Polska - Odpowiedzialność powszechna
Dalajlama
Bracia i siostry,
Bardzo się cieszę, że mogę – choć tak krótko – tu być. Przepiękne okolice. Miasto nie jest może wielkie, ale czyste i bardzo piękne. A najbardziej porusza mnie to, że przyszło tu tak wiele osób z tak szerokimi uśmiechami.
Zacznijmy od tego, że wszyscy jesteśmy takimi samymi istotami ludzkimi. Oczywiście, ja pochodzę z innego regionu, z innego kraju, z bardzo daleka, niemniej wszyscy jesteśmy z jednego świata, wszyscy jesteśmy takimi samymi ludźmi. Mentalnie, emocjonalnie i fizycznie jesteśmy tacy sami. Gdziekolwiek jadę, mam poczucie, że spotykam braci i siostry. Większość z was widzę się po raz pierwszy, choć zupełnie niespodziewanie zobaczyłem tu starego przyjaciela. Poza kilkoma osobami, widzę więc was po raz pierwszy, jednak nie czuję się tu obco, gdyż w rzeczy samej jesteśmy tacy sami. Jesteśmy braćmi i siostrami. Wy także powinniście odczuwać tę fundamentalną tożsamość. Widzę, że wszyscy przyszliście tu ze szczerej chęci, z szerokimi uśmiechami. Jak Tybetańczyka przystało, wiele się śmieję – i wreszcie tu, wśród was, nie czuję się jak odmieniec.
Kiedy rozmawiam z ludźmi, staram się pamiętać o dwóch istotnych rzeczach. Jako ludzkość wkraczamy, czy, jak chcą niektórzy, wkroczyliśmy już w nowy, dwudziesty pierwszy wiek. Tak czy owak, czas płynie, nieustannie, i nikt nie może go zatrzymać. To, co możemy zrobić, to właściwie wykorzystać nasze życie. Dotyczy to nas wszystkich. Przyszłość jest bezkresna i nie możemy być pewni tego, co nadejdzie. Przyszłość ludzkości zależy jednak od nas samych, leży w naszych własnych rękach. Każdy człowiek jest odpowiedzialny za przyszłość rodzaju ludzkiego. Przekonany o tym, gdziekolwiek jestem, staram się, na miarę moich skromnych możliwości, wnieść coś w przyszłość ludzkości.
Jeśli idzie o rozwój materialny, w mijającym stuleciu niewątpliwie poczyniliśmy ogromne postępy i czynimy je dalej. Niemniej, jak powiada Jego Świątobliwość Papież, jako ludzie potrzebujemy nie tylko komfortu materialnego, ale i duchowości. Całkowicie się z tym zgadzam. Mamy ciało i umysł, dla wygody ciała trzeba nam więc komfortu materialnego, który nie może jednak w pełni zaspokoić potrzeb owej jedynej w swoim rodzaju ludzkiej inteligencji, ludzkiego umysłu. Dla komfortu, szczęścia umysłu kluczowe znaczenie ma duchowość.
Z doświadczenia wiemy, że szczęśliwym można być nawet w ubóstwie i niedostatku. Z drugiej strony, przy określonej postawie, szczęścia nie da żaden, nawet największy komfort materialny. Komfort psychiczny jest więc ważniejszy od fizycznego. Kiedy nasz umysł przepełniają spokój i szczęście, możemy przezwyciężyć trudności materialne. Z drugiej strony, komfort materialny nie przywraca jednak szczęścia i spokoju umysłowi. Wynika z tego jasno, że aspekt psychiczny jest ważniejszy od fizycznego.
Rozwijanie właściwej postawy, właściwego nastawienia umysłu wobec życia, wobec nas samych i wobec innych jest sprawą niezwykle ważną i pożyteczną. Kiedy mówimy „umysł”, powinniśmy pamiętać, że nie jest on jakimś ograniczonym, konkretnym, trwałym bytem – to cały świat, zawierający wiele rzeczy. Ile przedmiotów zewnętrznych, tyleż rodzajów myśli i uczuć, tyleż, ujmijmy to w ten sposób, umysłów. Jedne są bardzo szkodliwe, inne niezwykle pomocne, a jeszcze inne – neutralne. Trzeba wiedzieć, rozróżniać, które elementy w owym bezmiarze, bezkresnej przestrzeni umysłu są pożyteczne, a które szkodliwe, i starać się rozwijać te pierwsze, ograniczając te drugie: innymi słowy – ćwiczyć umysł.
Współcześni naukowcy zaczęli zdawać sobie sprawę, że niektóre emocje zakłócają prawidłowe funkcjonowanie mózgu. Nie pamiętam właściwych określeń, ale z grubsza rzecz ujmując, lepsze krążenie krwi w przedniej lewej część mózgu zapewnia sprawniejsze funkcjonowanie umysłu i wyciszenie. Uczeni stwierdzili też, że uczuciom takim jak spokój i współczucie towarzyszy lepsze funkcjonowanie tego właśnie obszaru mózgu. Z drugiej strony, gdy doświadczamy uczuć negatywnych, takich jak gniew czy nienawiść, obszar ten funkcjonuje gorzej i spada wydolność umysłu. Dowiedziono więc naukowo, że pewne uczucia są dla nas pożyteczne, inne zaś szkodliwe. Podobnie ze zdrowiem fizycznym. Pewien naukowiec ogłosił niedawno, że z jego badań wynika, iż osoby często używające słów takich jak „ja”, „mnie”, „moje” są bardziej narażone na atak serca. Skupienie uczuć na sobie samym, „zawężenie” umysłu, powoduje ogromne napięcie, które negatywnie odbija się na naszym zdrowiu. Stan umysłu ma kluczowe znaczenie dla szczęśliwego życia, dobrego zdrowia i właściwego funkcjonowania w wymiarze psychicznym. Rozumiejąc wagę uczuć i ich ogromne zróżnicowanie, powinniśmy zatem zastanowić się nad owymi odkryciami naukowymi i szerzej otworzyć umysł.
Każdy z nas pragnie szczęścia i ma do tego prawo, prawo fundamentalne. Uważam, że zasadniczym celem życia jest szczęście i radość. Rozwojowi materialnemu przyświeca ta właśnie myśl – rozwijamy otaczający nas świat, ponieważ pragniemy szczęścia i uważamy, że żyjąc w lepszych warunkach, będziemy szczęśliwsi. Kierując się tymi pobudkami, pracowicie zdobywamy też różne rzeczy. Skoro poszukiwanie szczęścia jest sprawą najważniejszą i skoro emocje mają tak wielki wpływ na nasze samopoczucie, z taką samą uwagą i determinacją powinniśmy rozwijać nasz świat wewnętrzny, czyli umysł. Weźmy moje własne doświadczenia. W wieku lat szesnastu utraciłem wolność, a w wieku lat dwudziestu czterech – ojczyznę. Od tego czasu jestem uchodźcą, a informacje, jakie od czterdziestu lat docierają z mego kraju, są z reguły bardzo smutne. Ponieważ noszę tytuł dalajlamy, spoczywa na mnie brzemię moralnej odpowiedzialności za służenie i pomaganie moim rodakom. W obliczu tak wielkich problemów nie jest to łatwe. Mimo to przez wszystkie te lata udało mi się zachować spokój umysłu i zdrowie fizyczne. Jestem głęboko przekonany, że zawdzięczam to nastawieniu umysłu, które podtrzymuje mego ducha i zdrowie. Mimo owych trudności nigdy nie sięgnąłem po tabletki na sen. Zawsze śpię spokojnie, a im jestem starszy, tym czuję się zdrowszy. Uważam, że dzieje się tak za sprawą postawy psychicznej. I tak na podstawie moich własnych, skromnych doświadczeń mogę twierdzić, iż psychika ma decydujący wpływ na szczęśliwe życie.
Jeśli zastanowimy się nad ludzkim życiem, nad naszym światem wewnętrznym i światem zewnętrznym, nad sytuacją na Wschodzie i na Zachodzie, nad sytuacją w różnych regionach globu, uprzytomnimy sobie, że aby zapewnić szczęście jednostkom, rodzinom, narodom i wreszcie światu, mądry umysł musi iść w parze z gorącym sercem. Kładąc nacisk li tylko na wiedzę, inteligencję i zaniedbując przy tym serce, możemy przysporzyć sobie wielu problemów. Jeśli będziemy rozwijali tylko gorące i współczujące serce, zapominając o głowie, nie poczynimy żadnego postępu. Musimy więc dbać i o rozum, i o serce. Kiedy łączą się one ze sobą, życie ludzkie staje się pełniejsze, a przez to i bardziej szczęśliwe. Szczęśliwsze, przepełnione współczuciem jednostki składają się na szczęśliwsze, bardziej współczujące i bardziej rozumne społeczeństwo. A jeśli uda się nam zbudować bardziej rozumne i współczujące społeczeństwo, to będziemy żyć w szczęśliwszym świecie.
Pozwólcie, że powiem, iż umysłu, postawy psychicznej, nie zmieni skutecznie sama modlitwa – trzeba do tego treningu, trzeba ciężkiej pracy. Chciałbym więc prosić, byście poświęcili nieco czasu waszym umysłom, waszym wewnętrznym światom, waszym różnym uczuciom. Jeśli obudzimy w sobie zainteresowanie przemianą naszych emocji, naszego umysłu, nie powinniśmy sądzić, że uczucia, takiej jak gniew, zazdrość czy nienawiść, stanowią naturalną część umysłu, z którą nic nie można zrobić. To błąd. Szkodliwe emocje są, oczywiście, częścią umysłu, można jednak je okiełznać. Jak? Przede wszystkim, zdając sobie sprawę, że owe myśli są bardzo szkodliwe – dla społeczeństwa, dla rodziny, dla zdrowia i spokoju umysłu jednostki. Innymi słowy, gniew, zazdrość i nienawiść są szkodliwe na każdym poziomie. Jeżeli to sobie uprzytomnimy, nie będziemy się im poddawać. Należy podjąć decyzję: gdy obudzi się we mnie gniew lub nienawiść, nie będę się na nie godzić i nie będę się im poddawać. Już taka zmiana postawy stanowi wielką różnicę. Z drugiej strony, rozumiejąc, że uczucia takie jak miłość, współczucie, wybaczenia są pozytywne, dobre dla jednostki, rodziny i społeczeństwa, powinniśmy zacząć się z nimi przyjaźnić i rozwijać je w sobie. To właśnie droga do przeobrażenia umysłu.
Ćwicząc umysł, musimy rozwijać w nim to, co pozytywne, i zmniejszać aspekty negatywne. Moim zdaniem, do takiego przeobrażenia umysłu nie jest konieczna wiara religijna. Możemy zmienić go bez przekonań religijnych. Podstawowe ludzkie wartości, takie jak troska i dzielenie się z innymi czy poczucie odpowiedzialności, nazywam często etyką świecką. Świadomość, medytacja analityczna, dzięki którym możemy zrozumieć naszą sytuację, pozwalają na przeobrażenie umysłu bez uciekania się do wiary religijnej. W rzeczy samej, uważam, że to najważniejsze, i staram się wszędzie promować te uniwersalne ludzkie przymioty.
Dalej: skoro podstawowe ludzkie wartości są tak ważne i pożyteczne w codziennym życiu jednostek i społeczeństw, wszystkie wielkie religie świata mają taki sam potencjał wzbogacania i rozwijania owych fundamentalnych ludzkich przymiotów. Jestem więc zdania, że nawet w dwudziestym pierwszym wieku wielkie religie światowe nadal mają do odegrania ważną rolę. Mimo odmiennych tradycji i filozofii wszystkie wielkie religie mogą rzeczywiście wzbogacić ludzkość. Sprawą niezwykłej wagi jest więc budowanie jedności i wzajemnego zrozumienia między owymi religiami. Jestem szczęśliwy, mogąc tu powiedzieć, że w ciągu ostatnich dziesięcioleci rosła harmonia i zrozumienie między różnymi tradycjami religijnymi. Wspomnijmy tylko o spotkaniu w Asyżu, które jest przykładem i symbolem owego zbliżenia.
Zdecydowawszy się na jakąś religię, powinniśmy podchodzić do niej z najwyższą powagą i szczerością – to znaczy, praktykować ją. Praktykowanie religii oznacza uczynienie z niej części naszego życia; to jest właściwa droga. Niedzielna wizyta w kościele lub świątyni, zamknięcie oczu ma kilka sekund, wezwanie imienia Boga czy coś w tym rodzaju, a potem już nic, zupełnie nic – to zdecydowania za mało. Kiedy przyjmujemy religię, musimy utrzymywać ją w umyśle, w codziennym życiu, by móc uporać się z silnymi, negatywnymi uczuciami. Jeśli, na przykład, wzbiera w nas gniew, myśl o wybaczeniu natychmiast go rozbroi. Powinniśmy praktykować religię w ten właśnie sposób. Sprowadzenie jej do intelektu lub wycieczki do świątyni nie jest pożyteczne i niczemu nie służy.
Na zakończenie chciałbym wspomnieć o jeszcze jednej sprawie. Globalizacja gospodarki, komunikacji, edukacji i turystyki sprawia, że nasz świat staje się coraz mniejszy. Musimy rozumieć, że jesteśmy jedną wielką ludzką rodziną, do której należymy wszyscy razem i każdy z osobna. Można by ją porównać do rozległego ogrodu. Aby ten ogród był piękny i atrakcyjny, muszą w nim rosnąć różne kwiaty. Gdyby miał być jednobarwny, nie byłoby w nim nic interesującego. Na tej samej zasadzie możemy być wielką ludzką rodziną, zachowując przy tym, jako społeczności, własną kulturę, własną tożsamość i dziedzictwo, które trzeba zachować, by nasz wspólny świat pozostał kolorowy. Myśląc o jedności ludzkości, zachowujemy więc naszą własną, odrębną tożsamość kulturową. Jestem Tybetańczykiem. Zawsze mówię i myślę o ludzkości, bardzo często modlę się o nią i staram się coś dla niej zrobić, starając się przy tym zachować moją własną tożsamość i moją kulturę. Wy, jako Polacy, macie również własną kulturę i własne dziedzictwo, które trzeba zachować. Ma się rozumieć, nie kosztem poczucia odpowiedzialności za całą ludzkość, bo to ono właśnie pozwala na utrzymanie własnego, jedynego w swoim rodzaju dziedzictwa kulturowego.
Bardzo jestem rad z tego spotkania i dziękuję wszystkim, którzy je umożliwili. Na koniec coś bardzo ważnego. Widzę tu wielu sympatycznych młodych ludzi, cały tłum. Jeśli przyszliście z jakimiś wielkimi oczekiwaniami, to popełniliście błąd i z pewnością jesteście rozczarowani. Jeżeli jednak przyszliście po prostu zobaczyć drugiego człowieka, ot tak, z ciekawości, to wspaniale. Jeszcze raz bardzo dobrze.
Dziękuję.