Polityka specjalna?
Oser
Po starciach tysięcy Hanów z setkami Ujgurów w fabryce w Guangdongu internet eksplodował obelgami i groźbami wobec tych drugich. Podobne reakcje wywołał zeszłoroczny „incydent marcowy" - na Tybetańczykach, zgodnym chórem, wieszały psy władze i zwykli obywatele. Przy okazji rozpętała się dyskusja na temat „polityki specjalnej" nazywanej „trzema ograniczeniami i jedną wyrozumiałością" (mniej aresztowań, mniej wyroków, mniej kar śmierci plus łagodniejsze traktowanie) bądź „dwoma ograniczeniami i jedną wyrozumiałością" (mniej aresztowań, mniej kar śmierci, łagodniejsze traktowanie). Temat wrócił po niepokojach w Guangdongu. Zastanówmy się zatem, czym jest ta polityka specjalna, na podstawie informacji, które udało mi się znaleźć w internecie.
Wariant z „trzema i jedną" stanowił ważny element ogłoszonej w 1980 roku przez Hu Yaobanga polityki wobec mniejszości etnicznych i sprowadzał się do łagodniejszego karania przedstawicieli tej grupy. Wersja druga znalazła się w Dokumencie nr 5 przyjętym przez rząd centralny w 1984 roku: „jeśli idzie o przestępców wywodzących się z mniejszości etnicznych, musimy kierować się zasadą mniej zabijać, mniej aresztować oraz okazywać wyrozumiałość". Innymi słowy, po czterech latach zdecydowano się na wariant sprawiający wrażenie bardziej praktycznego, niemniej wywodzący się bezpośrednio z idei, której autora, znanego ze śmiałych pomysłów i przekraczających przyjęte granice wystąpień, nazywano często Hu Chaosbangiem.
Wielu uznało to za niesprawiedliwość i jawne pogwałcenie konstytucyjnej zasady równości wszystkich obywateli Chińskiej Republiki Ludowej. Trudno się z tym nie zgodzić. Nie widzę żadnego powodu surowszego karania Hana niż przedstawiciela mniejszości za to samo przestępstwo. Nic więc dziwnego, że Chińczycy kręcili nosem.
Teraz zastanówmy się jednak nad historią ostatniego półwiecza i poszukajmy jakichś dowodów stosowania osławionej polityki specjalnej. Najpierw, od lat pięćdziesiątych do siedemdziesiątych, obowiązywał model najsurowszego karania „buntowników" i, jak w Chinach właściwych, „kontrrewolucjonistów" wszelkiej maści. W tym okresie spadły głowy niezliczonych Tybetańczyków. Wedle „Wyboru ważnych dokumentów z Tybetańskiego Regionu Autonomicznego" w 1980 roku zwołano zebranie poświęcone „sprawom politycznym", podczas którego stwierdzono: „Z prowizorycznych statystyk wynika, że mówimy tu o setkach tysięcy ludzi, stanowiących ponad dziesięć procent populacji". Od tej liczby jeżą się włosy na głowie - a faktyczna jest jeszcze wyższa, niż chcieli przyznać komunistyczni aparatczycy.
Rozmawiałam kiedyś z Hanem, który kierował jedną z frakcji Czerwonej Gwardii w Tybecie. W 1969 roku skazano na rozstrzelanie grupę Tybetańczyków oskarżonych o udział w „drugiej rebelii". Później okazało się, że byli zupełnie niewinni. Sąd przyznał się do pomyłki, „na pocieszenie" krewnym wypłacono odszkodowania. „Tybetańczycy są zbyt dobroduszni - rzekł mi ów hunwejbin. - Idą na egzekucję, mówią »dziękuję«. Dostają dwieście yuanów, »dziękuję«. Dadzą im osiemset, znów »dziękuję«. Żałosne". „Przelano tyle krwi, że ścięła nam serca - usłyszałam od Tybetańczyka dobrze obeznanego ze smakiem »czerwonego terroru«. - Rozruchy z 1987 i 1989 roku mają korzenie w tym bólu".
Czy ogłoszenie polityki „trzech i jednej" coś tu zmieniło? Czy rzeczywiście okazano komukolwiek łaskę? W 1990 roku Ngałang Sangdrol, mniszka buddyjska, w wieku lat dwunastu trafiła za kraty (na lat jedenaście) za skandowanie haseł na Barkhorze. Sześć lat później pisarz Dolma Kjab dostał dziesięć i pół roku za napisanie książki o historii i teraźniejszości Tybetu, co uznano za „podżeganie do podzielenia państwa". Sześcioletni chłopiec, inkarnacja Panczenlamy, został uwięziony w nieznanym miejscu, w którym przebywa od lat czternastu, tylko dlatego, że wskazał go Jego Świątobliwość Dalajlama. Cały świat wie, ile wycierpiał Tybet w ciągu minionego roku, i to kolejna ironia „polityki specjalnej". Często powtarzane kłamstwa stają się prawdą, ogłupiającą nieprzebrane tłumy Hanów. Mniejszości nigdy nie będą mogły korzystać ze swych praw, jeśli społeczeństwo nie pojmie najprostszych faktów.
Pekin, 30 czerwca 2009
Wpis sprzed krwawej niedzieli 5 lipca w Urumczi, stolicy Turkiestanu Wschodniego, gdzie według oficjalnych doniesień zginęło co najmniej 156 osób; źródła ujgurskie podają liczbę pięciokrotnie wyższą. Hanowie odpowiedzieli na ujgurski protest brutalnymi atakami i ulicznymi linczami, a władze odcięły od świata Ujgurski Region Autonomiczny Xinjiang.