„Pięćdziesiąt lat krwi i łez”
19 lipca – w dniu, kiedy Chińczycy postanowili uroczyście uczcić
pięćdziesiątą rocznicę tak zwanego „pokojowego wyzwolenia Tybetu”, która
ich zdaniem przypada 23 maja – mieszkańców Lhasy powitał ogromny transparent,
zawieszony na sąsiadującym z Potalą budynku urzędu telekomunikacyjnego.
Na transparencie napisane było, po chińsku, że Tybetańczycy nie
mają czego świętować, gdyż ostatnie półwiecze przyniosło im tylko „krew
i łzy” – będą więc nie tylko protestować przeciwko obchodom, ale i „zniszczą”
przedstawicieli chińskiego rządu, którzy odważą się przybyć do Lhasy. Zanim
ludzie zdążyli przeczytać cały tekst, transparent zerwali chińscy policjanci.
To samo źródło podało, że podobny transparent wywieszono w Szigace.
Władze chińskie powołały już specjalną komisję, która ma wyjaśnić te „incydenty”.
Chińczycy podejrzewają, że autorzy transparentów nie należą do „mas”, lecz
ich własnych „kadr”.
Mimo wyraźnego polecenia, zdając sobie sprawę z konsekwencji, wielu
mieszkańców Lhasy nie wywiesiło chińskich flag na dachach domów. Władze,
które najwyraźniej nie dowierzają mieszkańcom stolicy, przywiozły do miasta
siedem tysięcy uczestników „uroczystego pochodu”. Wcześniej z Lhasy wydalono
ponad tysiąc Tybetańczyków, nie posiadających stałego zameldowania. Władze
nie niepokoiły jednak żadnego z tysięcy Chińczyków, nielegalnie mieszkających
i pracujących w stolicy Tybetu. Ta jawna dyskryminacja wzbudziła gniew
i rozgoryczenie Tybetańczyków, którzy nie potrafią zrozumieć, jak społeczność
międzynarodowa mogła powierzyć Pekinowi organizację Igrzysk Olimpijskich
w 2008 roku.