Zagłuszanie zagranicznych rozgłośni radiowych
w ramach kampanii propagandowej
Władze chińskie coraz intensywniej zagłuszają audycje zagranicznych rozgłośni radiowych w Tybecie. Pekin przekazał na ten cel większe środki, by zapobiec „infiltrowaniu częstotliwości” przez „wrogie siły”. W ciągu ostatnich sześciu miesięcy Głos Ameryki (VOA), Radio Wolna Azja (RFA) oraz Głos Tybetu (VOT), które nadają tybetańskojęzyczne serwisy informacyjne i donoszą o działalności Dalajlamy oraz tybetańskiej społeczności emigracyjnej, obserwowały intensywne zagłuszanie ich programów w Tybecie. Władze chińskie, próbując przeciwdziałać wpływom zagranicznych rozgłośni, ogłosiły również, że zwiększą liczbę tybetańskojęzycznych programów radiowych. Szkoli się nowych dziennikarzy i przygotowuje audycje w dialektach z Khamu i Amdo.
Większe nakłady na nowoczesny sprzęt do zagłuszania i audycje
w języku tybetańskim – to skutki decyzji partii, przywiązującej coraz większą
wagę do „roboty propagandowej” w Tybecie, która stanowi ważny element kampanii
rozwijania zachodnich regionów Chin. Prezydent Jiang Zemin miał wyrazić
zaniepokojenie „przenikaniem” do Chin i Tybetu audycji zagranicznych rozgłośni.
Słuchanie zagranicznych rozgłośni jest w Tybecie nielegalne i niebezpieczne,
gdyż może skończyć się aresztowaniem. Wielu Tybetańczyków robi to jednak
– w swoich domach, a nawet w klasztorach – by dowiedzieć się czegoś o Dalajlamie,
duchowych nauczycielach i sprawach tak dla nich ważnych, jak dialog zachodnich
rządów z Chinami na temat Tybetu. Wielu uważa również, że tylko w ten sposób
może zdobyć wiarygodne informacje, a nie rządową propagandę państwowych
mediów, na temat tego, co dzieje się w innych regionach Tybetu.
Z napływających z Tybetu raportów wynika, że operacja zagłuszania
(blokowania przekazów przez nadawanie innych programów na tej samej częstotliwości)
jest szczególnie intensywna w Lhasie. Unowocześniono tu co najmniej dwie
stacje. W styczniu Ludowa Rozgłośnia Tybetańska ogłosiła na swojej stronie
WWW, że jej nowe programy w języku tybetańskim „pokrzyżują plany zagranicznych
wrogich sił, które infiltrują przestrzeń radiową naszego kraju”. Na szkolenie
w Pekinie wysłano czterdziestu dziennikarzy z Tybetańskiego Regionu Autonomicznego
i tybetańskich prefektur prowincji Qinghai i Sichuan.
Termin „wrogie siły” odnosi się tu do tybetańskojęzycznych programów
zagranicznych rozgłośni – przede wszystkim do sponsorowanego przez rząd
Stanów Zjednoczonych Głosu Ameryki i Radia Wolna Azja (nadającego audycje
w dialektach z Khamu i Amdo) oraz Głosu Tybetu z Oslo i chińskiego serwisu
BBC, którego często słuchają kadry i urzędnicy w Chinach i Tybecie. Dla
Tybetańczyków audycje te stanowią bezcenną więź, łączącą ich ze światem
i społecznością emigracyjną. „Uciekający do Indii Tybetańczycy mówią, że
choć Chińczycy zacieśniają kontrolę, tybetańskie audycje [VOA] dają im
swobodny dostęp do informacji – powiedział TIN Pema Czoedzior, minister
bezpieczeństwa tybetańskiego rządu na wychodźstwie. – Dzięki nim mogą śledzić
wydarzenia zagraniczne, zwłaszcza te, które mają znaczenie dla naszej przyszłości,
i często słuchać głosu Jego Świątobliwości Dalajlamy”. „Jedynym wytchnieniem
i ulgą są nam wasze programy”, napisali do VOT słuchacze z Tybetu.
„Intensywność zagłuszania naszych programów, które nadajemy na
pięciu lub sześciu częstotliwościach, zwiększyła się w grudniu [2000] –
powiedział TIN Dzigme Ngabo, dyrektor tybetańskiego serwisu Radia Wolna
Azja, prywatnej rozgłośni, powołanej do życia w 1996 roku i subsydiowanej
przez amerykański Kongres. – Zdarza się, że w niektórych regionach właściwie
nie daje się złapać naszego sygnału. Najgorzej jest w Lhasie, choć pogorszyło
się także w regionach wiejskich. Zagłuszanie ma charakter nieregularny;
z reguły jest najbardziej intensywne wieczorem”.
„Władze chińskie zagłuszały nasze programy właściwie od samego
początku, ale w listopadzie zeszłego roku zyskało to nowy, bezprecedensowy
wymiar – mówi Oystein Alme, kierownik Głosu Tybetu, nadającego codziennie
trzydziestominutową audycję w języku tybetańskim. – Nie ulega wątpliwości,
że chińskie radio przeznaczyło na ten rodzaj działalności znacznie więcej
środków. Często zmieniamy częstotliwości, by uniknąć zagłuszania. Pięć
lat temu władze chińskie potrzebowały ośmiu, dziesięciu dni na odnotowanie
takiej zmiany. Teraz najwyraźniej monitorują nas codziennie i reagują na
zmianę częstotliwości już następnego dnia”.
Chiny zaprzeczają zagłuszaniu tych rozgłośni. W 1994 roku prezydent
Bill Clinton oświadczył, że zakończenie zagłuszania jest jednym z warunków
przedłużenia Chinom klauzuli najwyższego uprzywilejowania [we wzajemnych
stosunkach handlowych]. Do Chin pojechała delegacja, w skład której weszli
pracownicy Głosu Ameryki, by omówić „problemy wzajemnego zakłócania” [audycji
radiowych]. Departament Stanu ogłosił później, że Chiny zgodziły się nie
zagłuszać programów Głosu Ameryki, a ściślej „rozplątać częstotliwości,
wykorzystywane przez VOA i chińskie radio państwowe”. John Buescher, dyrektor
tybetańskiego serwisu Głosu Ameryki, powiedział TIN, że mimo zawarcia tej
umowy i przyznania Chinom klauzuli najwyższego uprzywilejowania, audycje
zagłuszano nadal. Jego zdaniem, przed sześcioma miesiącami zintensyfikowano
zagłuszanie w Tybecie: „Wydaje się, że zagłuszanie serwisu mandaryńskiego
utrzymuje się ciągle na tym samym poziomie, odnosimy jednak wrażenie, iż
znacznie zwiększono nakłady na zagłuszanie w Tybecie”.
Chiny z reguły zagłuszają zagraniczne rozgłośnie, nadając w tym
samym czasie, na tej samej częstotliwości, inne programy lub, po prostu,
niski dźwięk. „Często zagłuszają jakimś hałasem – mówi cudzoziemiec, który
wiele podróżował po Tybecie. – Włączasz radio, żeby posłuchać VOA albo
RFA, i słyszysz tylko potworny hałas, powiedzmy uderzenia młota. W miastach
bywa on naprawdę głośny, na wsi nieco słabszy”. W 1996 roku Chiny zagłuszały
Głos Tybetu retransmisjami państwowego, anglojęzycznego radia Easy FM,
wspólnego przedsięwzięcia China Radio International i AWA Australia Technology.
Dwa lata później – dopóki Kanadyjczycy nie wnieśli formalnego protestu
– wykorzystywały w tym celu nadawane z Xianu audycje radia Canada International.
Głos Ameryki, który otworzył program tybetański w 1991 roku,
RFA i BBC nadają do Tybetu na pięciu lub sześciu częstotliwościach fal
krótkich jednocześnie. Nadawanie na tych samych częstotliwościach w celu
zagłuszenia sygnału wymaga nowoczesnego, drogiego sprzętu – między innymi
anten, stacji nadawczych, infrastruktury itd. Najpopularniejszą metodą
zagłuszania jest „nadawanie w niebo” (nadajnik, położony daleko od miejsca,
które ma być odcięte, wysyła sygnał zagłuszający w górę, w atmosferę, skąd
wraca on do wybranego regionu). Zagłuszanie takie obejmuje duże obszary,
ale bywa mało precyzyjne. Przyjmuje się, że do zagłuszania zagranicznych
rozgłośni w Tybecie Chiny wykorzystują nadajniki z Szanghaju, Xianu i Urumqi.
Zagłuszanie „ziemne” jest skuteczniejsze, ale obejmuje znacznie mniejszy
obszar. W tym przypadku wykorzystuje się nadajniki, które znajdują się
w wysokim miejscu (na szczycie wzgórza lub dachu wieżowca), położonym w
sferze zagłuszania. Tę metodę stosuje się w największych chińskich miastach
i najprawdopodobniej również w Lhasie, by odciąć od zagranicznych źródeł
informacji tybetańskie elity.
Wpływ zagranicznych rozgłośni na Tybetańczyków niepokoi władze
chińskie od lat, czemu dawano wyraz podczas licznych kampanii edukacji
politycznej. W 1992 roku urzędnicy, prowadzący wiec w miasteczku Lhoka
(chiń. Shannan) w południowym Tybecie, narzekali, że chłopi znają godziny
nadawania i częstotliwości radia All-India i VOA oraz śledzą poczynania
Dalajlamy. „Składają przy tym ręce na piersiach, jakby ktoś miał im coś
dać”, miał wykrzykiwać urzędnik, cytowany przez anonimowe źródło TIN.
„Nowy rozdział propagandowej roboty”
Rozbudowa radiofonii w Tybecie jest ważnym elementem chińskiej
kampanii rozwijania zachodnich regionów kraju. Państwowe radio i telewizję
uważa się za najważniejsze narzędzie propagowania i realizowania polityki
Pekinu, której celem jest osiągnięcie „stabilizacji”, będącej, zdaniem
władz, fundamentem rozwoju gospodarczego. „Musimy śmielej inwestować w
media, by bronić propagandowej taktyki partii”, apelował Dziennik Tybetański
19 grudnia 2000. „Promowaniu tradycyjnej kultury towarzyszył niebywały
wprost rozwój w dziedzinie nowoczesnej nauki, technologii i mediów – podawała
ta sama gazeta 2 stycznia 2001, szkicując ideologiczny kontekst nowej kampanii
propagandowej. „Klika” Dalaja i „wrogie, antychińskie siły zachodnie (...)
szerzą bezwstydne kłamstwa” o „obumieraniu” tybetańskiej kultury. „Promowanie
postępowej kultury, którą zrodziły te wielkie czasy, jest wymogiem epoki”
i „świętą misją, jaką powierza nam historia”, konkludował autor wstępniaka.
Na początku roku Ludowa Rozgłośnia Tybetańska (LRT) ogłosiła
na swojej stronie WWW, że od 1 maja będzie nadawać nowe programy w dialektach
z Khamu i Amdo – tybetańskich regionów, przyłączonych do chińskich
prowincji Qinghai, Sichuan, Yunnan i Gansu. Od 1 października mają one
trwać już dwie i pół godziny. „Nowe inicjatywy pomogą w osiągnięciu stabilizacji
i poprawią klimat dla rozwoju”, wyjaśniła LRT.
O nowej kampanii propagandowej dyskutowano podczas spotkania
dziennikarzy i nadawców z TRA, które zwołano jesienią zeszłego roku. „Na
wszystkich szczeblach departamentów ideologii i propagandy, a także we
wszystkich redakcjach w całym naszym ogromnym regionie trzeba sumiennie
studiować, pogłębiać zrozumienie i wreszcie twórczo, z rozmachem otworzyć
i napisać nowy rozdział propagandowej roboty”, powiedział pracownikom agencji
Xinhua, Dziennika Tybetańskiego, Biura Radiofonii i Telewizji Tybetańskiej
oraz przedstawicielom lhaskich departamentów mediów i propagandy Ragdi,
przewodniczący Stałego Komitetu Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych TRA
(Dziennik Tybetański, strona WWW, 8 listopada 2000).
O dziennikarskich priorytetach mówił zebranym nowy sekretarz
partii TRA Guo Jinlong: „Po pierwsze, wspieranie stabilizacji i promowanie
rozwoju. Po drugie, obnażanie i krytykowanie Dalajlamy oraz walka z separatyzmem.
Po trzecie, promowanie narodowej jedności i burzenie barier między narodowościami.
Po czwarte, nagłaśnianie postępu naukowego i technologicznego oraz walka
ze ślepym zacofaniem. I po piąte, budowanie postępowego modelu, który wzbudzi
zaufanie ludzi. (...) Historycznie, nasza partia motywowała masy, przekazując
informacje, kształtując opinię publiczną i edukując. Partia organizowała
masy, osiągając kolejne, wspaniałe zwycięstwa w rewolucji proletariackiej
i budowaniu socjalizmu. (...) W nowym stuleciu pracownicy mediów muszą
wziąć na swoje barki brzemię historycznej odpowiedzialności i roztoczyć
przed oczami świata zupełnie nowy obraz nowego Tybetu”.
Legczog, szef rządu TRA, wygłosił w styczniu 2001 przemówienie,
w którym mówił o roli propagandy w chińskiej polityce wobec Tybetu. „Nasza
obecna sytuacja jest ogólnie dobra, niemniej nadal istnieją destabilizujące
czynniki, które będą wpływać na bezpieczeństwo państwa i równowagę społeczną”
(Dziennik Tybetański, 12 stycznia). „Wrogie siły zachodnie coraz usilniej
próbują westernizować i rozbijać Chiny. Zwłaszcza klika Dalaja, która usiłuje
umiędzynarodowić tzw. „sprawę Tybetu”, na wszelkie sposoby infiltruje regiony
Chin, zamieszkiwane przez zwarte społeczności tybetańskie, namawiając do
dezercji osobistości z najwyższych kręgów religijnych, bezprawnie intronizując
żywych buddów [huofo, chiński termin, odnoszący się do inkarnowanych lamów]
i walcząc z nami o kontrolę nad klasztorami i sprawami religijnymi”. „Dezercja”,
o której mówi Legczog, odnosi się do zeszłorocznej ucieczki z Tybetu XVII
Karmapy.
„Renegaci” i „bandyci” z zagranicznych rozgłośni
Tybetańczycy w Tybecie doskonale rozumieją strategię propagandową
mediów. Mężczyzna, który uciekł z Tybetu, opowiadał reporterowi Głosu Ameryki
o słabej jakości programów państwowych mediów: „Nie możemy obwiniać tylko
nadawców i dziennikarzy, ponieważ ich również kontroluje chiński reżim
komunistyczny. Nie mogą powiedzieć niczego, co nie podoba się władzom lub
w nie godzi. Przede wszystkim nie wolno im nadawać żadnych materiałów,
dotyczących tybetańskiej polityki. (...) Telewizja i gazety mówią wyłącznie
o postępach tzw. edukacji patriotycznej i Komunistycznej Partii Chin. Nigdy
nie podali prawdziwej informacji, która dotyczyłaby sprawy Tybetu. [W państwowych
mediach] nie znajdziecie żadnej prawdziwej, wiarygodnej informacji”.
„Z reguły wyższe szczeble decydują, o czym mamy pisać – powiedział
TIN były dziennikarz z Tybetu, obecnie uchodźca. – Mówią ci po prostu,
co masz pisać i robić. Jest pewien margines, to znaczy, wolno ci sugerować,
co należałoby zrobić twoim zdaniem. Niemniej podlegamy bezpośrednio departamentowi
propagandy TRA i to oni decydują, co się ukaże. [Aparatczycy] mówią naczelnym
gazet i programów telewizyjnych, o czym należy mówić, a oni przekazują
te instrukcje swoim redaktorom”.
12 czerwca 1999 chiński miesięcznik Zhongliu opublikował artykuł propagandowy,
w którym szczególnie ostro zaatakowano VOA i RFA. Świadczy on o tym, jak
poważnym zagrożeniem są dla władz w zagranicznych rozgłośniach. „Powołanie
Radia Wolna Azja oznaczało nową eskalację amerykańskiej infiltracji radiowej
w Chinach. (...) 23 maja 1996 zaczął nadawać z Norwegii, 15 minut dziennie,
samozwańczy „Głos Tybetu”. Do sił, które nadają audycje do Chin, dołączyły
więc państwa Europy Północnej. Wroga wobec Chin strategia zachodnich nadawców
służy antykomunistycznej i antychińskiej polityce Zachodu. (...) Medialna
potęga Zachodu nie ma sobie równych”.
Zhongliu krytykuje też polityczne cele zagranicznych rozgłośni. „Sławią
„obiektywność” i bezstronność”, kładą nacisk na „fakty”, na oddzielanie
informacji od komentarza. (...) Robią to celowo, by malować fałszywy wizerunek,
pozują na „niewinnych” dostarczycieli informacji, by zdobyć zaufanie ludzi.
BBC bezustannie chełpi się swoim „obiektywizmem” i „bezstronnością”, ale
nie ma to nic wspólnego z prawdą. Celem zachodnich rozgłośni jest atakowanie
partii komunistycznej i socjalizmu”. Według Zhongliu w rozgłośniach VOA
i RFA pracują „renegaci (...) polityczni zdrajcy, bandyci, którzy musieli
pierzchać z państw socjalistycznych. [Nadawcy ci] uważają, że posługując
się głosem takich odszczepieńców, najszybciej osiągną swoje cele”.