Dziewiąty dzień protestów w Tybecie
Władze chińskie dokonują setek aresztowań w Lhasie - o północy minął termin ultimatum, zmuszającego uczestników marszów, demonstracji i rozruchów do oddawania się w ręce policji. Według wiarygodnych źródeł stołeczna prokuratura ludowa wydaje 150 nakazów aresztowania „uciekinierów", których do tej pory nie udało się zatrzymać służbom bezpieczeństwa.
Tybetańczycy są odprawiani z lhaskich szpitali. Mieszkańcy miasta uważają, że władze próbują w ten sposób uniemożliwić niesienie pomocy rannym.
Władze prowincji Gansu, Qinghai i Sichuan zakazują mediom informowania o antychińskich protestach oraz wydalają wszystkich zagranicznych dziennikarzy i turystów, konfiskując im wcześniej zdjęcia z protestów.
Tybetańskie źródła informują o co najmniej 18 ofiarach śmiertelnych wcześniejszych protestów w Maczu (chiń. Maqu), w Gansu, i przekazują zdjęcia zabitych w Ngabie (chiń. Aba), w Sichuanie.
W Lithangu - pacyfikowanym prewencyjnie od kilku tygodni z powodu zaszłorocznych masowych demonstracji - dochodzi do wielu izolowanych, indywidualnych protestów i aresztowań.
Pięciuset mnichów klasztoru Czophel Szing w Dogo, w okręgu Czone (chiń. Zhuoni) prefektury Kanlho (chiń. Gannan) prowincji Gansu odprawia rytuał ofiarowania kadzidła na wzgórzu za świątynią i rozpoczyna marsz z zakazanymi flagami Tybetu, skandując „Wolność dla Tybetu" i „Niech żyje Dalajlama". Władze ściągają do okręgu dodatkowe oddziały Ludowej Policji Zbrojnej.
Poranny rytuał palenia kadzidła przekształca się w masowy protest mnichów i świeckich w Amdo Bora, w okręgu Labrang (chiń. Xiahe) prefektury Kanlho (chiń. Gannan) prowincji Gansu. Tłum, z zakazanymi flagami i niepodległościowymi hasłami, rusza przed siedzibę władz lokalnych, zrywając po drodze chińskie sztandary i zastępując je tybetańskimi. Służby bezpieczeństwa, wzmocnione trzema ciężarówkami funkcjonariuszy Ludowej Policji Zbrojnej, rozpędzają demonstrantów granatami z gazem łzawiącym. Są ranni.
Tysiące Tybetańczyków protestują, wznosząc niepodległościowe hasła, w Sertharze, w prefekturze Kardze prowincji Sichuan. Demonstrujących zaczynają otaczać oddziały Ludowej Policji Zbrojnej.
„Te anarchiczne elementy znieważały, biły i raniły funkcjonariuszy na służbie, wznosiły reakcyjne slogany, szturmowały najważniejsze urzędy, przekraczały wszelkie granice, bijąc, niszcząc, plądrując i paląc - pisze organ KPCh w Tybecie, „Dziennik Tybetański". - Ich zbrodnie są przerażające, zbyt straszne, by na nie patrzeć, ich szał - nieludzki. Ich rozmaite zbrodnie wzmagają naszą czujność i uczą nas, że to walka na śmierć i życie między nami a wrogiem".
Dalajlama - oskarżony przez premiera Wen Jiabao o „reżyserowanie" niepokojów - zapowiada rezygnację, jeśli sytuacja w Tybecie wymknie się spod kontroli, i zaprasza władze chińskie do przeprowadzenia dochodzenia w Dharamsali oraz apeluje o niezależne śledztwo społeczności międzynarodowej.
Polskie MSZ, powołując się na oświadczenie Unii Europejskiej, publikuje „stanowisko", w którym apeluje „do obu stron o powstrzymanie się od przemocy, a do strony chińskiej o nawiązanie dialogu i rozpoczęcie procesu pojednania narodowego w Tybecie". MSZ zamieszcza też nieprzetłumaczoną na język polski deklarację unijnej Prezydencji.
Wyrazy współczucia, poparcia i solidarności składa Tybetańczykom - na ręce Dalajlamy - prezes Trybunału Konstytucyjnego Jerzy Stępień.