TIN News Update
29 listopada 2002
 
 

Klepsydra: Bomi Rinpocze


Agencja Xinhua podała, że 20 listopada zmarł Bomi Dziampa Lodro (chiń. Bomi Qiangba Luozhu), jeden z najwyższych hierarchów buddyjskich w Tybecie, szanowany za niezwykłą erudycję, niezmordowane kształcenie nowego pokolenia tybetańskich mnichów i wielką pokorę. W 1995 roku poprowadził wyreżyserowany przez chiński rząd spektakl wyboru nowej inkarnacji Panczenlamy. Wielu krytykowało go wówczas za “kolaborację” z Pekinem. W “ceremonii pożegnalnej”, która odbyła się 27 listopada w głównej świątyni Lhasy, Dżokhangu, uczestniczyli przedstawiciele rządu centralnego i najwyżsi przywódcy Tybetańskiego Regionu Autonomicznego (TRA).

Bomi Dziampa Lodro urodził się w 1918 roku w okręgu Dzajul (chiń. Chayu) prefektury Njingtri (chiń. Linzhi), w przyłączonej później do TRA części wschodniego Tybetu. W wywiadzie dla chińskojęzycznego periodyku buddyjskiego Fayin (“Głos Dharmy”) mówił, że jego rodzice zmarli, gdy był małym chłopcem. Wychowywała go rodzina wuja. Kiedy miał osiem lat, wstąpił do lokalnego klasztoru, którego mnisi rozpoznali w nim pierwszą inkarnację związanego z tą świątynią lamy. Jako szesnastolatek przeniósł się do lhaskiego Gandenu, głównego klasztoru szkoły gelug buddyzmu tybetańskiego.

“Nie żebym miał wtedy szczególnie wyrobioną świadomość [polityczną] – wyjaśniał Fayin motywy decyzji o pozostaniu w Tybecie po stłumieniu powstania w 1959 roku. – Po prostu byłem wcześniej w Indiach; wiedziałem, że jest tam ciężko, i znałem klimat, który zupełnie nie służy Tybetańczykom. Z perspektywy czasu uważam, że podjąłem właściwą decyzję, i bardzo się z tego cieszę”.

Z tego, co wiadomo o jego przejściach w czasach rewolucji kulturalnej (1966-76), można wnosić, iż zdanie to nie dotyczy tego okresu. TIN otrzymywał raporty, z których wynika, że grupa czerwonogwardzistów zmusiła go do wyniesienie ze zbezczeszczonego relikwiarza szczątków założyciela szkoły gelug, Congkhapy (1357-1419) i ciśnięcia ich w ogień. Miał przy tym jednak ocalić jego czaszkę i garść prochów, które udało mu się ukryć i zakopać. Świadkowie twierdzą, że X Panczenlama chwalił go za ten akt odwagi.

Bomi Rinpocze piastował wiele stanowisk. W 1985 roku powierzono mu fotel dyrektora nowo utworzonej Akademii Buddyjskiej w Lhasie; w 1992 roku został wiceprzewodniczącym Chińskiego Związku Buddyjskiego oraz dyrektorem jego oddziału tybetańskiego. W tym samym czasie mianowano go również członkiem Ogólnochińskiej Ludowej Politycznej Konferencji Konsultatywnej (OLPKK). W latach osiemdziesiątych, o czym mówi się znacznie rzadziej, prowadził i utrzymywał nieformalną szkołę filozofii w klasztorze Neczung. Wiadomo, że dzięki osobistym wpływom i kontaktom z urzędnikami bardzo pomógł w odbudowie Gandenu.

W 1988 roku poproszono go (zapewne zrobił to sam Panczenlama) o przyjęcie tronu Ganden Czikjaba, czyli “dyrektora generalnego” Gandenu, który w hierarchii ustępuje tylko Ganden Tipie, głównemu opatowi i głowie szkoły gelug. Mnisi chcieli go później obwołać Ganden Tipą, ale sprzeciwiły się temu władze, dając w ten sposób do zrozumienia, że uznają Ganden Tipów, którzy od 1959 roku przebywają w Indiach. Jednak szukając kogoś, kto miałby odpowiednio wysoka rangę do poprowadzenia ceremonii rozpoznania XI Panczenlamy, na dzień przed uroczystością, która odbyła się 29 listopada 1995, rząd nadał mu tytuł “p.o. Ganden Tipy”.

Wydaje się, że Pekin wytypował go do tej roli, gdyż był najważniejszym duchownym – tak za sprawą wieku, jak erudycji – szkoły gelug w Tybecie. Następnego dnia Dalajlama oświadczył, że Bomi Rinpocze został “zmuszony” do udziału w ceremonii. Osoby mu bliskie twierdzą, że uznał, iż musi to zrobić, by chronić buddyzm w Tybecie. Mówi się także, iż liczył, że władze powierzą mu funkcję nauczyciela chłopca i pozwolą pokierować jego edukacją. Wybrane dziecko wywieziono jednak z Tybetu i schorowany Bomi Rinpocze właściwie nie miał z nim kontaktu.

Mimo współpracy z władzami przy i po kontrowersyjnym wyborze Panczenlamy wielu Tybetańczyków (tak w Tybecie, jak na wychodźstwie) uważa, że nie miał innego wyjścia i biorąc pod uwagę okoliczności, postępował najlepiej jak mógł. Co więcej, do TIN nie dotarły żadne informacje, z których wynikałoby, że kiedykolwiek oskarżał Dalajlamę o “separatyzm” lub piętnował jego “klikę”, choć władze rutynowo zmuszają tybetańskich hierarchów i duchownych do składania podobnych oświadczeń w ramach kampanii “edukacji patriotycznej”. “Bomi Rinpocze miał ogromną wiedzę, był prawdziwie świętym i niezwykle skromnym mnichem. Uważał, że jeśli nie pójdziemy na kompromis z Chińczykami, zniszczą i te resztki buddyzmu,które udało się ocalić. Jego serce zawsze należało do Dalajlamy”, twierdzi bliskie mu źródło TIN.


[powrót]