Propagandowe pustos³owie
strona g³ówna

Teksty. Z perspektywy Chińczyków

 

Propagandowe pustos³owie

Ding Zilin i Jiang Peikun

Pierwsze oddzia³y chiñskiej Armii Ludowo-Wyzwoleñczej (AL-W) wkroczy³y do Tybetu w 1949 roku. Pod ich presj± Tybetañczycy wys³ali do Pekinu delegacjê, która podpisa³a “Siedemnastopunktow± Ugodê” z chiñskim rz±dem. Dziêki niej AL-W opanowa³a wkrótce ca³y region. W³adze chiñskie nazwa³y to “pokojowym wyzwoleniem Tybetu”.

W 1959 roku w Tybecie wybuch³o powstanie przeciwko chiñskim rz±dom, które zosta³o st³umione przez armiê. “Zlikwidowano” osiemdziesi±t tysiêcy Tybetañczyków, XIV Dalajlama uciek³ do Indii, w ¶lad za nim ruszy³o sto tysiêcy uchod¼ców. Rz±d Chin nazwa³ to “st³umieniem rebelii”.

Potem zniszczono niemal wszystkie tybetañskie klasztory. Choæ siedem czy osiem nie leg³o w gruzach, ucierpia³y i one. Poprzedni Panczenlama mówi³, ¿e spo¶ród 600 tys. tybetañskich mnichów 110 tys. zg³adzono, a 250 tys. zmuszono do powrotu do ¶wieckiego ¿ycia. Rz±d Chin uwa¿a tê tragediê za jedno ze zjawisk, towarzysz±cych rewolucji kulturalnej.

Wiosn± 1989 roku mieszkañcy Lhasy wyszli na ulice. Chiñskie wojsko i policja st³umi³y protesty i og³osi³y stan wojenny. Przy okazji zabito i okaleczono wielu Tybetañczyków, setki za¶ aresztowano lub wtr±cono do wiêzieñ. A rz±d Chin znowu mówi³ o “st³umieniu rebelii”.

Nie wiemy, ilu Tybetañczyków zamordowano z powodów politycznych i religijnych w trakcie tego pó³wiecza “pokoju”. Nie wiemy te¿, ilu zag³odzono na ¶mieræ. Wystarczy jednak pomy¶leæ o milionach ludzi, którzy w ci±gu ostatnich dekad umarli w Chinach gwa³town± ¶mierci±, by doj¶æ do wniosku, ¿e Tybetañczycy musz± mieæ bardzo wysoki wska¼nik umieralno¶ci.

Od chwili rozpoczêcia okupacji niemal ¿aden z 1,2 miliarda Chiñczyków nie opowiedzia³ siê po stronie Tybetañczyków, w³a¶ciwie nikt nie okaza³ im nawet wspó³czucia. S± co prawda wyj±tki: w tym by³y przywódca Hu Yaobang czy garstka dysydentów takich jak Wei Jingsheng. Niestety wiêkszo¶æ Chiñczyków bez s³owa aprobowa³a represje w³adz wobec Tybetañczyków i nie mia³a nic przeciwko odebraniu im prawa do samostanowienia. W istocie wiêkszo¶æ wierzy³a propagandzie, nie zastanawiaj±c siê nawet, czym jest karmiona. Trudno to zrozumieæ, bo nasze, chiñskie umys³y podda³y siê propagandzie w³adz; odrêtwia³y. I gdy wiosn± 1989 roku wybuch³y w Pekinie najwiêksze demokratyczne demonstracje w historii Chin, nikt na Tiananmen nie mówi³ o Tybecie. Uczestnicy tych wydarzeñ zdawali siê nie wiedzieæ, ¿e dwa miesi±ce wcze¶niej w³adze chiñskie zgotowa³y Tybetowi krwaw± ³a¼niê.

Historia bywa ironiczna. Podczas wydarzeñ na Tiananmen, dziêki zagranicznym mediom, us³yszeli¶my, ¿e duchowy przywódca Tybetu, Dalajlama, z³o¿y³ ho³d tym, którzy oddali ¿ycie za prawa cz³owieka, demokracjê i wolno¶æ narodu chiñskiego. Byli¶my poruszeni, ale jednocze¶nie przepe³nieni smutkiem i poczuciem winy. Co mogli¶my powiedzieæ? Minê³o czterdzie¶ci lat, a ci z nas, którzy s±dzili, ¿e wci±¿ maj± sumienie, nigdy nie pomy¶leli, ¿e spoczywa na nich odpowiedzialno¶æ za wspieranie Tybetañczyków w ich walce o prawa cz³owieka. W obliczu cierpienia Tybetañczyków okazywali¶my obojêtno¶æ. Kiedy tragedia spad³a na nas, przywódca Tybetu wyci±gn±³ ku nam rêkê. Choæ jego g³os dobiega³ z daleka, trafi³ wprost do naszych serc.

Teraz rozumiemy, ¿e Chiñczycy nie mog± pozostaæ obojêtni. Musimy obiektywnie spojrzeæ na historiê, musimy rozwa¿yæ kwestiê Tybetu bez politycznych klapek na oczach. Musimy zmieniæ nasze nastawienie wobec Tybetañczyków i traktowaæ ich jak równych partnerów.

Przez d³ugi czas “zbiorowa ¶wiadomo¶æ” Chiñczyków, a zw³aszcza nas, Hanów, by³a omamiona – idzie tu o za³o¿enie, ¿e Tybet niew±tpliwie nale¿y Chin. Ludzie wydaj± siê wierzyæ, ¿e postêpowanie ka¿dego rz±du, nawet skrajnie represyjne, jest usprawiedliwione, póki ów rz±d broni tak zwanej terytorialnej integralno¶ci Chin. S±dz± wrêcz, ¿e spoczywa na nich odpowiedzialno¶æ za sprzeciwianie siê niepodleg³o¶ciowym – a nawet demokratycznym – aspiracjom Tybetañczyków. Ta g³êboko zakorzeniona ¶wiadomo¶æ zbiorowa uczyni³a wiêkszo¶æ Chiñczyków przera¿aj±co biernymi w obliczu brutalnych represji i prze¶ladowañ w Tybecie.

Nie nam decydowaæ, czy Tybet stanowi czê¶æ terytorium Chin – o tym rozstrzygn±æ mo¿e tylko historia. Problem w tym, ¿e rz±d kaza³ historiê fa³szowaæ, by potwierdziæ swoje roszczenia, zaszczepiaj±c Chiñczykom przekonanie, ¿e ma prawo do panowania nad Tybetem. Ta sama metoda s³u¿y³a w³adzy do uciszania wszystkich, którzy my¶leli inaczej.

Ponad czterdzie¶ci lat chiñski rz±d realizowa³ teoriê, wedle której najwa¿niejsza jest “jedno¶æ” kraju, a indywidualne prawa i wolno¶ci nie maj± ¿adnego znaczenia. Owa teoria s³u¿y³a nie tylko deptaniu prawa Tybetañczyków do samostanowienia, ale i odrzucaniu krytyki spo³eczno¶ci miêdzynarodowej wobec prowadzonej w Tybecie polityki, a zw³aszcza pogwa³ceñ praw cz³owieka, jakich siê tam dopuszczano. Rz±d bez koñca produkuje propagandê, z której ma wynikaæ, ¿e Tybet by³ straszliwym miejscem, gdzie niewolnicy ¿yli w potwornych warunkach. Komuni¶ci wyzwolili milion niewolników, a socjalizm sprawi³, ¿e nie pamiêtaj± ju¿ nawet o dawnej nêdzy i zacofaniu. Oczywi¶cie nikt dzi¶ nie bêdzie przeczyæ biedzie i zacofaniu starego porz±dku; byæ mo¿e stopa ¿yciowa Tybetañczyków jest teraz nieco wy¿sza ni¿ w przesz³o¶ci. Nawet je¶li tak – czy za postêp trzeba p³aciæ ¿yciem i wolno¶ci±?

Choæ mo¿e siê wydawaæ, ¿e to “pomoc” komunistów przyczyni³a siê do obalenia “niewolnictwa” – có¿ tak naprawdê uczyniono dla tych ludzi? Czy Tybetañczyków trzeba traktowaæ jak byd³o, by mogli utrzymaæ siê przy ¿yciu? Czy musz± zachowywaæ siê jak niewolnicy, by dostaæ wolno¶æ? Gdzie tu logika? Có¿ za bzdury!

To, co spotka³o Tybetañczyków – to straszna, brutalna rzeczywisto¶æ. Twierdzenie, ¿e komuni¶ci pomogli im wyzwoliæ siê z nêdzy i zacofania – to czcza propaganda. W istocie socjalizm przyniós³ Tybetañczykom nie wiêcej ni¿ Chiñczykom. Mimo wprowadzenia reform gospodarczych, w Tybecie bogac± siê g³ównie Chiñczycy, a nie Tybetañczycy. Poza tym, trudno wymagaæ, by ludzie ¿yli jak zwierzêta, i zadowolili siê pe³n± misk±.

Podstawê tradycji kulturowej Tybetu stanowi religia. Tybetañczycy zawsze woleli szukaæ bogactw duchowych ni¿ materialnych. Kiedy wiêc domagaj± siê oni wolno¶ci religijnej, ¿±daj± w istocie swobód politycznych. Dalajlama, ich przywódca duchowy, jest im równie¿ przywódc± politycznym. Nie zapominajmy, ¿e w ostatnich latach protesty i demonstracje w Lhasie mia³y czêsto pod³o¿e religijne oraz ¿e uczestniczyli w nich mnisi i mniszki. Widaæ wyra¼nie, ¿e za walk± o wolno¶æ polityczn± stoi religia.

Rz±d Chin zawsze pos³ugiwa³ siê sloganami o rozwoju gospodarczym i podnoszeniu stopy ¿yciowej, d³awi±c polityczne d±¿enia Chiñczyków, i stosuje tê sam± taktykê, depcz±c polityczne i religijne aspiracje Tybetañczyków. Niemniej nic nie zniszczy³o ich marzeñ o niepodleg³o¶ci i samostanowieniu. Po niemal pó³wieczu nieszczê¶æ Tybetañczycy maj± ju¿ pewno¶æ, ¿e póki rz±d Chin bêdzie rz±dziæ nimi po dyktatorsku i autokratycznie, nie zrealizuj± swych d±¿eñ politycznych i religijnych.

Lata walki o samostanowienie, o wolno¶æ polityczn± i religijn± oraz tragedie, jakie spotka³y Tybetañczyków, powinny zjednaæ im sympatiê i szacunek ¶wiata. Na szczególne uznanie i podziw zas³uguje postawa Dalajlamy, który propaguje rozwi±zania pokojowe i nie godzi siê na stosowanie przemocy. Je¶li idzie o przysz³o¶æ Tybetu, nie ma powodów do pesymizmu. Tybetañczycy musz± jednak walczyæ nadal, my za¶ – Chiñczycy i spo³eczno¶æ miêdzynarodowa – musimy udzieliæ im wsparcia.

Oby naród chiñski porzuci³ dawn± dumê
Oby naród chiñski otrz±sn±³ siê z wczorajszego parali¿u
Oby narody chiñski i tybetañski sz³y razem
Dla jutra Chin
Dla jutra Tybetu

Jedyny syn autorów zgin±³ na Tiananmen. Zilin jest profesorem Chiñskiego Uniwersytetu Ludowego w Pekinie; Peikun, jej m±¿, wyk³ada na tej uczelni estetykê.