Chińscy intelektualiści wołają o dialog z Dalajlamą
strona główna

Radio Wolna Azja

26-03-2008

 

Chińscy intelektualiści wołają o dialog z Dalajlamą

 

Tybetańskie protesty nie gasną i coraz więcej chińskich intelektualistów apeluje do władz o dialog z Dalajlamą, oskarżanym przez Pekin o „spiskowanie w celu podzielenia macierzy" i wyreżyserowanie rozruchów w Lhasie, podczas których policja strzelała do Tybetańczyków i które pociągnęły za sobą trwającą do dziś falę rewizji oraz masowych aresztowań.

 

Sun Wenguang, emerytowany profesor Uniwersytetu Shandong, uważa, że rząd postąpił źle, tłumiąc protesty siłą. „Otworzenie ognia do protestujących jest zbrodnią. Jak można strzelać do tłumu i wyprowadzać wozy pancerne na ulice miast? Władze odebrały ludziom prawo do wolności".

 

Sha Yexin, chiński pisarz i dramaturg z Szanghaju, mówi, że władze nie pojmują problemów mniejszości etnicznych. „Jestem muzułmaninem narodowości Hui, a zatem rozumiem położenie mniejszości. Z wielką trwogą patrzę na rozlew krwi w Tybecie. Chciałbym, aby wszyscy zainteresowani zrobili to, co w ich mocy, by przywrócić harmonię i położyć kres zabijaniu. Tego pragnę i wierzę, że podobne intencje przyświecają Dalajlamie. Słyszałem, że wielokrotnie powtarzał, iż jest przeciwny stosowaniu przemocy. Mam nadzieję, że rząd centralny rozpocznie z nim dialog".

 

Według byłego partyjnego dostojnika Bao Tonga - osadzonego w areszcie domowym od czasu odsunięcia przewodniczącego Zhao Ziyanga i masakry w Pekinie w 1989 roku - wydarzenia w Lhasie są tragedią dla Tybetańczyków i dla Chin. „Harmonia oznacza przekuwanie mieczów na lemiesze. Nie rozkwitnie w społeczeństwie zamkniętym i nie da się jej zbudować siłą. Wierny pacyfizmowi Dalajlama jest jedynym przywódcą tybetańskim, który może doprowadzić do pojednania i porozumienia między Tybetańczykami a Hanami".

 

Bao ostrzega przed polityką czystek etnicznych. „Nie chcę w Tybecie czeczeńskiej tragedii wywołanej stalinowską obsesją jedności. Przywódcy partii w Pekinie mówią, że ich celem jest harmonia. Rząd centralny musi jedynie zdobyć się na odrobinę mądrości, by spotkać się z Dalajlamą i zacząć z nim rozmawiać. Z wydarzeniami w Lhasie da się uporać, mając wizję i determinację".

 

Inni komentatorzy krytykują blokadę medialną w Tybecie. „Rząd Chin nie powinien tego robić, bo w ten sposób podsyca się tylko pogłoski, a władza traci wiarygodność - pisze blogerka Liu Di, znana w sieci jako »Nierdzewna stalowa mysz«. - W tej chwili chiński internet nie dopuszcza do dyskusji o Tybecie. Blokują dostęp do informacji i wyrzucają z regionu dziennikarzy".

 

Pekiński prawnik i uczony Teng Biao wzywa rząd do ujawnienia prawdy o tym, co się wydarzyło. „Władze robią za mało i robią to źle. Produkują jednostronną propagandę. Przede wszystkim muszą zacząć szanować tybetańską kulturę i tradycję oraz dać Tybetańczykom większą autonomię. Gwarantuje to konstytucja, ale rząd nie realizuje właściwie jej postanowień".