Tybetańskie Centrum Praw Człowieka i Demokracji
TCHRD Update
Październik 2002
 


Tulku Tenzin Delek – nowe informacje

Pod koniec września 2002 TCHRD rozmawiało z dwudziestodziewięcioletnim kuzynem Tulku Tenzina Delka, Dziamjangiem Dhondupem (imię zakonne: Lobsang Gelek), który uciekł do Indii z Lithangu:

“W 2002 roku w okręgu Karze podłożono bombę, która zabiła dwie osoby. Nieco później doszło do eksplozji w Czengdu. Aresztowano Dhondupa, biznesmena, którego oskarżono o zaplanowanie zamachu. Policja przeszukała jego dom i znalazła zdjęcie Tulku Tenzina Delka. Kiedy wyszło na jaw, że Dhondup jest krewnym Tulku, policja uznała, że lama musiał mieć coś wspólnego z zamachem. Natychmiast przeszukano jego klasztor w Njakczuce (chiń. Yajiang Xian).

Po rewizji zorganizowano wiec, w którym uczestniczyli chińscy dostojnicy i obowiązkowo – najważniejsi lamowie z regionu. Ogłoszono, że policja znalazła kasety z filmami pornograficznymi i torbę pełną dolarów. Myślę, że opowiadając te bzdury, chcieli podburzyć ludzi przeciwko Tulku. Przeliczyli się, bo nikt im nie uwierzył. Ludzie wyszli na ulice, protestując przeciwko fałszywym oskarżeniom.

Nadal nie wiadomo, gdzie trzymają Tulku. [W sierpniu źródło TCHRD informowało, że jest on więziony w areszcie śledczym w Darcedo.] Razem z nim zatrzymano czterech asystentów: Tamdinga Ceringa, Cultrima, Aszera Dhargjala i Taszi Phuncoga [inne źródła – a za nimi TCHRD – mówiły o “Dhondupie”]. Nie wiem, gdzie ich zamknęli. Potem aresztowano – a następnie zwolniono – jeszcze dwie osoby, które zbierały pieniądze na pomoc dla Tulku.

Świadkiem aresztowania był staruszek, Tenzin Thinlaj, który strasznie płakał, gdy zabierali Tulku. Tenzin Delek powiedział mu, żeby się nie martwił, bo jest niewinny. Prosił też, by przekazać ludziom, żeby nie organizowali żadnych demonstracji, ale wynajęli adwokata, jeśli dojdzie do procesu.

Mój wuj Lonkga, kuzyn Dede i zięć Tulku wynajęli więc adwokata z okręgu Karze, który zażądał 10 lakh [lakh (hindi) – 100 tys.] yuanów, nie dając żadnych gwarancji wygrania sprawy. Kiedy wyjeżdżałem, rozmawiali jeszcze z adwokatem z Ngaba. Nie wiem, czy coś z tego wynikło.

Tulku ukrył się, gdy władze podjęły pierwszą decyzję o jego aresztowaniu. Dwadzieścia tysięcy Tybetańczyków z naszego regionu podpisało się wtedy pod petycją do rządu w Pekinie. Władze lokalne wydały oświadczenie, że nie zatrzymają Tulku, jeśli wróci on do klasztoru i nie będzie się do niczego mieszał. Uwierzył im.

Chińczycy zaczęli na niego krzywo patrzeć, gdy zbudował sześć klasztorów. Potem naraził się władzom, budując bez zezwolenia wielką stupę w Njakczuce, apelując o wierność naukom Jego Świątobliwości Dalajlamy i niezawieranie małżeństw z Hanami. Często krytykował karczowanie lasów i polowanie. Zawsze też prosił naszych, żeby nie walczyli z sobą o ziemię.

Potem zbudował sierociniec w Nagczu. Sam za wszystko płacił – ludzie dali tylko część gruntu. Ponad 300 dzieci uczyło się tam przede wszystkim tybetańskiego i religii. Władze kazały zamknąć tę placówkę w 1999 roku, bo nie miała oficjalnych zezwoleń. Wszyscy podopieczni musieli wrócić do swoich okręgów”.


[powrót]