To karma
Czojing Kalden
To karma, że komuniści zdeptali
kamienne filary ośnieżonych gór,
to karma, że tracą grunt pod nogami
w dobie informacji i technologii.
Możecie postawić straż u wrót naszych ust,
ale serca zawsze należeć będą do Lamy,
możecie zatknąć w Krainie Śniegu czerwony sztandar,
lecz symbolem Tybetu pozostanie Śnieżny Lew.
Kiedy butne, załgane czerwone hordy
Torują sobie drogę pod wiatr historii
kłamstwem udającym informację,
nas rozpiera duma.
Droga demokracji, którą obrał współczesny świat,
jest kamieniem u szyi chińskiej komuny,
a zwycięski opór bez przemocy
chwałą Tybetańczyków o ogorzałych twarzach.
Mówcie, że puszę się dla rozgłosu
albo próbuję pozować na autorytet,
ale przysiągłem sobie krzyczeć w świat
o radościach i cierpieniach tybetańskich ziomków.
Bohaterom oddającym ciała płomieniom,
pieśniarzom śpiewającym o szczęściu i bólu,
uczonym służącym piórem sprawie wolności
dedykuję wszystkie swoje modlitwy.
Moje ciało należy do Tybetu,
moje serce należy do Tybetu,
oddawszy Tybetowi ciało i serce,
nigdy nie opuszczę pięści solidarności.
Czojing Kalden, dwudziestoletni mnich i pisarz z Sogu (chiń. Suo) w prefekturze Nagczu (chiń. Naqu) Tybetańskiego Regionu Autonomicznego rozesłał swój wiersz aparatczykom z „grupy roboczej", stacjonującej w klasztorze Cenden. Aresztowano go za to 18 marca 2014 roku.