Znowu w areszcie domowym
strona główna

Teksty. Z perspektywy Tybetańczyków

 

Znowu w areszcie domowym

Oser

 

Właśnie wróciliśmy z Wang Lixiongiem do Pekinu z Mongolii Wewnętrznej. Do mieszkania weszliśmy koło szóstej po południu. O siódmej zjawili się esbecy. Powiedzieli, że „zajmują posterunek" na dwa dni, a nam nie wolno wychodzić. Zapytałam o przyczynę i usłyszałam, że to „poufne". Właściwie nie musiałam się dowiadywać. W końcu dobrze wiem, że przedwczoraj dzwonili do mnie z ambasady Stanów Zjednoczonych z zaproszeniem na dzisiaj. Ponieważ złapali mnie w drodze i nie dałabym rady, przełożyli to o jeden dzień. Nawet nie wiem, z kim miałam się spotkać, ale dzięki aparatowi bezpieczeństwa państwa nie muszę się o to martwić.

 

oseraresztdomowyesbecy8lipca2014
 

Na obrazku widać esbeków i narybek z ichniej szkoły skierowany przez zwierzchników na posterunek przy windzie przed naszymi drzwiami. Wang Lixiong zapytał kadetów, czy wiedzą, że to, co robią, jest nielegalne. Jeden odparł - dawno nie słyszałam nic śmieszniejszego - że „ma prawo nie odpowiadać" na pytania. Może zdawało mu się, że jest przesłuchiwany przed sądem.

 

W mediach podali, że do Pekinu przyjechał sekretarz stanu Kerry. W marcu zeszłego roku nie mogłam odebrać w Waszyngtonie nagrody dla „dzielnych kobiet", którą przyznał mi Departament Stanu, ponieważ zostałam zamknięta w domu bez paszportu. Dostałam potem za to list od pana Kerry'ego. Gdybym przypadkiem miała teraz okazję się nim spotkać, podziękowałabym pięknie za tamto pismo i nagrodę. Niestety, znów siedzę w areszcie domowym.

 

 

8 lipca 2014