Policja otwiera ogień do demonstrantów w Driru
Policja otworzyła ogień do tłumu demonstrantów, domagających się 6 października uwolnienia mężczyzny, którego zatrzymano za kierowanie protestem przeciwko zmuszaniu Tybetańczyków do zawieszania chińskich flag w okręgu Driru (chiń. Biru) prefektury Nagczu (chiń. Naqu), w Tybetańskim Regionie Autonomicznym.
Do konfrontacji doszło, gdy funkcjonariusze próbowali przeprowadzić rewizję w domu zatrzymanego Dordże Drakcela. Policja użyła broni gładkolufowej i gazu łzawiącego.
Obrażenia odniosło kilkadziesiąt osób. Według źródeł Radia Wolna Azja (RFA) co najmniej dwie są ciężko ranne. Mężczyznę imieniem Taszi Gjalcen przewieziono do szpitala w Lhasie. W stanie krytycznym jest także starsza kobieta, która została postrzelona. „Inni mają rany na nogach i rękach; po wystrzeleniu pojemników z gazem wiele osób straciło przytomność". Większości nie udzielono żadnej pomocy medycznej
Inny lider protestu przeciwko chińskim flagom, Cering Gjalcen, został zatrzymany i skatowany przez policję. On także trafił do szpitala w ciężkim stanie. „Do Driru ściągnięto najmniej dwieście samochodów z policją. Legitymują nawet wychodzących po zakupy i zabierają każdego, kto nie ma dowodu. Funkcjonariusze odbierają ludziom komórki. Nie działa internet ani telefony".