Policja zabija czterech tybetańskich demonstrantów w Paljulu
strona główna

Radio Wolna Azja

27-08-2010

 

Policja zabija czterech tybetańskich demonstrantów w Paljulu

 

Co najmniej cztery osoby zostały zabite, gdy 17 sierpnia funkcjonariusze policji otworzyli ogień do grupy Tybetańczyków protestujących przed budynkami rządowymi przeciwko rozbudowie kopalni w okręgu Paljul (chiń. Baiyu) prefektury Kardze (chiń. Ganzi) prowincji Sichuan. Według tybetańskiego uchodźcy, który rozmawiał z krewnymi mieszkającymi w tym regionie, rannych zostało trzydzieści osób. „Najbardziej poszkodowanych przewieziono do szpitala w Chengdu. Dwóch jest w bardzo ciężkim stanie".

 

paljulczterechzabitycsierpien2010_400
 

„Ściągają dodatkowe siły policyjne z Kardze i Dege - twierdzi inne źródło. - Wszystkie drogi do Paljulu zostały zamknięte. Nikt nie może tam wjechać ani wyjechać". Dyżurny, który odebrał telefon w lokalnym komisariacie, powiedział, że przeniesiono go tam niedawno i nie ma szczegółowych informacji. „Ta sprawa jeszcze się nie skończyła. Jeśli chcecie wiedzieć więcej, skontaktujcie się jutro z moimi przełożonymi".

 

Według cytowanego już źródła 13 sierpnia do Paljulu przyjechała grupa Tybetańczyków z wioski Szarczu. Chcieli wyrazić zaniepokojenie rozbudową lokalnych kopalni, które niszczą ziemie uprawne i łąki oraz prowadzą do przeludnienia w regionie. „Nikt nie chciał tam z nimi rozmawiać. Po prostu ich zatrzymali. Ludzie postanowili nie dać się zastraszyć i następnego dnia przed budynkiem zjawiło się kolejnych czterdziestu Tybetańczyków. Domagali się zwolnienia ziomków i odszkodowań za poniesione straty".

 

Pikieta trwała trzy dni. Czwartego policja użyła gazu paraliżującego i zaczęła przenosić obezwładnionych demonstrantów do podstawionych samochodów. „Ludzie, którzy nie zostali porażeni, zaczęli się szarpać z funkcjonariuszami i krzyczeć. Wtedy ci otworzyli ogień. Pierwszego trafili, w nogę, sołtysa Taszi Sangpo, którego usiłowali ratować krewni. Od następnych strzałów zginął jeden człowiek. Mówiono mi, że około trzydziestu jest rannych, w tym pięciu ciężko. Poturbowano też dwóch policjantów. Jeden jest ranny w oko, drugi w ręce i nogi".

 

Według innych źródeł na miejscu zginęło trzech lub czterech demonstrantów. Przedstawiciel władz lokalnych twierdzi, że trwają negocjacje z protestującymi. „Jeśli idzie o ten incydent, udało się zawrzeć pewien kompromis. Mamy świadomość, że prace wydobywcze negatywnie wpływają na środowisko naturalne. Rząd Chin prowadzi w tej sprawie dochodzenie".

 

Większość okolicznych kopalni należy do szanghajskiego przedsiębiorstwa Kartin. Działają od dwudziestu lat, ale od czterech są systematycznie rozbudowywane. Tybetańczycy uważają, że poza dewastacją środowiska prace wydobywcze zwiększają ryzyko katastrof naturalnych - jak podczas niedawnych tragicznych osuwisk w Drugczu (chiń. Zhouqu) i trzęsienia ziemi w Dziekundo (chiń. Yushu).