Wymuszanie lojalności: raport TCHRD za rok 2000
Tybetańskie Centrum Praw Człowieka i Demokracji opublikowało dziś swój doroczny raport. „Wymuszanie lojalności” dokumentuje pogarszanie się sytuacji w dziedzinie praw człowieka w Tybecie w 2000 roku. W minionym roku Chiny podjęły wiele kroków, mających poprawić ich wizerunek na arenie międzynarodowej – m.in. opublikowały propagandową białą księgę i podpisały „memorandum zrozumienia” w sprawie standardów praw człowieka z Wysokim Komisarzem ONZ – niemniej pozostawały jednym z kilku państw, w których gwałcenie praw człowieka ma charakter instytucjonalny.
W minionym roku władze chińskie potęgowały represje i coraz bardzie
ograniczały wszystkie fundamentalne swobody. Obsesja na punkcie „stabilizacji”
i „kontroli” sprawiła, że kontynuowano stare strategie i wprowadzano nowe,
jeszcze bardziej brutalne środki represji. Ograniczano swobody religijne
i polityczne; Tybetańczycy byli arbitralnie zatrzymywani i więzieni oraz
poddawani torturom; deptano prawa kobiet; dyskryminacja w sferze edukacji
i zatrudnienia kładzie się cieniem na przyszłości dzieci.
Z raportu wynika, że w minionym roku najbrutalniejszym represjom poddawano
wolność religii. Ofiarą pogwałceń swobód religijnych padło całe społeczeństwo
tybetańskie. W ramach kampanii „reedukacji patriotycznej” „grupy robocze”
wysyłano nawet do klasztorów, znajdujących się w najbardziej odludnych
i niedostępnych regionach Tybetu, zakłócając praktyki i studia religijne.
Ze świątyń wydalono wielu mnichów i mniszek; zamknięto cztery klasztory,
które sprzeciwiały się żądaniom Pekinu. W 2000 roku TCHRD udokumentowało
wydalenie 862 tybetańskich duchownych, w tym 147 mniszek. Od czasu ogłoszenia
kampanii „mocnego uderzenia” w 1996 roku, z klasztorów i świątyń Tybetu
wydalono w sumie 12.271 duchownych.
„Jednym z najważniejszych celów tej kampanii jest walka z głębokim
oddaniem Tybetańczyków dla Dalajlamy”, uważa dyrektor TCHRD Lobsang Njandak.
W minionym roku restrykcje, dotyczące religii, rozciągnięto na całe społeczeństwo
tybetańskie, a zwłaszcza na urzędników państwowych. Prowadzono bezprawne
rewizje w prywatnych domach w poszukiwaniu ołtarzy i zakazanych zdjęć Dalajlamy;
lojalność kadr wymuszano groźbami i karami. Ograniczano obchody tradycyjnych
świąt religijnych, przede wszystkim urodzin Dalajlamy.
Nadal odbierano Tybetańczykom wolność słowa. W więzieniach Tybetu przebywa
obecnie 451 znanych więźniów politycznych. W roku 2000 TCHRD udokumentowało
26 aresztowań za pokojowe protesty, posiadanie zdjęć i taśm z wystąpieniami
Dalajlamy lub przeprowadzanie tybetańskich uciekinierów do Nepalu. Zatrzymywano
również za jakiekolwiek związki ze szkołami, prowadzonymi przez tybetańską
diasporę. Powracający z Indii Tybetańczycy byli inwigilowani i represjonowani.
Raport dokumentuje również przypadki stosowania tortur i maltretowania
tybetańskich więźniów, choć władze chińskie stanowczo temu zaprzeczają.
TCHRD otrzymało informacje o śmierci dwóch więźniów politycznych w 2000
roku; 22 innych ukarano podniesieniem wyroków. Do Centrum nadal napływają
raporty, dotyczące protestów w więzieniu Drapczi w 1998 roku.
W minionym roku Chiny wciąż deptały prawa tybetańskich kobiet i dzieci.
Sytuacji tej nie zmieniło ratyfikowanie przez ChRL konwencji, strzegących
owych praw. Władze nadal poddawały kobiety przymusowej antykoncepcji i
sterylizacjom, narażając na szwank ich zdrowie. Co więcej, wydaje się,
że robią to na coraz większą skalę. Rząd przymyka oko na pleniącą się w
Tybecie prostytucję, co podnosi zagrożenie żółtaczką oraz HIV i AIDS.
Coraz bardziej niepewna jest przyszłość tybetańskich dzieci. W sferze
edukacji i zatrudnienia panuje skrajna dyskryminacja, pozbawiając młodzież
szans na zdobycie wykształcenia i zrobienie kariery. Z relacji nowych uchodźców
wynika, że szkoły i placówki służby zdrowia powstają niemal wyłącznie w
zdominowanych przez chińskich osadników regionach miejskich, co potęguje
dyskryminację, gdyż lwia część Tybetańczyków mieszka w ubogich, izolowanych
regionach wiejskich.
Raport ukazuje powszechną dyskryminację na wszystkich szczeblach chińskiej
administracji. „Relacje uchodźców świadczą o głębokich uprzedzeniach rasowych
chińskich pracodawców, którzy automatycznie uznają Tybetańczyków za niekompetentnych
i zacofanych”, stwierdza Njandak. Postawa ta jest właściwa większości chińskich
imigrantów, odciskając się nie tylko na gospodarce, edukacji, zatrudnieniu
i opiece zdrowotnej, ale na wszystkich aspektach życia Tybetańczyków –
np. polityce, mieszkalnictwie i podatkach. Pekin nadal promuje politykę
przenoszenia ludności, potęgując w ten sposób dyskryminację i marginalizację
Tybetańczyków w ich własnym kraju.
Ciągłe represje i trudności z zarobieniem na utrzymanie sprawiają,
że Tybetańczycy uciekają ze swojego kraju. W 2000 roku Tybet opuściło 2.660
osób – w tym 900 dzieci, 507 kobiet i 642 duchownych. Uchodźcy są głównym
źródłem informacji TCHRD, ale Njandak mówi, że „raport ukazuje ledwie cząstkę
tego, co faktycznie dzieje się w Tybecie”. Najsłynniejszym uciekinierem
2000 roku był ważny przywódca religijny, XVII Karmapa. Władze chińskie
długo próbowały przedstawiać go jako „prochińskiego duchownego”, ze szczególną
uwagą należy więc potraktować jego oświadczenie, w którym stwierdza, że
„tybetańska religia i kultura znalazły się na krawędzi zagłady”.
Raport zamyka jedenaście rekomendacji, w których TCHRD podkreśla fiasko
„dwustronnego dialogu” międzynarodowych instytucji z Chinami. „Dla Pekinu
ów dialog jest środkiem, pozwalającym unikać międzynarodowej kontroli i
odpowiedzialności – mówi Lobsang Njandak. – Wzywamy wszystkie państwa członkowskie
ONZ do skorygowania uprawianej przez nie polityki i zrozumienia, że znacznie
skuteczniejszą metodą zapewnienia przestrzegania praw człowieka w Tybecie
jest potępianie Chin na wszelkich międzynarodowych forach za gwałcenie
praw człowieka i deptanie standardów społeczności międzynarodowej”.