Święty olimpijski ogień, ateizm i Tybet
Dong Guangfu
Zapłonął święty olimpijski znicz i ruszył w świat. Wraz z nim zapłonęło marzenie wielkiego kraju, którym owładnęło szaleńcze podniecenie.
Czy to zwykły znicz? Dlaczego trzeba go zapalać w Atenach, w „świętych" ruinach? Czemu należy prosić przy tym kapłanów o odprawienie stosownego rytuału? Bo jest święty.
Jego niezwykłość polega na zaklętych w nim duchach, marzeniach, tęsknotach i pragnieniach ludzkich istot. Zapala się go w imię wartości: pokoju, jedności i przyjaźni, z którymi ludzie identyfikują się od pierwszych igrzysk. Niesie też z sobą czystość i świętość świata duchowego. Ateńska ceremonia może wydawać się skomplikowana, niemniej z pewnością nie budzi zdziwienia w państwach, w których istnieją wierzenia, wolność religijna i wartości duchowe. W Chinach, które wyznają materializm i negują istnienie duchów - przeciwnie.
Pradawna kultura chińska duchy czciła. Prości ludzie mieli swoje bóstwa, a cesarz, nazywany synem Boga, realizował na ziemi jego wolę. Niestety, wszystkiemu temu położył kres przywleczony z obcych krajów marksizm-leninizm, gdy stał się dominującą ideologią. Rewolucja kulturalna wdeptała w ziemię starożytne tradycje i obyczaje. Mordowano intelektualistów, burzono świątynie, palono klasyczne dzieła i tak dalej. Wszystkie święte aspekty ludzkiego życia uznano za przesądy i bezlitośnie zwalczano. Został nam tylko przywódca, któremu życzono dziesięciu tysięcy lat.
Jak obchodzono się w Chinach z obcymi religiami? Podobnie, krwawo. Chrześcijanie, podporządkowani administracyjnie świeckiemu kościołowi, zapłacili bardzo wysoką cenę. W Chinach Jezus został zamordowany po raz drugi. Nie ma Boga, tylko kościół reprezentujący rządzącą partię.
Owe spustoszenia okazały się bardziej żywotne od samej rewolucji kulturalnej. Ideologicznie wciąż włada nami darwinizm i klasowe teorie marksizmu. Ludźmi owładnął więc niepohamowany materializm. Ostała się nam tylko jedna religia - kult pieniądza.
W chińskim społeczeństwie wierzący są nadal obcymi. A wołanie o prawa człowieka i wolność bywa uznawane za próbę obalenia rządu. Nie istnieje wolność religijna, choć zapisano ją w konstytucji. Ilu prześladowań religijnych dopuszczono się tylko w ostatniej dekadzie? Wszyscy doskonale wiemy, więc nie muszę mówić.
Za sprawą materialistycznej trucizny urzędnicy państwowi wierzą, że lud będzie im wdzięczny, jeśli tylko wzrośnie stopa życiowa. Niemniej ludzie żyją czymś więcej niż samym chlebem, a potrzeby religijne i duchowe często bywają silniejsze od materialnych. Zwłaszcza w regionach zamieszkiwanych przez mniejszości, które mają własne mity i podania o początku świata. Wierzą w nie od niepamiętnych czasów.
W ten sposób doszliśmy do Tybetańczyków. Buddyzm jest duchowym fundamentem narodu tybetańskiego i odgrywa w jego życiu rolę niezwykłą. Wystarczy spojrzeć na tybetańskich pielgrzymów, którzy co krok składają pokłon, aby zrozumieć, jak są oddani swemu światu duchowemu. Większość wierzących nie ma zbyt wygórowanych potrzeb materialnych. Lecz potrzebują wolności ducha. Wielbią swoich kapłanów, żywych buddów, lamów. Płaskowyż Tybetański nazywany jest miejscem świętym, ponieważ płoną na nim duchowe światełka istot ludzkich. W końcu dlatego chcemy tam jeździć i podziwiać ducha świętej Krainy Śniegu. Ta grupa etniczna wolałaby dostać od nas wolność religijną niż ekonomiczne wsparcie.
Wang Lixiong pytał, na czym, naszym zdaniem, miałoby polegać szczęście chłopca, którego zmusza się do przeklinania rodziców, ilekroć siada do stołu lub zakłada nowe ubranie, nawet gdyby karmić go i odziewać w najbardziej luksusowych sklepach. Czułby się z tym dobrze? I był dozgonnie wdzięczny?
Nie zjednamy sobie serc Tybetańczyków, rozwijając ich gospodarkę. Jeżeli to do nas nie dotrze, wybuchną nowe konflikty na skalę ostatnich niepokojów.
Nasz rząd ma nadzieję, że wszyscy wyznają marksizm, uznaje więc wszelkie wierzenia religijne za herezje. Doprowadziło to do najbardziej niewyobrażalnej tyranii ideologicznej w świecie - przeobrażania ludzkich umysłów siłą. Czy to możliwe? Czy można w ten sposób nadać umysłowi nowy kształt? O katastrofalnych skutkach takich zabiegów najlepiej zaświadcza rewolucja kulturalna.
Jak długo jeszcze pozwolimy temu trwać? Ekonomia nie przyniesie renesansu kultury chińskiej. Gospodarka to tylko jeden aspekt ludzkiego życia i nie udzieli odpowiedzi na wiele pytań płynących z ludzkich serc.
Nie da się ukryć, że zabiegaliśmy o zorganizowanie igrzysk, żeby na nich zarobić, jednak ich znacznie ważniejszą wartością jest potencjał tchnięcia nowej siły i ducha w naród chiński oraz pokazania światu manier i duszy wielkiego państwa.
Mówiłem o duchu i genezie olimpijskiego ognia, żeby przypomnieć o świętym i czystym wymiarze igrzysk. Znicz, symbol wartości i wiary, jest w drodze. Przygotowania do święta zostały zamknięte. Tylko ile w nich było wartości duchowych, które teraz mogłyby iść przez świat wraz ze zniczem? Myślę, że warto, by zaczął się nad tym zastanawiać cały kraj z rządzącymi na czele.
Ten znicz i płomień różnią się od innych źródłem i duchem, z których wyrosły. Jasne, można uznać igrzyska za kolejną imprezę sportową z większą ilością zawodników i konkurencji, chwały przydają im bowiem wyłącznie wartości duchowe: pokój, jedność, wolność i przyjaźń.
Czy światło znicza obudziło świętość i wolność w sercach Chińczyków? Wartości inne niż materializm? Pogrzebaną od tak dawna narodową godność?
kwiecień 2008
Dong Guangfu - chiński pisarz i poeta z Pekinu.