Panczenlama

O rozpoznawaniu inkarnacji

(Fragment wykładu, wygłoszonego przez Panczenlamę w klasztorze Taszilhunpo, w Szigace na trzy lub cztery dni przed śmiercią.

Panczenlama zmarł 28 stycznia 1989 roku. Tłumaczenie z taśmy.)
 

Tybetański rząd emigracyjny, departament informacji



Liczba tulku [inkarnowanych lamów] nie powinna być zbyt wysoka. Wysoka ma być ich jakość. Zgodnie z wiekową tradycją, zostałem upoważniony do potwierdzania [tożsamości] tulku. W tej sprawie władze muszą uznawać moje decyzje. W trzecim punkcie napisano, że nie będą uwzględniać opinii innych osób.

W punkcie czwartym powierza mi się odpowiedzialność za wychowywanie tulku na patriotów, patriotów miłujących religię. Odpowiadam za udzielanie im nauk religijnych, za duchową, literacką i polityczną edukację nowego pokolenia tulku, by wyrośli na miłujących religię patriotów, kamień węgielny buddyzmu tybetańskiego. To ciężkie brzemię. Spróbujcie tylko wyobrazić sobie wszystkie te komplikacje!

Dobrze, że zostaliście tulku. Osobiście uważam, że to bardzo ciężka praca. Mam na ten temat wiele do powiedzenia. Komplikacje zawdzięczamy rządowi centralnemu. Rozpoznawanie tulku to sprawa kontrowersyjna. Wedle starej tradycji, za tulku uważano dzieci, które przyszły na świat w rok czy dwa lata po śmierci lamy. Skoro tak, to lamowie, którzy zmarli w 1957, 1958, 1959 i potem, w latach sześćdziesiątych, powinni urodzić się rok czy dwa lata później. Mieliby więc teraz dwadzieścia parę, trzydzieści lat. Oraz żony i dzieci. No i żadnego wykształcenia. Jeśli rozpoznać w nich teraz tulku, czy uda się zrobić z nich miłujących religię patriotów? Jakby uczyć nowego kroku starego konia...

Trzeba zatem zmienić historyczną tradycję. Wszyscy chcą autentycznych inkarnacji. W przeszłości większość wcieleń zatwierdzali Aria Ojciec i Syn [Dalajlama i Panczenlama]. Wielu proszących o rozpoznanie tulku nalega, by były to prawdziwe inkarnacje. To znaczy, chcą człowieka, w którego weszła świadomość poprzedniego [lamy]. W przeszłości ... [imię niesłyszalne] zwrócił się do poprzedniego Panczenlamy w [klasztorze] Kumbum z prośbą o wskazanie autentycznego wcielenia [zmarłego lamy]. W odpowiedzi Panczenlama spytał, czy lepiej mieć kogoś, kto będzie dobrze służyć dharmie i klasztorowi, czy faktyczne wcielenie. [Ów mnich] upierał się, że wolą prawdziwą inkarnacje – niezależnie od czego, czy będzie się do czegoś nadawać, czy nie. Potem okazało się, że prawdziwy tulku cierpi na epilepsję. Poprzednie ciało mówiło im, żeby znaleźli kogoś zdolnego, kogoś, kto będzie dobrze służył dharmie, ale oni obstawali przy prawdziwym wcieleniu.

Porozmawiajmy o tym jeszcze. Siódmy Dalajlama urodził się przed śmiercią Szóstego. Z punktu widzenia naszej tradycji duchowej ów rok między śmiercią a narodzinami nie jest do niczego potrzebny. Urzeczywistniona osoba może przejawiać się jednocześnie w wielu postaciach. Nie musi czekać na przejście świadomości z poprzedniego ciała. W buddyzmie możliwe są narodziny wcześniejsze. I późniejsze. Nie jest to niemożliwe. Istnieje praktyka polegająca na wyliczaniu daty odrodzenia: dziewięć miesięcy plus dwadzieścia ileś dni. Uważam, że nie jest to potrzebne. I wszystko utrudnia. Jak zrobić tulku z dwudziestoletniego koczownika?! Tyle na ten temat.

Po drugie, nie ma nic niewłaściwego w rozpoznaniu dziecka, mającego około dziesięciu lat. Jeśli lama zmarł niedawno, może być młodsze. Jeśli jednak odszedł dawno temu, inkarnacja powinna mieć jakieś dziesięć lat. Tylko wtedy będziemy mogli coś powiedzieć o charakterze dziecka, jego zdolnościach, przymiotach duchowych. Wtedy wiadomo, czy dziecko ma dobry czy zły charakter. Jeżeli rozpoznawanie tulku służyć ma chronieniu, pielęgnowaniu i rozwojowi dharmy oraz właściwemu prowadzeniu klasztoru, sadzanie na tronie kogoś, kto będzie uchodził za autentyczną inkarnację, nie zda się na nic. Proszę, żeby wszyscy wzięli to sobie do serca.

Kiedy rozpoznajemy tulku, idzie nam przede wszystkim o to, by znaleźć kogoś, kto będzie mógł służyć dharmie i odebrać wykształcenie duchowe, mając przy tym mocny charakter. Jak to sobie wyobrażacie, gdy priorytetem staje się “autentyczność” i sadzanie na tronie? Uważam, że nie powinniśmy tak postępować. Mogę badać daty i kierunki. Ale na koniec powinno zostać do szczegółowego sprawdzenia trzech kandydatów. I trzeba dobrze zastanowić się nad każdym czynnikiem. Nie podoba mi się to, że miałbym podejmować decyzję sam, nawet po wszystkich sprawdzianach.

W przeszłości tulku gelugpy rozpoznawali Aria Ojciec i Syn. Nie ma z tym żadnego problemu. Niemniej w przypadku innych szkół mamy do czynienia z wieloma czynnikami. Skro rząd centralny poprosił mnie o zatwierdzanie wszystkich tulku, muszę szukać pomocy Dżoło Śakjamuniego. Uznają go wszystkie szkoły buddyzmu tybetańskiego. Nawet jeśli oznacza to jedno lub dwudniową zwłokę, losuję imię jednego z trzech kandydatów przed Dżoło Śakjamunim, aby podjąć właściwą decyzję. Jeśli zdarzy się pomyłka w takiej sytuacji, będę musiał odwołać się do samego Dżoło Śakjamuniego. Tak właśnie to widzę.


[powrót]