Zgon nastolatka w trakcie próby samospalenia w Luczu
Siedemnastoletni Dzigdzi Kjab zmarł 19 stycznia, prawdopodobnie na skutek zażycia trucizny, w trakcie przygotowań do samospalenia w rodzinnej wiosce w okręgu Luczu (chiń. Luqu) prefektury Kanlho (chiń. Gannan), w prowincji Gansu. Znaleziono go oblanego benzyną i trzymającego w dłoni dwie zapalniczki.
Według tybetańskich źródeł zostawił na łóżku list pożegnalny, będący hołdem dla Dalajlamy i apelem do Tybetańczyków o „powstanie" przeciwko rządom Pekinu.
Nastolatek „umarł, zanim zdążył zrealizować swój plan, zażywszy środek chemiczny, używany jako trutka na lisy - mówi zastrzegające anonimowość tybetańskie źródło. - Trucizna zabiła go, nim się podpalił".
„Modlę się o ziszczenie mych nadziei - napisał w testamencie. - Powstańce synowie Krainy Śniegu. Powstańcie z pieśnią na ustach. Oby Dalajlama żył jak najdłużej. Z czcią skłaniam się przed sztandarem ze Śnieżnym Lwem. Ojcze i matko, zajmijcie się moim ciałem. W nikim na tej ziemi nie ma tyle miłości, mam nadzieję, że uda mi się odpłacić za waszą dobroć w następnym wcieleniu".
Inne źródło mówi, że Dzigdzi Kjab „był dobrym chłopcem i żarliwym patriotą, okazującym wielkie zainteresowanie rodakami, którzy dokonali samospaleń".