Cztery lata za zdjęcia Dalajlamy
“Mój najlepszy przyjaciel nazywa się Sangga – mówi dwudziestosześcioletni Samdup z Amdo Ngaba w prowincji Sichuan. – Jesteśmy rówieśnikami. Pochodzi z Horcangu w okręgu Sangczu (chiń. Xiahe) “Tybetańskiej Prefektury Autonomicznej” Gannan (prowincja Gansu). Jest mnichem klasztoru Togden – należącego do tradycji bon i nazywanego również Topgjal – w Amdo Ngaba. W lipcu 2001 roku skserował zdjęcie Jego Świątobliwości Dalajlamy z ceremonii wręczenia Pokojowej Nagrody Nobla. Dopisał pod nim siedem wersów – to była modlitwa o długie życie Jego Świątobliwości i krytyka chińskiej polityki kolonizowania Amdo. Rozlepiał te zdjęcia na ścianach restauracji i rozdawał ludziom. Sam dostałem dwa”.
Dwa tygodnie później w klasztorze pojawili się funkcjonariusze Biura Bezpieczeństwa Publicznego i kazali czenpo, mistrzowi dyscypliny, zaprowadzić się do celi Sanggi (który jest młodszym bratem tego mnicha). Policjanci przeszukali pokój i znaleźli egzemplarz autobiografii Dalajlamy. Następnego dnia zatrzymali Sanggę i przewieźli go do aresztu śledczego BBP w Ngaba.
“Torturowali go przez trzy dni, ale się nie przyznał – twierdzi Samdup. – Mówili, że nie potrzebują żadnych zeznań, bo mają niezbite dowody. Wygląda na to, że ktoś na niego doniósł. Kiedy Sangga powiedział, że książkę pożyczył, zaczęli go zmuszać do wydania wspólników. Wtedy nie dość, że wziął na siebie pełną odpowiedzialność, to jeszcze dowodził słuszności tego dopisku. Natychmiast wezwali na przesłuchanie opata klasztoru i zbesztali go za brak nadzoru nad mnichami. Zapowiedzieli, że zostanie ukarany za następny incydent tego rodzaju. Po dwóch tygodniach policjanci z Ngaba poprosili o pomoc funkcjonariuszy BBP z okręgu Barkham, którzy przejęli śledztwo. Pod koniec lipca albo na początku sierpnia Sangga został skazany na cztery lata więzienia. Wyrok odbywa w więzieniu okręgowym w Barkham. Bardzo się o niego boję”.
“Jeśli idzie o mnie –
kończy Samdup – uciekłem do Indii,
żeby zobaczyć Jego Świątobliwość. Mam nadzieję, że będę mógł pójść tu do
szkoły i nauczyć się angielskiego”.
Podejrzany o planowanie ucieczki Karmapy
“Kiedy miałem 13 lat, wstąpiłem do klasztoru Curphu – wspomina dwudziestopięcioletni Dhundup z wioski nr 5 w okręgu Tolung Deczen. – Gjalła Karmapę intronizowano pięć lat później. W tym czasie w klasztorze było około 200 mnichów. Po dwóch latach pojawiły się grupy robocze, które przez cały miesiąc prowadziły “reedukację patriotyczną”. Uczyli nas polityki i socjalizmu.
Miałem 23 lata, gdy przyszło mi opuścić klasztor, gdyż podejrzewano mnie o udział w przygotowywaniu dramatycznej ucieczki Gjalła Karmapy do Indii. To zupełna bzdura, ale wymyślili sobie, że jako krewny asystenta Karmapy, Drunaga, musiałem coś wiedzieć. Usłyszałem to od jednego z przesłuchujących mnie chińskich funkcjonariuszy. Przeszukali moją celę i znaleźli kilka zdjęć Jego Świątobliwości Dalajlamy. Podczas przesłuchań bili i grozili. Prócz mnie, upodobali sobie jeszcze dwóch mnichów – Szelo i Czugdara. Żaden z nas nie mógł opuszczać klasztoru bez specjalnego zezwolenia. Inni jeździli do Lhasy itd., a nas przez trzy miesiące trzymano pod kluczem. W końcu latem pozwolono nam pojechać na wakacje. Lobdol, funkcyjny, powiedział mi jednak wyraźnie, że mogę przebywać tylko w rodzinnym domu.
Zignorowałem to i pojechałem do Lhasy; pielgrzymowałem do Sera, Drepungu, Gadenu i innych świątyń. Po powrocie do klasztoru okazało się, że władze o wszystkim wiedzą. Mieli nawet dowody – zdjęcia, które ktoś zrobił mi w Lhasie. Miałem tego wszystkiego dosyć. Byłem inwigilowany i prześladowany za coś, czego nie zrobiłem. Powiedziałem, że chcę natychmiast opuścić klasztor, ale musiałem czekać na zgodę cztery dni. Ponieważ odchodziłem na własną “prośbę”, musiałem im jeszcze zapłacić 800 yuanów [ok. 100 USD]. Później dowiedziałem się, że przesłuchiwali i wypytywali o mnie mego przyjaciela.
Po ucieczce Gjalła Karmapy grupy robocze rozpoczęły kampanię “edukacji patriotycznej”; wielu mnichów opuściło klasztor, gdyż ciągła, natarczywa obecność Chińczyków uniemożliwiała studia religijne”.
W 2000 roku Dhundup podjął pierwszą próbę
ucieczki z Tybetu. “Złapali nas, w
sumie 19 osób, w okręgu Tingri prefektury Szigace. Przesiedzieliśmy w areszcie
cztery miesiące. Ciągle bili i kopali. Ukradli mi zegarek i 1.500 yuanów”.