Praca przymusowa w okręgu Drajab
Ngałang Czoedon (imię zmienione), która w tym tygodniu opuciła Tybet, twierdzi, że w Drajab i większoci okręgów prefektury Czamdo systematycznie zmusza się Tybetańczyków do pracy, nie wypłacajšc im żadnych wynagrodzeń.
Władze chińskie narzuciły system pracy przymusowej w imię prowadzenia
biednych i zacofanych Tybetańczyków ku dostatkowi. Prawda jest jednak
taka, że mieszkańców Drajab wpędzono w nędzę. Do pracy zmusza się nawet
dwunastoletnie dzieci.
W Drajab mieszka około 500 rodzin; w pracach obowišzkowych uczestniczy
niemal 700 osób. Pracę obejmujšcš wznoszenie domów, cinanie drzew, ale
przede wszystkim budowanie dróg nadzorujš funkcjonariusze Biura Bezpieczeństwa
Publicznego. Praca trwa od ósmej rano do szóstej po południu często jednak
znacznie dłużej; robotnikom przysługuje jedna, piętnastominutowa przerwa
na obiad.
System pracy przymusowej wprowadzono tu w 1997 roku. Przez szeć pierwszych
miesięcy robotnicy otrzymywali symboliczne wynagrodzenie, póniej nie płacono
już jednak nikomu.
Rolnicy muszš przepracować szeć miesięcy w roku. Jest to dla nich
ogromne obcišżenie, gdyż i tak majš kłopoty z zarobieniem na życie. Sytuację
dodatkowo komplikuje fakt, iż nie istnieje stały harmonogram prac przymusowych;
ludzi wzywa się z dnia na dzień zależy to tylko od kaprysu lokalnych
kacyków.
Władze chińskie ogłosiły, że w pracach obowišzkowych majš uczestniczyć
wszyscy ludzie w wieku od 18 do 60 lat. Czoedon twierdzi jednak, że do
pracy zmusza się również znacznie młodsze dzieci.
Dzieci osób, które sš chore i nie mogš pozwolić sobie na płacenie co
miesišc 300 yuanów grzywny za uchylanie się od obowišzku, muszš kłamać,
że ukończyły 18 lat, by odcišżyć rodziców. Wiele osób wysyła też w zastępstwie
dzieci, gdyż kto musi przecież zarabiać na utrzymanie rodziny.
Władze nie uznajš żadnych wyjštków nawet dla ciężko chorych. To
proste: pracujesz albo płacisz. Nie ma żadnej alternatywy, mówi Czoedon.
Chińczycy doskonale wiedzš, że wielu robotników to dzieci, ale nie robiš
nic, by temu przeciwdziałać. Chętnie się na to godzš, bo zdajš sobie sprawę,
że niemal nikogo nie stać na zapłacenie grzywny, a zwierzchnicy rozliczajš
ich przecież z wyrobienia normy.
Mieszkańcy Drajab żyjš w skrajnej nędzy. Wiele rodzin musiało sprzedać
rodowš biżuterię i wszystkie wartociowe rzeczy, by uicić stare grzywny
za uchylanie się od pracy. Teraz władze odbierajš od nich należnoci
w naturze male i mleku.
Po prostu nie możemy stawiać się na każdy gwizdek mówi Czoedon.
W końcu musimy jako zarabiać, żeby włożyć co do ust. Wielu zrozpaczonych
ludzi wyjechało do Lhasy i zaczęło żebrać. Ponieważ zrobili to bez odpowiedniego
zezwolenia, BBP odesłało ich z powrotem do Drajab.
Czoedon twierdzi, że nowe domy i drogi nie będš służyć Tybetańczykom,
ale nowym osadnikom z Chin. Powtarzajš nam tylko, że zjedzie do nas wielu
ludzi. Tylko nie mówiš, kto to będzie, wyjania Czoedon.