Kolejne protesty i aresztowania w Kardze
Mimo wprowadzenia nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan grupki Tybetańczyków wciąż podejmują symboliczne protesty przeciwko chińskim rządom.
„W środę na skrzyżowaniu w centrum miasta demonstrowało kilka osób - mówi tybetańskie źródło. - Ostatnio była cisza, ale znowu się zaczęło". Inne źródła potwierdzają, że 11 czerwca przed południem w Kardze protestowały co najmniej trzy osoby: trzydziestoletnia Namsel Lhamo z wioski Raka, dwa lata starszy Tenzin Dhargje oraz trzeci Tybetańczyk, którego tożsamości nie udało się ustalić. Tego samego dnia podobny protest podjęli również chłopiec i mężczyzna z wioski Loba.
Chińczycy przeszukali później dom Namsel Lhamo i zaczęli deptać znalezione zdjęcia Dalajlamy. „Jej brat, trzydziestoletni Pema Gjaco, chwycił wtedy za miecz. Urzędnicy uciekli w popłochu, ale zaraz ściągnęli tam ponad dwustu policjantów. Nie aresztowali go, bo zdążył uciec w góry - twierdzi mieszkaniec Kardze. - Teraz kłopoty ma cała rodzina, nawet starcy i dzieci".
Przedwczoraj w centrum miasta protestował Palden Łangjal, który owinął sobie głowę tradycyjną białą szarfą i powiewał zakazaną tybetańską flagą. Przed aresztowaniem zdołał z nią przejść dwa kilometry.
Według tybetańskich źródeł po 18 marca aresztowano w Kardze ponad sto osób. Część przetrzymywana jest w tym mieście, innych wywieziono do aresztów śledczych w Darcedo (chiń. Kangding) i Njarongu (chiń. Xinlong). Władze lokalne konsekwentnie odmawiają komentarzy.