SARS: Zamykanie Tybetańskiego Regionu Autonomicznego
Do tej nie odnotowano żadnego przypadku SARS, zespołu ostrej niewydolności oddechowej, w Tybetańskim Regionie Autonomicznym. Władze podejmują drastyczne kroki, by nie dopuścić do rozprzestrzeniania się SARS, nazywanego również “nietypowym zapaleniem płuc”, na Płaskowyżu Tybetańskim. Sparaliżowano system komunikacyjny, co może zachwiać rozwojem gospodarczym całego regionu.
TRA i Qinghai (dawne tybetańskie Amdo) są jedynymi prowincjami ChRL, w których nie odnotowano przypadków SARS. W Chinach właściwych Tybet zaczyna być postrzegany jako “azyl”. Władze twierdzą, że związane z wysokością obniżone ciśnienie parcjalne tlenu oraz wyższe promieniowanie ultrafioletowe może zapobiegać rozprzestrzenianiu się wirusa. Eksperci ostrzegają jednak, że gdy dojdzie do pierwszych zarażeń, ważniejsze od tych czynników mogą okazać się fatalne warunki sanitarne.
Władze chińskie nie zdały się na “zabezpieczenia” naturalne, podejmując drastyczne kroki w celu zapobieżenia epidemii. 27 kwietnia zawieszono wszystkie międzynarodowe połączenia lotnicze z TRA. Dzień wcześniej, w sobotę, na lhaskim lotnisku Gonkar wylądował ostatni samolot z Katmandu. W tym samym czasie zamknięto także wszystkie przejścia graniczne. Władze wyjaśniły oficjalnie, że w ten sposób chronią przed epidemią Nepal. W czwartek ambasada ChRL w Katmandu przestała wydawać wizy do Tybetu, ale następnego dnia pozwolono je odebrać kilku osobom. Ciężarówki z zaopatrzeniem dla TRA zatrzymywane są na granicy prowincji. Do Lhasy nie dociera ryż ani inne artykuły żywnościowe, które sprowadzano z Chin.
Do dziś nie zawieszono większości połączeń krajowych. Choć niewiele osób wylatuje do innych prowincji ChRL, są tacy, którzy szukają w Tybecie azylu przed chorobą. Najpopularniejsze jest połączenie z Czengdu w Sichuanie. Władze lokalne wprowadziły dziesięciodniową – przyjmuje się, że okres inkubacji SARS jest nieco krótszy – kwarantannę dla wszystkich przylatujących z tego miasta. Ponieważ w TRA nie ma odpowiednich placówek, pasażerowie izolowani są w pokojach hotelowych w mieście. Nie wiadomo, czy podobnymi kwarantannami objęto również przybywających z innych regionów, ale 30 kwietnia władze mogą zawiesić wszystkie połączenia krajowe z TRA.
Choć oficjalnie mówi się przede wszystkim o zagrożeniu zewnętrznym, ograniczono także możliwości podróżowania w samym regionie. Wydaje się, że napięta atmosfera sprawia, iż władze obawiają się nie tylko epidemii, ale też paniki i rozruchów. Zapewne z tego powodu w Katmandu wydawano ostatnio tylko wizy zezwalające na bardzo krótki pobyt w Tybecie. Na głównych szosach TRA ustawiono blokady, uniemożliwiając przewóz ludzi i towarów. Do Lhasy nie można dojechać np. z położonej na wschodzie prefektury Czamdo.
Wydaje się, że w stolicy Tybetu nie wprowadzono jeszcze żadnych drastycznych środków zapobiegawczych. Plakaty, radio i telewizja zachęcają do uprawiania sportu, by zachować dobre zdrowie. Odradza się odwiedzanie restauracji i innych miejsc publicznych oraz organizowanie większych spotkań. Komitety dzielnicowe apelują do nowożeńców, by nie zapraszali na wesela krewnych z innych części miasta. Ludzie robią zapasy, obawiając się, że wkrótce może zabraknąć żywności.
Po zakończeniu zimy, na przełomie kwietnia i maja, do TRA zaczynali zjeżdżać turyści i pracownicy różnych instytucji. W tym roku ich nie widać. Pracujących w Tybecie cudzoziemców informuje się, że nie będą wpuszczani do TRA, nawet jeśli mają niezbędne dokumenty. Wizy nie są anulowane, przekłada się jedynie datę wjazdu. Władze zapewniają, że wszyscy wrócą do pracy, gdy służby medyczne będą mogły zagwarantować im bezpieczeństwo. Ci, którzy dotarli do Lhasy wcześniej, wyjechali z regionu w zeszłym tygodniu. Międzynarodowe projekty są wstrzymywane lub przekładane. Turyści, którym nie udało się opuścić TRA w zeszłym tygodniu, czekają na następną możliwość wyjazdu.
Choć nie da się jeszcze ocenić wpływu epidemii
na życie w TRA, jeżeli kryzys potrwa choćby kilka tygodni, będzie katastrofą
dla lokalnej gospodarki. Najbardziej ucierpi zapewne turystyka, w której
władze widzą “przemysł podstawowy” TRA i innych regionów tybetańskich.
Upadek grozi też produkcji i handlowi, które są uzależnione od dostaw i
rynków Chin właściwych. Obecna sytuacja ukazuje słabość i kruchość – oraz
uzależnienie od Chin – okrzyczanego wzrostu gospodarczego TRA. Zamiast
rozwijać stosunkowo zróżnicowaną, autonomiczną gospodarkę lokalną, władze
postawiły na model rozwoju całkowicie uzależnionego od głównych arterii
komunikacji krajowej, które nagle okazały
się potencjalną drogą rozprzestrzeniania epidemii. Fizyczne odcięcie od
Chin może zdławić wzrost gospodarczy, co najbardziej odczują stosunkowo
zamożne miejskie elity, w których Pekin widział gwarant “stabilizacji”
w regionie.