Nauczanie patriotyzmu w Tybecie
strona główna

Teksty. Z perspektywy Tybetańczyków

 

Nauczanie patriotyzmu w Tybecie

Oser

 

„Nauczanie patriotyzmu" to wielkie, długofalowe przedsięwzięcie. Badając jego historię w Tybecie, musimy cofnąć się do pokolenia moich rodziców. Mam książkę o Siedemnastopunktowej Ugodzie opublikowaną w Pekinie w 1951 roku - dwie wersje językowe, tybetańska i chińska, czerwona, skórzana oprawa. Zaczyna się tak: „Tybetańska nacja jest jedną z narodowości o długiej historii w granicach Chin". Ów pierwszy strumyczek „edukacji patriotycznej" zrodził wielkie fale, przetaczające się przez serca i umysły co najmniej trzech pokoleń Tybetańczyków.

 

„Nauczanie patriotyzmu" rozwijało się z czasem, znajdując coraz to nowych wrogów. W latach pięćdziesiątych, gdy armia podeszła pod granicę, tematem przewodnim było „wyzwolenie" z jarzma „sił imperialistycznych". Wedle oprawionej w czerwoną skórę książki wcześniej rząd Tybetu „uległ zakłamanym podszeptom imperializmu, przybierając niepatriotyczną postawę wobec wielkiej macierzy". Po zdławieniu tybetańskiego powstania i opuszczeniu kraju przez Dalajlamę w 1959 roku przed lufą armaty nauczania znaleźli się nowi wrogowie: „stary Tybet" i jego przedstawiciele, „elitarna klika reakcji" z Dalajlamą na czele. Potężna machina propagandowego zakłamania ochrzciła tradycyjny system społeczny „najbardziej reakcyjnym, obskuranckim, anachronicznym, okrutnym i barbarzyńskim feudalizmem niewolniczym". Tybetańczyków podzielono na dwie klasy: niewolników i ich właścicieli. Tych drugich należało obalić, pierwszych zaś, powiadano, wynieść na szczyt. Każdy, kto jak ja przyszedł na świat w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, zna tę książkę niemal na pamięć.

 

W połowie lat dziewięćdziesiątych, po odebraniu Dalajlamie tradycyjnej kompetencji wskazania nowego wcielenia Panczenlamy, Chen Kuiyuan, prokonsul komunistycznych Chin w Lhasie, postanowił przetoczyć walec edukacji patriotycznej przez „świątynie całego regionu". Przyświecały mu cztery cele: odebrać klice Dalaja kontrolę nad klasztorami, wzmocnić ich zarządy, wprowadzić surowe przepisy ograniczające działalność świątyń i kleru, oraz poddać edukacji religijnej mnichów i mniszki. Punkt ostatni przyszedł z samej góry w postaci kampanii „kochaj swój kraj, kochaj swą religię". Po kilku latach testów i programów pilotażowych triumfalnie rozkręcono ją na cały regulator. Grupy robocze, które partia wysłała do wszystkich klasztorów, dużych i małych, miały tylko dwa zadania wobec czterdziestu sześciu tysięcy oficjalnie zarejestrowanych mnichów i mniszek: zmusić ich do uznania Tybetu za „integralną część Chin" oraz potępienia Dalajlamy (jako herszta separatystycznej kliki politycznej knującej niepodległość Tybetu, wierne narzędzie międzynarodowych sił antychińskich, główną przyczynę wszelkich niepokojów w społeczeństwie tybetańskim tudzież największą przeszkodę na drodze normalizacji lokalnych tradycji buddyjskich).

 

Ten sam szablon przyłożono do tybetańskich regionów prowincji Gansu, Qinghai, Sichuan i Yunnan, doprowadzając do (prowadzonej ze zmienną intensywnością) czystki pośród ponad stu pięćdziesięciu tysięcy mnichów i mniszek. W każdym klasztorze „edukacja patriotyczna" nieodmiennie budziła opór. Choć grupy robocze redukowały czasem swoje wymogi do uproszczonej deklaracji „Żarliwie kocham Chiny, a w niego nie wierzę", wielu duchownych nie zamierzało nazywać „nim" swego duchowego przywódcy ani wypierać się wiary.

 

W każdej dzielnicy Tybetu, w każdej szkole buddyjskiej prowadziło to do tragedii. W Lhasie w tajemniczych okolicznościach stracił życie mnich z Drepungu. W północnym Khamie, w Sertharze, zrównano z ziemią kwatery duchownych w instytucie studiów buddyjskich. Karmapa, głowa szkoły kagju, i Agja Rinpocze, opat Kumbumu w Amdo, zostali zmuszeni do ucieczki z kraju. W południowym Khamie wtrącono do więzienia Tenzina Delka Rinpoczego oraz setki niewinnych mnichów i mniszek. Opis sukcesów „edukacji patriotycznej" zająłby całą książkę.

 

Po marcu nauczanie patriotyzmu otwiera listę priorytetów w całym Tybecie. Tym razem do codziennych wykładów politycznych i egzaminów dla duchownych dołączono jeszcze jeden wymóg: zatknięcie chińskiej flagi w każdym klasztorze. Trudno sobie wyobrazić, jakie jeszcze tragedie i akty oporu wywoła ta nieznośna presja.

 

 

17 września 2008