Wymuszone „świętowanie” w Driru
W niespokojnym Driru (chiń. Biru), w prefekturze Nagczu (chiń. Naqu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego władze chińskie zmuszają mieszkańców do świętowania „dni okręgu".
Tybetańczycy bojkotowali uroczystości lokalnej administracji na znak żałoby i solidarności z rodakami dokonującymi samospaleń od 2011 roku. Teraz zażądano od nich udziału w święcie, grożąc odebraniem zezwoleń na zbieranie jarca gumbu (leczniczych grzybów gąsienicowych, które osiągają astronomiczne ceny i stanowią główną część dochodów mieszkańców wsi), a nawet więzieniem. „Każą nam okazywać »nowy entuzjazm i zaangażowanie« oraz ściągnąć na obchody krewnych, którzy opuścili rodzinne strony", mówi informator Radia Wolna Azja (RFA).
Młodzież zmuszono do nauki pieśni i tańców, które mają uświetnić obchody, gdyż „lokalny aparat wychodzi ze skóry, żeby pokazać zwierzchnikom, że kontrolują sytuację, a masy się cieszą". Zakłócenie podobnego festynu stało się jednym z katalizatorów fali protestów, które zmieniły Driru w jeden z najbardziej niespokojnych rejonów Tybetu w 2013 roku.