“Odbudowa” i “renowacja” w Lhasie
W ostatnich miesiącach w starej części Lhasy zachodziły głębokie zmiany; proces wyburzania i odnawiania starych budynków zagroził tradycyjnemu charakterowi miasta. Wiele organizacji, również TIN, informowało o owych zmianach. W raporcie tym omówimy (i pokażemy) proces przeobrażania Lhasy, jego wpływ na obecny i przyszły charakter miasta oraz mieszkających w nim Tybetańczyków, a także sposób informowania o nim – i kwestiach dotyczących statusu Lhasy jako części światowego dziedzictwa kultury – w chińskich mediach.
Oficjalne media zapowiedziały przebudowę starej części Lhasy na początku roku: “Za trzy lata mieszkańcy nie poznają swoich domów, a turyści z odległych stron nie będą w stanie odróżnić, w jakiej są części Lhasy” (Xinhuanet, 11 stycznia). W artykule zatytułowanym “Lhasa poprawi starą dzielnicę” omawiano głównie przebudowę infrastruktury – wymianę kanalizacji, drenowanie, asfaltowanie ulic itd., “by z mieszkań lhaskiej starówki znikł zatęchły odór”. “Z ulic znikną też codzienne odpadki, gdy lokalni mieszkańcy zmienią stare nawyki i zamiast gromadzić śmieci zaczną wynosić je tam, gdzie ich miejsce”. Jak wynika z tej niezbyt subtelnej aluzji, starą część Lhasy zamieszkują głównie “lokalni” Tybetańczycy. Jest to ostatnia zdominowana przez nich dzielnica miasta. Rozrastająca się populacja Chińczyków – Tybetańczycy są już w Lhasie mniejszością – mieszka w dzielnicach nowszych, które zaczęły powstawać w latach sześćdziesiątych.
Autorzy artykułu podkreślali, że przeobrażanie starej części Lhasy nie jest procesem niszczenia, lecz “odbudowy”: “Stare mieszkania naprawi się i odnowi; najatrakcyjniejsze tybetański budynki zostaną, by wszyscy mogli je oglądać i podziwiać”.
Trzy strefy
Skala zmian, jakie zaszły w Lhasie tylko w tym roku, sprawia, że trudno omówić je wszystkie. Skupimy się tu jedynie na trzech kwartałach miasta. Wybierając je, kierowaliśmy się głębią przemian oraz ich konsekwencji lub zabytkowym charakterem budynków.
Strefa 1: 29 kwietnia 2002 TIN informował o burzeniu tradycyjnego kompleksu na rogu Dekji Szar Lam (chiń. Beijing Dong Lu) i Mencikhang Lam (chiń. Zangyiyuan Lu). Wiosną całkowicie wyburzono cztery kwartały znajdujące się między Jabszi Phunkhang (rezydencją rodziny XI Dalajlamy) i hotelem Tashi Togay (Zangyiyuan Lu 8). W ramach tego samego projektu zrównano z ziemią jeszcze cztery kwartały po drugiej stronie Dekji Szar Lam przy Dacangu Szide (kompleksie należącym do klasztoru Sera). Źródła TIN twierdzą, że mieszkańców poinformowano, iż w przyszłym roku wyburzane będą kolejne budynki przy tej ulicy.
Strefa 2: W kwietniu Radio Lhasa ogłosiło, że “tysiące tradycyjnych maślanych lampek, które płoną w Dżokhangu, stanowi zagrożenie dla budynku”. W tym samym miesiącu między dwiema wielkimi kadzielnicami (tyb. sangthab) przed Dżokhangiem wyrósł plac budowy, który ozdobiono transparentem z napisem: “Musimy chronić dziedzictwo i dzieła kultury, usuwając przyczyny groźby pożaru. Niewidzialne czynniki są znacznie groźniejsze od widzialnego ognia. Usuwanie przeszkód jest większe [szlachetniejsze] niż ich tworzenie. Brzemię naszej odpowiedzialności jest cięższe niż Mt. Everest”.
Transparent przed Dżokhangiem
11 czerwca w China Daily ukazała się krótka notka: “Tysiące lampek, które palono od tysięcy lat, przeniesiono z klasztoru Dżokhang do specjalnego budynku na lampki. Budynek, który kosztował 210 tys. RMB [ok. 25.600 USD], ufundował rząd, by chronić zabytki kultury w klasztorze Dżokhang”. Później zapowiedziano elektryfikację Dżokhangu i całkowity zakaz “obecności ognia” w świątyni, jednak władze zezwoliły na palenie kilku lampek.
Plac budowy przed Dżokhangiem
"Specjalny budynek na lampki” – osiem na dziesięć metrów – oddano latem 2002. Ma być wykorzystywany podczas uroczystości i specjalnych ceremonii. Tybetańscy buddyści uważają ofiarowanie maślanych lampek w Dżokhangu, najbardziej czczonym sanktuarium Tybetu, za szczególnie dobrą wróżbę. Gdy potrzebne jest powodzenie i szczęście – np. w związku ze ślubem lub chorobą krewnego – funduje się palenie nawet tysięcy lampek (z reguły wielokrotności świętej liczby 108). W istocie stwarza to zagrożenie – ponieważ od płomieni lampek zajęło się wiele ważnych świątyń, przy wszystkich ołtarzach Dżokhangu od lat stały gaśnice.
Strefa 3: Kolejny przebudowywany kwartał znajduje się w południowo-wschodniej części historycznego centrum Lhasy przy zbiegu Lingkhoru (Lingkhor Lho Lam) i Czingdrol Szar Lam. Dawniej mieszkali tu muzułmanie i nepalscy kupcy; w tej części stolicy mieściła się również ambasada Nepalu. Na wschodnim krańcu tego kompleksu zburzono zabytkowy, niezwykle charakterystyczny meczet, z którego korzystali tybetańscy muzułmanie, pochodzący z Kaszmiru i Ladakhu. Obecnie buduje się tu większy meczet w znacznie bardziej tybetańskim stylu. Ozdoby na betonowych filarach i poprzecznych belkach przywodzą na myśl tybetańską świątynię. Stary meczet był unikalnym zabytkiem, łączącym architekturę muzułmańskich świątyń południowej Azji (np. dwa maleńkie minarety wieńczące kopułę dachu) z elementami tybetańskimi (charakterystyczna brama).
Skutki społeczne
Wyburzenia i prace budowlane w strefie 1, starym centrum Lhasy, zmieniły życie jej mieszkańców – niemal wyłącznie Tybetańczyków.
Wydaje się, że poza “podniesieniem standardu”, o którym mówią urzędnicy, wyburzenie i odbudowanie budynków mieszkalnych zwiększy zyski z wynajmu mieszkań. Nowe bloki są wyższe o jedno piętro od dwupiętrowych poprzedników – co automatycznie podniesie dochody miasta, do którego należy większość tych domów, o 25 procent. Co więcej, nowe mieszkania będą również znacznie droższe.
Wyburzenia były zaskoczeniem dla większości mieszkańców i prywatnych właścicieli domów. Władze dały im – oraz działającym tu firmom – dziesięć dni na opuszczenie lokali; nie istniała procedura, umożliwiająca wniesienie odwołania. Lokatorów z budynku przylegającego do hotelu Yak przeniesiono do innych domów w Lhasie. Pozostałym nie zapewniono żadnych mieszkań zastępczych. Należy przyjąć, że wielu starych lokatorów nie będzie w stanie płacić wyższych czynszów w nowych budynkach, gdyż na lhaskiej starówce mieszkały stosunkowo ubogie rodziny. A to znaczy, że większość będzie musiała przeprowadzić się na przedmieścia lub w ogóle opuścić Lhasę, zostawiając za sobą znajome otoczenie, w którym przyczyniała się do trwania i zachowania tybetańskiej kultury.
Prywatnym właścicielom burzonych domów wypłacono takie same odszkodowania; mówi się o kwocie rzędu 20 – 25 tys. RMB (2.450 – 3.050 USD). Poinformowano ich, że będą mogli odkupić nowe budynki, tyle że za znacznie wyższą cenę. Właściciele sklepów informują, że władze zaproponowały im odkupienie lokali za 170 tys. RMB (20.700 USD) – siedmiokrotność pierwotnej ceny. Przed wyprowadzką niektórzy właściciele żądali gwarancji powrotu do swoich domów. TIN nie był w stanie ustalić, czy udało się im je uzyskać. Doświadczenie uczy jednak, że podobne gwarancje są nieskuteczne – dawnych właścicieli często zastępowali krewni, znajomi lub wspólnicy kierowników firm budowlanych i lokalnych kadr. Choć wydaje się, że nie doszło do poważniejszych konfrontacji, wielu lokatorów nie chciało opuścić mieszkań i trzeba ich było do tego zmusić.
Lokatorom nie pozwolono zabrać drewnianych belek z wyburzanych domów, choć nie zostaną one wykorzystane do budowy nowych, betonowych budynków. W centralnym Tybecie drewno jest drogie – wywłaszczeni mieszkańcy mogliby więc na nim zarobić i choć trochę powetować swoje straty. Niektóre źródła utrzymują, że drewno, które powinno należeć do prywatnych właścicieli domów, wywieźli przedstawiciele firm budowlanych i urzędnicy miejscy.
Aczkolwiek wiele starych budynków wymagało remontu i nie miało nowoczesnych udogodnień, jakość nowych domów budzi poważne wątpliwości. W ostatnich latach – choć władze żądają za nie wysokich opłat – nowe mieszkania buduje się z najtańszych materiałów; niemal wszystkie mają niski standard i słabe instalacje wodno-kanalizacyjne. Oświetlenie i wentylacja, o ile istnieją, również budzą zastrzeżenia.
Kolejna kwestia to bezpieczeństwo nowych budynków. Przebudowę uzasadniano między innymi przepisami, które stanowią, że wszystkie domy z drewnianymi filarami są niebezpieczne i że należy je zastąpić konstrukcjami z betonu. Eksperci budowlani twierdzą jednak, że właśnie budynki o betonowych stropach są najbardziej podatne na zniszczenia podczas trzęsień ziemi. Argument ten wydaje się szczególnie ważki w sytuacji, gdy ze względów oszczędnościowych używa się najgorszego betonu i redukuje do minimum zbrojenia. Wiele lhaskich budynków, które wytrzymywały trzęsienia ziemi przez stulecia, zastępuje się konstrukcjami, które mogą nie być na nie odporne. Zdarza się to w całych Chinach, niemniej w Lhasie jest nagminne. Ekspert budowlany powiedział TIN, że dodatkowe piętra najprawdopodobniej zmniejszą odporność budynków na trzęsienia.
Wyburzenie i odbudowa domów oznacza również nowy proces meldunkowy, który umożliwi władzom “prześwietlenie” kandydatów na lokatorów. Wszyscy chętni muszą mieć zezwolenie na pobyt, liczebność rodzin nie może przekraczać oficjalnych norm itd. Wielu byłych mieszkańców zburzonych domów pochodzi z okolicznych wsi i ze wschodniego Tybetu, nie posiada więc lokalnych “kartek”, upoważniających do korzystania z rozmaitych ulg i usług. “Ustosunkowani” mogą uniknąć dodatkowych opłat, jednak osób, które nie mają “pleców”, często nie stać pokrycie owych – oficjalnych i nieoficjalnych – kosztów.
Krótko mówiąc, przebudowa strefy 1 wiąże się z wieloma niedogodnościami dla byłych lokatorów i mieszkańców – w przytłaczającej większości Tybetańczyków. Poprzedni właściciele ponieśli straty, których z pewnością nie da się szybko zrekompensować, a większości byłych lokatorów nie będzie stać na płacenie znacznie wyższych czynszów w przebudowanych domach. Co więcej, standard nowych mieszkań, którym oficjalnie tłumaczono wyburzenia, budzi ogromne wątpliwości.
Transformacja najprawdopodobniej doprowadzi więc do marginalizacji najuboższych mieszkańców Lhasy i zagłady ostatniej zwartej tybetańskiej społeczności w stolicy. Zyskają na niej władze miasta, które zwiększą zyski (czynsze i inne opłaty) oraz kontrolę nad najbardziej w ostatnich latach politycznie “niepewną” dzielnicą. Zarobią też firmy budowlane. Obserwatorzy zwracają uwagę na rosnącą zażyłość między lokalnymi politykami i firmami budowlanymi – a zwłaszcza rodzinami, które wiodą prym w obu “sektorach”.
Krajobraz miasta
Tradycyjne ulice i domy, które zniszczono w ramach “modernizacji” strefy 1, nie były szczególnie stare. Większość powstała w latach siedemdziesiątych i na początku osiemdziesiątych, niemniej zbudowano je z tradycyjnych materiałów i dostosowano do historycznego stylu lhaskiej starówki. Wyburzone budynki należały do “strefy buforowej”, zaproponowanej przez państwo i zaakceptowanej przez Organizację do spraw Oświaty, Nauki i Kultury (UNESCO) jako odpowiedni “kontekst” dla kilku historycznych budynków – zwłaszcza Dżokhangu – jakie ostały się w Lhasie i zostały wpisane, obok Potali i Norbulingki (zimowej i letniej rezydencji dalajlamów) na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego.
Nowo wznoszone budynki są natomiast topornymi konstrukcjami pozbawionymi charakterystycznych elementów tybetańskich, takich jak masywne bramy, zdobione okna i balkony oraz zapewniające dobrą izolację kamienne ściany. Aby nadać im tybetański “wygląd”, frontowe ściany ozdobiono malowidłami, które – z reguły nieudolnie – naśladują tradycyjne motywy. W innych częściach miasta na gruzach ponadstuletnich budynków wyrastają gmachy, które nie próbują nawet niczego udawać. Kamienne ściany zastępują betonowe płyty, a tradycyjne okna – metalowe ramy z niebieskawym szkłem: elementy typowe dla współczesnego Sichuanu, skąd lhaskie firmy sprowadzają materiały budowlane. Rozwiązania te – nie wspominając o względach estetycznych – mogą sprawdzać się na nizinach Sichuanu, ale z pewnością nie w Tybecie, gdzie najważniejsza jest ochrona przed zimnem i maksymalne wykorzystanie słonecznego ciepła. Konserwatorzy zabytków i eksperci budowlani obawiają się, że podobne gmaszyska mogą pojawić się również w strefie 1.
Stare domy, nowe domy
Jeśli idzie o strefę 2, budynek na lampki jako taki nie kłóci się z tybetańskimi obyczajami. Kiedy na początku lat osiemdziesiątych władze złagodziły zakazy dotyczące praktykowania religii, z uwagi na ogromną popularność tego rytuału kazano wstawić stoły na składane w ofierze lampki do przylegającej do Dżokhangu drewutni (tyb. szingra), w której tradycyjnie składowano opał, wykorzystywany podczas najważniejszych ceremonii do gotowania herbaty w olbrzymich kotłach. Nowa funkcja “drewutni” nie zmieniła ani charakteru (takie ilości opału nie były już potrzebne), ani wyglądu Dżokhangu, gdyż niczego nie przebudowywano.
Niemniej nowy budynek zmienia tradycyjny charakter otoczenia Dżokhangu. Jak w przypadku strefy 1, jest topornym betonowym klocem i nie ma wiele wspólnego z tradycyjną architekturą tybetańską. Tybetański “charakter” nadano mu przy pomocy białej farby i fryzu na frontowej ścianie, który zapewne przywodzić ma na myśl budynek klasztorny. Wzniesiono go przed Dżoło Utha, świętym, obudowanym placykiem, zawierającym drzewo, które zgodnie z tybetańskimi wierzeniami wyrosło z włosa historycznego Buddy, oraz kamienną tablicę upamiętniającą szczodre dary mandżurskiego cesarza dla Dżokhangu. Miejsce pod nowy pawilon utworzono burząc odbudowaną wcześniej z pietyzmem, zabytkową zachodnią ścianę placyku. “Palarnia lampek”, choć próbuje naśladować tybetański styl, zakłóca zatem i w pewnym stopniu niszczy swoje zabytkowe otoczenie, które okaleczono już wcześniej, wyburzając na początku lat osiemdziesiątych większość domów przed świątynią. Ich miejsce zajęły nowe budynki i duży plac po zachodniej stronie kompleksu.
Stary meczet
Zburzenie starego meczetu w strefie 3 jest niewątpliwie wielką stratą dla historycznego i kulturowego dziedzictwa Lhasy. Z tej perspektywy nowy meczet po prostu nie może zastąpić starego. Paradoksalnie, nadając mu bardziej “tybetański” styl, w istocie wypaczono historyczny charakter Lhasy. Wartość starego meczetu nie sprowadzała się tylko do jego wieku, ale właśnie nietypowej konstrukcji, odzwierciedlającej kosmopolityzm dawnej Lhasy i obecność tybetańskich muzułmanów (tyb. khacze), którzy wywodzili się z innych państw – głównie Ladakhu, Kaszmiru i Turkiestanu (ich przodkowie, kupcy, żenili się i osiedlali w stolicy Tybetu). Innymi słowy, stara świątynia była unikatowym pomnikiem historii Tybetu za sprawą “nietybetańskiego” stylu.
Wydaje się więc, że tak rozumiana “modernizacja”, której elementem jest zachodzący obecnie proces przeobrażania Lhasy, w oczywisty sposób kłóci się z ideą ochrony kulturowego dziedzictwa Tybetu. Nie polega na odnawianiu i restaurowaniu starych tybetańskich budynków ani wyposażaniu ich w niezbędne, nowoczesne instalacje – o wygodach i wyższym standardzie nie wspominając. Przebudowa stolicy Tybetu zasadza się na niszczeniu starych budowli i zastępowaniu ich lichymi konstrukcjami, których “tybetańskość” sprowadzono do powierzchownych, kosmetycznych detali. Wprowadzane dziś zmiany zubożają więc stolicę Tybetu i jej dziedzictwo kulturowe, przynosząc mieszkańcom – w najlepszym razie – minimalne korzyści. Trzeba tu podkreślić, że podobne procesy zachodzą również w innych tybetańskich miastach.
Dalsze zmiany
W Lhasie przeobraża się dziś nie tylko historyczną starówkę. W ostatnich miesiącach nowe gmachy pojawiły się również na jej obrzeżach, potęgując postępujący proces oszpecania stolicy Tybetu.
Nowy gmach BBP (widok z Dżokhangu)
W tym roku wyrósł i zdominował lhaskie niebo trzynastopiętrowy gmach Biura Bezpieczeństwa Publicznego (BBP), głównej służby bezpieczeństwa w Tybetańskim Regionie Autonomicznym (TRA).
Wiosną odsłonięto przed Potalą potężny, betonowy pomnik, upamiętniający “pokojowe wyzwolenie Tybetu”. Lokalizacja nowego pomnika (który wyobraża “jedność wszystkich narodowości”) ma znaczenie symboliczne. Tuż obok znajduje się ponadtysiącletni obelisk z tekstem traktatu zawartego przez tybetańskie imperium z Chinami oraz dwie pagody z kamiennymi tablicami, które ufundowali cesarze mandżurscy. Nowe i stare pomniki dokumentują długą historię stosunków politycznych i konfliktów między Tybetem i Chinami. Wzniesienie nowego monumentu między Potalą, głównym pałacem dalajlamów, a siedzibą rządu TRA symbolizuje polityczne losy Tybetu. Podobnie jak nowy gmach BBP, pomnik stał się punktem centralnym “swojej” części stolicy Tybetu.
Pomnik turystyki
Nie jest to jedyny nowy pomnik w Lhasie. Pojawiło się ich więcej – często absurdalnych, ustawianych w najdziwniejszych miejscach. Tuż obok Potali, na przykład, odsłonięto – czysto chiński, w dodatku nowoczesny – pomnik turystyki. Departament turystki dodatkowo umaił okolicę, “sadząc” w pobliżu rzędy plastikowych palm.
Plastikowe palmy
Ochrona zabytków i UNESCO
Konserwatorzy zabytków i eksperci są głęboko zaniepokojeni faktem, iż rząd Chin nie stosuje się do uzgodnionych, międzynarodowych standardów ochrony kulturowego dziedzictwa Lhasy. W 1994 roku na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO wciągnięto Potalę, w 2000 roku dodano do niej Dżokhang, a w grudniu 2001 – Norbulingkę. Wspólnie stanowią “Historyczny zespół pałacu Potala w Lhasie”. Szczególne zaniepokojenie ekspertów wywołało pogwałcenie ustalonych zasad ochrony Potali i Barkhoru. Wyburzając – wspomniane wcześniej – historyczne budynki w strefie buforowej, Chiny nie wywiązały się ze zobowiązań wobec ONZ, które każą informować wcześniej o takich planach. Artykuł 56 Zasad wdrażania Konwencji Światowego Dziedzictwa stanowi, że państwa strony mają informować Komitet za pośrednictwem Sekretariatu UNESCO o planach prac konserwatorskich lub budowlanych, które “mogą wpłynąć na wartość mienia światowego dziedzictwa”. Powiadomienie powinno wpłynąć “jak najszybciej (tj. przed opracowaniem głównych planów dotyczących konkretnego projektu) i przed podjęciem decyzji, które trudno zmienić”, by Komitet Światowego Dziedzictwa mógł uczestniczyć w “poszukiwaniu odpowiednich rozwiązań”, gwarantujących “zachowanie pełnej wartości” zabytku.
Komitet Światowego Dziedzictwa UNESCO dawał wyraz swemu zaniepokojeniu jeszcze przed opisanymi wyżej zmianami. “Z uwagi na presję, jaką wywołuje rozwój Lhasy, szczególną uwagę należy poświęcić zmianom, jakie zachodzą na terenach otaczających własność światowego dziedzictwa”, ustalono na 25. posiedzeniu Komitetu w Helsinkach (11-16 grudnia 2001). Najwyraźniej zaalarmowany rozwojem wydarzeń, Komitet zajął się sprawą stolicy Tybetu również na 26. posiedzeniu w Budapeszcie (24-29 czerwca 2002). Choć obrady Komitetu mają charakter poufny, wiadomo, że odpowiadając na zarzuty ekspertów, władze chińskie uciekały się do kruczków prawnych. Lobsang Tenzin, zastępca burmistrza Lhasy, miał na przykład twierdzić, że do budowy gmachu BBP przystąpiono przed rozszerzeniem strefy ochronnej na Barkhor. Nie mówił jednak całej prawdy, gdyż prace zakończono w 2002 roku. Jeśli idzie o pomnik “pokojowego wyzwolenia”, tłumaczono, iż wzniesiono go tuż za granicą strefy ochronnej. Władze chińskie mogą więc utrzymywać, że ściśle stosują się do norm UNESCO, nie zwracając najmniejszej uwagi na ich ducha.
Obrady Komitetu, jak wspomnieliśmy, są poufne. Komitet zażądał jednak wysłania wspólnej misji “kontrolnej” UNESCO i ICOMOS (Międzynarodowa Rada Zabytków i Zespołów Zabytkowych), która “zbada stan konserwacji własności i przeprowadzi konsultacje z zarządzającymi miejscem władzami” przed 27. posiedzeniem Komitetu, planowanym na przełom czerwca i lipca 2003 roku. Świadczy to o tym, że wyjaśnienia chińskich delegacji nie zadowoliły Komitetu.
Propaganda
W tym samym czasie kontrolowane przez państwo chińskie media rozpoczęły intensywną kampanię propagandową, która najwyraźniej miała być odpowiedzią na coraz większą krytykę “modernizacji” stolicy Tybetu na arenie międzynarodowej. Kampania osiągnęła apogeum w czerwcu i lipcu tego roku, kiedy to chińskie media “odpowiadały”, na przykład, “na pojawiające się za granicą pogłoski na temat prac przekształceniowych [gaizao] w starej dzielnicy Lhasy”.
Anglojęzyczne artykuły o “odbudowie” publikowano m.in. w Dzienniku Tybetańskim, Dzienniku Ludowym i Gazecie Komercyjnej Tybetu oraz na stronach internetowych. Większość z nich produkowała agencja Xinhua. Wkrótce po wspomnianym posiedzeniu Komitetu w Budapeszcie władze Lhasy zorganizowały też konferencję prasową, o której 28 czerwca informował Dziennik Tybetański. Pierwszy ważny artykuł cytowany na [rządowej] stronie tibetinfor.com (w części zatytułowanej “Przekształcanie lhaskiego starego miasta”) zaczerpnięto z Dziennika Tybetańskiego z 16 czerwca. Potem przez kilka tygodni kwestii tej poświęcano tylko krótkie wzmianki. 22 lipca Xinhua opublikowała długi artykuł, zatytułowany “Okoliczności przekształcania i poprawiania starego miasta w Lhasie: Mieszkańcy po raz pierwszy będą mieli klozety”. Między 23 a 26 lipca codziennie publikowano po kilka długich artykułów na ten temat. Większość sygnowali korespondenci Xinhua w Lhasie. Po 26 lipca zapadła cisza; w sierpniu nie ukazał się żaden większy artykuł, za to na początku września – dwa długie. Znacznie więcej materiałów opublikowano tylko w wersjach chińskojęzycznych.
Zauważmy, że w artykułach anglojęzycznych używa się niemal wyłącznie słowa “renowacja” – sugerującego odnawianie lub remontowanie istniejącego budynku – a nie np. “przebudowa”. Język artykułów publikowanych po chińsku jest znacznie bogatszy. Często używa się w nich słowa gaijian, oznaczającego “odbudowę” lub “przebudowę”, oraz weixiu, które z reguły oddaje się jako “remontowanie” czy “utrzymywanie w porządku”, co raczej nie kojarzy się z wyburzaniem i budowaniem od nowa. Termin gaizao tłumaczy się jako “przekształcenie” lub “przeobrażenie”; może on również oznaczać “reformę” lub “odświeżenie”. Zwykle trudno zgadnąć, czy odnosi się do przebudowy czy drobnych prac naprawczych. Ogólnie rzecz biorąc, chińskojęzyczne materiały propagandowe zdają się opisywać proces, łączący elementy burzenia, przebudowy i konserwacji, podczas gdy ich anglojęzyczne siostry mówią o mglistej “renowacji”.
Merytorycznie propaganda koncentruje się na dwóch zagadnieniach. Z jednej strony mamy rozważania na temat statusu dzielnic lub budynków – jako miejsc objętych lub nieobjętych ochroną – z drugiej zaś opowieści o pragnieniach i warunkach bytowych “lokalnych” Tybetańczyków.
Jak już wspomniano, wiele “odnawianych” dziś tradycyjnych budynków wokół Dżokhangu zbudowano w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, dostosowując je jednak do charakteru starówki i kilku zachowanych historycznych budowli. Domy te były częścią zaproponowanej przez państwo i zaaprobowanej przez UNESCO strefy buforowej wokół zabytków historycznych, przede wszystkim Dżokhangu. Chińscy propagandyści całkowicie to przemilczają. W większości artykułów bardzo wyraźnie odróżnia się gu (“antyczny”, “starożytny”, “wiekowy”) od lao (“stary” – w sensie “nienowy”, ale znacznie młodszy od gu, np. lao chengshi, “stare miasto”). Ogólny wydźwięk jest taki, że gu należy chronić, lao – niekoniecznie. Guo Bao, dyrektor lhaskiego biura ochrony zabytków, mówi na przykład: “Remonty [weixiu] oraz przekształcenia [gaizao] służyć mają lepszej ochronie antycznych [gu] budynków. Żadna starożytna [gu] budowla w tybetańskim stylu nie została uszkodzony” (Xinhua, 23 lipca).
W tym samym artykule Guo definiuje domy z lhaskiej starówki jako “stare budynki o charakterze tybetańskim” [you zangzu tese de lao jianzhu] i wyjaśnia: “Skoro jedne są stare, a inne nowe [yinwei niandai you chang you duan], nie można nazywać ich starożytnymi. Nie ma tu więc żadnej sprzeczności ze standardową definicją Światowego Dziedzictwa Kulturowego [shijie wenhua yichan]”. W innym artykule cytuje się “żywego buddę” (chińskie określenie inkarnowanego lamy) Bomi Qambalozhuba (tyb. Pome Czamba Lodrub), który stwierdza, że większą część “starego miasta” zbudowano w XX wieku.
W artykule opublikowanym 23 lipca Yangpei, tybetański kierownik projektu i dyrektor lhaskiego urzędu budowlanego, przyznaje, że doszło do wyburzeń: “Zburzyliśmy kilka domów, ale zbudowano je niedawno i nie pasowały do antycznych budowli. Zrobiono to zgodnie z sugestiami ekspertów Światowego Dziedzictwa Kulturowego. Co się tyczy kilku antycznych budynków, które były w bardzo złym stanie i groziły zawaleniem, zatrudniliśmy firmy specjalizujące się w budownictwie tybetańskim, zlecając im przeprowadzenie prac remontowych [weixiu]. Ich inżynierowie doskonale znają się na budowlach w tybetańskim stylu”. Nie wiadomo jednak, jakie “antyczne budynki” miał na myśli pan Yangpei.
Inne, dość defensywne, argumenty koncentrują się na “niewielkiej skali” przedsięwzięcia: “jego teren obejmuje zaledwie 5,4 proc. powierzchni starówki (w sumie 130 hektarów)”. “Remonty ważnych antycznych budowli – czytamy dalej – zostaną przeprowadzone tradycyjnymi metodami, z wykorzystaniem gliny i piaskowca [shashi], dokładnie tak samo jak starodawne akatu”. Dotyczy to, ma się rozumieć, wyłącznie budowli “antycznych”.
W wielu artykułach propagandowych odwraca się uwagę od charakteru prowadzonych prac, wyliczając nakłady i inwestycje rządu. “Od 1979 roku – pisze autor anglojęzycznego artykułu z 23 lipca (Xinhua) – rząd centralny przeznaczył ponad 300 milionów yuanów [ok. 36 milionów USD] na odbudowę budynków w centrum Lhasy i zachowanie ich pierwotnego stylu”. Z innego artykułu (Xinhua, 24 lipca) dowiadujemy się, że rząd wyłoży teraz 70 milionów RMB (8,5 miliona USD) na “wyremontowanie i przekształcenie 56 podwórzy na starym mieście; cztery z nich znajdują się na miejskiej liście zabytków”.
Główny oficjalny argument, którym tłumaczy się podjęcie owych prac, dotyczy stanu budynków – mają one być “przestarzałe” i “niebezpieczne”. 24 lipca cytowano przewodniczącego miejskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych Taszi Dhundupa: “Wiele domów starej dzielnicy zbudowano z kamienia i gliny. Są one, zwłaszcza partery, ciemne i zawilgocone. Ponad 90 procent ścian pęka, drewno przeżarły korniki. Kiedy zaczyna padać, budynki stają się jeszcze niebezpieczniejsze, bezpośrednio zagrażając życiu zamieszkujących je mas. Cel remontów i przekształceń [weixiu gaizao] jest oczywisty: zlikwidować zagrożenia w domach starej dzielnicy i lepiej chronić antyczne budynki”.
W artykule agencji Xinhua z 30 lipca (zatytułowanym “Wyjaśnienie światu prawdziwego obrazu”) “żywy budda” Lobsang Tenzin, odpowiedzialny za projekt przebudowy zastępca burmistrza miasta, stwierdza, że po 50 latach rozwoju podniosła się stopa życiowa mieszkańców Lhasy: “Dziś nie wystarczają już im ciemne, wilgotne domy; kategorycznie domagają się od rządu inwestycji, które poprawią ich warunki bytowe”.
Władze bardzo starały się pokazać, że “lokalni” Tybetańczycy popierają projekt przebudowy. Autorzy artykułu z 24 lipca informują o sondażu w ponad tysiącu gospodarstw, którego “wyniki potwierdzają, że prowadzone obecnie prace remontowo-budowlane są zgodne z życzeniami mieszkańców Lhasy”. Były też co prawda – nieliczne – głosy krytyczne: grupy robocze wzywały do szybkiego opuszczania lokali, by jak najprędzej zakończyć prace. “Sondaż był potrzebny – komentuje Danba, mieszkaniec – by rząd usłyszał nasz głos za pośrednictwem zgromadzenia ludowego. Jako przedstawiciel naszego podwórka wiernie przekazałem wszystkie opinie”. Choć władze najwyraźniej uznały, że przeprowadzony przez nie sondaż stanowi dowód zadowolenia mas, cała procedura budzi pewne wątpliwości. Ponieważ sondaż zorganizowano “w ostatnich dniach”, z całą pewnością nie stanowił elementu procesu decyzyjnego. Co więcej, nie był anonimowy – “ankieterom” z komitetów osiedlowych i lokalnych zgromadzeń ludowych należało podać nazwisko i adres. Nie wspomniano, jakie budynki stanęły w miejsce starych i czy mieszkańcy są z nich zadowoleni. W kwestionariuszu proszono o konkretną odpowiedź na pytanie dotyczące sedesu; ankietowani mogli dać też wyraz pragnieniu posiadania własnej kuchni. Skoro tak oficjalnie uzasadniano “przebudowę”, można się zastanawiać, czy pytania nie były zbyt “ukierunkowane”. Krótko mówiąc, wiarygodność wyników badania, które nie było anonimowe, zostało przeprowadzone po podjęciu prac i składało z pytań, narzucających oczekiwane przez władze odpowiedzi – musi budzić wątpliwości.
23 lipca cytowano Taszi Dhundupa, przewodniczącego lhaskiego zgromadzenia przedstawicieli ludowych, który mówił, że rząd zasięgał opinii mieszkańców i że “ostatecznie zatwierdzone zasady przebudowy” obejmowały “dwa niezbędne” [liange bixu] i “dwa, które nie mogą ulec zmianie” [liange bu neng bian]: “To znaczy – zmienić musi się podstawowa infrastruktura administracji miejskiej [lao chengqu de shi zhengjichu sheshi] oraz tradycyjna infrastruktura wewnętrzna budynków, natomiast żadnym zmianom nie może ulec ogólny zarys ulic starej dzielnicy i wygląd antycznych budynków [gu jianzhu], które posiadają wartość historyczną”. To mało optymistyczna wypowiedź, gdyż zmiana “infrastruktury wewnętrznej” jest “niezbędna”, a ochronie podlega tylko “wygląd” budynków o “wartości historycznej”.
I w chińskich, i w angielskich artykułach z upodobaniem cytuje się “zwykłych lokalnych” Tybetańczyków. Siedemdziesięciotrzyletni Bandain – Xinhuanet, 23 lipca, “Tysiącletnia lhaska ulica odzyskuje pierwotny wygląd” – powiada: “Większość budynków przy ulicy Barkhor nie uległa żadnym zmianom. (...) Ulica Barkhor jest ciągle tą samą starą ulicą, tyle że zrobiła się czystsza i wyrosło na niej więcej sklepów”. Na drugim biegunie wypowiadają się dwaj “żywi buddowie”. Osiemdziesięciopięcioletni Bomi Quambalozhub mówi: “Buddyzm ceni ludzkie życie; jego celem jest uwalnianie wszystkich żywych stworzeń od cierpień. Naprawianie niebezpiecznych domostw, które stanowią zagrożenie dla ludzkiego życia, jest całkowicie zgodne z doktryną buddyjską” (24 lipca).
Bardziej wyrobiony politycznie “żywy budda” Lobsang Tenzin, zastępca burmistrza Lhasy i numer dwa w hierarchii odpowiedzialnych za projekt przebudowy, stwierdza: “Otrzymaliśmy wiele listów zza granicy, w których pytają nas o przeobrażanie [gaizao] starej Lhasy. Choć zmieniają się podpisy, treść jest w zasadzie identyczna. To dowód, że są wytworem kilku osób. Są tacy, którzy nie chcą podniesienia stopy życiowej lhaskich mas, i nie chcą, by ludzie [laobaixing] mieszkali w bardziej przestrzennych, bezpiecznych domach”.
Jak już wspomniano, w sierpniu przestały się ukazywać materiały na ten temat. Niemniej opublikowanie dwóch dużych artykułów na początku września świadczy o tym, że w oczach władz “przeobrażanie” Lhasy jest nadal “żywym” problemem propagandowym. Choć przede wszystkim powtarza się w nich przywoływane wcześniej argumenty, w “Renowacji starego w starym stylu: Lhasa żegna się z niebezpiecznymi budynkami mieszkalnymi” (tibetinfor.com, 2 września) wspomniano o zgodności prac z normami Światowego Dziedzictwa Kulturowego: “Gdy Dżokhang trafił na [listę] Światowego Dziedzictwa Kulturowego, zaczęło w nim obowiązywać wszystkich sześć standardów Światowego Dziedzictwa Kulturowego. Przeobrażanie starego miasta ociera się o normę nr 5, niemniej niewątpliwie nie dotyczy pozostałych, a struktura samego Dżokhangu z całą pewnością nie poniesie żadnego uszczerbku”. W drugim artykule – “Jeszcze jeden niezbity dowód ochrony pradawnej [gulao] kultury: Ocalanie starej dzielnicy Lhasy” – czytamy: “Ostatnio, za granicą, osoby, które nie rozumieją prawdziwej sytuacji, wywoływały zażarte spekulacje, a nawet oczerniały chiński rząd, oskarżając go o niszczenie antycznych tybetańskich budynków. Propagowano teorie “niszczenia tybetańskiej kultury”, a kilka powodowanych ukrytymi pobudkami osób do przypuszczenia ataku wykorzystało wręcz 26. posiedzenie Komitetu Światowego Dziedzictwa” (Xinhuanet, 4 września). Najwyraźniej władze chińskie nadal czują się zmuszone do “odpierania” każdego zarzutu o naruszanie norm UNESCO.
Podsumowanie
W 2002 roku Lhasa “przeobrażała” się szybciej niż kiedykolwiek. Choć owe zmiany uzasadniano niewątpliwie autentycznymi potrzebami mieszkańców, wiele wskazuje na to, że większość z nich nie odniesie żadnych korzyści z “modernizacji” miasta. W najbliższej przyszłości z pewnością straci na niej – gospodarczo i społecznie – lwia część Tybetańczyków, którzy znaleźli się w orbicie przemian.
Z perspektywy ochrony zabytków “modernizacja” za wszelką cenę jest niewątpliwie krokiem wstecz w stosunku do postępów, jakich dokonano w ostatnich latach. Jeśli dziś władze w ogóle zaprzątają sobie głowę “unikalnym” charakterem Lhasy, w gruncie rzeczy ma to charakter symboliczny i w oczywisty sposób kłóci się z międzynarodowymi standardami. Ochrona, jaką zapewnia starej Lhasie wciągnięcie jej zabytków na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, okazała się za słaba, by przeciwdziałać “trendom rozwojowym”. Zagraniczni eksperci najwyraźniej powątpiewają, czy planowana przez nich misja kontrolna będzie mogła zrobić coś więcej, niż przedstawić raport o nieodwracalnych szkodach. Choć, teoretycznie, UNESCO może odebrać Lhasie status Światowego Dziedzictwa, tak konfrontacyjna postawa wydaje się mało prawdopodobna.
Przebudowa Lhasy przynosi korzyści lokalnym elitom – koalicji wpływów gospodarczych i politycznych. Rząd centralny dawał do zrozumienia, że jest gotów rzeczywiście bronić kulturowego dorobku Tybetu i związać, na tej płaszczyźnie, ręce władzom lokalnym TRA, niemniej nic nie wskazuje na to, by podjął jakieś znaczące kroki, mające chronić dziedzictwo Lhasy. W ostatnich latach wydalano ze stolicy Tybetu zagraniczne organizacje pozarządowe – np. Tibet Heritage Fund – które usiłowały prowadzić prace konserwatorskie najwyższej jakości, poprawiając jednocześnie warunki bytowe mieszkańców Lhasy.
Według dziesiątego planu pięcioletniego, Lhasa ma się przeobrazić w “nowoczesne miasto średniej wielkości o charakterze etnicznym”. “Rozwijając małe miasta – czytamy dalej – należy kłaść nacisk na ich cechy charakterystyczne; z całą pewnością nie wolno nam stosować wszędzie tej samej sztancy. Za wszelką cenę trzeba chronić zabytki kultury i naturalny krajobraz o cechach etnicznych lub lokalnych”. Profesor Zhu Tiezhen, zastępca dyrektora Ogólnochińskiego Instytutu Badań nad Rozwojem Miast, poddaje ostrej krytyce “stare praktyki” i stwierdza: “Tradycyjne miasta niszczy się dlatego, że “nowe” wydaje się “dobre”. W ostatniej dyskusji o rozwoju urbanistycznym mówi się wyłącznie o “zupełnie nowym obliczu”, w ogóle nie zastanawiając się nad tym, czy “nowy” równa się “dobry”. Choć niektóre historyczne ulice i antyczne budynki strawił czas – mogą więc wyglądać na stare i zniszczone – ich historyczna wartość ciągle rośnie. Nic nie zrekompensuje ich zniszczenia lub rozbiórki. W wielu miastach bezlitośnie niszczy się dziś wiekowe i naprawdę cenne budynki, wydając jednocześnie mnóstwo pieniędzy na podróbki i kopie, które nie mają żadnej wartości historycznej. (...) Historia miasta jest historią państwa, musimy więc za wszelką cenę chronić specjalnymi przepisami miejskie zabytki, otwarte przestrzenie, budynki, ulice i dzielnice – zwłaszcza starówki [gucheng]. Rozwój – to osiągnięcie, ale osiągnięciem jest również ochrona” (drcnet.com, 15 sierpnia).
Z niniejszego raportu wynika, że ostatnie i obecne zmiany w Lhasie nie mają wiele wspólnego z duchem dziesiątego planu pięcioletniego i idei profesora Zhu. Odciski podobnych matryc “modernizacji” znajdziemy w wielu miastach Chin właściwych, częściej widać je przecież w regionach “mniejszościowych”. Nawet jeśli poglądy autorytetów takich jak prof. Zhu zyskają w końcu nie tylko teoretyczną, ale i praktyczną aprobatę władz, dla Lhasy i innych miast Tybetu może być już za późno.
Południowa część Lhasy (widok z Potali)