Tybetański mnich żąda dochodzenia
Tybetański mnich z prowincji Qinghai wystosował do władz petycję w sprawie kradzieży pieniędzy, które mieli zabrać z jego celi policjanci.
Czojing Gjaco został zatrzymany w klasztorze Rongło 17 kwietnia. „Tego dnia - pisze w liście do Prokuratury Ludowej Rebgongu (chiń. Tongren) - przeprowadzono rewizję w mojej celi i zabrano z niej 23 tysiące yuanów. Pieniądze te były datkami wiernych i krewnych naszych mnichów. Jesze z Dziancy i Khedrub z Dro Rongło mogą zaświadczyć, że przechowywałem je w swoim pokoju, w czerwonej torbie, zawinięte w żółtą ceremonialną szarfę. Pomieszczenie przeszukiwało 15 funkcjonariuszy służb specjalnych i pięciu uzbrojonych policjantów. Po zwolnieniu rankiem 19 kwietnia znalazłem czerwoną torbę na moim posłaniu, ale szarfa i pieniądze zniknęły. Uważam, że jest to bezpośrednio związane z ludźmi prowadzącymi rewizję i że powinni oni za to odpowiedzieć. Zwracam się więc do Prokuratury Ludowej o natychmiastowe wszczęcie śledztwa i żądam, by ci, którzy ukradli moje pieniądze, bezzwłocznie je zwrócili. Jeśli wasza szacowna instytucja nie przeprowadzi dochodzenia, zaskarżę ją i za wszelką cenę ujawnię nielegalne działania winnych w tej sprawie".
Przez cały dzień nikt nie odbierał telefonów ani w klasztorze, ani w Prokuraturze Ludowej Rebgongu. Mieszkająca w Pekinie tybetańska poetka Oser otrzymała kopię listu opatrzonego odciskami kciuków autora i licznych świadków. Według niej „17 kwietnia zatrzymano wielu okolicznych świeckich i mnichów tej świątyni, w tym Czojinga Gjaco. Część pieniędzy, o których mowa, dostał on od swoich krewnych, resztę od wiernych. Oszczędzał na remont klasztoru".
Podobne oskarżenia pojawiają się w doniesieniach z innych regionów Tybetu. Na przykład 18 kwietnia do klasztoru Cendrok w prefekturze Maczu (chiń. Maqu), w prowincji Gansu przyjechały 23 ciężarówki z żołnierzami Północno-Zachodniego Okręgu Wojskowego Lanzhou. Szukali jakoby broni. Znaleźli kilka karabinów przyniesionych do świątyni jako wota, zabierając przy tym duży, złoty posąg Buddy i inne relikwie. „Skradzione święte przedmioty były warte ponad 105 milionów yuanów (15,3 milionów USD)", twierdzi tybetańskie źródło. Mnisi złożyli skargę, władze twierdzą, że prowadzą dochodzenie.