Drapczi: Najgorsze więzienie Tybetu
Glosariusz
AL-W: Armia Ludowo-Wyzwoleńcza
Areszt śledczy (chiń. kanshousuo): miejsce, w którym przetrzymuje się więźniów przed postawieniem im zarzutów
Barkhor: Trasa pielgrzymek i targowisko wokół lhaskiej świątyni Dżokhang
BBP: Biuro Bezpieczeństwa Publicznego (chiń. Gong An Ju): lokalne siły policyjne, do których należy zatrzymywanie i aresztowanie podejrzanych
Grupa Robocza (chiń. gongzuo dui; tyb. lae doen ru khag): specjalnie powoływane komórki partyjne, prowadzące dochodzenia lub reedukację w określonej instytucji lub miejscu
KPCh: Komunistyczna Partia Chin
Lhasa: Stolica Tybetu, położona w tybetańskiej prowincji U-Cang
LPZ: Ludowa Policja Zbrojna
MPPOP: Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych
MPPGSK: Międzynarodowy Pakt Praw Gospodarczych, Socjalnych i Kulturalnych
Okręg (tyb. dzong; chiń. xian): Jednostka administracyjna; odpowiednik gminy
PDPC: Powszechna Deklaracja Praw Człowieka
Prefektura: Jednostka administracyjna między prowincją a okręgiem; odpowiednik powiatu
Rukhag: Oddział w więzieniu
Separatysta: Termin, którym władze chińskie określają osoby, opowiadające się za niepodległością Tybetu lub popierające Dalajlamę
TCPCD: Tybetańskie Centrum Praw Człowieka i Demokracji z Dharamsali
TPA: Tybetańska Prefektura Autonomiczna; dziesięć chińskiech okręgów administracyjnych, obejmujących ziemie tybetańskie poza granicami TRA w północnym i wschodnim Tybecie (tybetańskie prowincje Kham i Amdo)
TRA: Tybetański Region Autonomiczny, utworzony przez Chiny w 1965 roku, obejmujący Tybet środkowy i zachodni (dla Chińczyków „Tybetem” są tylko te ziemie)
Wprowadzenie
W 1998 roku przypadała pięćdziesiąta rocznica uchwalenia Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka. Jak na ironię, w tym właśnie roku chińska straż więzienna i funkcjonariusze Biura Bezpieczeństwa Publicznego podeptali wszelkie normy międzynarodowe, brutalnie atakując tybetańskich więźniów. 1 i 4 maja 1998 otworzono ogień do bezbronnych ludzi, a następnie bito ich, torturowano, wtrącano do karcerów i karano podnoszeniem wyroków za to tylko, że odważyli się mówić o wolności. Te wypadki kosztowały życie co najmniej ośmiorga skazanych.
Więzienie Drapczi jest – obok Lhaskiego (nazywanego wcześniej Outridu) i Poło Tramo w okręgu Tramo (chiń. Pomi) prefektury Njingtri (chiń. Linzhi) – jednym z trzech „oficjalnych” więzień Tybetu. Prawdziwa liczba więzień i aresztów śledczych w Tybecie jest jednak znacznie wyższa. Okryte ponurą sławą Drapczi ma siedem głównych oddziałów: pięć dla więźniów kryminalnych (pierwszy, drugi, czwarty, szósty), jeden (trzeci) – dla więźniarek kryminalnych i politycznych, i jeden (piąty) – dla więźniów politycznych. Oddziały trzeci i piąty mają po dwa „pododdziały”. Wszystkie oddziały mieszczą się w ośmiu blokach mieszkalnych. Więźniowie, którzy odbywają wyroki dożywocia lub są skazani na karę śmierci w zawieszeniu, zajmują oddział pierwszy.
To właśnie w Drapczi odsiadują swoje wyroki – i giną – tybetańscy patrioci. Chiny utrzymują, że w Tybecie jest obecnie 115 więźniów politycznych, z danych TCPCD wynika jednak, że w czerwcu 2001 w różnych więzieniach, aresztach śledczych i obozach pracy osadzonych było co najmniej 252 tybetańskich więźniów politycznych. 129 – w tym 26 kobiet – odbywa wyroki w Drapczi.
Od 1987 roku w Drapczi zginęło 27 więźniów politycznych, a 47 ukarano podniesieniem wyroków. Więźniowie są rutynowo torturowani, by wydobyć z nich informacje i „oduczyć” ich działalności politycznej. Do niektórych zgonów doszło podczas tortur; inni umierali powoli na skutek odniesionych obrażeń – często wkrótce po upuszczeniu murów więzienia.
W raporcie tym przedstawimy warunki, w jakich przebywają więźniowie polityczni w chińskich więzieniach Tybetu. Ponieważ są one skrajnie nieludzkie – wierzymy, iż będzie on także apelem do ONZ oraz różnych organizacji międzynarodowych, które mogą wywierać presję na rząd ChRL i domagać się zwolnienia więźniów politycznych lub choćby poprawienia ich losu. Dedykujmy go tym wszystkim dzielnym Tybetańczykom, którzy odważyli się stawić czoło chińskiej machinie opresji, i pamięci ofiar protestu z maja 1998 roku.
W Drapczi
Historia więzienia Drapczi
Drapczi leży na północno-wschodnich przedmieściach Lhasy i jest największym więzieniem Tybetu. Przebywają tu osoby skazane wyrokiem sądowym po przejściu drogi, która, teoretycznie, obejmuje dochodzenie, areszt, śledztwo prokuratorskie i proces sądowy. Jego nazwa pochodzi od klasztoru Drapczi, położonego o rzut kamieniem od głównej bramy kompleksu. Dla Tybetańczyków – jako miejsce kaźni niezliczonych więźniów – jest synonimem tortur i gwałtu.
Choć władze chińskie utrzymują, że w Drapczi osadzeni są tylko więźniowie, odbywający kary wyższe niż pięć lat więzienia, nie ulega wątpliwości, że wielu ma wyroki niższe. Do Drapczi trafiają także wszyscy duchowni i wszystkie kobiety – niezależnie od wysokości wyroku – skazani przez sąd za przestępstwo polityczne. Według chińskich statystyk, pod koniec lat dziewięćdziesiątych Tybetańczycy stanowili 75 procent więźniów Drapczi.
Kompleks Drapczi był pierwotnie garnizonem, który na więzienie – głównie dla mnichów, lamów, urzędników państwowych i żołnierzy armii tybetańskiej – przerobiono po upadku powstania w 1959 roku. W 1961 roku Drapczi przypominało wielkie koszary, w których – jak wspomina Palden Gjaco, jeden z pierwszych osadzonych – „na każdym skrawku ziemi, bark w bark” tłoczyło się ponad sześć tysięcy osób. W 1962 roku Chińczycy, obawiając się buntu, prewencyjnie wywieźli większość więźniów do innych placówek (najczęściej w rodzinne strony). Wojna z Indiami wisiała na włosku i Chiny uznały, że muszą rozproszyć „setki tysięcy” tybetańskich więźniów, którzy mogli stanowić zagrożenie dla „bezpieczeństwa wewnętrznego”.
W 1964 roku przebudowane Drapczi było już, jak wspomina Palden Gjaco, więzieniem „nowoczesnym” i „wzorcowym” – „placówką numer 1”. Doprowadzono nawet elektryczność. W tym okresie dzieliło się na pięć rukhagów, czyli oddziałów. Tybetańscy dygnitarze i najwyżsi rangą lamowie – w tym Lobsang Taszi, ostatni premier Tybetu, i Lhalu, były głównodowodzący armii Tybetu – osadzeni byli w rukhagu 5. W latach sześćdziesiątych rutynowo „tasowano” więźniów, żeby nie stali się zwartą grupą. Skazanych regularnie przenoszono z więzienia do więzienia, z rukhagu na rukhag, z celi do celi, by nie spędzali z sobą zbyt wiele czasu. Natychmiast rozdzielano tych, którzy zdążyli się zaprzyjaźnić, i karano za wyświadczenie najbłahszej uprzejmości współwięźniowi. Za nawiązanie przyjaźni z osobą o odmiennym pochodzeniu „klasowym” – określanym przez władze na podstawie statusu społecznego i przeszłości politycznej – można było trafić na „wiec walki”.
W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych w Drapczi przetrzymywano jednak niezbyt wielu więźniów politycznych, których z reguły kierowano do obozów „reformy przez pracę” (chiń. laogai), czyli do karnej pracy przymusowej, przynoszącej władzom wysokie dochody i skutecznie odbierającej ochotę do jakiejkolwiek działalności politycznej. Przy okazji poddawano ich „reedukacji ideologicznej” – komunistycznemu praniu mózgów. W latach osiemdziesiątych Chińczycy ogłosili politykę „liberalizacji” i „otwartych drzwi”. Niedobitki więźniów politycznych – którym udało się uniknąć losu tysięcy zagłodzonych, straconych i doprowadzonych do samobójstwa – odzyskały wolność.
W 1983 roku, po ogłoszeniu przez rząd kampanii „mocnego uderzenia”, aresztowano i skazano na wieloletnie wyroki setki mieszkańców Lhasy. Choć teoretycznie były to sprawy „kryminalne”, za kraty trafili wówczas m.in. Lobsang Łangczuk i Tanak Dzigme Sangpo. Według Paldena Gjaco, w tym okresie w Drapczi przebywało zaledwie siedmiu więźniów politycznych. Sytuacja zmieniła się dramatycznie po fali niepodległościowych demonstracji, które przetoczyły się przez Lhasę w 1987 i 1988 roku. W 1988 roku tybetański policjant szacował liczbę więźniów Drapczi na ponad 700; według chińskich danych w 1987 roku było ich najwięcej, bo aż 968. 10 marca 1997 więźniowie z Drapczi przekazali za mury list. Twierdzili, że Chińczycy przetrzymują tu 523 tybetańskich więźniów politycznych w wieku od 15 do 70 lat.
Więźniowie polityczni po roku 1987
Demonstracja z 1987 roku nadała nowy impet tybetańskiemu ruchowi niepodległościowemu, inicjując falę masowych protestów, które przyniosły setki aresztowań i doprowadziły do ogłoszenia stanu wojennego 7 marca 1989.
29 września 1987 dwudziestu jeden mnichów z klasztoru Drepung poprowadziło ulicami Lhasy pokojową demonstrację niepodległościową. Do następnych wielkich manifestacji doszło 1 października 1987 i 5 marca 1988. Demonstracja z 5 marca 1989 zakończyła się wprowadzeniem stanu wojennego, który trwał niemal rok.
W tym okresie do rozmaitych protestów dochodziło w wielu regionach Tybetu. Demonstranci, którzy wznosili niepodległościowe hasła, byli aresztowani za zbrodnię „kontrrewolucji”. Bez żadnych procesów wysyłano ich do różnych więzień i obozów pracy, gdzie byli brutalnie bici i torturowani. Ci, których zatrzymywano w Lhasie, trafiali z reguły do Drapczi, uchodzącego wtedy za jedno z największych więzień Tybetu.
Wśród aresztowanych za udział w demonstracjach z 6 i 12 marca 1989 znaleźli się Julo Dała Cering, Thupten Cering, Sonam Łangdu i Lobsang Tenzin – pierwsi więźniowie polityczni stanu wojennego. 17 października 1989 bramy Drapczi zamknęły się za dwiema pierwszymi więźniarkami politycznymi: Rinzin Czoenji i Czungdak. Na początku 1990 roku dołączyły do nich 23 kolejne kobiety. Władze Drapczi przeznaczyły cały rukhag 3 dla więźniarek, a rukhag 5 – dla około setki więźniów politycznych. W ten sposób odizolowano więźniów politycznych od innych skazanych, by nie „zarażali” ich „wywrotowymi” poglądami i ideami. Strategia ta nie zdała się na nic: więźniowie kryminalni nie tylko wspierali politycznych i dołączali do ich demonstracji, ale i organizowali własne protesty.
Od 1990 do stycznia 1996 liczba więźniów politycznych w Drapczi systematycznie rosła. W 1995 roku odbywały tu kary co najmniej 162 więźniarki. W 1995 i 1996 roku władze zbudowały dwa nowe bloki mieszkalne dla, odpowiednio, więźniów i więźniarek politycznych. Po oddaniu bloku żeńskiego do Drapczi przeniesiono sześćdziesiąt mniszek z [aresztu] Guca. Nowi skazani trafiali na nowe oddziały, by odciąć ich od „starych”, których uważano już za „niereformowalnych”.
W 1996 roku więźniarki „starego” i „nowego” rukhagu 3 zamieniono miejscami: nowo przybyłe zajęły stary budynek. Choć w 1998 roku wprowadzono nową nomenklaturę – „stare” więźniarki: rukhag 6; „nowe”: rukhag 7 – wszyscy nadal używają nazw „stary rukhag 3” i „nowy rukhag 3”. Przemianowano też oddziały męskie, na rukhag 8 i 9, niemniej tu także częściej stosuje się nazwy „stara piątka” i „nowa piątka”. Oficjalnej numeracji używa się tylko podczas formalnych okazji, na przykład „rywalizacji” – między więźniami samego Drapczi lub innych zakładów penitencjarnych – w obowiązkowych musztrach i ćwiczeniach. Wydaje się, że niedawno, w związku ze spadkiem liczby więźniarek, wszystkie kobiety przeniesiono do nowego budynku, czyli rukhagu 6.
Droga do bloków mieszkalnych prowadzi przez bramę główną i trzy bramy wewnętrzne. Drugiej bramy – z tablicami z czerwonymi chińskimi znakami i wymalowaną na ziemi linią, której nie wolno przekraczać – strzegą dwadzieścia cztery godziny na dobę uzbrojeni strażnicy. Na czterech wieżach strażniczych, po jednej z każdej strony, czuwają mundurowi funkcjonariusze Ludowej Policji Zbrojnej.
W czerwcu 2001 w więzieniu Drapczi odbywało kary 26 więźniarek i 103 więźniów politycznych.
Utrzymywanie kontroli
Funkcjonariusze z Drapczi utrzymują kontrolę nad więźniami przy pomocy tortur i nieludzkiego traktowania. Za kierowanie więzieniem odpowiadają komendant i oficer polityczny z AL-W, którym podlegają wszyscy urzędnicy i funkcjonariusze z poszczególnych oddziałów. Najważniejsze decyzje, dotyczące „reformy”, „reedukacji” i nadzoru, podejmuje komendant.
Regulamin służy utrzymywaniu dyscypliny; wszyscy więźniowie muszą ściśle przestrzegać przepisów wewnętrznych. W każdej dziesięcioosobowej celi mianuje się dwóch „starszych” więźniów, odpowiedzialnych za dyscyplinę i porządek. Wzorowe oddziały są nagradzane; za złamanie regulaminu karze się groźbami, punktami karnymi, wpisem do akt lub podniesieniem wyroku.
W 1990 roku zbudowano jedenaście karcerów dla „niezdyscyplinowanych”. Izolatki są małe, ciemne i bardzo wąskie – na tyle duże, by można się było w nich położyć. W tych celach nie ma pościeli, okna ani światła elektrycznego; ukarani karcerem dostają mniejsze racje żywnościowe.
W Drapczi wymierza się wyrafinowane kary. Więźniowie godzinami stoją bez ruchu w promieniach słońca albo są zmuszani do biegania – bez przerw, wody i jedzenia. W ramach reformy ideologicznej wszyscy skazani muszą studiować doktrynę komunistyczną. Każdy sprzeciw kończy się biciem i torturami. W Drapczi codziennie odbywają się wiece edukacji ideologicznej, podczas których więźniowie muszą wyznawać swoje „zbrodnie” i sławić ideologię komunizmu. Na okresowych konferencjach „Tybetańskiego Regionu Autonomicznego” dyrektorzy Departamentu Nadzoru, Najwyższej Prokuratury Ludowej, Najwyższego Sądu Ludowego, Biura Bezpieczeństwa Publicznego i Departamentu TRA przedstawiają półroczne lub roczne sprawozdania, dotyczące zachowania skazanych, dyscypliny i punktacji (w skali stupunktowej). Skazanych, którzy dopuścili się „ciężkich przewinień”, karze się naganą, wciągnięciem na czarną listę lub podniesieniem wyroku.
Reformowanie więźniów
Więźniowie poddawani są – pod nadzorem uzbrojonych strażników – „reedukacji przez pracę” i „reformie przez pracę”. Przechodzi je każdy więzień.
„Reedukacja przez pracę” jest lekarstwem na poglądy, które kłócą się z ideologią i polityką komunistycznych władz ChRL, i ma zmusić Tybetańczyków do uznania chińskich rządów w Tybecie. W marcu 1996 Chińska Republika Ludowa przyjęła Ustawę o karach administracyjnych, która utrzymuje system laojiao, czyli „reedukacji przez pracę”. Choć teoretycznie zarezerwowano ją dla pospolitych przestępców, powszechnie karze się w ten sposób dysydentów. Wyroki wydają komitety ds. reedukacji przez pracę, w których zasiadają funkcjonariusze BBP. Podejrzani, pozbawieni prawa do zabierania głosu i obrony, mogą zostać w tym trybie skazani na trzy lata. Jeżeli nie poddadzą się „reformie”, kara może zostać przedłużona o rok.
W ramach politycznej indoktrynacji więźniów zmusza się do studiowania dokumentów i gazet oraz recytowania komunistycznych dogmatów. Niepokorni są bici i torturowani. Władze stosują stupunktowy system oceniania skazanych; obowiązkowe minimum „reformowalności” wynosi 55 punktów. Chińska „reforma przez pracę”, laogai, polega na „reedukowaniu” więźniów przy pomocy ciężkiej pracy przymusowej. 9 grudnia 1994 Ogólnochińskie Zgromadzenie Przedstawicieli Ludowych przyjęło ustawę, w której słowo „laogai” formalnie zastąpiono terminem „więzienie”. Głównym celem laogai nie jest proste karanie, lecz „reformowanie i zmienianie na lepsze”. Skazany musi „wyznać” zbrodniczą przeszłość i obiecać poddać się „reformie” na modłę komunistyczną.
Wedle zasady stu punktów, każdy zdolny do wysiłku więzień musi pracować. 45 punktów zarezerwowano właśnie dla „reformy przez pracę”. Większość dochodów chińskich więzień pochodzi z przymusowej pracy więźniów.
W ramach „reformy przez pracę” więźniowie z Drapczi uprawiają ziemię, pracują w ogrodach i warsztatach, zajmują murarką, tkaniem dywanów, przędzeniem wełny, nawożeniem pól itd. Ci, którzy nie wypełniają norm lub nie mieszczą w wyznaczonym czasie, karani są odliczaniem roboczogodzin – i bici bądź zmuszani do pracy po godzinach, nawet do późnej nocy.
Od stycznia 1990 więźniowie polityczni hodują warzywa na polu o powierzchni 150 mu (10 hektarów) w pobliżu cmentarza Sera i zbierają owoce z ponad trzech tysięcy jabłoni i brzoskwiń. W październiku 1990 rozpoczęto budowę ponad pięćdziesięciu szklarni (najmniejsza ma powierzchnię około 1,5 mu). Każdą szklarnię obsługuje dwóch więźniów; władze wyznaczyły normę dochodu w wysokości 15 tys. z dużej i 10 tys. yuanów z mniejszej szklarni. Aby osiągnąć zakładane profity, więźniów zmusza się do pracy po godzinach w gorących, dusznych plastikowych namiotach. Ich niewolnicza praca przynosi władzom coraz większe zyski.
W styczniu 1995 roku prace ogrodnicze zaczęto zastępować intensywnymi ćwiczeniami i musztrami, które okazały się wyrafinowanymi torturami.
Kobiety pracują równie ciężko – i równie długo – jak mężczyźni. W czasie letnich upałów wiele mdleje w szklarniach. Większość więźniarek politycznych przędzie wełnę. Często pracują nocami, by wypełnić wyśrubowaną normę.
Opieka zdrowotna i racje żywnościowe
Mała izba chorych więzienia Drapczi jest źle wyposażona. Funkcjonariusze i lekarze odmawiają opieki chorym więźniom – zwłaszcza politycznym – nieodmiennie oskarżając ich o symulowanie. Rzadkie przypadki leczenia ciężko chorych przynoszą tylko krótkotrwałą poprawę.
Pacjentów przewozi się do pobliskiego Szpitala LPZ lub warunkowo zwalnia dopiero wtedy, gdy są w komie, stanie agonalnym lub tak ciężkim, że władzom nie opłaca się pokrywać kosztów leczenia. Z reguły sytuacja jest już tak poważna, że nie ma szans na poprawę. Niektórzy byli więźniowie wymagają długotrwałego leczenia, na które nie stać ich rodzin. Większość zgonów w Drapczi jest skutkiem brutalnych tortur i braku odpowiedniej opieki medycznej.
Racje żywnościowe w Drapczi nie spełniają nawet minimalnych norm chińskiego rządu. Krewni, którym uda się uzyskać odpowiednie zezwolenie, mogą raz w miesiącu odwiedzać skazanych i przynosić im jedzenie. Zdarza się jednak, że strażnicy pod byle pozorem odmawiają prawa do odwiedzin lub „redukują” wielkość paczki.
Skazani z Drapczi dostają na śniadanie czarną herbatę i tingmo (małą, gotowaną na parze bułkę), podsmażane warzywa z tingmo lub ryżem na obiad i wodnistą zupę warzywną z tingmo na kolację. Produkty te mają niewielką wartość odżywczą. Wielu więźniów jest niedożywionych – gdy zaczynają chorować, słabną i nie mają szans na powrót do zdrowia.
Protest w maju 1998
Do największych i najbrutalniej stłumionych protestów doszło w Drapczi w pierwszych dniach maja 1998 roku. Choć władze chińskie początkowo zaprzeczały, informując Specjalnego Sprawozdawcę ONZ (luty 1999), że „nie doszło do żadnego incydentu tego rodzaju”, nie ulega wątpliwości, że w proteście uczestniczyli niemal wszyscy więźniowie. Co najmniej ośmioro zapłaciło zań życiem; wielu innych odniosło rany, trafiło do karcerów i zostało ukaranych podniesieniem wyroków.
Chiny zmieniły oficjalne stanowisko 8 maja 2000 na forum oenzetowskiego Komitetu przeciwko Torturom w Genewie. „Na początku maja 1998 – informowała delegacja chińska – gdy w zakładzie karnym odbywała się ceremonia wciągnięcia flagi narodowej, będąca elementem więziennego programu edukacji patriotycznej, garstka kryminalistów posunęła się do jawnego wznoszenia separatystycznych sloganów, znieważania, napastowania i atakowania funkcjonariuszy straży więziennej oraz rozbijania i niszczenia mienia, poważnie zakłócając normalny porządek w więzieniu. Zgodnie z przepisami Ustawy o więzieniach, funkcjonariusze policji więziennej zastosowali odpowiednie środki, by uspokoić sytuację. Podczas przywracania kontroli nie doszło do żadnego zgonu, spowodowanego biciem. Ponieważ niektórzy przestępcy naruszyli przepisy administracji zakładu karnego i podżegali innych do dzielenia państwa, zostali, zgodnie z prawem, ukarani dodatkowymi karami”.
Tybetańczycy, biorący udział w „więziennym programie edukacji patriotycznej”, zapamiętali to inaczej. Na 1 maja 1998 władze zaplanowały obchody Międzynarodowego Święta Pracy, obejmujące ceremonię wciągania flagi i „uroczystą” musztrę. O 10 rano na plac apelowy spędzono wszystkich więźniów kryminalnych oraz 60 więźniarek politycznych z nowego rukhagu 3 i 60 więźniów politycznych z nowego rukhagu 5. Więźniowie „starej trójki” i „starej piątki”, znani z wzniecania politycznych protestów w więzieniu, zostali na swoich oddziałach. Zebranych więźniów otoczyli uzbrojeni strażnicy; więźniarek politycznych pilnował specjalny oddział LPZ. Na placu były też kamery, dziennikarze, dyrektor chińskiego systemu penitencjarnego i komendant Drapczi.
Maszerującym na plac więźniom kazano skandować zwyczajowe slogany o „reformie”. Kiedy rozstawiono ich wokół masztu, odśpiewali pieśń „Socjalizm jest dobry”, a następnie, przy dźwiękach hymnu państwowego, zaczęto wciągać flagę. W tym momencie wystąpili dwaj więźniowie kryminalni, Karma Dała i Karma Sonam, wznosząc niepodległościowe okrzyki, rozrzucając ulotki i protestując przeciwko obecności chińskiej flagi na tybetańskiej ziemi. Natychmiast dołączyli do nich inni więźniowie. Przez chwilę panował chaos, ale straż natychmiast przywróciła porządek. Funkcjonariusze specjalnego oddziału LPZ rzucili się na mniszki, zatykając im usta. Inni bili protestujących i strzelali w powietrze.
Karma Dała, Karma Sonam i kilku innych zostali brutalnie pobici i zawleczeni do karcerów. Reszta wróciła do cel. O ile wcześniej skutych więźniów zostawiano na dziedzińcu, tym razem wieczorem pojawili się robotnicy, którzy przerabiali łazienki, sklepiki i pokoje przesłuchań na dodatkowe karcery. Lobsang Lungtok, dwudziestosześcioletni mnich z Gandenu, i Phuncok Łangczung, student z regionu Lhoka, zostali przewiezieni do cieszącego się ponurą sławą więzienia Poło Tramo we wschodnim Tybecie.
Więźniarki starego rukhagu 3 widziały demonstrację z okien swoich cel. Schowały się, gdy padły pierwsze strzały, obawiając się zdjęć z kamer przemysłowych i dodatkowych kar. Protestujące więźniarki z nowego rukhagu 3 zapędzono na dziedziniec bloku mieszkalnego i tu bito elektrycznymi pałkami, plastikowymi rurami wypełnionymi piaskiem, sprzączkami pasów i kolbami. Szesnaście uznano za „prowodyrki” i zamknięto w karcerach. Trzynaście spędziło w nich siedem miesięcy; trzy wypuszczono z izolatek po trzech miesiącach – tuż przed ukaraniem ich podniesieniem wyroków.
Bicie na dziedzińcu trwało trzy godziny. Słynąca z brutalności oddziałowa Pema Bhuti krzyczała, że więźniarki mają energię do protestowania, bo władze dają im za dużo jedzenia i zbyt dobrą odzież. Tym, które wróciły do cel, odebrano materace i kazano spać na betonowej podłodze. Wieczorem kobiety z nowego rukhagu 3, protestując przeciwko biciu i zamykaniu w karcerach, ogłosiły strajk głodowy, który miał trwać sześć dni.
Trzy dni później władze postanowiły powtórzyć uroczystość, tym razem z okazji Międzynarodowego Dnia Młodzieży. Na placu znów były kamery oraz szef więziennictwa TRA i najwyższe szarże lokalnego BBP. W wiecu mieli uczestniczyć wszyscy więźniowie kryminalni, ale udało się doprowadzić ledwie dwadzieścia więźniarek politycznych, gdyż reszta była zbyt osłabiona głodówką.
O 10 rano więźniów rozstawiono wokół masztu. Na wszelki wypadek wzmocniono straże i siły LPZ. I znów w chwili wciągnięcia flagi padły niepodległościowe hasła. Tym razem pierwszy był Lobsang Gelek, mnich z klasztoru Khangmar. LPZ jest szkolona w zadawaniu bólu; z relacji byłych więźniów wynika, że jej funkcjonariusze biją inaczej – i okrutniej – niż straż więzienna. Gdy zaczęła się demonstracja, funkcjonariusze LPZ oddali strzały ostrzegawcze i ruszyli na więźniów z elektrycznymi pałkami, stalowymi prętami i drewnianymi pałkami policyjnymi.
Wizytujący więzienie dygnitarze, którzy nagle znaleźli się na linii ognia, rzucili się do panicznej ucieczki. Więźniarki, które były zbyt słabe, by protestować, natychmiast zawrócono do cel i zamknięto w bloku mieszkalnym. Sześciu najaktywniejszych więźniów wtrącono do karcerów; pozostali wrócili do cel, gdzie byli indywidualnie przesłuchiwani. Ngałang Tensun, torturowany przez Paldziora, którego okrucieństwo jest w Drapczi przysłowiowe, przyznał się do udziału w proteście, ale powiedział, że przy następnej okazji zrobi to jeszcze raz. Pobito go i zamknięto w karcerze. Część więźniów, którzy trafili do izolatek 1 maja – m.in. Norbu Phuncoka, Migmara i Kapasanga – przewieziono później do aresztu śledczego BBP TRA i aresztu lhaskiego. „Przetasowano” cały rukhag, by rozdzielić przyjaciół.
Więźniarki starego rukhagu 3 oglądały ceremonię z okien cel. Kiedy padły pierwsze okrzyki, spontanicznie dołączyły do protestu, skandując hasła niepodległościowe i rozbijając szyby. Nikt nie planował demonstracji i przez pół godziny panował zupełny chaos. Straż mogła „zająć” się więźniarkami dopiero po opanowaniu sytuacji na dziedzińcu. Przez następne trzy i pół godziny każdą z nich biło w celach lub na dziedzińcu kilku strażników i funkcjonariuszy LPZ.
Pierwsze skrzypce grała jak zwykle Pema Bhuti, która znów protestowała przeciwko przekarmianiu skazanych. Najpierw osobiście pobiła każdą więźniarkę, a potem wybierała sobie te, do których żywiła szczególną niechęć. Ngałang Sangdrol i Lobsang Czoekji oskarżono o wzniecenie buntu. Ngałang Sangdrol bito, póki, zalana krwią z ran na głowie, nie straciła przytomności. Kiedy Phuncok Pema próbowała osłonić ją własnym ciałem, i ją skatowano do nieprzytomności. Więźniarki zamknięto w celach, nie udzielając im żadnej pomocy medycznej. Ngałang Czoezom (imię świeckie Pasang Lhamo) i Ngałang Tenzin (imię świeckie Lhadrol) trafiły do karcerów, a Lobsang Czoekji została przeniesiona do aresztu śledczego Guca, gdzie spędziła dwa miesiące w izolatce.
Więźniowie ze starego rukhagu 5, którzy również nie brali udziału w obu ceremoniach, nie widzieli, jak kobiety z „trójki”, placu apelowego. Kiedy jednak usłyszeli, że na „nowej piątce” dzieje się coś złego, zaczęli własny protest. Grupa skazanych z Ngałangiem Sungrabem i Ngałangiem Dordże na czele wyważyła drzwi rukhagu. Zaalarmowani strażnicy wbiegli na oddział i zaczęli strzelać w powietrze. Chińczyk Zhu Xiofeng mierzył jednak w tłum i ciężko zranił w brzuch Ngałanga Sungraba. Współwięzień, pielęgniarz, bezskutecznie próbował zatamować krwotok. Dziamjang, mnich z Gadenu, został postrzelony w głowę. Tanak Dzigme Sangpo próbował uspakajać więźniów i prosił ich o powrót do cel. Funkcjonariusze LPZ otoczyli skazanych, mierząc w nich z karabinów. Potem zaczęła się szarpanina, w trakcie której przewrócono Tanaka Dzigme. Dała, mnich z Gandenu, chwycił garść piasku i cisnął nim w twarz strażnika. Został odciągnięty na bok i skatowany stalowymi prętami. Podobny los spotkał innego mnicha Gadenu, Ceringa Phuncoka i Ngałanga Dordże, których uznano za „prowodyrów”. Później przewieziono ich (z Ngałangiem Sungrabem, który nie mógł już mówić) do szpitala.
Kiedy skończyło się bicie, około osiemnastej zaczęły się indywidualne przesłuchania, które trwały ponad 24 godziny. Pobito wszystkich więźniów, co do jednego. Wielu odniosło ciężkie obrażenia. Tenzina Dhrodula wleczono twarzą po ziemi, zmieniając ją w krwawą miazgę. Thupten Kalsang, któremu do końca wyroku zostało tylko siedem dni, był przesłuchiwany i bity dwukrotnie. Podobny los spotkał Ceringa Nimę. Wszyscy przeszli ciężkie załamanie nerwowe, którego skutki dają o sobie znać do dzisiaj. Wieczorem 4 maja zmaltretowany Lobsang Czoephel, mnich z Khangmar, odebrał sobie życie, wieszając się na kracie okna w ubikacji. Więźniowie, którzy znaleźli zwłoki, zaczęli krzyczeć. Phuncok Samdup, Lobsang Dała, Buczung i Gjalcen Czoephel podnieśli ciało, powtarzając: „Zabili jednego z naszych”. Inni więźniowie wybiegli z cel, dołączając do pochodu. Strażnicy kazali odnieść zwłoki na izbę chorych, ale więźniowie ruszyli na dziedziniec, krzycząc: „Zabili jednego z naszych”.
Funkcjonariusze LPZ zamknęli Buczunga i Gjalcena Czoephela w izolatkach. W tym samym czasie grupa strażników weszła na blok, uciszając więźniów. „Kto, kto zabił jednego z waszych?”, pytali. Rozwścieczony Sonam, mnich z Lhoki, chwycił lufę karabinu, przystawił ją sobie do piersi i kazał strażnikowi pociągnąć za spust. Funkcjonariusze zapędzili w końcu więźniów do jednej celi, a następnie wyprowadzali ich pojedynczo, krępowali sznurem i bili pałkami elektrycznymi, żelaznymi prętami – wszystkim, co mieli pod ręką. Pięciu więźniów odniosło poważne rany głowy. Nie mogli chodzić o własnych siłach, mieli wstrząsy mózgu i luki w pamięci. Lobsang Cunden i Ringzin byli w tak ciężkim stanie, że trzeba ich było przewieźć do szpitala. Obrażenia opóźniły zwolnienie Lobsanga, którego wyrok właśnie się kończył.
Na 4 maja 1998 władze chińskie zaplanowały nie tylko ceremonię wciągania flagi, ale i przyjęcie w Drapczi misji praw człowieka Unii Europejskiej – ambasadorów Wielkiej Brytanii, Austrii i Luksemburga. Delegaci przybyli do Drapczi między jedenastą a dwunastą i, jak napisali później w swoim raporcie, nie zauważyli żadnych oznak niepokojów, choć dziwili się, że kazano im wysłuchać długiej pogadanki pod bramą. W samym więzieniu nie widzieli nic szczególnego ani podejrzanego.
4 maja 1998 był czwartym dniem strajku głodowego na nowym rukhagu 3; więźniarki były wycieńczone, półprzytomne, niektóre wymiotowały krwią. Następnego dnia większość nie mogła chodzić o własnych siłach ani, jak im kazano, posprzątać oddziałowego dziedzińca. 6 maja odwiedził je dyrektor więzień TRA (tyb. lobsotru; chiń. laogaizhu) w towarzystwie oficerów BBP. Pytał o przyczynę strajku i tłumaczył, że skazane szkodzą nim wyłącznie sobie. Sprawiał wrażenie autentycznie zainteresowanego i wypytywał o szczegóły. Kobiety powiedziały mu, że rozpoczęły strajk, gdyż mówiono im, że za dużo jedzą, choć dostawały nędzne racje. Dygnitarze zdołali zakończyć strajk, udając troskę i wlewając najsłabszym wodę do ust. Więźniarki dostały lekki klei ryżowy, a najbardziej wycieńczone – kroplówki.
Indywidualne przesłuchania trwały do 3 czerwca 1998. Przesłuchiwano więźnia po więźniu, celę po celi, w tempie 24 godziny na celę. Przesłuchiwanych rozbierano do naga, bito wypełnionymi piaskiem plastikowymi rurkami i elektrycznymi pałkami. 6 maja pobito do nieprzytomności i zamknięto w karcerze Dugtoka. Jego stan był tak ciężki, że następnego dnia wezwano lekarza i przewieziono go do szpitala. 13 maja wypisano ze szpitala i przywieziono z powrotem do Drapczi Ngałanga Dordże, choć nadal był w ciężkim stanie. Ngałanga Sungraba przesłuchano w szpitalu. Strażnicy wrócili do niego 26 maja, na oddział pooperacyjny, na który trafił z powodu rany postrzałowej brzucha. Podczas tego przesłuchania bito go pałką elektryczną. Następnego dnia zabrano go do Drapczi i zamknięto w izolatce, by nie mogli mu pomagać współwięźniowie.
3 czerwca funkcjonariuszka (tutrang) przyniosła więźniarkom chiński śpiewnik i powiedziała, że „sprawa [ich protestu] nie została jeszcze zamknięta”. Kobiety miały śpiewać dwanaście chińskich i tybetańskich partyjnych pieśni, w tym hymn ChRL. Kiedy odmówiły, zaproponowano im odśpiewanie tylko pieśni tybetańskich, by nie mogły zasłaniać się nieznajomością języka. Więźniarki polityczne uparcie odmawiały. Wygnano je na dziedziniec i kazano stać bez ruchu w palących promieniach słońca. Pod pachami i między kolanami trzymały kartki papieru, a na głowach – kubki z wodą. Za ich upuszczenie karano biciem. Kazano im stać twarzą do słońca i pojedynczo wzywano na przesłuchania, którym towarzyszyło bicie i rażenie pałkami elektrycznymi. Trwało to cztery dni. Skazane miały dziesięć minut dziennie na jedzenie i „załatwienie swoich spraw”. Te, które padały, brutalnie bito.
7 czerwca, w niedzielę, zarządzono pół dnia przerwy. Po obiedzie Czoejing Kunsang zauważyła strażników, wynoszących z oddziału ciała dwóch mniszek – Cultrim Sangmo i Drugkji Pemy. Obie były lekkie jak piórka. Kiedy zaczęła krzyczeć, zbiegły się inne więźniarki, pytając, dokąd zabierają ich towarzyszki. Rozległy się okrzyki: „Zabijają naszych, zabijają naszych”. „Kilka waszych odebrało sobie życie w magazynie – usłyszały od strażnika. – Zabieramy je do szpitala i będziemy reanimować”. Tego dnia na nowym rukhagu 3 zginęło pięć mniszek – Cultrim Sangmo, Drugkji Pema, Lobsang Łangmo, Khedron Jonten i Taszi Lhamo – które najprawdopodobniej udusiły się lub powiesiły. Komendantura nie zgodziła się na przeprowadzenie autopsji ani nie wydała ciał krewnym, by nikt nie zobaczył ran i obrażeń mniszek. Władze spaliły ciała. Rukhag 3 poinformowano, że wszystkie kobiety leczą się w szpitalu. Współwięźniarki poznawały prawdę dopiero po wyjściu z Drapczi.
7 czerwca 1998 oba bloki rukhagu 3 odcięto od świata. Na ponad rok. Kobiety nie mogły opuszczać cel; nie wynosiły nawet wiader z nieczystościami. We wszystkich celach osadzono więźniarki kryminalne, które miały śledzić polityczne, i zainstalowano kamery przemysłowe. Cele były przepełnione – w każdej tłoczyło się po dwanaście osób. Kiedy oddział został wreszcie otwarty, skazane miały kłopoty z chodzeniem i przywykłymi do mroku oczami. Prawo do odwiedzin przywracano kolejnym celom dopiero od lipca 1999. W ten sposób więźniarki utraciły nie tylko dostęp do informacji, ale i bezcenne paczki z żywnością. Głodującym kobietom z rukhagu 3 odebrano też – i spalono – wszystkie książki, dokumenty, sentencje wyroków, skrawki papieru i ołówki.
Demonstracje, do których doszło w Drapczi w 1990 roku, pokazały władzom, że więźniowie cieszą się ogromnym poparciem mieszkańców Lhasy. W maju 1998 zrobiono więc wszystko, by za mury więzienia nie wydostały się żadne informacje o protestach. Przez dłuższy czas strażnicy nie mogli opuszczać więziennego kompleksu, później grożono im surowymi karami za rozmawianie o tych wydarzeniach. Opóźniono zwolnienia wielu więźniów, których wyroki kończyły się latem 1998. Zwalnianych uprzedzano, że wrócą za kraty, jeśli odważą się opowiedzieć komuś o demonstracjach i ich ofiarach.
Karcer
„Stary” rukhag 3: Karcer bez podniesienia wyroku
1. Ngałang Czoezom, imię świeckie Pasang Lhamo, 30 lat, mniszka klasztoru Czubsang. Zatrzymana 21 marca 1992. Skazana na 11 lat więzienia. Nie wiadomo, jak długo przebywała w karcerze po proteście z 4 maja.
2. Ngałang Tenzin, imię świeckie Lhadrol, 34 lata, klasztor Gjabra. Zatrzymana 15 lutego 1995, skazana na pięć lat więzienia. Nie wiadomo, jak długo przebywała w karcerze po proteście z 4 maja.
„Nowy” rukhag 3: Siedem miesięcy karceru bez podniesienia wyroku
1. Damczoe Dolma, 28 lat, klasztor Szar Bumpa. Zatrzymana 25 lutego 1995, skazana na sześć lat więzienia za udział w demonstracji.
2. Khecun Jesze, imię świeckie Lhagpa, 25 lat, klasztor Czubsang. Zatrzymana 8 lutego 1995, skazana na pięć lat więzienia za udział w demonstracji.
3. Lobsang Czoedron, 26 lat, klasztor Czubsang. Zatrzymana 6 lutego 1996, skazana na trzy lata.
4. Namdrol Łangmo, imię świeckie Jangdrol, 30 lat, klasztor Szar Bumpa. Zatrzymana 25 lutego 1995, skazana na sześć lat więzienia za udział w demonstracji.
5. Ngałang Czoezom, imię świeckie Oezer Dolma, 29 lat, klasztor Czimelung. Zatrzymana 10 marca 1995, skazana na pięć lat więzienia za udział w demonstracji.
6. Ngałang Dsompa, imię świeckie Dziangczub Dolma, 28 lat, klasztor Czimelung. Zatrzymana 10 marca 1995, skazana na cztery lata więzienia za udział w demonstracji.
7. Placzen, 28 lat, klasztor Gjabra. Zatrzymana 15 lutego 1995, skazana na pięć lat więzienia za udział w demonstracji.
8. Rinczen Pema, imię świeckie Migmar, 25 lat, klasztor Galo. Zatrzymana 28 lutego 1995, skazana na pięć lat więzienia za udział w demonstracji.
9. Sangmo, 25 lat, klasztor Czubsang. Zatrzymana 2 lutego 1995, skazana na sześć lat więzienia za udział w demonstracji.
10. Sangje Czoedron, imię świeckie Camczoe Dolkar, 30 lat, klasztor Rangdziung. Zatrzymana 14 lutego 1995, skazana na sześć lat więzienia za udział w demonstracji.
11. Cenji, 24 lata, klasztor Czubsang. Zatrzymana 6 lipca 1996, skazana na cztery lata więzienia.
12. Ceten Dolkar, 28 lat, klasztor Nakar. Zatrzymana w sierpniu 1995, skazana na sześć lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie.
13. Jesze Czoedron, 28 lat, klasztor Czimelung. Zatrzymana 10 marca 1995, skazana na pięć lat więzienia za udział w demonstracji.
Podwyższone kary za udział w protestach w maju 1998 roku
1. Bhuczung, 28 lat, klasztor Taglung. Zatrzymany w listopadzie 1993, skazany na pięć lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Wyrok podniesiony o dwa lata; w sumie: siedem.
2. Cze Cze, 28 lat, klasztor Gjabra. Zatrzymana 15 lutego 1995, skazana na pięć lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Wyrok podniesiony o dwa lata; w sumie: siedem. Trzy miesiące w karcerze.
3. Czogdrup Dolma, imię świeckie Namdrol, 29 lat, klasztor Gjabra. Zatrzymana 15 lutego 1995, skazana na sześć lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Wyrok podniesiony o pięć lat; w sumie: jedenaście. Trzy miesiące w karcerze.
4. Dziangczub Dolma, imię świeckie Palkji, 29 lat, klasztor Galo. Zatrzymana 28 lutego 1995, skazana na pięć lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Wyrok podniesiony o sześć lat; w sumie: jedenaście. Trzy miesiące w karcerze.
5. Karma Dała (vel Kadar), 33 lata, z Gondzio w prefekturze Czamdo, Kham. Zatrzymany w 1995 roku, skazany na trzynaście lat więzienia. Inicjator protestu 1 maja 1998. Wyrok podniesiony o dziewięć lat; w sumie: dwadzieścia dwa lata. Nie został zastrzelony podczas demonstracji ani stracony, jak podawały wcześniej niektóre źródła.
6. Sonam Cering (vel Kongtruk), 24 lata, klasztor Gaden. Zatrzymany w maju 1996 z powodów politycznych, skazany na pięć lat więzienia. Wyrok podniesiony o rok; w sumie: sześć lat.
7. Lhasang, 30 lat, klasztor Gonsar. Zatrzymany 22 lutego 1995, skazany na pięć lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Wyrok podniesiony o cztery lata; w sumie: dziewięć lat.
8. Czoekji Łangmo, 31 lat, klasztor Phenpo Szar Bumpa. Zatrzymana 14 czerwca 1994, skazana na cztery lata więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Wyrok podniesiony o osiemnaście miesięcy; w sumie: pięć i pół roku. Dwa miesiące w karcerze aresztu Guca. Zwolniona z rukhagu 3 31 grudnia 1999. Cierpi na zaburzenia psychiczne, wywołane przejściami w więzieniu. Już w Drapczi zachowywała się „jakby była szalona”, ale oskarżono ją o „symulowanie obłędu”, zamknięto w karcerze i regularnie bito. Obecnie opiekują się nią krewni, których nie poznaje, bo tortury i bicie odebrały jej pamięć. Ma liczne blizny po zadanych ranach, często się wywraca, wpada na meble. Wymaga ciągłej opieki.
9. Cephel, 22 lata, klasztor Serła. Zatrzymany w 1997 roku, skazany na czternaście lat więzienia za działalność polityczną. Wyrok podniesiony o dwa lata; w sumie: szesnaście.
10. Lobsang Lungtok (vel Lobsang Tenzin), 31 lat, klasztor Gaden. Zatrzymany 20 marca 1992, skazany na siedem lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Wyrok podniesiony o osiemnaście miesięcy; w sumie: osiem i pół roku.
11. Lokud, 27 lat, klasztor Drepung. Zatrzymany w 1997 roku przez „grupę roboczą”, skazany na pięć lat więzienia. Wyrok podniesiony o cztery lata; w sumie: dziewięć.
12. Ngałang Dordże, 25 lat, klasztor Gonsar. Zatrzymany w październiku 1994, skazany na pięć lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Wyrok podniesiony o trzy lata; w sumie: osiem.
13. Ngałang Kalsang (imię świeckie Norbu Phuncok), klasztor Dziang Taglung. Zatrzymany 22 lutego 1995, skazany na pięć lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Wyrok podniesiony o trzy lata; w sumie: osiem.
14. Ngałang Ngonkhen (imię świeckie Kalsang Phuncok), 28 lat, klasztor Taszigang. Zatrzymany 27 marca 1994, skazany na sześć lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Wyrok podniesiony o cztery lata; w sumie: dziesięć. Dwa miesiące w karcerze.
15. Ngałang Łoebar (imię świeckie Łangdu), 31 lat, klasztor Deczen Sa-nga Khar. Zatrzymany 2 grudnia 1994, skazany na cztery lata więzienia. Wyrok podniesiony o cztery lata; w sumie: osiem.
16. Ngałang Sangdrol (imię świeckie Rigczog), 24 lata, klasztor Garu. Zatrzymana 17 czerwca 1992, skazana na trzy lata więzienia. W październiku 1993 wyrok podniesiony o sześć lat, w lipcu 1996 – o osiem, w 1998, za udział w majowym proteście – o cztery lata; w sumie: dwadzieścia jeden lat.
17. Ngałang Sungrab (imię świeckie Dała Cering), 35 lat, klasztor Drepung. Zatrzymany 27 września 1991, skazany na dziesięć lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Wyrok podniesiony o trzy i pół roku; w sumie: trzynaście i pół roku.
18. Ngałang Tensang (imię świeckie Penpa), 32 lata, klasztor Drepung. Zatrzymany 14 września 1991, skazany na dziesięć lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Wyrok podniesiony o pięć lat; w sumie: piętnaście.
19. Tenzin Namdrak (vel Pasang), 26 lat, klasztor Phagmo. Zatrzymany 18 sierpnia 1993, skazany na pięć lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Wyrok podniesiony o cztery lata; w sumie: dziewięć.
20. Phuncok Rigczog (imię świeckie Migmar), 25 lat, klasztor Taszi Gang. Zatrzymany 31 maja 1994, skazany na sześć lat więzienia za zorganizowanie demonstracji w Lhasie. Wyrok podniesiony o cztery lata; w sumie: dziesięć.
21. Sonam Czoephel (vel Nagril), 29 lat, klasztor Khangmar. Zatrzymany 10 kwietnia 1995, skazany na cztery lata więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Wyrok podniesiony o trzy lata; w sumie: siedem.
22. Tenzin, 30 lat, klasztor Dargej Czoede. Zatrzymany w czerwcu 1995, skazany na cztery lata więzienia za rozlepienie plakatów niepodległościowych w klasztorze. Wyrok podniesiony o cztery lata; w sumie: osiem.
23. Lobsang Gelek (imię świeckie Penpa), 28 lat, klasztor Khangmar. Zatrzymany 15 kwietnia 1995, skazany na pięć lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Wyrok podniesiony o cztery lata; w sumie: dziewięć.
24. Tenzin Dzigme (imię świeckie Ka Pasang), 26 lat, klasztor Dziang Taglung. Zatrzymany 15 lutego 1995, skazany na pięć lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Wyrok podniesiony o trzy lata; w sumie: osiem.
25. Tharpa, 24 lata, klasztor Phurbu Czok Ritro. Zatrzymany 2 lipca 1994, skazany na pięć lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Wyrok podniesiony o dwa lata; w sumie: siedem.
26. Lobsang Dziampa (imię świeckie Cering Phuncok), 36 lat, klasztor Gaden. Zatrzymany 20 marca 1992, skazany na osiem lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Wyrok podniesiony o osiemnaście miesięcy; w sumie: dziewięć i pół roku.
27. Jesze Dzinpa (imię świeckie Pema Samdup), 28 lat, klasztor Sungrabling. Zatrzymany 28 czerwca 1993 przez „grupę roboczą”, skazany na sześć lat więzienia. Wyrok podniesiony o pięć lat; w sumie: jedenaście.
Zgony
1. Lobsang Czoephel (imię świeckie Trinlej Phuncok), 25 lat, klasztor Khangmar. Zatrzymany 15 lutego 1995, skazany na cztery lata więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Bity i torturowany, odebrał sobie życie 4 maja 1998. Władze powiadomiły rodzinę i wydały ciało dopiero po siedmiu dniach.
2. Ngałang Tenkjong (imię świeckie Lobsang Łangczuk), 26 lat, klasztor Gaden. Zatrzymany 9 maja 1996, skazany na jedenaście lat więzienia za „opieranie” się „grupie roboczej” w klasztorze. Zmarł 6 maja 1998 na skutek bicia i tortur po proteście.
3. Khedrup, 30 lat, klasztor Gaden. Zatrzymany 10 marca 1994, skazany na pięć lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Po proteście przewieziony do Outridu i wtrącony do izolatki, zmarł na skutek tortur 23 maja 1998. Władze zwlekały z wydaniem ciała rodzinie. Krewnym kazano przyłożyć odciski palców pod dokumentem stwierdzającym, że przyczyną zgonu było samobójstwo.
4. Taszi Lhamo (imię świeckie Joudron), 24 lata, klasztor Dzeło Thekczogling. Zatrzymana 5 stycznia 1995, skazana na pięć lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Zmarła, najprawdopodobniej na skutek uduszenia, 7 czerwca 1998.
5. Lobsang Łangmo (imię świeckie Camczoe Drolkar), 28 lat, klasztor Nego Dhu. Zatrzymana 2 lutego 1995, skazana na pięć lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Zmarła, najprawdopodobniej na skutek uduszenia, 7 czerwca 1998.
6. Cultrim Sangmo (drugie imię zakonne Ngałang Kunsang; imię świeckie Czoekji), 25 lat, klasztor Phenpo Szar Bumpa. Zatrzymana 14 czerwca 1994, skazana na pięć lat więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Zmarła, najprawdopodobniej na skutek uduszenia, 7 czerwca 1998. W 1999 roku źródła TCPCD informowały, że w trzecim miesiącu kalendarza tybetańskiego rodzina organizuje specjalny obrządek ku jej pamięci.
7. Drugkji Pema (imię świeckie Dakji Jangzom), 21 lat, klasztor Njemo Doła Czoten. Zatrzymana 14 lutego 1995, skazana na cztery lata więzienia za udział w demonstracji w Lhasie. Zmarła, najprawdopodobniej na skutek uduszenia, 7 czerwca 1998.
8. Kundron Jonten, 28 lat, klasztor Dzeło Thekczogling. Zatrzymana 9 stycznia 1995, skazana na pięć lat więzienia za udział w demonstracji. Zmarła, najprawdopodobniej na skutek uduszenia, 7 czerwca 1998.
Chronologia protestów w więzieniu Drapczi
24 lutego 1999 rząd Chin wystosował list, będący odpowiedzią na apel Specjalnych Sprawozdawców ONZ. Władze chińskie pisały, że „od chwili powołania Więzienia Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (Drapczi) nie było w nim żadnych demonstracji skazanych”.
Choć niewiele wiadomo o sytuacji w Drapczi przed falą aresztowań uczestników demonstracji niepodległościowych w Lhasie (1987), najwcześniejszy opis zdarzenia, będącego niewątpliwie protestem politycznym, pochodzi od lekarza Dalajlamy, dr. Tenzina Czoedraka, który w 1963 roku usłyszał, jak zdesperowany współwięzień krzyczy ze swojej celi: „Nie chcę marksizmu, chcę religii!”. Następnie zza krat wysunięto zrobioną ręcznie tybetańską flagę, a powiewający nią człowiek zaczął krzyczeć: „Tybet jest niepodległy! Tybet jest niepodległy!”.
Wiemy też, że 5 października 1987 sześćdziesięciojednoletni Tanak Dzigme Sangpo wykrzykiwał niepodległościowe hasła podczas posiłku. Ukarano go za to podniesieniem piętnastoletniego wyroku o pięć lat.
Znacznie więcej informacji o protestach w Drapczi zaczęło pojawiać się po demonstracjach w Lhasie. Dostarczają ich – systematycznie, choć nieregularnie – byli więźniowie polityczni, którym udaje się uciec z Tybetu.
W kwietniu 1988 aresztowano Lobsanga Tenzina, studenta Uniwersytetu Tybetańskiego w Lhasie, którego oskarżono i skazano na śmierć za współudział w zabójstwie chińskiego policjanta podczas demonstracji niepodległościowej. Wyroki śmierci wykonuje się z reguły po dwóch latach, ale dzięki międzynarodowym naciskom w marcu 1991 wyrok ten zamieniono na dożywocie. W Drapczi Lobsang Tenzin nieustannie protestował przeciwko chińskim rządom w Tybecie. W 1989 roku napisał do studentów list, w którym wyrażał poparcie dla demonstracji niepodległościowych. W tym samym czasie, wraz z trzema innymi więźniami: „politycznym” Gandenem Taszi i „kryminalnymi” Dałą i Migmarem Taszi, założył podziemną organizację „Młodzież Krainy Śniegów dla Niepodległego Tybetu”. Kiedy ktoś na nich doniósł, wszystkim czterem skuto nogi i ręce i przewieziono ich do karcerów w pobliskim Outridu. Przez 34 dni nie opuszczali mikroskopijnych, lodowatych, pozbawionych światła cel. Ganden Taszi nosił kajdany na nogach przez rok, a Lobsang przez siedemnaście miesięcy. Trzyletni wyrok tego pierwszego podwyższono o dziewięć lat. Lobsang Tenzin czekał na wykonanie wyroku śmierci, ukarano go więc tylko kajdanami i karcerem. Dałę i Migmara Taszi skazano na śmierć. Wyroki wykonano 27 maja 1989.
W 1989 roku więźniowie Drapczi wielokrotnie przekazywali za mury listy skazanych i inne informacje. Wiele dotarło do międzynarodowych organizacji praw człowieka.
Do pierwszego znanego grupowego protestu doszło w Drapczi w 1990 roku. Jego inicjatorem był Lobsang Tenzin. 4 listopada 1989 aresztowano siedemnastoletniego Lhakpę Ceringa, którego brutalnie bito i torturowano najpierw w areszcie śledczym Guca, a potem w więzieniu Drapczi. Choć nie mógł się wyprostować, ledwie chodził i ciągle skarżył na bóle brzucha, uparcie odmawiano mu opieki medycznej. W końcu więzienni lekarze oskarżyli go symulowanie. Tybetańskie lekarstwa od współwięźniów nie przyniosły poprawy. 13 grudnia 1990 Lhakpa Cering był już w stanie krytycznym. Więźniowie zaczęli krzyczeć i strażnicy przenieśli wreszcie chłopca na izbę chorych, a następnego dnia zawieźli do szpitala. Wieczorem, po otrzymaniu kilku zastrzyków, Lhakpa wrócił jednak do Drapczi z diagnozą „brak poważniejszych obrażeń”. W nocy przyszedł kryzys; Lhakpa zmarł w drodze do szpitala 15 grudnia 1990. Następnego ranka więźniowie kryminalni powiedzieli o tym Lobsangowi Tenzinowi, który podarł swoje prześcieradło i zrobił z niego dwa transparenty: „Opłakujemy Lhakpę Ceringa” i „Żądamy poprawienia warunków więźniów politycznych”. Lobsang Tenzin i Pema oraz, niosący drugi transparent, Kalsang Cering i Gaden Gjathar, weszli na dziedziniec, gdzie dołączyli do nich pozostali skazani z rukhagu 5 – w sumie sto pięćdziesiąt osób w czterech kolumnach. W proteście nie wziął udziału tylko jeden więzień polityczny, którego wyrok kończył się za kilka tygodni. Pozostali przekonali go, że ważniejsze od udziału w proteście, wiążącego się z ryzykiem podwyższenia kary, jest wyjście na wolność i przekazanie światu informacji z Drapczi. Więźniowie ruszyli do oddalonego o jakieś sto metrów – „ale ich pokonanie wymagało takiej odwagi, że zdawały się nam kilometrami” – głównego budynku administracyjnego.
Wszystko działo się w czasie regulaminowej przerwy, przed budynkiem stał więc tylko jeden strażnik. Więźniowie zapytali go, czy informacje o śmierci Lhakpy Ceringa są prawdziwe. Chińczyk przytaknął, wbiegł do budynku i po chwili wrócił z resztą strażników, którzy otoczyli więźniów, wymachując pałkami. Na murze pojawili się żołnierze z karabinem maszynowym.
Po chwili do więźniów wyszła grupa urzędników z komendantem, dyrektorem i chińskim lekarzem z izby chorych. Kiedy komendant przestał krzyczeć, Lobsang Tenzin opowiedział historię maltretowania Lhakpy Ceringa i zażądał przeprowadzenia śledztwa w sprawie jego śmierci oraz ukarania winnych – strażników i lekarzy. Ktoś dodał, że w sekcji zwłok powinien uczestniczyć przedstawiciel więźniów, a komendant wykazał się sprytem, prosząc, by wszyscy skazani przedstawili swoje pretensje. Więźniowie uspokoili się, mogąc pierwszy raz w życiu swobodnie powiedzieć, co leży im na sercu. Komendant obiecał przeprowadzić dochodzenie nie tylko w sprawie śmierci Lhakpy Ceringa, ale i innych przypadków stosowania tortur, i ukarać winnych. Demonstranci wrócili na oddział.
Ponieważ tego dnia więźniowie kryminalni przyjmowali odwiedziny, informacja o proteście natychmiast dotarła do mieszkańców Lhasy i odbiła się szerokim echem. Ten incydent był zapewne przyczyną wprowadzenia niezwykle szczelnej blokady informacyjnej w 1998 roku.
Kilka dni później „przetasowano” cele rukhagu 5 i zaczęto indywidualnie przesłuchiwać więźniów. Władze, ma się rozumieć, nie przywiązywały żadnej wagi do swoich obietnic. Miesiąc później ogłoszono, iż Lhakpa Cering zmarł na skutek zapalenia wyrostka robaczkowego i że nikt nie ponosi winy za jego śmierć. Z nieoficjalnych wypowiedzi lekarzy i urzędników, którzy mieli dostęp do raportu z sekcji, wynika jednak, że Lhakpa zmarł z powodu infekcji i nie leczonych obrażeń wewnętrznych, spowodowanych biciem. Bhagdro, były więzień polityczny, utrzymuje, że Lhakpa Cering miał czarne wargi, paznokcie i dziąsła, krwawe sińce i inne symptomy uszkodzenia jelit.
Władze początkowo ogłosiły, że wszyscy uczestnicy demonstracji zostaną ukarani podniesieniem wyroków o pięć, sześć lat, ale szybko się z tego wycofały, obawiając się otwartego buntu zdesperowanych więźniów.
31 marca 1991 Lobsang Tenzin zainicjował kolejny protest. Konsultując się z innymi więźniami, napisał petycję (listę torturowanych więźniów oraz opis przypadków znęcania się nad mniszkami w areszcie Guca), którą zamierzał przekazać Jamesowi Lilleyowi, ambasadorowi USA w Chinach. List kończył się apelem do prezydenta Stanów Zjednoczonych.
Lobsang, któremu datę wizyty ambasadora w Drapczi zdradził więzień kryminalny, wystarał się o pozwolenie na odprowadzenie do izby chorych dwóch Chińczyków z rukhagu. W ostatniej chwili dołączył do nich Tenpa Łangdrak (imię świeckie Sonam), mnich z klasztoru Gaden. Kiedy weszli na dziedziniec, na którym byli już delegaci, wychodzący z budynku administracyjnego, wepchnięto ich do kuchni, skąd obserwowali zaaranżowaną na prośbę Amerykanów rozmowę Lilleya z Julu Dała Ceringiem. Tenpa Łangdrak błagał Lobsanga o zmianę planu, by to on mógł przekazać petycję delegatom. Zdołał nawet dobiec do zdumionego ambasadora i podać list, ale w ostatniej chwili wyrwała mu go chińska tłumaczka. Lobsang Tenzin i Tenpa Łangdrak zostali ukarani za swoją zuchwałość biciem i trzema tygodniami karceru. Niemniej to właśnie Lilley wyjednał zmianę wyroku Lobsanga na dożywocie. Wizyta zbiegła się z dniem odwiedzin, ale więźniowie odmówili wyjścia do krewnych, dopóki Lobsang i Tenpa nie zostaną wypuszczeni z izolatek. Strażnicy zmusili jednak Penpę, malarza thanek z Cemonlingu, Lobsanga Paldena (imię świeckie Gjalthar) z klasztoru Gaden i Tenpę Phulczunga, sędziwego księgowego z Lhasy, do przyjęcia gości. Podczas odwiedzin wszyscy trzej – w obecności krewnych – zaczęli domagać się wypuszczenia Lobsanga Tenzina i Tenpy Łangdraka. Strażnicy pobili ich i powlekli do karcerów.
Więźniowie przekupili strażników, załatwiając Lobsangowi i Tenpie dodatkowe porcje jedzenia. Wydelegowani przez rukhag Julu Dała Cering i Ngałang Phulczung poszli do komendantury prosić o wypuszczenie kolegów z karcerów. Władze zignorowały tę prośbę i 27 kwietnia 1991 przeniosły całą piątkę ukaranych do więzienia Poło Tramo w Kongpo, we wschodnim Tybecie. Grupa około dwudziestu skazanych, do których dołączyli natychmiast wszyscy więźniowie polityczni, zaczęła protest, domagając się informacji o miejscu pobytu „naszych ludzi”. Po krótkiej pyskówce ze strażnikami wezwano oddział LPZ, który otoczył więźniów. Zaraz potem pojawili się dwaj partyjni dygnitarze i dwaj oficerowie policji, wymachujący pistoletami i wykrzykujący coś po chińsku. Jeden z oficerów uderzył kolbą w głowę młodego mnicha Ngałanga Rigzina, dając sygnał do „niewyobrażalnego pandemonium bicia”.
Pobici zostali wszyscy więźniowie rukhagu 5. Wielu odniosło ciężkie obrażenia – cięcia bagnetami i głębokie rany głowy. Skazani mieli połamane szczęki, żebra i ręce. Bito ich, do nieprzytomności, kolbami, pałkami elektrycznymi, a nawet – jak Ngałanga Kungę – ciężkimi kajdanami, których łańcuchy pękały od zadawanych ciosów. Władze nie przejęły się jatką, skuwając nogi i ręce większości więźniów i zamykając ich na miesiąc w karcerach. Podobnie jak siedem lat później, zabrakło izolatek – część skutych więźniów zostawiono więc na dziedzińcu, by cierpieli tam od chłodu i gorąca.
Więźniowie kryminalni znów okazali solidarność politycznym, przekazując wiadomości i przemycając lekarstwa na rukhag 5. Miesiąc później Lobsang Tenzin zdołał przekazać do Drapczi gryps, w którym pisał, że dotarł bezpiecznie do Kongpo i prosił współtowarzyszy, by się o nie niepokoili.
Nie wszystkie protesty w Drapczi tłumiono z taką brutalnością, jak ten. Więźniowie potrafili pokazywać, co myślą o chińskiej obecności w Tybecie, w sposób bardziej subtelny i zakamuflowany. Chińscy urzędnicy wprowadzili, na przykład, „system nagród”, który miał skłonić więźniów do rywalizacji, rozbijając tym samym ich solidarność i zwiększając wydajność. Więźniowie polityczni po prostu odmówili udziału i wyrzucili, nie czytając, broszurki instruktażowe.
Latem 1991 roku skazani dostali zgodę na oglądanie telewizyjnych transmisji z turnieju piłkarskiego. Więźniowie polityczni wiwatowali przy każdej bramce, strzelonej reprezentacji Chin. Jak zwykle, natychmiast dołączyli do nich kryminalni. Hałas przeraził strażników, którzy, obawiając się kolejnego protestu, otoczyli więźniów i zaczęli wymachiwać pałkami. Wszystkim skazanym udzielono nagany, ale gdy okazało się, że tym razem znacznie surowiej potraktowano więźniów kryminalnych, polityczni zrezygnowali z oglądania telewizji.
6 grudnia 1991 Tanak Dzigme Sangpo podjął kolejny indywidualny protest, krzycząc do szwajcarskich delegatów „Free Tibet!” – tych słów nauczył się specjalnie z tej okazji – ze swojej celi na rukhagu 1. Władze starały się zatuszować incydent, tłumacząc delegatom, że ten więzień jest „nienormalny”. Tanak Dzigme Sangpo został pobity i zamknięty w izolatce. Inni więźniowie, zdając sobie sprawę, że zostanie ukarany podwyższeniem wyroku, zdołali przekazać delegatom list, w którym wyjaśniali, że Tanak Dzigme Sangpo nie jest „szalony”, ale „polityczny”, i prosili o monitorowanie jego procesu. Wyrok Tanaka Dzigme podniesiono po raz kolejny, tym razem o osiem lat – w sumie do dwudziestu ośmiu.
Wkrótce potem dały o sobie znać więźniarki polityczne z rukhagu 3, organizując zbiorowy protest w czasie Losaru (Nowego Roku kalendarza tybetańskiego) w marcu 1992. 5 marca na ich rukhagu pojawiła się funkcjonariuszka z nowymi drelichami, podczas gdy w poprzednich latach więźniowie mogli świętować Losar w tybetańskich strojach, jedząc tradycyjne potrawy, które przynosili im krewni. Więźniarki uznały to za prowokację i odmówiły nałożenia nowych uniformów. Po ostrej wymianie zdań na oddział wezwano funkcjonariuszy LPZ, którzy metodycznie skopali i pobili wszystkie kobiety pałkami elektrycznymi i wojskowymi pasami. Władze uznały za prowodyrki byłą nauczycielkę Dała Dolmę i mniszkę Czungdak. Obie zostały skute i przewiezione do izolatek w Outridu, gdzie bito i jej torturowano przez osiem kolejnych dni. Reszta więźniarek rozpoczęła trzydniowy protest. Trzeciego dnia kazano im wrócić do pracy, ale odmówiły, oświadczając, że będą czekać na koleżanki. Do ich cel znów wezwano strażników, ale tym razem więźniowie z rukhagu 2 zauważyli, że kobiety są bite, i zaczęli skandować: „Mordercy! Mordercy!”. Połowa strażników wycofała się z „trójki”, by przywrócić porządek na „dwójce”. Być może w ten sposób ocalono życie kilku mniszkom.
20 kwietnia 1993 przyłapano młodego mnicha Jeszego Ngałanga na próbie przekazania listy więźniów politycznych z Drapczi odwiedzającym go krewnym. Za tę „zbrodnię” wtrącono go na miesiąc do karceru i podwyższono mu pięcioletni wyrok o dziewięć lat.
W czerwcu 1993 czternaście więźniarek politycznych z rukhagu 3 podjęło bezprecedensowy i najgłośniejszy chyba protest w Drapczi. Każda z nich nagrała na przemycony magnetofon pieśń niepodległościową. Taśmę udało się nie tylko wynieść z więzienia, ale i przekazać za granicę. Władze ukarały je za to podniesieniem wyroków od pięciu do dziewięciu lat:
1. Dzigme Jangczen: wyrok podniesiony o cztery lata – z siedmiu do jedenastu.
2. Gjalcen Czoezom: wyrok podniesiony o pięć lat – z czterech do dziewięciu.
3. Gjalcen Drolkar: wyrok podniesiony o osiem lat – z czterech do dwunastu.
4. Lhundrup Sangmo: wyrok podniesiony o pięć lat – z czterech do dziewięciu.
5. Namdrol Lhamo: wyrok podniesiony o sześć lat – z sześciu do dwunastu.
6. Ngałang Czoekji: wyrok podniesiony o osiem lat – z pięciu do trzynastu.
7. Ngałang Czoezom: wyrok podniesiony o sześć lat – z pięciu do jedenastu.
8. Ngałang Loczoe: wyrok podniesiony o pięć lat – z pięciu do dziesięciu.
9. Ngałang Sangdrol: wyrok podniesiony o sześć lat – z trzech do dziewięciu.
10. Ngałang Camdrol: wyrok podniesiony o pięć lat – z pięciu do dziesięciu.
11. Palden Czoedron: wyrok podniesiony o pięć lat – z trzech do ośmiu.
12. Phuncok Njidrol: wyrok podniesiony o osiem lat – z dziewięciu do siedemnastu.
13. Rigzin Czoenji: wyrok podniesiony o pięć lat – z siedmiu do dwunastu.
14. Tenzin Thubten: wyrok podniesiony o dziewięć lat – z pięciu do czternastu.
Kolejną nieudaną próbę przekazania za kraty listy więźniów politycznych i opisu sytuacji w Drapczi podjął w sierpniu 1995 Ngałang Pekar, który na cztery miesiące zniknął w karcerze więzienia Outridu i wrócił do Drapczi z pierwotnym wyrokiem podniesionym o sześć lat – w sumie, do czternastu.
W 1995 roku Losar stał się widownią kolejnego protestu politycznego – tym razem indywidualnego, więźnia kryminalnego Lodroe Gjaco z rukhagu 1. 4 marca 1995 Lodroe uzyskał zgodę na pobranie lekarstw z innego oddziału. Okrążywszy więzienie, mijając rukhagi 5, 6, 4 i 2, wszedł na dziedziniec „jedynki”, gdzie zaczął wznosić niepodległościowe okrzyki, rozrzucać ulotki i rozwieszać plakaty. Po chwili został obezwładniony i pobity przez strażników. Po miesiącu przesłuchań komendantura wystąpiła o zgodę na wykonanie egzekucji. Więźniowie zdążyli jednak przekazać za mury informację, która dotarła do „Głosu Ameryki” i sprawiła, że odpowiednia agenda ONZ wystosowała apel do władz ChRL. Ostatecznie Lodroe Gjaco został ukarany podniesieniem wyroku o sześć lat, ale źródła TCPCD podają, że bicie i tortury odebrały mu zdrowie fizyczne i psychiczne.
Następny protest zorganizowały więźniarki polityczne w styczniu 1996 roku. Osiemnaście miesięcy po wprowadzeniu w Drapczi obowiązkowych musztr i wyczerpujących ćwiczeń fizycznych władze ogłosiły „zawody” z pobliskim Więzieniem Lhaskim, nazywanym wcześniej Outridu. Jedna z „dyscyplin” polegała na skandowaniu chińskiego hasła w rytm wykonywanego ćwiczenia. Kiedy kobiety z rukhagu 3 poznały znaczenie sloganu – w którym przyznawały się do winy i przysięgały „reformować się przez pracę”, by wrócić do społeczeństwa jako „nowi ludzie” – stanowczo odmówiły. Uparcie powtarzały, że nie popełniły żadnego przestępstwa i nie mają co „reformować”. Nadzorujący je żołnierze LPZ wpadli w furię i oskarżyli więźniarki o ciągłe udawanie, że nie rozumieją po chińsku. Więźniarki nie ugięły się, choć ukarano je dodatkowymi ćwiczeniami, zmuszano do stania bez ruchu na betonowym placu z cegłami na stopach, przesłuchiwano i bito.
Więźniarki polityczne z Drapczi nieraz podejmowały strajki głodowe. W kwietniu 1996 skazane ze starego rukhagu 3 zaprotestowały przeciwko wlokącym się w nieskończoność sesjom reedukacji i zostały za to ukarane codziennymi inspekcjami czystości w celach, które okazały się pretekstem do brutalnego bicia za najbłahsze „przewinienie”. 24 kwietnia komendantura wezwała „starsze” więźniarki – w tym Ngałang Sangdrol i Phuncok Pemę – i zbeształa je za niepilnowanie czystości na oddziale. Kiedy jeden z funkcjonariuszy zaczął bić Ngałang Sangdrol, inne kobiety podniosły krzyk, a Phuncok Pema i Norzin Łangmo próbowały zasłaniać ją własnymi ciałami. Całą trójkę brutalnie pobito i zamknięto w karcerach. Norzin spędziła w izolatce 45 dni, a Ngałang Sangdrol i Phuncok Pema – od trzech do sześciu miesięcy. Ngałang Sangdrol ukarano też kolejnym podniesieniem wyroku. Tym razem o osiem lat, w sumie – do siedemnastu. Na oddziale nadal trwały inspekcje i bicie. Pod koniec kwietnia więźniarki ogłosiły protestacyjny strajk głodowy. Na starym rukhagu 3 przebywało wtedy około 87 kobiet – wszystkie słabe i dodatkowo wyczerpane ostatnimi wydarzeniami. Po pięciu dniach głodówki były tak wycieńczone, że władze zaczęły się bać odpowiedzialności za ich zgony i oskarżyły mniszki o „próbę zaszkodzenia Chinom” i „podkopywanie reputacji państwa”. Funkcjonariusze najpierw bezskutecznie straszyli je torturami, a w końcu zagrozili, że zaczną karmić je siłą. Protest przerwano. Niektóre źródła podają, że mogły się do tego przyczynić odwiedziny dygnitarzy spoza więzienia, którzy obiecali położyć kres brutalności strażników.
Losar w 1997 roku stał się widownią kolejnego strajku głodowego, tym razem na nowym rukhagu 3. 10 lutego władze wybrały trzy „zreformowane” więźniarki do odśpiewania chińskiej pieśni ku czci Mao Zedonga. Ich występ przerwały dwie mniszki, Dzamdrol z klasztoru Gjadra i Nima z Phodo, które nagle wstały i zaczęły śpiewać tybetańską pieśń niepodległościową. Natychmiast dołączyły do nich inne więźniarki, ale po chwili strażnicy obezwładnili obie „prowodyrki”, które zostały przesłuchane, pobite i zamknięte w karcerach. Kiedy pozostałe kobiety zaczęły domagać się wypuszczenia koleżanek, wezwano funkcjonariuszy LPZ, którzy przywrócili porządek biciem. Przy okazji ponownie skatowano obie mniszki w izolatkach.
Następnego ranka 80 więźniarek nowego rukhagu 3 – wszystkie z wyjątkiem trójki „śpiewaczek” – podjęły strajk głodowy, domagając się wypuszczenia mniszek z karcerów i niekarania ich podniesieniem wyroków. Na oddział przyszedł wyższy oficer straży więziennej i oświadczył, że obie ukarane dostaną swoje racje, gdy tylko reszta zacznie jeść, i że nie będzie im brakować żywności, choć pozostaną w izolatkach. Obiecał również zabiegać o ich zwolnienie. Kobiety nie uwierzyły i kontynuowały protest. Dały się przekonać dopiero po pięciu dniach. Komendantura ogłosiła następnie, że obie mniszki nie zostaną ukarane podwyższeniem wyroków, ale nie opuszczą karcerów aż do zakończenia pierwotnych wyroków. Dla Nimy oznaczało to dwa lata, a dla Dzamdrol – pięć lat kompletnej izolacji. Obie spędziły w karcerach niemal dwa lata; wróciły na rukhag w grudniu 1998 wraz z kobietami, które zamknięto w izolatkach po proteście w maju 1998.
Do następnego protestu doszło w lipcu 1997. Mniszka Jesze Czoedron zaczęła wznosić niepodległościowe hasła w czasie ceremonii przekazywania Chinom Hongkongu. Kiedy zamknięto ją w karcerze, pięć mniszek, z którymi trafiła za kraty za udział w demonstracji w Lhasie w 1993 roku, podjęło protestacyjny strajk głodowy. Władze zmusiły je do przerwania głodówki po pięciu dniach.
W październiku 1997, podczas wizyty w Drapczi Grupy Roboczej ONZ ds. Arbitralnych Uwięzień, więzień kryminalny Sonam Cełang zaczął nagle wznosić niepodległościowe okrzyki. Delegaci odbyli z nim krótką rozmowę i poprosili chińskich funkcjonariuszy o niekaranie więźnia. Choć obiecano im to, Sonam Cełang trafił do karceru. Wkrótce potem jego dwaj towarzysze zaczęli namawiać skazanych do podjęcia akcji protestacyjnej i również trafili do izolatek po obowiązkowym biciu. Całej trójce podwyższono wyroki: Sonamowi Cełangowi o pięć, Trinkarowi – o dziesięć, a Łangdu – o trzy lata.
Z nie potwierdzonych informacji wynika, że władze podwyższyły wyroki trójki więźniów – dwóch mniszek i mnicha – którzy wznosili niepodległościowe okrzyki podczas Losaru w 1998 roku. 3 kwietnia 1998, podczas wiecu na placu apelowym, niepodległościowe okrzyki wznosił mnich Ngałang Sungrab.
Do ostatniego znanego aktu protestu doszło w Drapczi wkrótce po demonstracjach z maja 1998 roku, gdy Gjalcen Czoephel zakwestionował oficjalną wersję o samobójstwach pięciu mniszek, za co został brutalnie pobity.
Apel więźniów politycznych z Drapczi
Świat uznał prawa człowieka, przyjmując ich Powszechną Deklarację. Wiele państw przyjmuje ustawy chroniące i promujące podstawowe prawa człowieka, podczas gdy inne je depczą.
Komisja Praw Człowieka ONZ, Amnesty International, Czerwony Krzyż, państwa, organizacje pozarządowe i wreszcie ludzie dobrej woli protestują na forum ONZ, gdy jeden kraj najeżdża drugi. Organizacja Narodów Zjednoczonych nie była jednak w stanie położyć kresu systematycznemu gwałceniu praw człowieka.
Pragniemy zwrócić uwagę na fakt, że Chiny udają na arenie międzynarodowej, iż chronią prawa ludzkie w Chinach i Tybecie. Podpisawszy międzynarodowe traktaty, nadal depczą jednak podstawowe prawa i wolności Tybetańczyków. W 1949 roku zaatakowały nasze wschodnie granice i przypieczętowały – siłą – okupację Tybetu w 1959 roku.
Chińscy okupanci niszczą nasz kraj i naród. Jego Świątobliwość Dalajlama – który jest dla Tybetańczyków schronieniem w tym i w następnych żywotach – musiał opuścić swój kraj i naród. Nikt nie zliczy wymordowanych i okaleczonych, nikt nie zliczy tybetańskich rodzin, rozdartych przez Chińczyków. Fakty te są doskonale znane całemu światu.
W czasach rewolucji kulturalnej Chińczycy uwięzili tysiące uczonych mniszek i mnichów, niszczyli nasze klasztory, palili religijne księgi, sterylizowali tybetańskie kobiety i dopuszczali się niezliczonych zbrodni, usiłując zniszczyć religię i kulturę narodu tybetańskiego.
W ramach chińskiej polityki „liberalizacji” mnisi mogli wrócić do klasztorów, nie pozwolono im jednak na studiowanie religijnych ksiąg. Władze chińskie twierdzą, że w Tybecie jest wolność religii, ale mnożą przeszkody w przyjmowaniu do klasztorów nowicjuszy i nowicjuszek. Jeśli już komuś uda się wstąpić do klasztoru, musi odbudowywać to, co zrównała z ziemią rewolucja kulturalna. Chińczycy odbierają też świątyniom wszystkie datki wiernych.
Indoktrynując młode pokolenie Tybetańczyków, Chińczycy robią wszystko, by nie mogli oni poznać swego języka i unikalnej kultury buddyjskiej, którą nazywają „ślepą wiarą” albo „zacofaniem”, i usiłują nam wpajać swoją wiarę w komunizm.
Naturalne bogactwa wszystkich regionów Tybetu są grabione i wywożone do Chin. Chińczycy bezwstydnie, na wiele sposobów usiłują też demoralizować nasz naród.
W duchu Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, Jego Świątobliwość Dalajlama, w imieniu sześciu milionów Tybetańczyków, przedstawił ONZ i wielu państwom, w tym Stanom Zjednoczonym, rozpaczliwą sytuację Tybetu, prosząc o interwencję. W 1987 roku Jego Świątobliwość przedstawił pięciopunktowy plan pokojowy z nadzieją na podjęcie pokojowych rozmów z Chinami. Chiński rząd odrzucił tę propozycję i potępił Jego Świątobliwość. Nie możemy tego znieść i nie możemy dłużej milczeć.
Od 1959 roku Tybetańczycy domagają się wolności i protestują przeciwko chińskiej, brutalnej, kolonialnej okupacji Tybetu. Kosztowało to już życie miliona dwustu tysięcy naszych rodaków. Inni nadal trafiają za kraty. Niemniej prawda trwać będzie wiecznie.
Od 27 września 1987 Tybetańczycy znów pokojowo demonstrują przeciwko Chinom. Setki osób, którym przewodzili mnisi i mniszki, powstało przeciwko chińskim rządom w Tybecie. Podczas tłumienia owych demonstracji wojsko chińskie otwierało ogień, zabijając i okaleczając wielu ludzi. Tysiące bezbronnych demonstrantów trafiły do więzień, a władze chińskie wymuszały na nich zeznania torturami. W Tybecie tortury są jedyną metodą prowadzenia śledztwa. W więzieniach zmusza się ludzi do uznania swojej winy najokrutniejszymi i najbardziej poniżającymi sposobami. Pozbawia się ich strawy, wody i powietrza, zamyka w lodowatych celach, szczuje psami i katuje pałkami elektrycznymi. Niektórych uznaje się za kryminalistów i zsyła w trybie administracyjnym, bez niezależnej kontroli sądowej, do licznych obozów. Procedury chińskiego państwa są władzą najwyższą, Tybetańczykom nie przysługuje więc żadne prawo do złożenia odwołania.
Osoby oskarżane o przestępstwa polityczne więzione są incommunicado. Potem pilnują nas specjalni chińscy strażnicy, co i rusz odbierając prawo do przyjmowania odwiedzin. Mamy prawo do zobaczenia jednego krewnego w miesiącu, podczas gdy inni więźniowie mogą się widywać ze wszystkimi. Więźniom politycznymi – w przeciwieństwie do reszty – często też zabrania się przyjmowania jedzenia, które przynoszą im najbliżsi.
Więźniowie polityczni nie mają prycz. Muszą słać sobie legowiska z ubrań. Więźniowie polityczni musza jeść zgniłe, popsute produkty i nie mają prawa do opieki lekarskiej.
Więźniów zmusza się, z powodów politycznych, do wyrzekania się Jego Świątobliwości Dalajlamy i wolności Tybetu oraz do deklarowania lojalności wobec partii komunistycznej. Więźniowie muszą uznać chińskie prawa, wyprzeć tego, co robili w przeszłości, i zobowiązać do przestrzegania chińskiego prawa. Ci, którzy tego nie robią, są poddawani nieludzkim, okrutnym torturom. Bije się ich stalowymi prętami, kijami i łańcuchami, zakuwa w kajdany i głodzi. Tak właśnie zginął Sangje Tenphel.
Chińczycy nie czują się odpowiedzialni za chorych więźniów. Nawet jeśli trafiają do lekarza, czekają tam na nich tylko przeterminowane leki i przestarzała aparatura. Tak zginęli Lhakpa Cering i Kalsang Thutop.
Więźniom politycznym pobiera się siłą krew i zmusza ich do wyczerpujących ćwiczeń. Więźniowie muszą potakiwać po każdym słowie strażnika. Nawet jeśli łżą, musimy wychwalać komunistyczne wartości i ideały. Pozostajemy jednak solidarni i nie słuchamy tego bełkotu. Dlatego też biją nas, odbierają żywność, wodę i sen.
Trudno to wszystko szczegółowo opisać. Kiedy protestujemy przeciwko maltretowaniu, władze nie tylko nas ignorują, ale karzą podnoszeniem wyroków. Jesteśmy śledzeni i brutalnie prześladowani. Strażnicy dostają za to awanse i nagrody od władz.
„Dziennik Tybetański” podał niedawno, że Biuro Bezpieczeństwa Publicznego i Biuro Sprawiedliwości Tybetańskiego Regionu Autonomicznego postanowiły przyznawać specjalne nagrody strażnikom, którzy ciężko pracują, wpajając dyscyplinę więźniom politycznym.
W Drapczi przetrzymuje się obecnie 253 więźniów politycznych, którzy mają od 15 do 70 lat i odbywają wyroki od roku do 19 lat więzienia. Sytuacja w Tybecie jest straszna, z dnia na dzień wprowadzają nowe restrykcje. Codziennie popełnia się na nas zbrodnie, które opisaliśmy. Stąd nasz apel do wszystkich ludzi, którzy kochają i popierają prawdę, pokój, demokrację i prawa człowieka.
Podpisano:
Wszyscy więźniowie polityczni Drapczi
10 marca 1997
Lista więźniów politycznych przebywających w Drapczi