Pema Rinczen, pisarz, skatowany
Oser
Dwudziestopięcioletni pisarz Pema Rinczen (pisze jako „Trujący cierń") pochodzi z Draggo w Kardze, w Sichuanie; 5 lipca przyszli po niego funkcjonariusze tamtejszego Biura Bezpieczeństwa Publicznego.
I skatowali. Tak, że następnego dnia musieli go zawieźć na oiom. Kiedy dowiedzieli się jego bliscy (chłopi), pospieszyli do szpitala we łzach, ale mundurowi i cywilni nie dali im wejść na salę. I właściwie nikt poza tymi typami nie wie, czy Pema Rinczen jeszcze żyje.
Pema Rinczen jako dziecko był mnichem, a potem zaczął coś sobie pisać i wkrótce stał się stosunkowo znany w Khamie. Na początku roku za własne pieniądze wydał swoje „Spojrzenie", w którym rozebrał na części i zmiażdżył chińską politykę i praktykę w Tybecie, pacyfikację protestów w dwa tysiące ósmym oraz poczynania po trzęsieniu w Juszu. Przeprowadził też wywiady z ludźmi, których torturowali trzy lata temu.
„Spojrzenie" wyszło w dwóch tysiącach egzemplarzy. Zanim go zamknęli, zdążył objechać niemal cały kraj i rozdać wszystkie.
Po południu 6 lipca dali rodzinie poświadczenie zatrzymania, a w nim „podżeganie do etnicznej wrogości" i informację o nowej lokalizacji. Z kwitka wynika, że sprawę prowadzą „Hui Xiaolin i Dordże Rinczen".
Pisałam przed chwilą o pisarzach prześladowanych w Sichuanie. Idzie tylko na gorsze. Proszę więc - bo co mogę innego? - światowe media, PEN cluby, organizacje praw człowieka o uwagę, troskę i pomoc.
(Z ostatniej chwili: ponieważ świat dowiedział się o uwięzieniu i skatowaniu Pemy Rinczena, władze podejrzewają rodzinę. Wezwali wujka. Do zbitego nie dopuszczają nikogo i nikt nie wie, jak z nim naprawdę jest.)
Pekin, 7 lipca 2011