Niepokojące doniesienia o stanie Bangri Rinpocze
strona główna

International Campaign for Tibet

13-09-2005

 

Niepokojące doniesienia o stanie Bangri Rinpocze

Stan zdrowia i bezpieczeństwo znanego tybetańskiego nauczyciela oraz inkarnowanego lamy, który od sześciu lat odbywa karę dożywotniego więzienia, budzą poważny niepokój. Trzydziestodziewięcioletni Bangri Camtrul Rinpocze (znany również jako Dzigme Tenzin Njima), założyciel sierocińca i szkoły Gjaco, został skazany w 1999 roku w jednej z najgłośniejszych spraw politycznych ostatniej dekady za „próbę podzielenia państwa”. Podczas odbywania kary był co najmniej raz hospitalizowany; naoczny świadek twierdzi, iż Rinpocze przebywał w izolatce z przywiązanymi do łóżka rękoma i nogami, choć był tak słaby, że nie mógł się poruszać.

Jego sprawa wpisuje się w realizowaną przez władze politykę twardej ręki, która polega na rozbijaniu lokalnych struktur społecznych poprzez pokazowe, surowe karanie osób, pracujących na rzecz języka, kultury i religii Tybetańczyków.

Ponieważ władze robiły wszystko, by informacje o tej sprawie nie przedostały się za granice Tybetu – m.in. zastraszając ludzi, którzy coś o niej wiedzieli – do tej pory trudno było ustalić szczegóły dotyczące wyroku Rinpocze i skazanych wraz z nim Tybetańczyków. W ciągu ostatnich pięciu lat zachodnie rządy, które zwracały się w tej sprawie do chińskich urzędników, otrzymywały sprzeczne informacje na temat wysokości wyroku Bangri Camtrula Rinpocze i Nimy Czodron (chiń. Nima Quzhen). Szkołę wspierały finansowo co najmniej trzy organizacje charytatywne oraz osoby prywatne z Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych, a Bangri Rinpocze został oskarżony m.in. o powiązania z zagranicznymi grupami „separatystycznymi”.

Władze chińskie wiązały aresztowanie Rinpocze i jego partnerki, trzydziestosiedmioletniej byłej mniszki Nimy Czodron, która odbywa karę siedmiu i pół roku więzienia, z próbą wciągnięcia tybetańskiej flagi i wysadzenia się na głównym placu Lhasy przez Tybetańczyka zatrudnionego w szkole i sierocińcu Gjaco. Po tym incydencie placówkę zamknięto i aresztowano jej pracowników.

Choć władze chińskie zapewniały amerykańskich dygnitarzy i zagranicznych sponsorów, że dzieci z Gjaco znalazły opiekę w innych placówkach, tybetańskie źródła emigracyjne twierdzą, iż wiele z nich skończyło żebrząc na ulicach Lhasy.

Czterdziestokilkuletnia mniszka, która pracowała w Gjaco, mówi, że gdy funkcjonariusze służby bezpieczeństwa wyprowadzali ją ze szkoły, dzieci chwytały ją za nogi i błagały policjantów, żeby jej nie zabierali. W więzieniu była bita i torturowana.

Z więzień zwolniono już większość pracowników szkoły Gjaco i krewnych nieżyjącego Taszi Ceringa, których aresztowano po jego proteście przed Potalą. Bangri Rinpocze i Nima Czodron nadal odbywają kary. Byłą mniszkę skazano na dziesięć lat więzienia, a jej karę zmniejszano dwukrotnie do siedmiu lat i sześciu miesięcy; obecnie przebywa w Drapczi.

Proces i wyrok Bangri Camtrula Rinpocze

Bangri Camtrul Rinpocze (chiń. Jinmei Danzeng Nima, vel Renbuqin) został aresztowany 27 sierpnia 1999 roku pod zarzutem „zagrażania bezpieczeństwu państwa”. 26 września 2000 roku skazano go na karę dożywotniego więzienia, liczoną od daty ogłoszenia wyroku.

Źródła z Tybetu twierdzą, że Rinpocze stracił w więzieniu zdrowie. Osoba, która go odwiedzała, a potem wydostała się za granicę, powiedziała ICT, że w listopadzie 2002 roku Rinpocze był hospitalizowany: „Przywiązali go pasami do łóżka za nadgarstki i kostki, choć był za słaby, żeby się ruszać. Na oddziale nie było nikogo poza bardzo wrogo nastawionymi strażnikami. Odniosłam wrażenie, że nie wie, na co powinien być leczony i co się z nim dzieje. Bardzo cierpiał z powodu bólu brzucha. Bał się operacji i nie wierzył, że chcą mu tam pomóc. Traktowano go bardzo źle”.

Władze łączą wszystkie aresztowania i zamknięcie szkoły Gjaco z incydentem, do którego doszło 26 sierpnia 1999 roku, kiedy to tybetański stolarz Taszi Cering opuścił chińską flagę na placu przed Potalą i próbował wciągnąć na maszt zakazany w Tybecie narodowy sztandar ze śnieżnymi lwami. Potem usiłował zdetonować przywiązany do ciała ładunek, który nie wybuchł z powodu deszczu. Trzy dni wcześniej w Lhasie zakończyły się Igrzyska Mniejszości Narodowych, propagandowe świadectwo „narodowej jedności”, które zorganizowano w ramach przygotowań do uroczystych obchodów 50. rocznicy proklamowania Chińskiej Republiki Ludowej.

Taszi Cering został zatrzymany przez czterech lub pięciu funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa, którzy pobili go tak brutalnie, że połamali mu ręce i nogi. Świadkowie twierdzą, że policjanci tłukli głową zatrzymanego o karoserię wozu, a następnie wrzucili go do środka, gdyż nie mógł stać o własnych siłach(1). Dwa miesiące później postawiono mu zarzuty. Według oficjalnego raportu, jaki władze chińskie przedstawiły jednemu z europejskich rządów, Taszi Cering odebrał sobie życie w celi 10 lutego 2000 roku(2). Nie udało się zdobyć niezależnej relacji o okolicznościach jego śmierci. Wiadomo, że w więzieniu był maltretowany.

Wkrótce potem zatrzymano lub tymczasowo aresztowano wielu krewnych i znajomych Taszi Ceringa. Większość pracowników szkoły Gjaco, którzy cieszyli się doskonałą opinią brytyjskich i amerykańskich sponsorów, skazano na kary więzienia lub „reedukację przez pracę” (chiń. laojiao)(3).

Władze oskarżyły Bangri Rinpocze o „spiskowanie” z Taszi Ceringiem. Miał on „entuzjastycznie popierać plany Zha Xi (tyb. Taszi)” i „zapłacić mu 80 tys. yuanów” (9 880 USD) za ich zrealizowanie. Taszi Cering był robotnikiem budowlanym w Gjaco; ICT zdobyło potwierdzone informacje, że zapłacono mu za naprawę dachu i że odkładano środki na budowę drugiego sierocińca. Władze twierdziły również, że Bangri Rinpocze namawiał Taszi Ceringa do spotkania z przedstawicielami tybetańskiego rządu emigracyjnego w Indiach; Rinpocze oskarżeniom tym zaprzeczył. Sądzono go za zamkniętymi drzwiami.

Oskarżono go również o powiązania z zagranicznymi organizacjami „separatystycznymi”. W latach dziewięćdziesiątych Bangri Rinpocze był w Indiach i Stanach Zjednoczonych, gdzie zbierał fundusze na założenie szkoły, którą wspierały finansowo co najmniej trzy instytucje, w tym dwie brytyjskie organizacje charytatywne i dwie amerykańskie grupy sponsorów.

Sprawa Bangri Camtrula Rinpocze, wpływowego członka społeczności lokalnej, który zapewniał dom, opiekę i wykształcenie ponad 60 dzieciom, przypomina sytuację Tenzina Delka Rinpocze, duchowego przywódcy z Khamu, którego wyrok śmierci zamieniono w styczniu na karę dożywotniego więzienia(4). Ich losy wpisują się w realizowaną przez władze politykę twardej ręki, która polega na pokazowym, surowym karaniu wybranych osób, angażujących się w pracę na rzecz religii, kultury i języka tybetańskiego. Bangri Camtrul Rinpocze i Tenzin Delek Rinpocze unikali kwestii politycznych, nic nie wskazuje na to, by kiedykolwiek wypowiadali się na temat niepodległości Tybetu. Zachodnim rządom, które prowadzą z Chinami dialog na temat praw człowieka, nie udało się uzyskać żadnych informacji na temat obu skazanych(5).

Szkoła Gjaco – „ciepła atmosfera troski”

Bangri Camtrul Rinpocze pochodzi z Nangczen (chiń. Nangqian) w Tybetańskiej Prefekturze Autonomicznej Juszu prowincji Qinghai. X Panczenlama rozpoznał w nim inkarnację opata klasztoru Bangri w prefekturze Kongpo (chiń. Gongbu) w południowo-wschodnim TRA. Klasztor Bangri został zniszczony w czasach rewolucji kulturalnej (1966-76); Rinpocze wystąpił o zgodę na jego odbudowę. Dzięki pomocy mieszkańców regionu udało mu się wznieść salę zgromadzeń i salę modlitewną, ale władze lokalne nie zezwoliły na odbudowanie całej świątyni.

Wkrótce potem Bangri Rinpocze otworzył szkołę języka angielskiego na lhaskim Barkhorze. Miała ona pomagać młodym, bezrobotnym Tybetańczykom w znalezieniu pracy. Uczniów, których nie było stać na zapłacenie czesnego, zwalniano z opłat. W połowie lat dziewięćdziesiątych Bangri Rinpocze zszedł się z Nimą Czodron z lhaskiego okręgu Njemo (chiń. Nimu); wspólnie założyli szkołę i dom opieki Gjaco w pobliżu Norbulingki. Przed aresztowaniem planowali otworzenie drugiej szkoły i domu dla dzieci w Lhasie.

W Gjaco mieszkało i uczyło się około 60 dzieci w wieku od trzech do 15 lat; wiele z nich było sierotami, rodzice innych nie mogli zapewnić im opieki z powodu ubóstwa lub problemów społecznych. W szkole uczono tybetańskiego, chińskiego, angielskiego oraz malowania tradycyjnych thanek, śpiewu, tańca, matematyki i rysunku dzięki wsparciu społeczności lokalnej oraz datkom zagranicznych darczyńców, którzy organizowali programy sponsorowania dzieci. Zachodnie instytucje charytatywne zapewniły ICT, że ich zdaniem Bangri Rinpocze i Nima doskonale kierowali placówką.

„W domu panowała ciepła atmosfera troski – powiedział ICT jeden z zagranicznych darczyńców, który odwiedził Gjaco w 1998 roku. – Dzieci były szczęśliwe i uśmiechnięte. Nosiły czyste, nawet jeśli sfatygowane, ubrania i wydawały się zadowolone z lekcji. Uczyły się chińskiego, tybetańskiego, angielskiego, matematyki itd. Chyba naprawdę lubiły Rinpocze i Nimę (przybiegały do nich roześmiane, żeby się przytulić), a opiekunowie rzeczywiście starali się zapewnić im lepsze życie”. Szkoła zajmowała się również dziećmi chorymi i niepełnosprawnymi; jeden z wychowanków miał zdeformowaną klatkę piersiową, inny poważne problemy z nauką. „Oficjalnie było ich 60 – wspomina sponsor – ale codziennie przybywały nowe. Nie było tam dla nich miejsca i dlatego [Rinpocze i Nima] chcieli rozbudować placówkę”. Inny cudzoziemiec powiedział ICT, że sypialnie były tak zatłoczone, że na każdej pryczy spało po troje dzieci, a w klasach trudno się było przecisnąć między ławkami – „Mimo to byliśmy zaskoczeni doskonałymi wynikami dzieci w matematyce oraz ich umiejętnością pisania po angielsku i tybetańsku; ich entuzjazm radował oczy”.

Bangri Camtrul Rinpocze co najmniej raz odwiedził Indie w latach dziewięćdziesiątych, a miesiąc przed aresztowaniem pojechał do USA na zaproszenie jednego ze sponsorów. Podczas procesu oskarżono go o „przyjęcie dużych kwot z zagranicy”. Według sądu „korespondencja między Szkołą Jiacuo (Gjaco) a zagranicznymi kontaktami oraz pokwitowania otrzymanych pieniędzy, zagraniczne przelewy, rachunki bankowe, billingi telefoniczne, protokoły z przeszukania i reakcyjne publikacje świadczą jednoznacznie, że Szkoła Jiacuo utrzymywała bliskie stosunki z zagranicznymi organizacjami i przyjmowała od nich znaczne kwoty oraz że otrzymywała reakcyjne publikacje od zewnętrznych sił separatystycznych”.

Wieczorem 27 sierpnia, nazajutrz po proteście Taszi Ceringa na placu przed Potalą, Bangri Camtrul Rinpocze i Nima Czodron zostali wezwani na przesłuchanie na pobliski komisariat. Rinpocze pozwolono zadzwonić do domu i poprosić pracowników, żeby opiekowali się dziećmi i dobrze je karmili. Jego czterdziestoczteroletnia siostra, zatrudniona w sierocińcu mniszka Deczen Czozom była tak przerażona aresztowaniem brata, że spaliła część listów i dokumentów od sponsorów w obawie, że policja sfabrykuje dowody współpracy z zagranicznymi organizacjami „separatystycznymi”.

Deczen Czozom, znana też jako Ani [mniszka] Deczen, została skazana 16 września 2000 roku na trzy lata więzienia za „niszczenie dowodów”. Zwolniono ją 17 października 2002 roku.

Przed ogłoszeniem wyroku i przewiezieniem do Drapczi (oficjalnie „Więzienia Tybetańskiego Regionu Autonomicznego”) Bangri Camtrul Rinpocze i Nima Czodron byli osadzeni w lhaskim Areszcie Śledczym nr 7 Biura Bezpieczeństwa Publicznego. Lhaska Miejska Prokuratura Ludowa oskarżyła Rinpocze o to, że wraz z Nimą Czodron „entuzjastycznie popierał plany Zha Xi” i dał mu 80 tysięcy yuanów w formie „opłat technicznych”. Rinpocze odpierał zarzuty, oświadczając, że „nie planował z Zha Xim pójścia na plac i zamiany flagi” i że dał mu pieniądze na materiały budowlane.

Przed aresztowaniem Bangri Rinpocze i Nima Czodron odnawiali szkołę i znaleźli działkę, na której miał stanąć drugi budynek dla dzieci. Taszi Cering, znany przedsiębiorca budowlany z Lhoki (chiń. Shannan) w TRA, pomagał w budowie szkoły Gjaco. Wcześniej zdobył nagrodę społeczności lokalnej za budynki i meble dla szkoły położonej w pobliżu klasztoru Sera. Zagraniczni sponsorzy potwierdzili ICT, że w 1998 roku przekazali fundusze na naprawę dachu przez Taszi Ceringa. Inny sponsor wspomina, że w czerwcu 1999 roku odwiedził parcelę, na której miała stanąć nowa szkoła, i rozmawiał o wyburzeniu ceglanego muru, żeby powiększyć przyszły plac zabaw. „Ponieważ Taszi Cering prowadził wcześniej prace budowlane dla domu dziecka Gjaco – powiedział ICT – przekazanie mu pieniędzy przez Bangri Rinpocze było w oczach sponsorów oczywistą pozycją w budżecie i kolejnym, konkretnym etapem wznoszenia drugiego sierocińca. Zaliczki na prace budowlane są czymś zupełnie naturalnym na całym świecie”.

Bangri Camtrul Rinpocze bronił się w sądzie, mówiąc, że przyjmował dzieci do szkoły, ponieważ rodzice nie zapewniali im opieki. Wiele kończyło kradnąc lub żebrząc na ulicach. „Szkoła zwróciła się wtedy do władz miejskich po instrukcje – powiedział – i odwiedziło ją wielu przywódców. Uczyliśmy dzieci tybetańskiego, mandaryńskiego i angielskiego. Apelowaliśmy do nich o popieranie partii komunistycznej. (...) Na tej podstawie można stwierdzić, że nie prowadziłem szkoły w imię niepodległości Tybetu”.

Karę Nimy Czodron – która według współwięźniarki z Drapczi jest osobą doskonale wykształconą oraz znającą świetnie angielski, chiński i tybetański – zmniejszano dwukrotnie: o 18 miesięcy w 2003 i o 12 miesięcy w lutym 2004 roku. Po przewiezieniu do Drapczi była mniszka spędziła niemal rok w karcerze. Wyznaczono jej stosunkowo lekką pracę (dzianie), ale ma kłopoty ze wzrokiem i może cierpieć na poważniejsze dolegliwości. Według oficjalnych informacji, które władze chińskie przekazały Fundacji Dui Hua z San Francisco, kara Nimy Czodron kończy się 26 lipca 2007 roku.

Bangri Camtrul Rinpocze i Nima Czodron mają córkę, która w chwili ich aresztowania była jeszcze niemowlęciem. Opiekuje się nią krewny z Tybetu.

Partnerka Taszi Ceringa, Lhadron (chiń. La Zhen) z Lhasy, została skazana na dwa lata więzienia za „osłanianie kryminalistów i ukrywanie przestępstw” – prawdopodobnie dlatego, że nie powiadomiła policji przed jego protestem. Powinna była wyjść na wolność 25 sierpnia 2001 roku. Odwoływała się od wyroku, ponieważ jest matką trojga dzieci, którymi nie miał się kto zająć.

Czterdziestokilkuletni krewny Taszi Ceringa, Nima z Lhoki (chiń. Shannan) spędził w więzieniu półtora roku za „osłanianie kryminalistów i ukrywanie przestępstw”. Władze podejrzewały, iż wiedział, że Taszi Cering chce opuścić chińską flagę.

Trzydziestoośmioletnia znajoma Taszi Ceringa, Czodron (chiń. Qu Zhen) z Szigace została również oskarżona o „osłanianie kryminalistów i ukrywanie przestępstw”. Skazano ją na dwa lata więzienia, poczynając od 26 sierpnia 1999 roku. W śledztwie miała przyznać, że widziała, iż Taszi planuje protest na placu Potala.

Aresztowanie personelu i zamknięcie szkoły

Starsza siostra Bangri Rinpocze, Deczen Czezom, była mniszka z klasztoru Jangczenling w Nangczen, która opiekowała się dziećmi w Gjaco od 1996 roku, wspomina, że po aresztowaniu brata i Nimy wieczorem 26 sierpnia 1999 roku policja wystawiła posterunek przed bramą szkoły. Następnego dnia budynki przeszukała grupa funkcjonariuszy, konfiskując list, w którym X Panczenlama wskazywał inkarnację Bangri Rinpocze, oraz inne dokumenty i fotografie. Dwa dni później aresztowano Deczen Czezom.

„Dzieci próbowały im przeszkodzić – powiedziała ICT. – Chwytały mnie za nogi i błagały policjantów. Płakały, krzycząc »nie zabierajcie naszej mamy!«. Zamknęli mnie w celi i strasznie zbili. Myślałam, że umrę. Przesłuchiwali mnie, powtarzając, że jako członek rodziny muszę znać wszystkie tajemnice Rinpocze. Powiedziałam im, że brat nie był separatystą. Czasami bili elektrycznymi pałkami, traciłam wtedy przytomność. Tortury odebrały mi zdrowie. Mam kłopoty z żołądkiem i bóle kręgosłupa”.

Jedynymi pracownikami szkoły Gjaco, którzy odbywają jeszcze kary, są Bangri Camtrul Rinpocze i Nima Czodron. Gelek Nima, czterdziestokilkuletni mnich i malarz, który uczył dzieci rysunku, spędził w więzieniu trzy lata. Thupten Dhargjal, krajan Bangri Rinpocze z Khamu, otrzymał identyczny wyrok. Karma Jesze, czterdziestokilkuletnia mniszka z tego samego regionu Khamu i wychowawczyni w Gjaco, najprawdopodobniej odbyła karę trzech lat więzienia. Khadidzia, Tybetanka, która wcześniej mieszkała za granicą i uczyła w Gjaco angielskiego, spędziła za kratami półtora roku. Nie udało się ustalić wyroku Dały Dhondupa z Tolung Deczen (chiń. Duilongdeqing), który był jednym z głównych nauczycieli w Gjaco. Po uwięzieniu Taszi Ceringa i Bangri Rinpocze aresztowano tymczasowo co najmniej sześciu innych ich znajomych lub krewnych.

Dzieci z Gjaco

Po aresztowaniu pracowników służby bezpieczeństwa zamroziły konta bankowe i zamknęły budynek szkoły. Na ulicy znalazły się dokładnie wszystkie dzieci. Nie miały gdzie iść. Niektóre były przez pewien czas więzione i przesłuchiwane. Wiarygodne źródła z Lhasy twierdzą, że policja zakończyła przesłuchania dopiero po interwencji urzędników, którzy zaniepokoili się wpływem zastraszania na psychikę dzieci. Władze chińskie poinformowały rząd Stanów Zjednoczonych i zagraniczne organizacje charytatywne, że po zamknięciu szkoły dzieci znalazły się pod dobrą opieką. Z informacji napływających do ICT wynika jasno, że tak nie jest. Świadkowie, którym udało się opuścić Tybet, twierdzą, że w ostatnich latach widywali na ulicach Lhasy żebrzące dzieci z Gjaco.

„Po 26 sierpnia 1999 roku kolejno aresztowano nauczycieli i pracowników – wspomina przebywający obecnie w Indiach Rigzin Dordże, wychowanek Gjaco, który miał 11 lat w chwili likwidacji placówki. – 17 października 1999 roku w szkole pojawiła się policja i wojsko. Zabrali wszystkie dzieci pod pretekstem badań lekarskich. Mój przyjaciel Tenzin i ja trafiliśmy do biura w Nagczu. Powiedzieli, że zostaniemy przyjęci do szkoły. Dali nam jedzenie, ale nie zobaczyliśmy żadnej szkoły. Trzymali nas tam 15 dni bez żadnego zajęcia”. Chłopiec twierdzi, że nie opuszczał biura, licząc na skierowanie do szkoły. Po pewnym czasie wrócił do Lhasy, gdzie spotkał wielu kolegów z Gjaco: „Byli wynędzniali. Tamdin Łangjal i Rigzin Dhondup błąkali się po ulicach. Tamdin był cały w łachmanach. Bhutima łuskała i sprzedawała ziarna słonecznika. Czonzom, Norzom i Cesung zarabiali na życie sprzedając papier i plastik, które znaleźli na śmietnikach” (6).

Łangczen Czogjal, inny wychowanek Gjaco, który obecnie żyje na wygnaniu, miał w chwili zamknięcia szkoły dziesięć lat. Bangri Rinpocze przyjął go po śmierci obojga rodziców. „W Gjaco mogłem się uczyć i miałem dom pełen miłości – powiedział Gu Czu Sum. – Przybrana mama Ani Deczen Czodron opiekowała się dziećmi i traktowaliśmy ją jak naszą matkę. Kiedy przyszli policjanci i żołnierze, wywieziono mnie do krewnych, ale oni nie mieli pieniędzy na moje utrzymanie. Znów znalazłem się na ulicy i nie miałem gdzie iść. Żyłem tak bardzo długo, póki pewien dobry Tybetańczyk nie wysłał mnie do szkoły do Indii”.

„Przed opuszczeniem Tybetu widziałam na własne oczy wielu wychowanków z Gjaco na ulicach Lhasy – powiedziała ICT Deczen Czozom. – Biednych, pozbawionych szkoły i domu. Moja rodzina i nasz sierociniec zostały rozbite. Najbardziej boję się o brata. On nie był separatystą. Po prostu wierzył, że jako Tybetańczyk wypełnia swój obowiązek, dając dzieciom wykształcenie i dom”.

(1) Policjant z drogówki, który jako pierwszy podbiegł do protestującego, dostał nagrodę za „wkład w utrzymanie bezpieczeństwa publicznego” (TIN, 13 października 1999).
(2) Podczas procesu Bangri Rinpocze sąd oświadczył, że „Zha Xi (Taszi Cering) popełnił samobójstwo, żeby uniknąć kary”.
(3) Relację z tych wydarzeń siostry Bangri Rinpocze, Deczen Czozom – The Tragic Fate of Bangri Tsamtrul Rinpoche, Nyima Choedron and the Gyatso Orphange School – opublikowało stowarzyszenie byłych więźniów politycznych Gu Czu Sum z Dharamsali w 2005 roku. Kary reedukacji przez pracę wymierzają w trybie administracyjnym urzędnicy stosownego biura.
(4) Por. np. Human Rights Watch, Tenzin Delek – losy tybetańskiego mnicha, HFPC 2004, lub raport Komisji Kongresu USA ds. Chin, The Execution of Lobsang Dondrub and the Case Against Tenzin Delek.
(5) Podobieństwa te dostrzegają Tybetańczycy. „Wiem jednak o dwóch ważnych więźniach, którzy wciąż są za kratami – pisze tybetańska poetka Oser – o dwóch tulku, Khampach ze wschodu/ Dzigme Tenzin i Angang Taszi, albo Bangri, Tenzin Delek/imiona, pod którymi przyszli na świat, i imiona w Dharmie./Niczym powracające nagle zapomniane zaklęcie/ otwierają ściśle dotąd strzeżone wrota pamięci” („Tajemnice Tybetu”, HFPC 2005).
(6) Gu Czu Sum, 2005.