Słów kilka o igrzyskach
***
(Autor nie bardzo może się przedstawić, ale proszę, przekażcie dalej.)
Włączyłem przedwczoraj komputer i zobaczyłem nowy podpis znajomego: „Nie bojkotuj ani japońskich, ani francuskich towarów, bojkotuj idiotów". Może tak bym tego nie ujął, ale zgadzam się w zupełności. Kiedy przeczytałem pierwsze apele w sprawie Carrefoura, pomyślałem sobie: „Jak można być tak głupim?". Żeby decydować, trzeba wiedzieć. A co my wiemy? Czy nasze media przekazują nam prawdę? Doświadczenie podpowiada coś innego - w końcu po co by wyrzucali z Tybetu wszystkich zagranicznych dziennikarzy?
I inna prosta prawda. Jeśli Dalajlama faktyczne wzywa do przemocy, czemu dali mu Pokojową Nagrodę Nobla? Czyżby z nadawaniem tego tytułu też wiązały się jakieś nadużycia? Później zmieniliśmy śpiewkę i zaczęliśmy mówić o skutecznej kampanii propagandowej. To tłumaczenie pasuje jak ulał do naszej strategii politycznych łgarstw i utylitarnej logiki. W końcu nie możemy powiedzieć, że Dalajlama cieszy się powszechnym szacunkiem, ponieważ uosabia wartości drogie społeczności międzynarodowej. Ale jeśli jest inaczej, sami sobie zróbcie „skuteczną kampanię propagandową"!
Bez końca powtarzamy, że Dalajlama podsyca separatystyczny ogień, ale nigdy go nie słyszeliśmy. Kiedy pojawia się w hongkońskiej telewizji, natychmiast znika obraz. Z jednej strony domagają się posłuszeństwa, z drugiej ciągle mydlą oczy - ładnie to tak? Czy tak „wielkie mocarstwo" traktuje swoich obywateli? Jak w takich okolicznościach można kogoś do czegoś przekonać?
Wychodzi na to, że „wrogie Chinom siły" są całkiem pokaźne. Mamy tu Parlament Europejski, Kongres Stanów Zjednoczonych i mnóstwo światowych przywódców. Wszyscy działają z „niskich pobudek"? Mówią nam ciągle (nawet doświadczeni analitycy z Hongkongu) o ich złych intencjach i strachu przed wielkimi Chinami. Może i się boją, ale nie wielkich, tylko takich Chin. Chin, które mają za nic prawa człowieka, w których praca obrońcy jest katorgą, w których ludziom odbiera się godność i możliwość decydowania o własnym losie, w których korupcja i nadużywanie władzy są chlebem powszednim, w których katastrofy naturalne gonią te stworzone naszymi rękami, w których stan środowiska naturalnego przyprawia o palpitację serca. W sumie trudno się dziwić. Każdy człowiek z odrobiną sumienia złapałby się za głowę choćby dlatego, że żyjemy na tej samej planecie.
Jasne, są i tacy, którzy próbują uczynić z igrzysk scenę do przedstawiania swoich żądań. Oskarżamy ich o upolitycznienie tej imprezy, ale, hola, od kogo się zaczęło? Naprawdę szło nam tylko o sportową rywalizację, przyjaźń i pokój? Kto ciągle powtarza, że dzięki igrzyskom pokażemy światu sukcesy polityki otwarcia i reform oraz ducha harmonijnego społeczeństwa? Trudno o większe upolitycznienie niż szukanie w olimpiadzie legitymacji do sprawowania władzy. Igrzyska stały się po prostu narzędziem - a wraz z nimi ich wszyscy uczestnicy.
Chińczycy za granicą też są „przeciw" niepodległości Tybetu i „za" Pekinem. Jeśli robią to z wolnej woli, cała naprzód. Świat jest jednak wielowymiarowy i pełen sprzeczności, dlaczego więc nie dać ludziom wolności słowa i nigdy już nie uciszać tak zwanych dysydentów wyrokami? A przede wszystkim przestać powtarzać frazesy o „urażaniu uczuć 1,3 miliarda Chińczyków" i ich „wspólnym stanowisku". Nigdy nie pytaliście mnie o zdanie, a ja nigdy nie upoważniałem was do reprezentowania moich poglądów.
„Pekińskie igrzyska" są dylematem, trudnym problemem. „Pekin" oznacza średniowiecze, a „igrzyska" nowoczesne, uniwersalne wartości. Połączono więc wodę z ogniem, ale jak je pogodzić? Udział będzie utratą godności, bojkot - stratą finansową. I nie są temu winne igrzyska jako takie, tylko ci, którzy się nimi posługują. Tu warto szukać „niskich pobudek". Kto teraz wytłumaczy, dlaczego wraz z olimpiadą nadchodzi tyle problemów? Dlaczego musicie kłócić się z całym światem!?
Czy igrzyska mogą bardziej otworzyć Chiny? Być może - jeśli spadną na kraj jak meteoryt, wstrząsając fasadą i odsłaniając niezliczone szczeliny. Wtedy frazesy o „jednomyślności" staną się śmieszne, „brak sprzeciwów" brzmieć będzie jak żart, a „bez wyjątków" jak kpina.
18 kwietnia 2008
Anonimowy tekst, który pojawia się na wielu chińskich portalach.