Uczcie się od dzieci
Dziamjang Kji
Dwunastego, wróciwszy z pastwiska, mój siostrzeniec wykrzyknął w drzwiach: „Ciociu, zamknęli Tasziego Dhondupa, tego, co śpiewa o Tybecie, kolega ściągnął na komórkę jego piosenkę, ja też mam". Puściłam to mimo uszu, gdyż Taszi Dhondup słynie z zawodzenia na chińską nutę. Chłopiec musiał zauważyć mój brak entuzjazmu, bo z błyszczącymi oczami objaśnił: „Ciociu, on nie śpiewa ichnich, tylko nasze". Jasne, pomyślałam, dwanaście lat na karku i dobrodziejstwo wsiowych plotek. Nie widziałam powodu, by w ogóle zaprzątać tym sobie głowę.
Tyle że wczoraj wróciłam do Silingu i dowiedziałam się, że młodzieniec imieniem Taszi Dhondup nagrał „Pieśni dwa tysiące ósmego", lecz nie zdążył ich wydać, ponieważ zgarnęli go w grudniu. Materiał trafił jednak do internetu i z komórki na komórkę rozprzestrzenia się niczym wirus.
Wieczorem - znów błyszczały mu oczy - przesłuchałam siostrzeńca w sprawie proweniencji ściągniętego nagrania (był pierwszy na egzaminie, więc, jak obiecałam, wzięłam go z sobą do stolicy prowincji). Tak, warto słuchać dzieci. Zwłaszcza w czasach, gdy wiadomości docierają nawet do zapadłych dziur.
A Tybetańczycy informacji łakną. Pamiętajmy więc o bohaterach pomordowanych i gnijących w więzieniach. Oraz o bracie Taszim Dhondupie. Zawsze.
Siling (chiń. Xining), luty 2009
Martwe od początku roku tybetańskie blogi wracają do życia. „Taszi Dhondup" - to popularne imię: jeden robi karierę w Chinach, inny sprzedaje płyty, trzeci został aresztowany w Qinghai za nagranie patriotycznej pieśni „1958-2008".