Dzień bólu
strona główna

Teksty. Z perspektywy Tybetańczyków

 

Dzień bólu

Taszi Cering

 

Nigdy nie zapomnę 12 kwietnia 2009 roku, najboleśniejszego dnia w życiu, dnia, w którym uświadomiono mi, jak jestem mały, nieistotny i co to znaczy być Tybetańczykiem.

 

Tego dnia przyjechała do mnie dziewczyna z rodzinnego miasta i ruszyliśmy do Pekinu. Do stolicy dotarliśmy dopiero koło szóstej, więc zaraz zaczęliśmy rozglądać się za noclegiem. Recepcjonistka była wyjątkowo miła. „Jesteśmy w stolicy macierzy - szepnąłem do ucha mojej towarzyszce - więc obsługa musi być na najwyższym poziomie". Jednak gdy wypełniłem formularz, usłyszałem słowa, które mnie zmroziły: „Nie przyjmujemy tu Tybetańczyków". Nie uwierzyłem własnym uszom, więc ponownie wyjąłem legitymację studencką, ale oni i tak nie pozwolili nam zostać, mówiąc, że wymaga to zgody policji. Potem pocałowaliśmy klamkę jeszcze w siedmiu czy ośmiu hotelach, wszędzie słysząc tę samą odpowiedź. Byłem rozgoryczony i wściekły, a w głowie pulsowało mi tylko jedno słowo: „dlaczego?".

 

Chińską Republikę Ludową proklamowano 1 października 1949 roku, dokonując historycznego przełomu w relacjach między narodami tego kraju - etniczny ucisk ustąpił miejsca równości.

 

Lecz sześćdziesiąt lat później wciąż zderzamy się z tragiczną rzeczywistością: „Nie przyjmujemy tu Tybetańczyków".

 

Sześćdziesiąt lat później Tybetańczycy ciągle noszą kajdany apartheidu i rasizmu, a każdy ich krok oznacza ból i mękę.

 

Sześćdziesiąt lat później nadal żyją na wyspie nędzy pośrodku bezkresnego oceanu rozwoju i dostatku.

 

Sześćdziesiąt lat później więdniemy i dogorywamy w ciemnych zaułkach chińskiego społeczeństwa.

 

Dlaczego?

 

Dlaczego?

 

 

 

Uniwersytet Nankai, 16 kwietnia 2009

 

 

Autor prowadzi chińskojęzycznego bloga poświęconego Tybetowi.

 

rozporzdzeniehotelowetybetanczycyujgurzy2008

 

Zakaz meldowania Tybetańczyków i Ujgurów w stołecznych hotelach ogłoszono w ramach przygotowań do igrzysk olimpijskich w 2008 roku.