Tybetańscy koczownicy kończą protest w Lithangu
Tybetańscy koczownicy protestujący przed budynkami rządowymi w Lithangu (chiń. Litang), w prefekturze Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan dali się przekonać przywódcom lokalnym do zakończenia protestu, do którego pacyfikacji ściągnięto do regionu tysiące uzbrojonych policjantów.
Termin postanowionego przez władze ultimatum minął - bez podjęcia żadnych działań - 8 sierpnia o ósmej rano, lecz urzędnicy nadal przekonywali setki koczowników do spokojnego opuszczenia Lithangu. Protestujący domagali się zwolnienie swego krajana Rongje Adraka, którego zatrzymano za publiczne nawoływanie do powrotu Dalajlamy z wygnania. Żądali też od władz poszanowania wolności religii, prawa do słuchania nauk Dalajlamy oraz wypuszczenia z więzienia słynnego Tenzina Delka Rinpocze i innych skazanych.
„Kazano im rozejść się przed ósmą rano ósmego, grożąc zastosowaniem siły - mówi lokalne źródło. - Bez skutku. Wtedy wyszła do nich grupa wysokich urzędników, głównie Tybetańczyków, którzy powiedzieli, że istnieje ogromne niebezpieczeństwo krwawej pacyfikacji protestu. Obiecali zająć się ich postulatami i zrobić wszystko, żeby doprowadzić do zwolnienia Rongje Adraka". Wśród urzędników - którzy zwracali się do protestujących z błagalnie złożonymi dłońmi - był Sonam, gubernator Lithangu. „Demonstranci zgodzili się warunkowo przerwać protest i obserwować rozwój wypadków. Jeśli ich żądania nie zostaną spełnione, podejmą go znowu. Zaczęli się wycofywać w południe, po dwóch godzinach było po wszystkim".
Po incydencie, do którego doszło 1 sierpnia, władze ograniczyły swobodę poruszania się w regionie i ściągnęły do Lithangu pięć tysięcy funkcjonariuszy Ludowej Policji Zbrojnej.
Obserwatorzy wątpią w możliwość szybkiego zwolnienia Rongje Adraka. Przedstawiciele nomadów spotkali się z wysokimi urzędnikami z prefektury Kardze i okręgu Lithang. Powiedziano im, że Rongje Adrak dopuścił się ciężkich „przestępstw", kładąc szczególny nacisk na wznoszenie okrzyków „niech żyje Dalajlama" na oczach tysięcy ludzi. „Jego działania godzą w konstytucję Chin - mieli mówić urzędnicy. - Jeśli coś takiego w ogóle przeszło mu przez myśl, nie powinien o tym rozmawiać nawet z najbliższymi przyjaciółmi. Popierając go, narażacie się na oskarżenie o współudział. Będzie lepiej, jak się rozejdziecie".