TIN News Update
30 września 2004 wersja do druku
Nepalscy maoiści w Tybecie
Choć rebelianci, którzy opierają swoją ideologię na maoistowskiej interpretacji marksizmu i stosują taktykę wojny partyzanckiej Mao Zedonga, nazywają się „maoistami”, są poważnym problemem dla Chińskiej Republiki Ludowej, usiłującej od lat utrzymywać dobre stosunki z Nepalem. Rządy obu państw próbują prowadzić politykę symbiozy. Katmandu liczy na zrównoważenie przewagi Indii, natomiast Pekin systematycznie finansuje prestiżowe, infrastrukturalne projekty w Nepalu i, coraz skuteczniej, zabiega o ścisłe kontrolowanie politycznych poczynań tybetańskiej społeczności emigracyjnej w tym kraju. ChRL wielokrotnie potępiała maoistów i zapewniała władze Nepalu o poparciu dla stłumienia rebelii. „Chiny uważają powstańców za elementy antyrządowe – oświadczył w 2002 roku ambasador ChRL w Nepalu Wu Congyong. – Nigdy nie nazywaliśmy ich maoistami. Ludzie ci wykorzystują imię przewodniczącego Mao i wizerunek wielkiego przywódcy Chin. Co więcej, może to służyć za pretekst do wywoływania problemów międzynarodowym siłom antychińskim”.
Wydaje się, że żaden rząd nie udziela bezpośredniego ani skrytego wsparcia rebeliantom, których rząd Stanów Zjednoczonych uznał za „organizację terrorystyczną”. Finansują oni swoje operacje zbrojne z „podatków”, które nakładają na zamieszkującą kontrolowane przez nich tereny ludność cywilną, biznesmenów, a nawet turystów.
Wybuch walk po załamaniu rozmów pokojowych w 2004 roku zmusił maoistów do szukania nowych źródeł dochodów. Wydaje się, że jedno z nich podsunęły im, paradoksalnie, władze Chin, które próbują uczynić z tradycyjnej medycyny tybetańskiej jedną z głównych gałęzi przemysłu TRA. Coraz większy popyt na zioła i inne składniki tradycyjnych leków (wiele z tych zagrożonych wyginięciem roślin i zwierząt podlega ochronie prawa międzynarodowego) doprowadził do zwiększenia przemytu z górskich regionów Nepalu, gdzie występują owe zioła i powszechnie praktykuje się medycynę tybetańską. Jednym z najbardziej poszukiwanych specyfików jest grzyb gąsienicowy jarca gumbu (łac. cordyceps sinensis). Wytwarzane z niego leki mają podnosić energię, odporność i libido. We wschodnim Tybecie jest jednym z głównych dodatkowych źródeł dochodu mieszkańców regionów wiejskich, ale najwyraźniej popyt znacznie przewyższa podaż wewnętrzną. Ponieważ w Lhasie za kilogram jarca gumbu płaci się od 10 do 30 tysięcy yuanów [ok. 1.200-3.600 USD], mieszkańcy zachodniego Nepalu zaczęli zbierać te grzyby – oraz inne zioła wchodzące w skład tybetańskich lekarstw – i sprzedawać je w TRA.
Nepalscy maoiści nie zajmują się zbieraniem roślin, lecz „dzierżawią” zbieraczom kontrolowane przez siebie terytoria. Nakładają również podatki na zebrane grzyby, a nawet organizują ich przemyt. Za zarobione pieniądze kupują na chińskim czarnym rynku broń i inne zapasy, które szmuglują do Nepalu. Z artykułu opublikowanego 22 września przez nepalski Kantipur Post wynika, że maoiści zarobili „miliony rupii” na przemycie grzybów i ziół do Tybetu, trudno jednak zweryfikować wiarygodność tych doniesień.
Ministerstwo obrony Nepalu zareagowało na poczynania rebeliantów, zwracając się do ministerstwa leśnictwa o „uregulowanie” zbiorów, handlu i wykorzystywania jarca gumbu. Trudno jednak mówić o rezultatach takich rozwiązań, gdyż administracja centralna dawno utraciła kontrolę nad całymi połaciami zachodniego Nepalu, w których władzę sprawują maoiści.
Władze chińskie wydały natomiast wojnę przemytowi broni do Nepalu i w czerwcu 2004 roku obiecały Katmandu nieokreśloną „pomoc wojskową”. 17 września 2004 roku nepalskie MSZ wydało oświadczenie w sprawie skazania obywateli Nepalu przez Pośredni Sąd Ludowy w Szigace. Według nepalskich źródeł sąd skazał dwóch mężczyzn na kary śmierci, a dwóch innych na kary czterech i siedmiu lat więzienia za przemyt broni i amunicji. Całą czwórkę zatrzymano w październiku 2003 roku, konfiskując dużą ilość broni. Był to pierwszy taki incydent na granicy nepalsko-tybetańskiej. Katmandu poprosiło chiński sąd o rewizję wyroku, ponieważ Nepal jest przeciwny stosowaniu kary śmierci. Wyrok potępili również maoiści, oświadczając, że „w XXI wieku nie ma miejsca dla szesnastowiecznych kar”. Władze chińskie do tej pory nie zaprzeczyły ani nie potwierdziły informacji o wyroku. Pytany o tę sprawę rzecznik chińskiego MSZ Kong Quan powiedział 28 września, że „sprawa jest rozpatrywana, a chiński sąd wyda wyrok zgodny z prawem”. Prawdopodobnie nie zapadła więc jeszcze ostateczna decyzja w sprawie wyroków i ewentualnych apelacji.
|
|
|
|