TIN News Update
28 lutego 2001
 
 

Zagłuszanie zagranicznych rozgłośni radiowych
w ramach kampanii propagandowej


 Władze chińskie coraz intensywniej zagłuszają audycje zagranicznych rozgłośni radiowych w Tybecie. Pekin przekazał na ten cel większe środki, by zapobiec „infiltrowaniu częstotliwości” przez „wrogie siły”. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy Głos Ameryki (VOA), Radio Wolna Azja (RFA) oraz Głos Tybetu (VOT), które nadają tybetańskojęzyczne serwisy informacyjne i donoszą o działalności Dalajlamy oraz tybetańskiej społeczności emigracyjnej, obserwowały intensywne zagłuszanie ich programów w Tybecie. Władze chińskie, próbując przeciwdziałać wpływom zagranicznych rozgłośni, ogłosiły również, że zwiększą liczbę tybetańskojęzycznych programów radiowych. Szkoli się nowych dziennikarzy i przygotowuje audycje w dialektach z Khamu i Amdo.

 Większe nakłady na nowoczesny sprzęt do zagłuszania i audycje w języku tybetańskim – to skutki decyzji partii, przywiązującej coraz większą wagę do „roboty propagandowej” w Tybecie, która stanowi ważny element kampanii rozwijania zachodnich regionów Chin. Prezydent Jiang Zemin miał wyrazić zaniepokojenie „przenikaniem” do Chin i Tybetu audycji zagranicznych rozgłośni. Słuchanie zagranicznych rozgłośni jest w Tybecie nielegalne i niebezpieczne, gdyż może skończyć się aresztowaniem. Wielu Tybetańczyków robi to jednak – w swoich domach, a nawet w klasztorach – by dowiedzieć się czegoś o Dalajlamie, duchowych nauczycielach i sprawach tak dla nich ważnych, jak dialog zachodnich rządów z Chinami na temat Tybetu. Wielu uważa również, że tylko w ten sposób może zdobyć wiarygodne informacje, a nie rządową propagandę państwowych mediów, na temat tego, co dzieje się w innych regionach Tybetu.
 Z napływających z Tybetu raportów wynika, że operacja zagłuszania (blokowania przekazów przez nadawanie innych programów na tej samej częstotliwości) jest szczególnie intensywna w Lhasie. Unowocześniono tu co najmniej dwie stacje. W styczniu Ludowa Rozgłośnia Tybetańska ogłosiła na swojej stronie WWW, że jej nowe programy w języku tybetańskim „pokrzyżują plany zagranicznych wrogich sił, które infiltrują przestrzeń radiową naszego kraju”. Na szkolenie w Pekinie wysłano czterdziestu dziennikarzy z Tybetańskiego Regionu Autonomicznego i tybetańskich prefektur prowincji Qinghai i Sichuan.
 Termin „wrogie siły” odnosi się tu do tybetańskojęzycznych programów zagranicznych rozgłośni – przede wszystkim do sponsorowanego przez rząd Stanów Zjednoczonych Głosu Ameryki i Radia Wolna Azja (nadającego audycje w dialektach z Khamu i Amdo) oraz Głosu Tybetu z Oslo i chińskiego serwisu BBC, którego często słuchają kadry i urzędnicy w Chinach i Tybecie. Dla Tybetańczyków audycje te stanowią bezcenną więź, łączącą ich ze światem i społecznością emigracyjną. „Uciekający do Indii Tybetańczycy mówią, że choć Chińczycy zacieśniają kontrolę, tybetańskie audycje [VOA] dają im swobodny dostęp do informacji – powiedział TIN Pema Czoedzior, minister bezpieczeństwa tybetańskiego rządu na wychodźstwie. – Dzięki nim mogą śledzić wydarzenia zagraniczne, zwłaszcza te, które mają znaczenie dla naszej przyszłości, i często słuchać głosu Jego Świątobliwości Dalajlamy”. „Jedynym wytchnieniem i ulgą są nam wasze programy”, napisali do VOT słuchacze z Tybetu.
 „Intensywność zagłuszania naszych programów, które nadajemy na pięciu lub sześciu częstotliwościach, zwiększyła się w grudniu [2000] – powiedział TIN Dzigme Ngabo, dyrektor tybetańskiego serwisu Radia Wolna Azja, prywatnej rozgłośni, powołanej do życia w 1996 roku i subsydiowanej przez amerykański Kongres. – Zdarza się, że w niektórych regionach właściwie nie daje się złapać naszego sygnału. Najgorzej jest w Lhasie, choć pogorszyło się także w regionach wiejskich. Zagłuszanie ma charakter nieregularny; z reguły jest najbardziej intensywne wieczorem”.
 „Władze chińskie zagłuszały nasze programy właściwie od samego początku, ale w listopadzie zeszłego roku zyskało to nowy, bezprecedensowy wymiar – mówi Oystein Alme, kierownik Głosu Tybetu, nadającego codziennie trzydziestominutową audycję w języku tybetańskim. – Nie ulega wątpliwości, że chińskie radio przeznaczyło na ten rodzaj działalności znacznie więcej środków. Często zmieniamy częstotliwości, by uniknąć zagłuszania. Pięć lat temu władze chińskie potrzebowały ośmiu, dziesięciu dni na odnotowanie takiej zmiany. Teraz najwyraźniej monitorują nas codziennie i reagują na zmianę częstotliwości już następnego dnia”.
 Chiny zaprzeczają zagłuszaniu tych rozgłośni. W 1994 roku prezydent Bill Clinton oświadczył, że zakończenie zagłuszania jest jednym z warunków przedłużenia Chinom klauzuli najwyższego uprzywilejowania [we wzajemnych stosunkach handlowych]. Do Chin pojechała delegacja, w skład której weszli pracownicy Głosu Ameryki, by omówić „problemy wzajemnego zakłócania” [audycji radiowych]. Departament Stanu ogłosił później, że Chiny zgodziły się nie zagłuszać programów Głosu Ameryki, a ściślej „rozplątać częstotliwości, wykorzystywane przez VOA i chińskie radio państwowe”. John Buescher, dyrektor tybetańskiego serwisu Głosu Ameryki, powiedział TIN, że mimo zawarcia tej umowy i przyznania Chinom klauzuli najwyższego uprzywilejowania, audycje zagłuszano nadal. Jego zdaniem, przed sześcioma miesiącami zintensyfikowano zagłuszanie w Tybecie: „Wydaje się, że zagłuszanie serwisu mandaryńskiego utrzymuje się ciągle na tym samym poziomie, odnosimy jednak wrażenie, iż znacznie zwiększono nakłady na zagłuszanie w Tybecie”.
 Chiny z reguły zagłuszają zagraniczne rozgłośnie, nadając w tym samym czasie, na tej samej częstotliwości, inne programy lub, po prostu, niski dźwięk. „Często zagłuszają jakimś hałasem – mówi cudzoziemiec, który wiele podróżował po Tybecie. – Włączasz radio, żeby posłuchać VOA albo RFA, i słyszysz tylko potworny hałas, powiedzmy uderzenia młota. W miastach bywa on naprawdę głośny, na wsi nieco słabszy”. W 1996 roku Chiny zagłuszały Głos Tybetu retransmisjami państwowego, anglojęzycznego radia Easy FM, wspólnego przedsięwzięcia China Radio International i AWA Australia Technology. Dwa lata później – dopóki Kanadyjczycy nie wnieśli formalnego protestu – wykorzystywały w tym celu nadawane z Xianu audycje radia Canada International.
 Głos Ameryki, który otworzył program tybetański w 1991 roku, RFA i BBC nadają do Tybetu na pięciu lub sześciu częstotliwościach fal krótkich jednocześnie. Nadawanie na tych samych częstotliwościach w celu zagłuszenia sygnału wymaga nowoczesnego, drogiego sprzętu – między innymi anten, stacji nadawczych, infrastruktury itd. Najpopularniejszą metodą zagłuszania jest „nadawanie w niebo” (nadajnik, położony daleko od miejsca, które ma być odcięte, wysyła sygnał zagłuszający w górę, w atmosferę, skąd wraca on do wybranego regionu). Zagłuszanie takie obejmuje duże obszary, ale bywa mało precyzyjne. Przyjmuje się, że do zagłuszania zagranicznych rozgłośni w Tybecie Chiny wykorzystują nadajniki z Szanghaju, Xianu i Urumqi. Zagłuszanie „ziemne” jest skuteczniejsze, ale obejmuje znacznie mniejszy obszar. W tym przypadku wykorzystuje się nadajniki, które znajdują się w wysokim miejscu (na szczycie wzgórza lub dachu wieżowca), położonym w sferze zagłuszania. Tę metodę stosuje się w największych chińskich miastach i najprawdopodobniej również w Lhasie, by odciąć od zagranicznych źródeł informacji tybetańskie elity.
 Wpływ zagranicznych rozgłośni na Tybetańczyków niepokoi władze chińskie od lat, czemu dawano wyraz podczas licznych kampanii edukacji politycznej. W 1992 roku urzędnicy, prowadzący wiec w miasteczku Lhoka (chiń. Shannan) w południowym Tybecie, narzekali, że chłopi znają godziny nadawania i częstotliwości radia All-India i VOA oraz śledzą poczynania Dalajlamy. „Składają przy tym ręce na piersiach, jakby ktoś miał im coś dać”, miał wykrzykiwać urzędnik, cytowany przez anonimowe źródło TIN.
 
 „Nowy rozdział propagandowej roboty”

 Rozbudowa radiofonii w Tybecie jest ważnym elementem chińskiej kampanii rozwijania zachodnich regionów kraju. Państwowe radio i telewizję uważa się za najważniejsze narzędzie propagowania i realizowania polityki Pekinu, której celem jest osiągnięcie „stabilizacji”, będącej, zdaniem władz, fundamentem rozwoju gospodarczego. „Musimy śmielej inwestować w media, by bronić propagandowej taktyki partii”, apelował Dziennik Tybetański 19 grudnia 2000. „Promowaniu tradycyjnej kultury towarzyszył niebywały wprost rozwój w dziedzinie nowoczesnej nauki, technologii i mediów – podawała ta sama gazeta 2 stycznia 2001, szkicując ideologiczny kontekst nowej kampanii propagandowej. „Klika” Dalaja i „wrogie, antychińskie siły zachodnie (...) szerzą bezwstydne kłamstwa” o „obumieraniu” tybetańskiej kultury. „Promowanie postępowej kultury, którą zrodziły te wielkie czasy, jest wymogiem epoki” i „świętą misją, jaką powierza nam historia”, konkludował autor wstępniaka.
 Na początku roku Ludowa Rozgłośnia Tybetańska (LRT) ogłosiła na swojej stronie WWW, że od 1 maja będzie nadawać nowe programy w dialektach z Khamu i Amdo –  tybetańskich regionów, przyłączonych do chińskich prowincji Qinghai, Sichuan, Yunnan i Gansu. Od 1 października mają one trwać już dwie i pół godziny. „Nowe inicjatywy pomogą w osiągnięciu stabilizacji i poprawią klimat dla rozwoju”, wyjaśniła LRT.
 O nowej kampanii propagandowej dyskutowano podczas spotkania dziennikarzy i nadawców z TRA, które zwołano jesienią zeszłego roku. „Na wszystkich szczeblach departamentów ideologii i propagandy, a także we wszystkich redakcjach w całym naszym ogromnym regionie trzeba sumiennie studiować, pogłębiać zrozumienie i wreszcie twórczo, z rozmachem otworzyć i napisać nowy rozdział propagandowej roboty”, powiedział pracownikom agencji Xinhua, Dziennika Tybetańskiego, Biura Radiofonii i Telewizji Tybetańskiej oraz przedstawicielom lhaskich departamentów mediów i propagandy Ragdi, przewodniczący Stałego Komitetu Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych TRA (Dziennik Tybetański, strona WWW, 8 listopada 2000).
 O dziennikarskich priorytetach mówił zebranym nowy sekretarz partii TRA Guo Jinlong: „Po pierwsze, wspieranie stabilizacji i promowanie rozwoju. Po drugie, obnażanie i krytykowanie Dalajlamy oraz walka z separatyzmem. Po trzecie, promowanie narodowej jedności i burzenie barier między narodowościami. Po czwarte, nagłaśnianie postępu naukowego i technologicznego oraz walka ze ślepym zacofaniem. I po piąte, budowanie postępowego modelu, który wzbudzi zaufanie ludzi. (...) Historycznie, nasza partia motywowała masy, przekazując informacje, kształtując opinię publiczną i edukując. Partia organizowała masy, osiągając kolejne, wspaniałe zwycięstwa w rewolucji proletariackiej i budowaniu socjalizmu. (...) W nowym stuleciu pracownicy mediów muszą wziąć na swoje barki brzemię historycznej odpowiedzialności i roztoczyć przed oczami świata zupełnie nowy obraz nowego Tybetu”.
 Legczog, szef rządu TRA, wygłosił w styczniu 2001 przemówienie, w którym mówił o roli propagandy w chińskiej polityce wobec Tybetu. „Nasza obecna sytuacja jest ogólnie dobra, niemniej nadal istnieją destabilizujące czynniki, które będą wpływać na bezpieczeństwo państwa i równowagę społeczną” (Dziennik Tybetański, 12 stycznia). „Wrogie siły zachodnie coraz usilniej próbują westernizować i rozbijać Chiny. Zwłaszcza klika Dalaja, która usiłuje umiędzynarodowić tzw. „sprawę Tybetu”, na wszelkie sposoby infiltruje regiony Chin, zamieszkiwane przez zwarte społeczności tybetańskie, namawiając do dezercji osobistości z najwyższych kręgów religijnych, bezprawnie intronizując żywych buddów [huofo, chiński termin, odnoszący się do inkarnowanych lamów] i walcząc z nami o kontrolę nad klasztorami i sprawami religijnymi”. „Dezercja”, o której mówi Legczog, odnosi się do zeszłorocznej ucieczki z Tybetu XVII Karmapy.

 „Renegaci” i „bandyci” z zagranicznych rozgłośni

 Tybetańczycy w Tybecie doskonale rozumieją strategię propagandową mediów. Mężczyzna, który uciekł z Tybetu, opowiadał reporterowi Głosu Ameryki o słabej jakości programów państwowych mediów: „Nie możemy obwiniać tylko nadawców i dziennikarzy, ponieważ ich również kontroluje chiński reżim komunistyczny. Nie mogą powiedzieć niczego, co nie podoba się władzom lub w nie godzi. Przede wszystkim nie wolno im nadawać żadnych materiałów, dotyczących tybetańskiej polityki. (...) Telewizja i gazety mówią wyłącznie o postępach tzw. edukacji patriotycznej i Komunistycznej Partii Chin. Nigdy nie podali prawdziwej informacji, która dotyczyłaby sprawy Tybetu. [W państwowych mediach] nie znajdziecie żadnej prawdziwej, wiarygodnej informacji”.
 „Z reguły wyższe szczeble decydują, o czym mamy pisać – powiedział TIN były dziennikarz z Tybetu, obecnie uchodźca. – Mówią ci po prostu, co masz pisać i robić. Jest pewien margines, to znaczy, wolno ci sugerować, co należałoby zrobić twoim zdaniem. Niemniej podlegamy bezpośrednio departamentowi propagandy TRA i to oni decydują, co się ukaże. [Aparatczycy] mówią naczelnym gazet i programów telewizyjnych, o czym należy mówić, a oni przekazują te instrukcje swoim redaktorom”.
12 czerwca 1999 chiński miesięcznik Zhongliu opublikował artykuł propagandowy, w którym szczególnie ostro zaatakowano VOA i RFA. Świadczy on o tym, jak poważnym zagrożeniem są dla władz w zagranicznych rozgłośniach. „Powołanie Radia Wolna Azja oznaczało nową eskalację amerykańskiej infiltracji radiowej w Chinach. (...) 23 maja 1996 zaczął nadawać z Norwegii, 15 minut dziennie, samozwańczy „Głos Tybetu”. Do sił, które nadają audycje do Chin, dołączyły więc państwa Europy Północnej. Wroga wobec Chin strategia zachodnich nadawców służy antykomunistycznej i antychińskiej polityce Zachodu. (...) Medialna potęga Zachodu nie ma sobie równych”.
Zhongliu krytykuje też polityczne cele zagranicznych rozgłośni. „Sławią „obiektywność” i bezstronność”, kładą nacisk na „fakty”, na oddzielanie informacji od komentarza. (...) Robią to celowo, by malować fałszywy wizerunek, pozują na „niewinnych” dostarczycieli informacji, by zdobyć zaufanie ludzi. BBC bezustannie chełpi się swoim „obiektywizmem” i „bezstronnością”, ale nie ma to nic wspólnego z prawdą. Celem zachodnich rozgłośni jest atakowanie partii komunistycznej i socjalizmu”. Według Zhongliu w rozgłośniach VOA i RFA pracują „renegaci (...) polityczni zdrajcy, bandyci, którzy musieli pierzchać z państw socjalistycznych. [Nadawcy ci] uważają, że posługując się głosem takich odszczepieńców, najszybciej osiągną swoje cele”.


[powrót]