - Spotkanie z parlamentarzystami

Sejm, Sala Kolumnowa, 11 maja 2000 roku

Dalajlama


Spotkanie z przedstawicielami Parlamentarnego Forum na Rzecz Tybetu
©Jerzy Gumowski (Agencja Gazeta)

Marszałek Maciej Płażyński: Szanowni Państwo, z prawdziwą radością serdecznie witam Waszą Świątobliwość w polskim parlamencie. Obecność Waszej Świątobliwości jest dla nas nie tylko zaszczytem, lecz powoduje również, że gmach ten nie jest wyłącznie miejscem debat politycznych i stanowienia prawa, ale także miejscem wielkich spotkań i przeżyć o wymiarze duchowym. Tu w Polsce jesteśmy szczególnie świadomi wagi tego, co niedotykalne, co sytuuje się wewnątrz ludzkich serc, co potrzebne dla formy innego rozwoju wspólnoty ludzkiej. Nasza historia zawiera liczne momenty, w których to świat ducha decydował o zwycięstwie w walce z przeciwnościami i potężniejszymi nieprzyjaciółmi. Wizyta Waszej Świątobliwości jest świadectwem dominacji sfery wartości niematerialnych, decydujących o pełnym wymiarze człowieczeństwa. Droga, jaką realizuje Wasza Świątobliwość w swoim życiu, na całym świecie budzi podziw i szacunek. Stała się jednym z tych znaków, które określają drogi postępowania dla wielu ludzi. Dążenie Waszej Świątobliwości do zapewnienia harmonii między religiami, do pokoju między ludźmi – który przecież jest niemożliwy bez pokoju wewnątrz duszy poszczególnych osób – jest nam bliskie mimo odmienności kulturowej i religijnej. Mówiąc o drodze Waszej Świątobliwości jesteśmy równocześnie świadomi, iż towarzyszy jej rys cierpienia, jaki wiąże się z tragedią narodu tybetańskiego. Polacy dobrze poznali gorycz braku wolności, braku swobód religijnych – dlatego nasz kraj w swoich działaniach na arenie międzynarodowej nie pozostaje obojętny wobec faktu łamania praw człowieka, jakie mają miejsce w Pańskiej ojczyźnie.

Wasza Świątobliwość, dwadzieścia lat temu gdańscy polscy robotnicy sprzeciwili się kłamstwu i zniewoleniu, w którym żyli. Powstał wielki ruch „Solidarności”, który odmienił nasz kraj. Ruch ten wyrastał z przekonania, że walka o dobro wspólne i szczęście pojedynczych ludzi tylko wtedy ma sens, gdy odwołuje się do tego, co w ludziach najlepsze: pragnienia prawdy, godności, zwykłej ludzkiej solidarności, gdy unika przemocy i nienawiści. Nasze myśli i uczucia będą zawsze z tymi, którzy podążają podobną drogą, niezależnie od tego, jak daleko mieszkają, jakiej religii są wyznawcami [oklaski]. Z szacunkiem obserwujemy wysiłki Waszej Świątobliwości, zmierzające do rozwiązania bolesnych problemów narodu tybetańskiego. Jestem przekonany, że posłanie Waszej Świątobliwości nie tylko wzbogaca wymiar duchowy człowieka w skali naszego świata, ale przyniesie też plon w miejscu szczególnie bliskim sercu Waszej Świątobliwości – w Jego ojczyźnie. Wasza Świątobliwość – Wasze przesłanie [oklaski].

Dalajlama: Jestem bardzo szczęśliwy, że mogę być w Polsce – kraju o długiej historii, kraju dumnym, kraju pełnym wiary i pewności siebie. Cieszę się, iż dano mi sposobność spotkania z Państwem – z Paniami i Panami członkami parlamentu – oraz wszystkimi innymi czcigodnymi Braćmi i Siostrami. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za zaproszenie.

To moja druga wizyta w tym kraju. Nadal doskonale pamiętam tę pierwszą – znalazłem tu wówczas świeżość, podniecenie i entuzjazm, związane z odzyskaniem wolności. Dziś, kilka lat później, dowiaduję się od starych przyjaciół z Polski, iż jest w Was więcej wiary w siebie, więcej odwagi, gotowości do stawiania czoła sprawom o najszerszym zasięgu. To bardzo dobra wiadomość.

Chciałbym teraz podzielić się z Państwem moimi poglądami na pewne sprawy, a następnie poprosić o pytania, które zawsze bardzo sobie cenię. Dzięki nim dowiaduję się, co Państwa interesuje najbardziej; często też pojawiają się w nich nowe tematy, kwestie, które zmuszają mnie do myślenia. Szukając na nie odpowiedzi, sam mogę się czegoś nauczyć.

Jak już mówiłem moim starym przyjaciołom – gdziekolwiek podróżuję, mój umysł zaprzątają trzy sprawy. Po pierwsze – promowanie ludzkich wartości, po drugie – promowanie harmonii między religiami, i po trzecie, jeśli słuchacze chcą się czegoś o tym dowiedzieć – sytuacja w Tybecie. Dwie pierwsze nie mają nic wspólnego z polityką. Dotyczą duchowości, są więc wspólne nam wszystkim. Ponieważ w Parlamencie powołano Forum [zajmujące się Tybetem], myślę, że warto i należy powiedzieć tu również kilka słów na temat problemu Tybetu. Pozwolą Państwo jednak, że zacznę od tematów duchowych. Krótko: każda istota ludzka – ale nie tylko ludzie, wszystkie istoty czujące, to znaczy takie, które mogą doświadczać bólu i przyjemności – pragnie szczęścia i nie chce cierpieć. My, ludzie – i pod tym względem jesteśmy wyjątkowi – mamy też inteligencję, która, moim zdaniem, sama w sobie jest neutralna. Czasem przynosi nam głębsze szczęście, większą radość, innym razem, jeśli korzystamy z niej w sposób niewłaściwy, staje się źródłem jeszcze poważniejszych problemów i przejmującego cierpienia. Każdy człowiek ma więc ów unikalny, ogromny potencjał, który może być destruktywny lub konstruktywny. Uważam, że żyjemy w czasach, w których, jako ludzkość, zrobiliśmy – i robimy nadal – ogromne postępy w korzystaniu z owej inteligencji. Skoro może być ona destruktywna lub konstruktywna, czynnikiem decydującym jest motywacja. O tym, jak korzystamy z inteligencji, rozstrzygają nasze pobudki. Kluczowe znaczenie dla rozwijania właściwej, pozytywnej motywacji mają ludzkie uczucia: współczucie, troska o innych. Wydaje mi się, że we współczesnym świecie doskonale zdajemy sobie sprawę ze znaczenia inteligencji, niemniej nie przywiązujemy właściwej wagi do podstawowych ludzkich wartości, do przymiotów ducha. Powinniśmy sobie uprzytomnić, iż te przymioty nie muszą być związane z jakimś konkretnym systemem religijnym lub filozoficznym – to proste fakty, wynikające z życia jednostek i społeczności. Osoba, która nie wyznaje żadnej religii, może odnieść sukces i być szczęśliwa, ale bez podstawowych ludzkich wartości nie mowy o sukcesie i szczęściu. To, czy wyznajemy jakąś religię czy nie, zależy tylko od nas – to kwestia indywidualnego wyboru. Dopóki jednak żyjemy w społecznościach i społeczeństwach, dopóki jesteśmy ludzkością, podstawowe wartości są nam po prostu niezbędne. Nasienie owych wartości i inteligencji kiełkuje w nas już w chwili narodzin. Z upływem lat pielęgnujemy i rozwijamy w sobie inteligencję, niemniej często, niestety, zaniedbujemy podstawowe ludzkie wartości.

Na tej planecie jest wiele problemów i cierpień. Oczywiście nic nie poradzimy na katastrofy naturalne, niemniej wiele innych problemów – czy to na poziomie poszczególnych państw, czy to na płaszczyźnie globalnej – tworzymy sami, własnymi rękami. Podstawowe ludzkie wartości są fundamentem szczęścia jednostek, szczęścia rodziny, szczęścia społeczeństwa. Ponieważ, jak już wspomniałem, nie muszą być one związane z religią, często posługuję się terminem „etyka świecka”. Jeżeli włożymy więcej wysiłku, jeśli poświęcimy więcej uwagi promowaniu podstawowych ludzkich wartości, szczęśliwsi będą ludzie, szczęśliwsza będzie ludzkość, szczęśliwsze będzie środowisko naturalne. Jestem też przekonany, że łatwiej będzie nam budować trwały, stabilny, prawdziwy pokój.

Tyle o punkcie pierwszym, przejdźmy teraz do drugiego. Skoro podstawowe ludzkie wartości są tak ważne, to równie ważne muszą być różne tradycje religijne, które odgrywają ogromną rolę w promowaniu owych wartości. Choć, jak już wspominałem, etyka świecka i religia to sprawy odrębne, tradycje religijne mogą te wartości wspierać i promować. Harmonia i jedność różnych tradycji religijnych jest więc sprawą wielkiej wagi. W przeszłości bywało – a niestety zdarza się i dziś – że różne religie stawały się zarzewiem kolejnych konfliktów, przyczyniały do podsycania wrogości, niesnasek, a nawet rozlewu krwi. Dlatego też, przede wszystkim, bardzo ważne jest pielęgnowanie tradycyjnych wartości i podążanie za religią, w której się wyrosło – tak jak tu, w Polsce, gdzie większość społeczeństwa stanowią katolicy. Jednocześnie należy jednak studiować inne tradycje religijne – po to, by móc je zrozumieć i docenić ich wartość. To fundament prawdziwej harmonii i jedności. Z moich doświadczeń wynika, że im więcej dowiaduję się o innych tradycjach i ich wartościach, tym głębszy i większy rośnie we mnie dla nich szacunek. Sądzę też, że udało mi się przyczynić do promowania zrozumienia między różnymi religiami.

Teraz punkt trzeci – Tybet. Od chwili – w zależności od tego, jak to nazwiemy – wyzwolenia czy też rozpoczęcia okupacji Tybetu minęło już pięćdziesiąt lat. (Proszę, niech każdy zdecyduje sam, czy chce nazywać to „wyzwoleniem” czy „okupacją”). Tak czy owak, rozpoczął się wtedy nowy rozdział historii Tybetu, który przyniósł wiele zmian. Niektóre z tych zmian są pozytywne. Potrzebowaliśmy ich i cieszymy się z nich – nie ma bowiem jednego Tybetańczyka, który marzyłby lub myślał o powrocie do starego systemu. Niemniej jednak, jak ujął to poprzedni Panczenlama na dwa dni przed swoją nagłą śmiercią, zmiany na lepsze, jakie zaszły w Tybecie po wkroczeniu Chińczyków, nie były warte ogromu zniszczeń i cierpień, które zadano Tybetańczykom. Również były pierwszy sekretarz Komunistycznej Partii Chin, Hu Yaobang, który w 1980 roku odwiedził Lhasę, publicznie przeprosił za to, co stało się w Tybecie. Doświadczenia ostatnich pięćdziesięciu lat sprawiają, iż przytłaczająca większość Tybetańczyków, ponad dziewięćdziesiąt procent, żywi głęboką niechęć do Chińczyków. Chińska machina propagandowa przedstawia sytuację w Tybecie w sposób jednostronny. Chiny mogą się do tego nie przyznawać, niemniej sprawa Tybetu jest dla nich bardzo drażliwa. Mogą twierdzić, że nie ma „problemu Tybetu”, ale faktycznie problem istnieje. I nie służy on ani mieszkańcom Chin, ani Tybetańczykom. Problem czy też kwestia Tybetu ma wiele aspektów, wiele wymiarów: stan środowiska naturalnego, niszczenie duchowości tybetańskiej i tybetańskiego dziedzictwa kulturowego. Wszystko to wywołuje ogromną niechęć Tybetańczyków, a kiedy dają temu wyraz, dochodzi do powszechnych, drastycznych naruszeń praw człowieka na ogromną skalę. Sprawa Tybetu jest cierniem, skazą na wizerunku Chin. Polityka, jaką prowadzą one dziś w Tybecie, przynosi katastrofalne skutki. Priorytetami chińskich władz są stabilizacja i jedność kraju, ale polityka, czy też taktyka, którą obrały – polityka siły i opresji – na dłuższą metę szkodzi i stabilizacji, i jedności państwa. Jak problem ten rozwiązać? Moim zdaniem najlepsza jest droga środka, czyli rozwiązanie, które przyniesie pożytek i Chińczykom, i Tybetańczykom. A zatem, nie pełna niepodległość, ale i nie system, który istnieje dzisiaj. Precyzyjnie nazywam to prawdziwym samorządem, prawdziwą autonomią. W Europie mamy różne modele autonomii i szczegóły trzeba będzie omówić w przyszłości, niemniej rozwiązaniem problemu Tybetu jest prawdziwa autonomia. W takich dziedzinach, jak religia czy edukacja, my, Tybetańczycy, damy sobie radę równie dobrze – jeśli nie lepiej – jak Chińczycy. W kwestiach, w których możemy radzić sobie sami, powinniśmy mieć pełną kontrolę, natomiast zagadnienia takie, jak obronność czy polityka zagraniczna, możemy pozostawić Chinom. Jeśli znajdzie się takie rozwiązanie, zmniejszy się niechęć i opór Tybetańczyków, co stanie się fundamentem prawdziwej stabilizacji i prawdziwej jedności. Po 1979 roku byliśmy w bezpośrednim kontakcie z rządem Chin. Oficjalne kanały komunikacji zostały zamknięte w roku 1993. Później pozostawały kanały nieformalne, ale jesienią 1998 roku zamknęły się i one. Jednocześnie systematycznie pogarszała się sytuacja w Tybecie. Rabunkowa gospodarka spowodowała ogromne zniszczenia środowiska naturalnego. Rozmyślnie czy nie, dokonuje się zbrodni na kulturze tybetańskiej. Za każdą oznakę niechęci lub oporu spotykają Tybetańczyków okrutne kary – areszt, tortury, a bywa, że śmierć. Mimo to, z mojej strony pozostaję w pełni oddany idei drogi środka i jestem gotów do podjęcia rozmów, dialogu z przywódcami chińskimi w każdej chwili i w każdym miejscu. Ponieważ dialogu tego nie udaje się nawiązać, pozostaje mi tylko apelowanie do społeczności międzynarodowej. Mimo wielu porażek, rośnie poparcie dla naszej sprawy na arenie międzynarodowej – poparcie parlamentów, poparcie rządów wielu państw. Otrzymujemy coraz więcej dowodów sympatii. I nie są to tylko puste gesty, ale prawdziwe oficjalne i nieformalne zabiegi o to, by władze chińskie rzeczywiście podjęły z nami rozmowy. Korzystając z okazji, chciałbym z tego miejsca gorąco podziękować za wsparcie i gesty solidarności tego kraju – opinii publicznej, mediów, parlamentu, władz, rządu. A teraz proszę pytania.

[Oklaski]

Pytanie: Wasza Świątobliwość, słyszeliśmy, że człowiek powinien przechowywać w sercu tradycje tej religii, która jest związana z kręgiem kulturowym, w jakim się wychowywał. Chciałbym wyjaśnić czy jest to stwierdzenie bezwzględne, bo jeżeli ktoś np. wychowywał się w kulcie bogini Kali, a więc kulcie okrucieństwa, to sądzę, że ta teza chyba nie miałaby do tego zastosowania. Tak samo i buddyzm, i chrześcijaństwo na przestrzeni wieków zmieniały się i dziś są bardziej dojrzałe, aniżeli kilka tysięcy lat temu czy kilkaset lat temu. I rzecz z tego wynikająca: czy nie lepiej zatem pozostawić człowiekowi wolną wolę, którą, jak zrozumiałem po tej wypowiedzi, buddyzm popiera, a jest przeciwny determinizmowi. Czy zamiast stworzenia pewnego kręgu ograniczeń lepiej człowiekowi pozostawić sferę wolności, zarówno w tej sferze intelektualnej, jak i emocjonalnej, bo religia jest jednak sferą emocji, jako że mówi o rzeczach, które trudno zweryfikować i których trudno dowieść. Dziękuję.

Dalajlama: Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem pytanie, ale, po pierwsze, to czy w ogóle praktykujemy jakąś religię czy też nie, to kwestia – albo prawo – wyboru jednostki. Podstawowe pytanie brzmi: czemu ma służyć religia? Moim zdaniem, pozytywnemu przeobrażeniu naszych umysłów, pozytywnemu przeobrażeniu naszego postępowania. Jak z lekarstwem – jeśli ma być ono skuteczne, musi leczyć chorobę. Jeżeli religia ma być skuteczna, jeśli ma rzeczywiście – pozytywnie – przeobrażać nasze umysły i postępowanie, musi odpowiadać naszym predyspozycjom, naszym skłonnościom, temu, jak jesteśmy ukształtowani. Dlatego też powiadam, że z reguły lepiej pozostać przy religii tradycyjnej, przy religii, w której się wyrosło, ponieważ jest nam ona najbliższa. Nie znaczy to oczywiście – jeśli czujemy, że nie odpowiada nam ona – iż jesteśmy zmuszeni do jej praktykowania. Jeżeli uznamy, że inna wiara lepiej odpowiada naszym skłonnościom, skuteczniej, pozytywniej przeobraża nasz umysł i postępowanie, po głębokim namyśle możemy obrać inną religię, inną wiarę.

Henryk Wujec, Klub Parlamentarny UW: Polska swoją wolność zawdzięcza własnej, upartej walce, ale i pomocy przyjaciół. Jak my, Polacy i Polska, zwłaszcza parlamentarzyści, możemy pomóc Tybetowi i Tybetańczykom w ich walce o wolność, o prawa człowieka?

Dalajlama: Po pierwsze – edukacja, informowanie opinii publicznej na temat faktycznej sytuacji w Tybecie. Po drugie, ilekroć nadarza się po temu okazja, ilekroć spotykają się Państwo z chińskimi politykami, po prostu próbujcie to z nimi wyjaśniać – czy jest jakiś problem Tybetu czy też problemu nie ma. Jeśli jest, to ukrywanie go z całą pewnością nikomu i niczemu nie służy. Na pewno nie leży w interesie samych Chin. Właściwe rozwiązanie problemu Tybetu pomoże samym Chinom, a przede wszystkim zrobi bardzo dobre wrażenie na ponad 20 milionach Chińczyków na Tajwanie. Po drugie, w jednej chwili, poprawi wizerunek Chin na arenie międzynarodowej.

Joanna Sosnowska, Klub Parlamentarny SLD: Ja mam takie pytanie krótkie. Wasza Świątobliwość, czy w Tybecie żyją kobiety? Moje pytanie wynika stąd, że ja postrzegam Tybet z punktu widzenia czy też siedzenia mieszkańca Europy, a odbiór jest taki: wspaniały system filozoficzny, wspaniały krajobraz, wiadomo – problem polityczny potężny, i sami mnisi. Czy u was są kobiety – tutaj kilkakrotnie już padło, mówiliśmy o prawach człowieka, a ja się teraz zapytam o prawa kobiet w Tybecie. Jaka jest pozycja, rola kobiety w społeczeństwie, no i co się z tym wiąże – byłabym wdzięczna, dziękuję.

Dalajlama: Jest w tym wiele racji, wygląda to tak, jakby cały naród tybetański spadł z nieba [oklaski]. Istotnie, być może stare tybetańskie społeczeństwo w pewnym sensie zaniedbywało prawa kobiet. Jeśli jednak porówna się ówczesną sytuację Tybetanek z sytuacją kobiet w Chinach czy w Indiach, to w Tybecie była ona nieporównywalnie lepsza. Myślę, iż jedną z przyczyn był buddyzm tybetański; większość Tybetańczyków to buddyści, a religia ta wydaje mi się szczególnie otwarta na kobiety i ideę równouprawnienia. Dam jeden przykład – wśród najwyższych inkarnowanych lamów Tybetu były kobiety. Jedna z najważniejszych takich instytucji, o tradycji sięgającej siedmiuset lat, była właśnie związana z kobietą. Jej obecna inkarnacja jest czternastą w tej linii. Nasza społeczność na wychodźstwie w Indiach kładzie ogromny nacisk na promowanie równości, równych praw kobiet. Proszę o ostatnie pytanie.

Pytanie: Wasza Świątobliwość, jeśli można takie pytanie. Czy jest inna osoba, która byłaby upoważniona do występowania w imieniu narodu tybetańskiego oprócz Waszej Świątobliwości. Jeżeli tak, to proszę powiedzieć, dlaczego tego nie robią. Dziękuję.

Dalajlama: W Indiach mamy dzisiaj tybetański rząd i parlament na wychodźstwie. Marszałek, który stoi na czele parlamentu, jak również urzędnik, stojący na czele rządu, z całą pewnością mogą i reprezentują naród tybetański. W rzeczy samej, kiedy przychodzi do omawiania kwestii szczegółowych, ludzie ci mają znacznie wyższe kwalifikacje i są w tym o wiele lepsi ode mnie. W codziennym życiu więcej czasu poświęcam kwestiom duchowym i, po prostu, ludzkim. Dziękuję, jeszcze raz bardzo dziękuję.


Home Aktualności Raporty Teksty Archiwum Linki Pomoc Galeria
 
NOWA STRONA (od 2014 r.)