Nowe przepisy dla inkarnowanych lamów – więcej kontroli państwa
strona główna

International Campaign for Tibet

15-08-2007

 

Nowe przepisy dla inkarnowanych lamów – więcej kontroli państwa

 

Pekin ogłosił nowe przepisy, według których wszyscy inkarnowani lamowie (tyb. tulku) muszą uzyskać zgodę rządu. Uderzając w serce systemu wierzeń buddyzmu tybetańskiego, Komunistyczna Partia Chin usiłuje osłabić hierarchię buddyjską oraz autorytet prawowitych przywódców duchowych, w tym Dalajlamy, zajmując ich miejsce.

 

„To cios w samo serce tybetańskiej tożsamości religijnej - mówi Lodi Gjalcen Gjari, Specjalny Wysłannik Dalajlamy. - Wywoła jedynie oburzenie Tybetańczyków i nie zmieni faktu, że partia nie ma żadnego tytułu do zajmowania się kwestiami religijnymi".

 

„Przepisy administracyjne w sprawie reinkarnacji żywych buddów buddyzmu tybetańskiego" - które rządowe media okrzyknęły „ważnym posunięciem instytucjonalizującym zarządzanie reinkarnacją" - ogłosiła Państwowa Administracja Spraw Religijnych (PASR); wchodzą one w życie 1 września. Władze chińskie nazywają „żywymi buddami" inkarnowanych lamów, czyli tulku, którzy świadomie odradzają się, często od wieków, dla pożytku wszystkich czujących istot.

 

Ogłoszenie szczegółowych przepisów wskazuje na przyjęcie przez władze bardziej agresywnej i spójnej strategii, której celem jest wzmocnienie pozycji rządu jako „oficjalnego arbitra" tybetańskiej kultury buddyjskiej, i świadczy o tym, że Pekin doskonale zdaje sobie sprawę z wpływów Dalajlamy i niezwykle ważnej roli, jaką odgrywają tulku w społeczeństwie tybetańskim. Instytucje i system edukacji buddyjskiej były, i nadal są, sercem świata kultury tybetańskiej.

 

W poszczególnych regionach Chin i Tybetu władze ingerowały w sprawy religijne w różnym stopniu - nowe, państwowe przepisy mają zapewnić spójną kontrolę tak w Tybetańskim Regionie Autonomicznym, jak na ziemiach tybetańskich przyłączonych prowincji Chin właściwych.

 

Przepisy te stanowią, że inkarnacje „żywych buddów", którzy nie posiadają autoryzacji rządu, są „nielegalne i nieważne", co sugeruje, że wielusetletni, tybetański system rozpoznawania i kształcenia tulku traci na znaczeniu, ponieważ decyzja o religijnej prawowitości hierarchów należeć będzie teraz do państwa. Pekin, konsekwentnie podkopując wpływy tradycyjnych autorytetów, zamierza stosować te zasady nawet wobec lamów rozpoznanych przed laty przez tybetańskie instytucje religijne.

 

Nowe przepisy - oraz uwięzienie i przetrzymywanie wskazanego przez Dalajlamę XI Panczenlamy Genduna Czokji Nimy - mają też zapewnić Pekinowi kontrolę nad procesem rozpoznawania kolejnego Dalajlamy. Dalajlama wielokrotnie powtarzał jednak, że jeśli sytuacja w Tybecie nie ulegnie zmianie, odrodzi się poza granicami swojej ojczyzny i zasięgiem chińskich władz. Tybetańczycy wierzą, że osoby takie jak Dalajlama, które osiągnęły wystarczająco wysoki poziom stabilizacji medytacyjnej, mogą decydować o czasie i miejscu kolejnego odrodzenia. Dotyczy to również przywódców czterech głównych szkół buddyzmu tybetańskiego, którzy bez wyjątku żyją obecnie na wygnaniu.

 

W styczniu podobne przepisy ogłoszono w Tybetańskim Regionie Autonomicznym (TRA), gdzie nowy sekretarz partii Zhang Qingli otwarcie zapowiadał, że jego rządy oznaczać będą zwiększenie kontroli politycznej nad buddyzmem tybetańskim oraz „walkę na śmierć i życie" z „kliką Dalaja".

 

Artykuł 4 przepisów PASR wymienia dwa warunki, które nie zezwalają na „reinkarnację" „petentom" czy też „kandydatom" na „żywych buddów". Jeden z nich to „niezezwolenie na reinkarnację" przez „właściwy rząd ludowy szczebla miasta lub powyższy z przypisanymi okręgami". Nie wiadomo, czy idzie tu o obowiązujące już przepisy, które zabraniają rozpoznawania tulku w niektórych aglomeracjach, czy też o ewentualne nowe zakazy. Nie wiadomo też, dlaczego wyszczególniono tu „miasta z przypisanymi okręgami", co odnosić się może tylko do Lhasy w TRA i Silingu (chiń. Xining) w Qinghai, w których granicach znajdują się ważne instytucje monastyczne, będące w przeszłości ośrodkami sprzeciwu i oporu wobec chińskich rządów, a więc poddawane szczególnej kontroli. Tyle że tuż poza administracyjnymi granicami Lhasy i Silingu znajdują się równie ważne czy wręcz jeszcze ważniejsze klasztory, które nie są w gestii władz „miast z przypisanymi okręgami".

 

W kluczowych kwestiach - w sposób typowy dla ChRL - przepisy są bardzo niejasne, co pozwala policji i sądom na ich szeroką interpretację i naginanie do potrzeb władz. Artykuł ten jest jednak anomalią, dotyczy bowiem kwestii niezwykle szczegółowej: rozporządzeń zakazujących rozpoznawania inkarnacji w Lhasie i Silingu. Rzecz w tym, że nic nie wiadomo o ich istnieniu. Być może zostaną dopiero ogłoszone, co niewątpliwie wywoła ogromne niezadowolenie Tybetańczyków.

 

Wedle nowych przepisów tulku „winni szanować i strzec zasad jedności państwa, strzec jedności mniejszości, strzec zgody religijnej oraz strzec normalnego porządku buddyzmu tybetańskiego". Komunistyczna Partia Chin wymaga od wszystkich obywateli podporządkowania swojej władzy ponad wszystko, co oczywiście kłóci się z priorytetami inkarnowanych lamów: rozwojem duchowym i religią.

 

Na decyzję o ogłoszeniu nowych przepisów wpłynąć musiały polityczne problemy, na jakie naraziła Chiny niemożność podporządkowania najwyższych hierarchów buddyzmu tybetańskiego. Na przykład w 1999 roku uciekł z Tybetu XVII Karmapa, którego władze próbowały wychować na „patriotyczną" marionetkę, i obecnie mieszka w Indiach blisko Dalajlamy. Rok wcześniej, gdy Pekin usiłował zmusić go do poparcia mianowanego przez władze Panczenlamy, uciekł do Stanów Zjednoczonych Agja Rinpocze, piastujący wiele oficjalnych stanowisk opat klasztoru Kumbum w Qinghai. Obaj mówili później publicznie o braku prawdziwych swobód religijnych w Chinach.

 

Tybetolog Gray Tuttle uważa, że władze ogłaszają podobne przepisy, ponieważ tybetańscy lamowie mają dla partii ogromne znaczenie: „Dlaczego ateistyczny rząd Chin miesza się w kontrowersyjne kwestie rozpoznawania inkarnacji tybetańskich buddystów w pięćdziesiąt lat po zajęciu siłą Tybetu? Komuniści mogli sądzić, że wychowanie pokolenia bez religii w czasach rewolucji kulturalnej zwolni ich z konieczności pracowania z elitami religii i za ich pośrednictwem, niemniej renesans buddyzmu po ogłoszeniu reform dowiódł, że byli w błędzie. (...) Biuro Bezpieczeństwa Publicznego i Armia Ludowo-Wyzwoleńcza mogą kontrolować Tybet, ale religijny autorytet wielu lamów, takich jak poprzedni Panczenlama, ma dla partii ogromne znaczenie. Strategia Pekinu w Tybecie nie sprowadza się dziś wyłącznie do kwestii czysto politycznych, takich jak uznawanie przez rząd pewnych lamów, lecz obejmuje znacznie bardziej subtelne aspekty wzajemnego oddziaływania kulturowego: buddystów tybetańskich w oficjalnych chińskich organizacjach buddyjskich, chińskich adeptów buddyzmu tybetańskiego piastujących najwyższe stanowiska w chińskich uczelniach buddyjskich, chińskich i tybetańskich uczonych buddyjskich - jako elementów rządowego planu integracji tybetańskiej kultury religijnej z szeroką rozumianą kulturą chińską" (Tibetan Buddhists in the Making of Modern China, Columbia University Press 2005).

 

Rząd próbuje kontrolować system rozpoznawania inkarnacji również przy pomocy metody „kija i marchewki". Obchodząc tradycyjne instytucje - i narażając się tym samym na utratę zaufania wiernych - komunistyczne władze upoważniają niektórych lamów do rozpoznawania nowych tulku. Duchownych lojalnych wobec Dalajlamy czekają kary, a tych, którzy publicznie go krytykują - przywileje, takie jak zwiększenie limitu mnichów w klasztorze, pieniądze na prace renowacyjne i stanowiska polityczne.

 

Chiński pisarz i intelektualista Wang Lixiong opublikował niedawno esej, w którym ostrzega, że polityka mieszania się władz w tradycyjne praktyki religijne, prowadzi prosto do zniszczenia filozofii i systemów religijnych. Przytacza historię, jaką opowiedział mu mnich buddyjski, któremu pewien młody człowiek zwierzył się, że marzy o wstąpieniu do armii i walce o niepodległy Tybet. Wydawało mu się, że jeśli w ten sposób zginie, z pewnością odrodzi się w raju. Podobne pomysły, podkreśla Wang, nie są owocem studiów buddyjskich, lecz ich braku: „Polityka, którą prowadzą władze, burzy religię, niszcząc jej infrastrukturę i filozoficzne jądro. W związku z tym łatwiej nią manipulować, na przykład ludziom, którzy chcą sprowokować do działania zabobonne masy. Gdy wiara przestaje przystawać do szerokiego horyzontu i różnorodnej przestrzeni, może stać się tylko bardziej ograniczona i skrajna, a jej rytuały przeobrazić w gusła".

 

Brutalność „polityki religijnej" w Tybecie bierze się ze ścisłego związku między religią a tybetańską tożsamością. Buddyzm tybetański pozostaje kluczowym elementem tożsamości i nacjonalizmu Tybetańczyków, partia uznaje go więc za potencjalne zagrożenie dla swojej władzy i „jedności" ChRL.

 

Podstawą nowych zasad są „Przepisy dotyczące kwestii religijnych" - główne narzędzie kontroli religii w ChRL - przyjęte przez Radę Państwa w 2005 roku.