Tybetańscy mnisi wywiezieni z więzienia w Golmudzie
strona główna

Radio Wolna Azja

4-09-2008

 

Tybetańscy mnisi wywiezieni z więzienia w Golmudzie

 

Niemal sześć miesięcy po wybuchu tybetańskiego powstania przeciwko chińskim rządom władze odesłały w rodzinne strony grupę mnichów pochodzących z tybetańskiego regionu prowincji Sichuan i przetrzymywanych przez ponad cztery miesiące w Golmudzie, w Qinghai. Wszyscy studiowali w Lhasie, stolicy Tybetańskiego Regionu Autonomicznego, i byli podejrzewani o udział w marcowych protestach. Duchownych pochodzących z Qinghai przekazano wcześniej władzom lokalnym i osadzono w aresztach domowych. Grupa z Sichuanu, w którym wciąż dochodzi do antychińskich protestów, była przetrzymywana nieco dłużej.

 

„Powiedziano im, że będą czekać w areszcie na decyzję władz z Sichuanu - mówi tybetański mnich, przebywający w Indiach. - W końcu 27 sierpnia przewieziono do Ngaby (chiń. Aba) grupę około 50, 80 mnichów i świeckich. Przetrzymują ich w szkole położonej w pobliżu siedziby władz okręgu. Pilnują ich urzędnicy, policja i wojsko. Prawdopodobnie przechodzą coś w rodzaju reedukacji politycznej". Duchowni nie mogą opuszczać terenu szkoły, ale zezwolono im na przyjmowanie odwiedzin. Wśród zatrzymanych jest 27 mnichów klasztoru Kirti oraz grupy z Ce i Gomangu w Ngabie. „Trzymają tam też kupców z tej prefektury, których aresztowano w czasie lhaskich protestów".

 

Według zastrzegającego anonimowość jednego ze zwolnionych, duchownych przewożono do Sichuanu grupami. „Przyjechali urzędnicy z lokalnego Frontu Jedności oraz Biura ds. Religii ze swoimi policjantami i 26 sierpnia odeskortowali do Ngaby 60 mnichów. Ta sama procedura obowiązywała 27, 28 i 29 sierpnia, gdy wywozili z Golmudu zatrzymanych z innych regionów Sichuanu. Ostatnią grupę, 14 mnichów, odwieziono do Kardze (chiń. Ganzi)".

 

Uwięzieni w Golmudzie byli bici i znęcano się nad nimi psychicznie. „Wielu kosztowało to zdrowie, wielu ma poważne problemy z sercem. Zabroniono im wracać do klasztorów w Lhasie. Nawet w rodzinnych stronach nie mogą się przemieszczać bez zezwolenia władz lokalnych".