Aresztowanie i ucieczka pisarza
W sierpniu 2000 roku służby bezpieczeństwa prowincji Gansu aresztowały
dwudziestoczteroletniego pisarza Dzinpę Gjalco za rozpowszechnianie biografii
męczennika Thuptena Ngodupa oraz autobiografii i wykładów Jego Świątobliwości
Dalajlamy. Gjalco nie przyznał się do niczego i został zwolniony po piętnastu
dniach. Trzy dni później aresztowano go ponownie i zwolniono 29 sierpnia.
Pisarz nie czekał na kolejne zatrzymanie i natychmiast uciekł z Tybetu.
25 grudnia 2000 dotarł do Nepalu.
Gjalco był zatrzymywany już wcześniej. W sierpniu 1996 aresztowano
go, arbitralnie, wraz z Kalsangiem Drapo i Lobdonem. Wszystkich brutalnie
pobito. Władze podejrzewały, że mają związek z niepodległościowymi ulotkami,
które w tym czasie pojawiły się w klasztorze Labrang. Podczas przesłuchań
policjanci wybili Gjalco cztery zęby. Lobdon został skazany na dwa lata
więzienia; po odbyciu kary uciekł z Tybetu.
Gjalco pochodzi z wioski Hoka Gjal w okręgu Sangczu prowincji
Gansu. Kiedy ukończył dwanaście lat, wstąpił do klasztoru Lhaczab; pięć
lat później rozpoczął naukę w Akademii Studiów Buddyjskich (Nangten Lobling).
Po złożeniu egzaminów zajął się pisaniem i nie wrócił do klasztoru. Opublikował
ponad dwieście artykułów, esejów, wierszy i opowiadań w rozmaitych chińskich
periodykach.
Gjalco uważa, że to, co publikował, było „bezwartościowe”. W
Tybecie nie można wydać niczego, co kłóciłoby się z polityką i ideologią
chińskich władz. Jego zdaniem, w okupowanym Tybecie trudno rozwijać talent,
gdyż trzeba do tego elementarnej wolności. Przez pięć lat Gjalco był redaktorem
prywatnego magazynu Guku Czoepo („Bukiet kwiatów”). W zeszłym roku władze
skonfiskowały ostatni numer magazynu, ponieważ uznały, że zawiera on treści
„polityczne”.
Gjalco dzieli współczesnych tybetańskich pisarzy na trzy grupy. Pierwsi
starają się przypodobać partii, by zdobyć pozycję i sławę. Są wśród nich
członkowie partii i urzędnicy państwowi, zajmujący się głównie pisaniem
rocznicowych wierszyków i sławieniem „postępu”, jaki przyniosły Tybetowi
rządy komunistów.
Do grupy drugiej zalicza prawdziwych patriotów, którzy rozumieją sytuację
polityczną. Piszą krytyczne eseje i satyryczne wiersze, które mają stymulować
reformy społeczne. Takie utwory rzadko ukazują się w druku. Biuro Bezpieczeństwa
Publicznego starannie monitoruje wszystkie publikacje. Gjalco był wielokrotnie
wzywany do BBP w Gansu, gdzie pokazywano mu jego akta i szczegółowe „teczki”
kolegów.
Trzecia grupa nie ma konkretnej ideologii i podąża za obowiązującymi
trendami. Ci młodzi z reguły autorzy publikują od czasu do czasu w różnych
magazynach. Władze chińskie wydają się nimi nie interesować.
Wszyscy artyści poddawani są presji chińskiego rządu. Innymi słowy,
tybetańscy autorzy nie mają absolutnie żadnej wolności artystycznej i bardzo
trudno znaleźć im wydawcę dobrych tekstów tybetańskojęzycznych. Wartościowe
prace o wydźwięku politycznym nigdy nie docierają do czytelników. Gjalco
uważa, że chińska okupacja skazuje literaturę tybetańską na wtórność i
prowincjonalizm.
Jego zdaniem, młody pisarz winien być głosem wszystkich Tybetańczyków.
Władze nie pozwalają na to, zmuszając autorów do tłumienia i ukrywania
prawdziwej tożsamości. Gdyby Tybetańczycy mogli korzystać z wolności słowa,
tworzyliby naprawdę wielką, światową literaturę, gdyż wiekowa kultura i
długie lata tortur i prześladowań „stanowią doskonały materiał literacki”.
To, co publikuje się dzisiaj, nie ma jednak nic wspólnego z prawdziwą literaturą
tybetańską.